Читать книгу Spowiedź Hitlera. Szczera rozmowa z Żydem - Christopher Macht - Страница 11

Dzieciństwo i rodzina

Оглавление

• rodzice Adolfa Hitlera • pisanie wierszy • wybraniec narodu • chrzest • surowy ojciec • występy w kościele • Karol May • hodowla pszczół

Moim oczom ukazuje się Hitler. Bez wątpienia jest swoim cieniem sprzed lat. Powłóczy nogami niczym starzec, lewa ręka mu drży, jakby chorował na Parkinsona, a wzrok ma słaby do tego stopnia, że aby czytać, musi używać lupy. Co więcej, słyszałem, że specjalnie dla niego skonstruowano maszynę, za której pomocą można pisać wielką czcionką. Patrzę na Hitlera i trudno mi uwierzyć, że ten człowiek ma tylko pięćdziesiąt sześć lat…

Przyszły ojciec przywódcy Trzeciej Rzeszy – Alois Schicklgruber – przyszedł na świat siódmego czerwca w 1837 roku jako nieślubne dziecko. Krążą plotki, że urodził się w rodzinie, w której kilka ostatnich pokoleń było małorolnymi chłopami w Dolnej Austrii, graniczącej z Czechami. To właśnie on był pierwszy w rodzinie, który wspiął się po drabinie społecznej (o czym więcej, mam nadzieję, powie mi mój dzisiejszy rozmówca). Udało mi się dowiedzieć, że trzydzieści dziewięć lat po swoich narodzinach, to jest w 1876 roku, Alois Schicklgruber zmienił nazwisko na Hitler.

Matka Adolfa, Klara Pölzl, była młodsza od męża o dwadzieścia trzy lata. Była najstarsza z trójki rodzeństwa (podobno spośród jedenaściorga dzieci tylko ta trójka przeżyła). Podobnie jak jej mąż, wywodziła się z rodziny małorolnych chłopów. Jednak największe zaskoczenie przynoszą inne informacje. Zaufany znajomy powiedział mi, że inny jego znajomy słyszał o tym, że panna Klara, nim wyszła za przyszłego ojca Hitlera, była jego służącą! Wieść niesie, że do tego byli kuzynami drugiego stopnia!


Drzewo genealogiczne rodziny Adolfa Hitlera

– Kim pan dzisiaj jest, kanclerzu?

– Jestem Jezusem Wojownikiem, który musi walczyć z Żydami!

– Słucham?!

– Panie doktorze. Jestem tą samą osobą, którą poznał pan kilkadziesiąt lat temu. Obywatelem chcącym bronić honoru swojej ojczyzny przed najnikczemniejszym spiskiem żydostwa. Największym strategiem wszech czasów, który doszedł do władzy bez rewolucji i zamachu stanu. Człowiekiem, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych. A przede wszystkim kimś, kto nieprzypadkowo znalazł się w tym miejscu, by wypełnić misję. Lubię mówić, a jeszcze bardziej lubię to robić, kiedy inni pilnie słuchają. W 1938 roku tygodnik „Time” przyznał mi tytuł „Człowieka Roku”, a rok później byłem nominowany przez członka parlamentu szwedzkiego do Pokojowej Nagrody Nobla!

– Był pan nominowany do Pokojowej Nagrody Nobla?

– Tak. Ale pogardziłem tą skandynawską nagrodą i trzydziestego stycznia 1937 roku stworzyłem własną: Niemiecką Nagrodę Narodową w Dziedzinie Nauki i Sztuki. Pierwszym laureatem został wybitny germański konstruktor Ferdinand Porsche.

– Wróćmy do pana. Czy jest pan osobą wyjątkową?

– Bez wątpienia. Jestem wybrańcem Boga, mam nieść światu światłość i doprowadzić do tego, by naród niemiecki stał się rasą panów. Los wielokrotnie dawał mi do zrozumienia, że przyszedłem na świat w konkretnym celu. Mimo kolejnych zamachów na moje życie, wychodziłem z nich bez większego szwanku, co utwierdzało mnie w przekonaniu, że nie jest to przypadek. Zawsze nosiłem się z zamiarem wypełniania misji będącej marzeniem wszystkich Niemców. Nieprzypadkowo los pozwolił mi przebyć drogę od nieznanego żołnierza pierwszej wojny światowej do wodza narodu niemieckiego.

– Zmieńmy temat. Doskonale zdaję sobie sprawę, jak bolesny jest dla pana wątek rodziny. Proszę wybaczyć, ale wyraźnie widać, że dotychczas starannie unikał pan tego tematu. Czy możemy jednak o tym porozmawiać?

– Możemy spróbować. Ale proszę pamiętać, panie doktorze, że w czasie tej rozmowy nie ręczę za siebie. To nie jest temat, na który chciałbym się wypowiadać w czasie pierwszego naszego spotkania.


Hitler jako trzyletnie dziecko

– Wszystko to rozumiem, ale byłoby lepiej – i zapewne ciekawiej – gdybyśmy mogli omawiać pana życie chronologicznie.

– Niech pan się nie powtarza. Popieram tę koncepcję, dlatego przystałem na pańską propozycję.

– Dziękuję. Zatem spróbujmy od początku. Co pan wie na temat swoich narodzin?

– Na ten temat wiem niewiele. Muszę głęboko sięgnąć do pamięci, by cokolwiek z niej wydobyć. Proszę mi dać chwilę...

(Mój rozmówca łapie się za głowę. W milczeniu poprawia skromną grzywkę, drapie się po wąsie i myślami jest zupełnie gdzie indziej, a po chwil mówi):

– Przepraszam, jakie było pytanie?

– Pytałem o pańskie narodziny...

– Ach tak... Mam za dużo spraw na głowie. Ale już wiem, co chciałem powiedzieć. Nim się urodziłem, matka wydała na świat trójkę potomstwa. Jednak wszyscy po kilku dniach umierali. Dopiero ja zostałem wybrańcem, który żyje po dziś dzień. To już wtedy był znak, że moje narodziny nie były przypadkowe i czeka mnie misja. Wracając do tematu... Na świat przyszedłem dwudziestego kwietnia 1889 roku. Według relacji matki, o osiemnastej trzydzieści. Podobno była to Wielka Sobota, dzień był pochmurny, a ziąb wdzierał się do każdego kąta. Przyszedłem na świat na drugim piętrze gospody w Braunau jako czwarte dziecko Hitlerów. Matka miała wtedy dwadzieścia osiem lat, a ojciec pięćdziesiąt jeden. Dwa dni później, dwudziestego drugiego kwietnia o piętnastej trzydzieści, proboszcz ochrzcił mnie w miejscowym kościele Świętego Stefana.

– Został pan ochrzczony?

– To są pytania o decyzje, których nie było dane mi podjąć.

– Nie chcę być niegrzeczny, panie kanclerzu, ale może spróbowalibyśmy się skupić na sednie sprawy.

– Nie będzie pan niegrzeczny, jak zacznie pan zadawać odpowiednie pytania. Proszę nie wplątywać mnie w żydowską manipulację!

– Ale to nie jest żadna manipulacja…

– Nie mamy czasu na dywagacje. W każdej chwili możemy zginąć!

DROBNY POSIADACZ ADOLF HIEDLER

Hitler, Hietler, Hiedler, Hütler, Hüttler – w rzeczywistości wszystkie odmiany nazwiska znaczą to samo, a mianowicie: „drobny posiadacz”. Tak liczne wersje wzięły się zaś stąd, że urzędnicy, słysząc słowo „Hitler”, zapisywali je tak, jak je słyszeli, nie przywiązując większej wagi do poprawności. Wszystkie te formy w dokumentach z XIX wieku pojawiały się na zmianę. Historycy twierdzą, że nazwisko Hitler nie jest typowym austriackim nazwiskiem i być może należy się w nim dopatrywać czeskich korzeni! Bardzo prawdopodobne, że pochodzi od czeskich form Hidlar albo Hidlarček, pojawiających się od XV wieku.

POETA ADOLF HITLER

Piętnastoletni Adolf Hitler spędzał sporo czasu na rysowaniu, malowaniu i czytaniu książek. Zdarzyło mu się również napisać dość dziwny poemat, który poniżej. Jak widać, niektórych słów nie udało się odczytać.

Ludzie siedzą w przewiewnym domu

Napełniając się piwem i winem

Jedząc i pijąc radośnie

(-) a potem na czworakach.

Wspinają się na górskie szczyty

I spadają jak akrobaci w salcie

I nie mogą złapać równowagi

A potem, niestety, wracają do domu

I zapominają o tym czasie

Widzi (-) swoją żonę, biedak,

Która leczy jego rany solidnym laniem.

Źródło: P. Delaforce, Adolf Hitler. Nieznane sceny z życia,

tłum. A. Kowalska, K. Kuraszkiewicz, Wydawnictwo Amber, s. 16–17.

(Hitler spogląda na swoją suczkę i mówi do niej):

– Muszę odpowiedzieć na to pytanie, bo ten Żyd nie da mi spokoju! (Następnie, zwracając się do mnie):

– Tak, zostałem ochrzczony. W poniedziałek wielkanocny.

– Jak wspomina pan swoje dzieciństwo?

– To okres mojego życia, o którym w dużej mierze wolałbym zapomnieć. Wspominałem już o tym w Mein Kampf. Młodość była dla mnie bardzo bolesna.

– Dlaczego?

– Przychodzi pan rozmawiać ze mną i nie wie podstawowych rzeczy! Jak pan się przygotował?!

(Z trudem wstaje na chwilę od stołu, bierze kilka głębokich wdechów, po czym znów siada).

– Przede wszystkim z powodu ojca, który często bił mnie pasem. Nigdy go nie kochałem, wzbudzał we mnie wielki strach. Ojciec nigdy nie wołał mnie po imieniu, tylko gwizdał na dwóch palcach. Pamiętam, jak przeczytałem u Karola Maya, że odważny jest ten, kto potrafi ukrywać ból. Po tej lekturze obiecałem sobie, że kolejnym razem, gdy ojciec dostanie napadu wściekłości i będzie mnie bił, zachowam kamienną twarz. Długo nie musiałem czekać. W myślach liczyłem każde uderzenie. Łącznie nazbierały się trzydzieści dwa.

– W Austrii, gdzie się pan wychowywał, bicie dzieci nie było niczym niezwykłym.

– Tak. Banda przemądrzałych baranów przekonywała, że surowe karcenie dzieci jest dobre dla duszy. Przecież to jawna kpina! Przeżywałem jeszcze gorsze katusze, gdy uciekł mój przyrodni brat Alois Junior. Od tej chwili ojcowska frustracja skupiła się głównie na mnie.

– Słyszałem plotkę, że pański ojciec bił również psa tak długo, aż ten się skulił i zmoczył podłogę.

– Nie chcę aż tak głęboko sięgać pamięcią. Okres związany z ojcem jest dla mnie bardzo dramatyczny.

(Widzę, jak w tym momencie wódz tłamsi złość, mocno zaciskając prawą rękę).

– Proszę pozwolić, że zadam ostatnie pytanie związane z pańskim ojcem. Czy próbował pan uciec z domu, tak jak pański przyrodni brat?

– Jako zbuntowany chłopiec rzeczywiście wpadłem na taki pomysł. Nim jednak doszło do próby ucieczki, mój ojciec już o tym wiedział. Za karę zamknął mnie wtedy w pokoju na piętrze. Postanowiłem go przechytrzyć i uciec w nocy. Niewiele zabrakło, by plan się powiódł. Okno było okratowane. Próbowałem przecisnąć się przez kraty, ale się nie udało. Spróbowałem bez ubrania i byłem już bliski sukcesu, gdy usłyszałem kroki ojca…

– …i błyskawicznie się pan wycofał?

– Tak. Szybko się wycofałem i nim ojciec wszedł do pokoju, zdążyłem nagie ciało zasłonić obrusem. To był dla mnie trudny moment. Ojciec zaczął się śmiać i zawołał mamę, by zobaczyła chłopca w todze. Po tych przeżyciach sporo czasu zajęło mi dojście do siebie.

– Skoro przywołał pan postać matki, to porozmawiajmy właśnie o pani Klarze.

– Matkę, w przeciwieństwie do ojca, uwielbiałem, zresztą pan doktor, bywając w naszym domu, to dostrzegał. Najlepiej tę sytuację opisuję w Mein Kampf: „Swojego ojca szanowałem, a matkę kochałem. Zapamiętałem ją jako wysoką brunetkę z pięknymi szaroniebieskimi oczami”.

(Adolf sięga po zdjęcie na biurku).

– Niech pan spojrzy. – (Pokazuje mi fotografię matki). – Noszę to zdjęcie zawsze przy sobie, schowane w medalionie.

(Oglądam zdjęcie, po czym wracamy do rozmowy).

– W przeciwieństwa do ojca, matka była osobą ustępliwą, cichą, skrytą i wierzącą. Zresztą dziesięć lat później, na jej prośbę, przyjąłem bierzmowanie. Matka miała wtedy nadzieję, że zostanę kapłanem.


Matka Hitlera Klara, która zmarła w 1907 roku

– Co na to ojciec?

– Ojciec uważał, że powinienem pójść w jego ślady i zostać urzędnikiem. Wielokrotnie rozpierała go duma z tego, co osiągnął, i był zdania, że jego pierworodny musi dokonać tego samego. Kiedy mu mówiłem, że pragnę zostać artystą, zawsze odpowiadał to samo: „Póki ja żyję, nie zostaniesz artystą!”. Tak sobie jeszcze myślę o tym kościele. Coś mi świta w pamięci, że może to nawet ojciec posłał mnie do klasztoru w Lambach[5] na lekcje śpiewu.

– Co pan w tamtym czasie sądził o chodzeniu do kościoła?

– Hmm… Ciekawe pytanie.

(Hitler wstaje i zaczyna chodzić po pokoju, nieświadomie prezentując swój słynny krok – raz, dwa, trzy, w tył zwrot! Po kilku takich krokach siada na krześle i krzyżuje ręce).

– Ta podniosła atmosfera w świątyni bardzo mi się podobała. Dla małego chłopca opat był w kościele kimś wielkim, kimś, kto zarządza tym całym przepychem.

– Myślał pan o tym, żeby zostać kapłanem?

– Pewnie zabrzmi to zaskakująco, ale tak. Jako mały chłopiec myślałem o karierze duchownego. Pamiętam nawet, że brałem kuchenny fartuch, wdrapywałem się na krzesło i wygłaszałem kazania. Co więcej, mój antyklerykalny ojciec, ku mojemu zaskoczeniu, wykazywał aprobatę wobec tych planów. Jednak niedługo trwała ta fascynacja.

– Wracając do pańskiego ojca. Dość wcześnie snuł plany na temat pańskiej przyszłości. Pan miał w końcu wtedy tylko jedenaście lat!

– Tylko albo aż! Ojciec już wtedy nie wyobrażał sobie nieposłuszeństwa. Twierdził, że niedoświadczony chłopiec, jakim byłem, nie może podejmować istotnych decyzji. W efekcie musiałem stanąć w opozycji do ojca. On trwał przy swoim, a ja w głębi duszy powtarzałem sobie, że za żadne skarby nie dam się przekonać do zostania urzędnikiem!

– Dlaczego nie rozważył pan tej koncepcji?

– Wiele czasu spędziliśmy na rozmowach na ten temat. Jednak nie przyniosły one zamierzonego przez mojego ojca efektu. Nie widziałem siebie jako urzędnika siedzącego za biurkiem, który nie będzie panem swego czasu. Dla jedenastolatka perspektywa spędzania każdego dnia w towarzystwie stosu papierów nie była niczym atrakcyjnym.

– Rozważania na temat pańskiej przyszłości trwały stosunkowo krótko. Dwa lata później, w 1903 roku, pański ojciec zmarł.

– Tak, zgadza się. I nie mam zamiaru myślami wracać do tamtego okresu! Zresztą sam pan mówił, że już nie będziemy o tym rozmawiali.

– To jak mamy rozmawiać, skoro nic nie chce pan mówić?

(Dopiero w tym momencie dotarło do mnie, co powiedziałem, i obleciał mnie strach).

– Będę mówił to, co uznam za słuszne! To ja tu decyduję!

– A będzie pan łaskaw dokończyć wątek śmierci pańskiego ojca?

(Chwila ciszy).

– ...Miałem trzynaście lat i nagle zostaliśmy pozbawieni głowy rodziny. Ojciec zmarł na zawał serca. Trzeciego stycznia 1903 roku poszedł do gospody Gasthaus Stiefler, usiadł przy stole i powiedział kolegom, że się źle czuje. Zaraz potem zmarł, nim zdążył przybyć lekarz, nastąpił wylew krwi do jamy opłucnej. Pewnie zaraz padnie pytanie, jak go zapamiętałem. Zatem, jak przystało na dobrego stratega, uprzedzę pana i już teraz udzielę odpowiedzi. Zapamiętałem go jako typowego urzędnika. Bez poczucia humoru, wyniosłego, surowego, a do tego punktualnego i całkowicie oddanego pracy. Ojciec był bardzo porywczy. Wybuchał złością w najmniej oczekiwanych momentach (cisza). Więcej w tej chwili nie jestem w stanie powiedzieć na ten temat. Porozmawiajmy o czymś innym.

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

5 Chodzi o klasztor Benedyktynów w Lambach, w Górnej Austrii.

Spowiedź Hitlera. Szczera rozmowa z Żydem

Подняться наверх