Читать книгу U schyłku dnia - Claire North - Страница 10

Rozdział 5

Оглавление

– Problem z kibicowaniem Arsenalowi polega na tym, że gra świetnie w pierwszej połowie sezonu, a potem wszystko psuje i kończy na czwartym miejscu...

– Kibice krykieta różnią się od fanów rugby...

– Pociąg przyjedzie z opóźnieniem. Jest to spowodowane brakami w obsłudze.

– Macie coś wegetariańskiego?

– Z dumą prezentujemy naszą nową politykę transportową dla Londynu: niższe ceny, większa troska o środowisko i wrażliwość społeczna!

– Stan wyjątkowy trwa już cztery miesiące. Cztery miesiące! Czy nie przypomina wam to innych wielkich przewrotów politycznych w dziejach świata?

– Kochanie, robisz scenę.

– ...wilgoć w zimie, gdy suszymy ubrania, a później pojawia się grzyb i trzeba szczególnie na niego uważać, na grzyb, to właśnie on potrafi...

– Człowiek umiera dwukrotnie. Po raz pierwszy, gdy umiera, a po raz drugi, kiedy zostaje zapomniany.

– Jak twoja nowa praca? Och, rozumiem. Więc... wcale nie przypomina sprzedawania ubezpieczeń?

*

W samolocie z Limy do Los Angeles Charlie siedział obok kobiety. Leciał w klasie ekonomicznej premium. (Śmierć nie uważała za właściwe, by Zwiastun podróżował w zwykłej klasie ekonomicznej, ale nie była zwolenniczką klasy biznesowej).

– Wow! – zawołała kobieta. – Jezu! Jak długo pracuje pan w tym fachu?

– Trochę ponad tydzień.

– I patrzy pan, jak ludzie umierają?!

– Nie.

– Jest pan Zwiastunem Śmierci i nie widzi pan, jak ludzie umierają?!

– Nie. Przybywam wcześniej.

– Czy to nie okropne? To chyba najgorsza rzecz na świecie: spotykać się z ludźmi i wiedzieć, że mają umrzeć?

Charlie zastanawiał się przez chwilę; zakołysał winem linii lotniczej w plastikowym kubeczku, odgryzł kawałek obwarzanka linii lotniczej.

– Jak dotąd nie – odpowiedział po chwili. – Jak na razie to jest... Myślę, że... Jak dotychczas jest okej.

Opadła jej szczęka, a potem się odwróciła i celowo nie patrzyła na niego przez resztę lotu. Charliego trochę to zasmuciło, ale przypuszczał, że to dość zrozumiała reakcja, biorąc pod uwagę wszystkie aspekty sprawy.

*

Zgodnie z zapowiedzią do Matki Sakinai przyszła Śmierć. Było to nieuniknione. Usiadła obok starej kobiety, rozmawiały przez jakiś czas i Śmierć powiedziała:

Oczywiście miałam w przeszłości wielu Zwiastunów. Zwiastun powinien być śmiertelny, stanowić most między życiem ziemskim a pozagrobowym. W dawnych czasach korzystałam z orłów, ale po jakimś czasie ludzie przestali zwracać na nie uwagę – uważali je za zwykłe ptaki na niebie. Poszłam na ucztę na Itace, na niebie szybowały orły, przemawiali wieszczkowie, ale zalotnicy uważali, że są mądrzejsi. Odyseusz przeżył ciężkie chwile, wydawało się, że uprzejmie byłoby mu pomóc, choć, szczerze mówiąc, przybyłam na prośbę Penelopy, ale nie na jej rozkaz. Wieloryby wypływały na powierzchnię ma brzegach Wyspy Południowej w Nowej Zelandii i przewracały przekrwionymi oczami przed nadciągającym sztormem – ale kapłani, rozumie pani, kapłani zawsze uważają, że powinni interpretować doskonale znane znaki w nowoczesny sposób, i nigdy nie lubią mówić prawdy władcom, więc komunikat nie dotarł. Czy miałaby pani coś przeciwko, gdybym... Dziękuję. Straszny nałóg, wiem, ale... To bardzo miło z pani strony.

Kilka tysięcy lat temu przerzuciłam się na ludzi. Trzeba iść z duchem czasu. Zdarzały się naprawdę dobre dni. Egipt, deszcz krwi, żaby, szarańcza – byłam pod wrażeniem, cóż za wspaniała robota! Staliśmy we czworo na brzegu Morza Czerwonego i mieliśmy wrażenie, że otwieramy nowy rozdział w naszej pracy, ale faraon jak zwykle to zignorował, więc zapadła noc. Pojawiałam się tam, gdzie domy nie były oznaczone krwią[1]. Kiedy Mongołowie ruszyli na zachód, mój wysłannik jechał przede mną na karym koniu i powiedział: „To będzie naprawdę coś wielkiego!”. Jednak ludzie nigdy nie chcą słuchać, nie rozumieją, że to uczciwe ostrzeżenie, grzeczność przed nadchodzącą burzą.

Jeden zrezygnował z pracy, gdy zaczęli palić książki; powiedział, że poprzednio umierali ludzie, a teraz ludzkość. Inny nie chciał opuścić Nagasaki, mówił, że to odpowiedni koniec. Chyba miał rację, ale zadbałam, by stał w epicentrum eksplozji, i zostałam z nim, aż zamienił się w popiół, ślad na murze. Kobieta z obozu na północy miała na przedramieniu niebieski tatuaż, ale ludzie nie chcieli jej słuchać, nie rozumieli, co mówi, a ktoś inny rzekł: „Wojna wybuchnie z powodu chciwości, ale stanie się zbrodnią w imię Boga”. Śmiali jej się w twarz, a ja nie lubię takich zachowań, nie wtedy, kiedy okazuję... grzeczność.

Pustynia może zachować zwłoki na tysiąclecia albo zmienić je w pył, zależnie od warunków. Nigdy nie jestem pewna, co wolę, dopóki nie nadejdzie ta chwila. Czasem nawet jestem zaskoczona, kogo spotykam, gdy piaski się przesuwają.

Znowu zaciągnęła się papierosem, strząsnęła popiół do popielniczki, wyprostowała się i powiedziała: Mam nadzieję, że nie nudzę pani tym wszystkim, ale skoro pani prosiła...

– Nie – wychrypiała Matka Sakinai. Spomiędzy jej spękanych, zaciśniętych warg wydobywał się rzężący oddech. – Nie nudzisz mnie.

Śmierć skinęła głową. Jej wielkie czerwone rogi drapały sufit nad głową, na jasnoczerwonej twarzy z ruchliwymi żółtymi oczami pojawiło się coś w rodzaju uśmiechu. Matka Sakinai nie wyobrażała sobie, że Śmierć może się do niej uśmiechać, ale zawsze wiedziała, że się pojawi jako bóstwo podziemi, dokładnie w takiej postaci, jak opisywały ją legendy.

– Twój Zwiastun, Charlie, dał mi whisky i mówił o muzyce.

Ach, lubi muzykę, tak. Słyszałam, że zbiera także koszulki mało znanych drużyn piłkarskich.

– Koszulki?

Lubi nieznane kluby, na przykład zespoły czwartej ligi w Kalabrii. Zdaje się, że kibicował Aston Villa, powiedziała w zamyśleniu Śmierć. Obracała papierosa w wielkim zakrwawionym szponie, na ciele pojawiały się białe plamki przypominające larwy, czasem znikały, czasem wtapiały się w zmienne kolory ciała.

Kibicowanie Aston Villa może doprowadzić do szału prawie każdego, nawet kogoś tak flegmatycznego jak Charlie. Gra się zmienia; jedna forma umiera, powstaje inna. Jednak gra trwa.

Matka Sakinai skinęła powoli głową, a później jej pokryta plamami wątrobowymi czaszka znieruchomiała. Opadła na poduszki i nigdy więcej się nie uniosła.

– Chciał usłyszeć pieśni mego ludu, ale nie są takie same, kiedy śpiewa je obcy – szepnęła, wydając ostatnie tchnienie. – Dobrze, że wcześniej go przysłałaś. Od dawna... z nikim nie rozmawiałam.

Śmierć znowu się uśmiechnęła i nachyliła się nad kobietą. Ujęła szponami jej dłoń i przekrzywiła głowę, by ogromne rogi nie rozbiły okna. Później, w swoim języku – w starożytnym języku plemion, które polowały, nim pojawili się osadnicy, plemion, które wyginęły w polowaniach na ludzi, plemion, które zapomniały własnego imienia – szepnęła do ucha starej kobiety: Czeka na ciebie miejsce za zachodzącym księżycem, Matko Sakinai. Są tam duchy twoich przodków, którzy zmartwychwstali w rzekach nieba. Wołają cię, wołają cię w twoim własnym języku; czekają, by znowu opowiadać legendy, legendy, których nikt już nigdy nie opowie w krainie palącego słońca. Słyszą twoje kroki na złocistej ścieżce, podtrzymują cię w chwili upadku. Twój lud nie żyje, Matko Sakinai, podobnie jak twój język, twoje legendy i historia życia, ale tylko świat żywych się zmienił, a nie świat zmarłych.

Wypowiedziawszy te słowa, Śmierć delikatnie pocałowała kobietę w usta, by przypieczętować ostatni dźwięk języka, który nigdy więcej nie rozlegnie się na Ziemi. Matka Sakinai umarła, jej ciało pożarły sępy i spoczęła w niebie.

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

1 Nawiązanie do Księgi Wyjścia, 12,13, por. Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu w przekładzie z języków oryginalnych, wyd. III poprawione, Wydawnictwo Pallottinum, Poznań–Warszawa 1980, s. 79 (wszystkie przypisy pochodzą od tłumacza).

U schyłku dnia

Подняться наверх