Читать книгу Tajemnice Inferno - Dan Burstein - Страница 8

Wprowadzenie Tajemnice Inferno.
Śladami Dantego i Dana Browna

Оглавление

Zaledwie dziesięć lat temu, gdy rozejrzałeś się w samolocie, w metrze czy w kawiarni – wszędzie można było natrafić na kogoś czytającego Kod Leonarda da Vinci Dana Browna. Czasem zjawisko to przybierało masowy charakter. Książka święciła triumfy na liście bestsellerów „New York Timesa” i wkrótce miała zyskać status jednej z najlepiej sprzedających się powieści wszech czasów. Wywołało to nasze wielkie zaciekawienie. Na ile Kod Leonarda da Vinci opierał się na faktach, a w jakiej części była to jedynie fikcja literacka? I jak odróżnić jedno od drugiego?

Im bardziej zagłębialiśmy się w studia tych samych materiałów – książek, obrazów, legend i dzieł ezoterycznych, którymi Dan Brown nasycił swoją powieść – tym bardziej nasze odkrycia zaczynały interesować rodzinę i przyjaciół. Podczas przyjęcia świątecznego w 2003 roku spytaliśmy szefową działu zakupów księgarni Barnesa and Noble’a, czy jej zdaniem istnieje popyt na książkę, która starałaby się oddzielić fakty od fikcji zawartej w Kodzie Leonarda da Vinci. Co zaskakujące, natychmiast wyraziła ona gotowość zakupu pięćdziesięciu tysięcy egzemplarzy.

Wzmocnieni tak entuzjastycznym wsparciem, zdecydowaliśmy się przygotować książkę, która byłaby nieautoryzowanym przewodnikiem badającym wszystkie prowokacyjne i istotne kwestie poruszone w Kodzie Leonarda da Vinci (który będziemy tu zapisywać jako KLV). Nie chcieliśmy, by książka wyrażała jedynie nasze opinie. Poszukaliśmy więc pomocy u światowej klasy ekspertów we wszystkich dziedzinach wiedzy, do których odnosił się przebój kasowy Dana Browna. Swą wiedzą wsparli nas teolodzy, historycy, znawcy sztuki, kryptografii, badacze gnostycyzmu, historycznych postaci Jezusa i Marii Magdaleny, Leonarda da Vinci, eksperci w zakresie architektury, nauk ścisłych, matematyki, templariuszy, Watykanu, papiestwa i Zakonu Syjonu.

Mieliśmy pełną świadomość, że KLV jest dziełem literackim należącym do kultury popularnej. Nie traktowaliśmy poważnie zapewnień Dana Browna, iż wszystkie opisy dzieł sztuki, obiektów architektonicznych, dokumentów oraz tajnych rytuałów podanych do wiadomości w tej powieści odpowiadają rzeczywistości. (Zamieszcza on podobne stwierdzenia we wstępach do wszystkich swych powieści, również w najnowszej). Oczywiście zdawaliśmy sobie sprawę, że elementy prawdy i fikcji zostały zgrabnie połączone w nieprawdopodobną opowieść przygodową, która w oszałamiającym tempie wiedzie Roberta Langdona i Sophie Neveu z Paryża do Londynu, a także w inne miejsca. Z jednej strony Brown potrafił utrzymać uwagę Czytelników, zmuszając ich do niecierpliwego przewracania kolejnych stron podczas przepełnionych lekturą bezsennych nocy, kiedy w napięciu pochłaniali kolejne krótkie, lecz niesłychanie wciągające rozdziały pełne zaskakujących zwrotów akcji. Z drugiej zaś udało mu się wpleść w fabułę nieprawdopodobną liczbę intrygujących odniesień do religii, sztuki, historii i kultury. Bezsprzecznie Kod Leonarda da Vinci to wspaniała książka sensacyjna, którą warto czytać do bladego świtu. Jest to też doskonała lektura odprężająca przy basenie lub na plaży podczas wakacji.

Dla nas książka Browna była jednak czymś więcej. Sprawiła, że wielu ludzi zaczęło się zastanawiać, sprzeczać i dyskutować o różnych kwestiach. Popchnęła Czytelników do dalszych poszukiwań w księgarniach i na stronach internetowych. Oto w naszej coraz bardziej zwulgaryzowanej i prymitywnej kulturze popularnej pojawiła się książka, która zainspirowała ludzi do samodzielnego poszukiwania odpowiedzi na pytania, które dręczyły ich po zakończeniu lektury.

Nasza książka Tajemnice kodu odniosła wielki sukces wydawniczy. Przetłumaczono ją na trzydzieści kilka języków, sprzedano ponad milion egzemplarzy, dzięki czemu znalazła się na listach bestsellerów na całym świecie, począwszy od „New York Timesa”, a skończywszy na „Le Monde”. W następnych latach przygotowaliśmy podobne nieautoryzowane przewodniki po innych powieściach Dana Browna, między innymi po Aniołach i demonach (AD), Zaginionym symbolu (ZS), a teraz także po Inferno. Ponadto sięgnęliśmy po inne fenomeny kultury popularnej i dlatego opracowaliśmy podobne przewodniki dotyczące powieści Stiega Larssona (Dziewczyna z tatuażem) czy serialu telewizyjnego (24 godziny).

Zajmując się opracowaniem wspomnianych książek przez ponad dziesięć lat, doszliśmy do wniosku, że wytwory kultury popularnej stanowią swoiste ekosystemy. Prowokują wymianę myśli i dyskusje na temat istotnych idei, tendencji i problemów, które zajmują poczesne miejsce w publicznej sferze ogólnoświatowej debaty. Wydaje się, że Dan Brown ma szczególny dar wyrażania tego w sposób, który jest niezwykle atrakcyjny i przystępny dla odbiorcy. Bez względu na to, że autor żenującym poziomem dialogów czy papierowymi postaciami wyprowadza z równowagi literaturoznawców, oraz że Czytelnik musi „zawiesić swoją niewiarę”2, Brown zmusza nas, byśmy czytali dalej i nie odkładali jego książek na bok. Co więcej, odbiorca może swobodnie podziwiać ważne dzieła sztuki, literatury czy architektury oraz dać się ponieść opowieściom o ezoterycznych wydarzeniach historycznych bez konieczności jakiegokolwiek wysiłku. Wystarczy, że podąży za Robertem Langdonem i dotrzyma mu kroku w jego oszałamiającej wędrówce. Sprawdziliśmy tempo, w jakim rozwija się akcja we wszystkich omawianych książkach i okazało się, że jest ono nierealne. Ale czy komuś to przeszkadza?

W Inferno Brown zaprasza Czytelników do udziału w wielopoziomowej i ekscytującej grze. Po pierwsze (i dla nas najważniejsze), odnosi się do historii Dantego Alighieri – wielkiego poety z przełomu XIII i XIV wieku, twórcy Boskiej komedii (którą często na kartach tej książki określamy jej włoskim tytułem Commedia). Boska komedia składa się z trzech części: Piekła (Inferno), Czyśćca (Purgatorio) i Raju (Paradiso). Jak sugeruje tytuł powieści Dana Browna, autor w znaczącym stopniu wykorzystuje część opisującą Piekło, podczas gdy my staramy się traktować dzieło Dantego holistycznie.

Brown należy do licznej rzeszy artystów, których fascynowało (i nadal fascynuje) dzieło Dantego i którzy inspirowali się nim w swej twórczości. Sam Brown informuje nas, że

w ciągu siedmiu wieków, które minęły od premiery dzieła Dantego, doczekało się ono wielu hołdów, tłumaczeń i wariacji tworzonych przez najwybitniejszych twórców. Longfellow, Chaucer, Marks, Milton, Balzac, Borges […] napisali teksty bazujące na Piekle. Monteverdi, Liszt, Wagner, Czajkowski i Puccini skomponowali utwory nim inspirowane […] Nawet w nowoczesnym światku gier elektronicznych i aplikacji na iPada nie brakowało odniesień do twórczości Dantego (Inferno, s. 88).

Do tej listy autor mógłby dodać Boccaccia (pierwszego miłośnika twórczości Dantego, który nalegał, by książkę pierwotnie zatytułowaną Komedia poprzedzić słowem „boska”), Sandra Botticellego, Williama Blake’a, Eugène’a Delacroix, Auguste’a Rodina, Mikołaja Gogola, Thomasa Stearnsa Eliota, Ezrę Pounda, Jamesa Joyce’a, Samuela Becketta, Malcolma Lowry’ego, Prima Leviego, Dorothy L. Sayers, Salvadora Dalego i wielu, wielu innych. Należałoby dopisać nawet chińskiego artystę i aktywistę Aiego Weiweia, który w 2013 roku spróbował swych sił jako twórca albumu muzycznego popowo-rapowo-heavy-metalowego zatytułowanego The Divine Comedy. Choć w dzisiejszej edukacji Dante popadł w zapomnienie (niegdyś wymagano, by wykształcona osoba znała Boską komedię), to jednak 2013 rok można okrzyknąć rokiem Dantego.

Jeszcze przed publikacją powieści Inferno Matthew Weiner, twórca przebojowego serialu telewizyjnego Mad Men, zdecydował się rozpocząć w 2013 roku szósty sezon serialu dwugodzinnym odcinkiem. Główny bohater, Don Draper, podczas wyjazdu do miejsca, które zdaje się rajem (na Hawaje), czyta Boską komedię w tłumaczeniu Johna Ciardiego z lat 60. minionego stulecia i wypowiada słynne początkowe wersy Dantego o tym, iż zagubił się w ciemnym lesie w połowie swego życia. Każdy z odcinków szóstego sezonu bezpośrednio nawiązuje do kolejnych kręgów piekła, gdyż z tygodnia na tydzień Don zdaje się pogrążać w nim coraz głębiej. Sezon kończy się, gdy Draper po absolutnym upadku znajduje drogę do mentalnego czyśćca, gdzie spróbuje odpokutować swe grzechy i rozpocząć nowe życie.

Jak pokazuje przykład serialu Mad Men, Hollywood ma swój skromny udział w podtrzymaniu pamięci o Dantem w kulturze popularnej. Wielu twórców kina nawiązywało do jego dzieła, począwszy od fenomenalnej dziesięciominutowej sekwencji obrazującej Piekło w filmie Dante’s Inferno ze Spencerem Tracy z 1935 roku, na Siedem (Se7en) Davida Finchera skończywszy. Należy również wspomnieć o teorii wysuwanej przez co najmniej jednego krytyka filmowego, że liczne sceny w Swobodnym jeźdźcu były inspirowane ilustracjami Gustave’a Doré do Boskiej komedii. Niemniej próby te nikomu w pełni się nie powiodły. Swoją szansę będzie miał także Dan Brown i wytwórnia Sony, gdy w grudniu 2015 roku ukaże się wysokobudżetowa adaptacja Inferno.

Zapewne Dante taki, jakim go prezentuje Dan Brown, ma niewiele wspólnego z XIV-wiecznym poetą. Do takiego wniosku dochodzą znawcy jego twórczości (por. teksty autorstwa Teodoliny Barolini, Stevena Botterilla, Williama Cooka i Alison Cornish), choć co najmniej dwóch utytułowanych naukowców przyznaje, iż Brown w intrygujący, postmodernistyczny sposób przetwarza dzieło Dantego (por. Glenn W. Erickson i Guiseppe Mazzotta). Jednakże dla nas, mimo swych niedoskonałości, powieść Browna stwarza jedyną w swym rodzaju okazję, by we współczesnej kulturze na nowo dyskutowano o Dantem i by odżyła popularność jego Boskiej komedii, historii Florencji oraz wielkich idei nawiązujących do niezwykłego bogactwa intelektu tego twórcy. Jeśli Czytelnik nie zniechęci się niezgrabnym stylem prozy Browna czy brakiem wyraźnego charakteru jego postaci snujących się niczym cienie w podziemnym świecie i zapragnie dowiedzieć się czegoś więcej o Dantem, to ta książka będzie dlań odpowiednia.

Będziemy mogli wspólnie zastanowić się nad kwestiami dobra i zła (i tego, jak znaczenie tych słów zmieniało się na przestrzeni wieków), a także nad problemami przeznaczenia i wolnej woli, wzajemnych relacji nauki i religii, wiedzy i tajemnicy, pierwiastka męskiego i żeńskiego, tego, co realne i wyobrażone, a także śmiertelności i nieśmiertelności. W te rozważania wplatają się wątki nauk politycznych, sztuk plastycznych, zagadnienia języka i literatury, filozofii i historii, nauki Biblii oraz klasyków antycznych, krajobraz Florencji i niekończące się zastępy geniuszy renesansu, jakich wydało to miasto, a także jego sztuka i, oczywiście, poezja.

Brown jedynie prześlizguje się po powierzchni bogactwa, jakie skrywa dzieło Dantego. Jednak nie mamy mu tego za złe. Zaprosił Czytelników na spotkanie z Dantem, a my zareagowaliśmy, publikując niniejszą książkę. Zebraliśmy specjalistów zajmujących się twórczością Dantego z wiodących ośrodków akademickich, a także przedstawicieli nauk ścisłych, medycyny, futurystyki, filozofii i etyki, którzy wraz z nami – członkami zespołu nieautoryzowanych przewodników odkrywających tajemnice – postanowili odnieść się do sposobu, w jaki Brown w powieści Inferno wykorzystuje postać i twórczość Dantego, oraz do innych wątków fabuły jego książki.

Brown nie ogranicza się do nawiązań do Dantego z XIV-wiecznej Florencji. Jego powieść porusza liczne współczesne problemy, które wydają mu się istotne, a do których należy między innymi kwestia przeludnienia naszej planety, potencjalne scenariusze wydarzeń wywołanych wyczerpaniem się zasobów naturalnych, rozwój współczesnego ruchu znanego jako transhumanizm. Autor rozważa też, dlaczego coraz liczniejsze grono naukowców, technologów oraz przedstawicieli nauk społecznych jest gotowych poświęcić się pracy na rzecz rozwoju technologii, dzięki której będzie można skierować ewolucję ludzkości na tory dotąd niewyobrażalne, czego efektów nie jesteśmy w stanie przewidzieć.

Powinniśmy od razu zaznaczyć, że w niektórych kwestiach nie zgadzamy się z podejściem Browna. Wydaje się, że autor chce na nowo ożywić obawy, jakimi karmili nas w latach 70. i 80. XX wieku zwolennicy neomaltuzjanizmu, ostrzegając przed tak zwaną eksplozją demograficzną. Jak na ironię, Brown opublikował Inferno w czasie, gdy większość krajów rozwiniętych – Ameryka Północna, państwa europejskie i Japonia – doświadczają dotkliwego spadku liczby urodzeń, a to prowadzi do kryzysu przyrostu naturalnego. W niektórych krajach już odnotowuje się ujemny przyrost. We Włoszech, gdzie według Browna pracuje Bertrand Zobrist – złoczyńca, a może tajemniczy bohater – udoskonalający sterylizującego ludzkość wirusa, przyrost naturalny spadł do nieznanego dotąd poziomu. Liczba ludności Włoch wynosi dziś około 61 milionów. Z 58 milionów w 2000 roku wzrosła zaledwie o 3. Włoskich polityków, ekonomistów i socjologów bardziej dziś martwi niedostateczna liczba narodzin niż perspektywa ograniczania przyrostu naturalnego. Doktor Schoichiro Toyoda, były prezes Toyota Motor Corporation, mówiąc o spadku liczby ludności w Japonii, zażartował, że jeśli obecna tendencja się utrzyma, to już za tysiąc lat nie będzie na świecie ani jednego Japończyka.

Choć chińska polityka jednego dziecka już od trzydziestu lat spędza sen z powiek wszystkim zachodnim obrońcom praw człowieka, to przywódcom politycznym w Pekinie udało się coś, co przedtem uważano za niemożliwe. Chiny to pierwszy kraj, w którym dotkliwymi sankcjami opanowano przyrost populacji. Dziś wskaźnik urodzeń jedynie nieznacznie przewyższa wynik odnotowany we Włoszech.

Na całym świecie rozwój rolnictwa i medycyny umożliwił ciągły i znaczący wzrost liczby ludności, jednak na razie nie obserwujemy żadnych oznak apokaliptycznej walki o zasoby naturalne, której wybuch przewidywano na początek XX wieku. Nawet w bardzo biednych krajach w ostatnich czterech dekadach nastąpiła istotna poprawa w kwestiach wyżywienia, opieki zdrowotnej i śmiertelności noworodków. Nie sprawdziły się więc najczarniejsze scenariusze i wielu ekspertów utrzymuje, że ludzkość w latach 2013–2014 będzie zdrowsza i bardziej syta niż przewidywano jeszcze pokolenie lub dwa wcześniej.

Oczywiście istnieją kraje, gdzie przyrost liczby ludności wciąż znacząco rośnie. Afryka, Indie, Azja Zachodnia i Bliski Wschód to regiony, gdzie liczba ludności zwiększa się o wiele szybciej niż gdzie indziej na świecie. Chcemy podkreślić, że wcale nie uważamy, iż demografia nie stanowi problemu. Jednak zamiast koncentrować się na tym, ile miliardów ludzi jest w stanie wyżywić nasza planeta – jak to robi Brown – należy wdrażać pomysły, które pozwolą każdemu jej mieszkańcowi wieść godną i znośną egzystencję. Nie ma wątpliwości, że narody i społeczeństwa na całym świecie powinny wypracować bardziej przemyślane i odpowiedzialne zasady polityki, wprowadzać nowe technologie i sposoby dystrybucji zasobów. Bez względu na to, czy chodzi o przetrwanie naszego gatunku, czy „jedynie” o jakość życia w przyszłości, musimy pilnie uporać się z problemami wywołanymi przez zmiany klimatyczne, ze wzrostem poziomu mórz i oceanów, pojawieniem się nowych toksyn i emisją już znanych oraz z innymi substancjami zanieczyszczającymi atmosferę, a także z rozwojem nowych wirusów i chorób (znanych i tych dopiero rozpoznawanych). Należałoby się też zająć coraz dłuższą listą kurczących się i trudniejszych do pozyskania zasobów energii i złóż mineralnych. To na tych kwestiach powinna się skupić uwaga całego świata, a nie na tym, jak „przetrzebić stado” wirusem. Rozwiązaniem z pewnością nie może być wymuszona redukcja liczby ludności.

Eksplozja demograficzna jest dziś znacznie dalej na liście potencjalnych przyczyn globalnego kryzysu niż jeszcze trzy czy cztery dekady temu. Nasz szacowny gość, Paul Ehrlich, autor The Population Bomb (Bomba demograficzna) wydanej w 1968 roku, którego dzieło cytuje Dan Brown w Inferno, omawia tę kwestię, uzasadniając swoje stanowisko. Zachęcamy do lektury jego tekstu. W niniejszej książce wypowiada się wielu specjalistów zajmujących się demografią, wirusami i przyszłością planety, a każdy z nich po swojemu rozważa zagadnienia podniesione przez Browna.

Być może niektórzy Czytelnicy po raz pierwszy zetkną się tu z ruchem transhumanistycznym. Poprosiliśmy kilku wiodących przedstawicieli tego ruchu, by podzielili się swymi przemyśleniami, ponieważ wydawało się nam, że Brown przyjął, a następnie rozwinął błędną teorię, zgodnie z którą Bertrand Zobrist i Sienna Brooks (którzy są bojownikami na rzecz ograniczenia przyrostu ludności) mają być zwolennikami transhumanizmu i rozwoju technologii prowadzących do sterowanej ewolucji rodzaju ludzkiego.

Z naszego doświadczenia wynika, że ludzie najbardziej zainteresowani transhumanizmem i rozwojem nowych technologii w celu rozwiązania globalnych problemów i przedłużania życia oraz zwiększenia możliwości Homo sapiens w istocie nie przejmują się trendami demograficznymi. A z pewnością nie martwi ich to aż tak, jak jest to w wypadku Zobrista. Zdecydowana większość naukowców, inżynierów i badaczy z dziedziny medycyny, którzy próbowali nam uzmysłowić, dlaczego nie powinno się zanadto ograniczać rozwoju nowych potężnych technologii, podkreślała, iż pragną większej swobody w swych badaniach. I wcale nie chcą pozbawiać prawa innych ludzi do posiadania dzieci.

Zastanawiając się nad rzeczywistymi zagrożeniami dla naszego gatunku, można wysnuć wniosek, że jego ewolucja i poszerzenie możliwości będą stanowić najbardziej interesujące kąski dla rozważań filozoficznych, etycznych, naukowych, futurystycznych i politycznych oraz dla badań nad moralnością. Z pewnością Dante przyjąłby tę dyskusję z wielkim zadowoleniem i miałby w niej swój znaczący udział. To w końcu on wymyślił termin „transhumanizm”.

Szkoda, że Dan Brown nie wykorzystuje swej powieści, by świadomie zachęcać do takiej debaty. Choć w pewnym sensie jednak to zrobił. Jednym z kluczowych elementów Zaginionego symbolu, powieści z 2009 roku3, były odniesienia do mędrców, którzy zawsze wiedzieli, że ludzie są niczym bogowie. Tajemne pisma owych mędrców żyjących w różnych epokach i społeczeństwach na przestrzeni ostatnich kilku tysięcy lat (określane przez Browna w ZS mianem Starożytnych Tajemnic) wyrażają owo fundamentalne przekonanie, że ludzkość dysponuje potęgą podobną do boskiej. Wśród ludzi zawsze pojawiała się pokusa zawłaszczenia boskich mocy i atrybutów. W XXI wieku mamy do dyspozycji zaawansowaną technologię. Nie tylko możemy, ale wręcz powinniśmy sami kształtować nasze przeznaczenie. Musimy wziąć odpowiedzialność za stworzenie takiej przyszłości, o jakiej marzymy. Odnosi się to zarówno do losu jednostki, jak i społeczeństw, rządów, a nawet do całego gatunku. Owa myśl – szczególnie przekonująco wyrażona w ZS – do pewnego stopnia przypomina komentarze Dantego na temat wolnej woli i odpowiedzialności przywódców za rezultaty swych działań.

Bez względu na to, czy powieść Inferno zachwyciła Cię i nie mogłeś się od niej oderwać, czy też jesteś sceptycznym odbiorcą, mamy nadzieję, że Tajemnice Inferno poprowadzą cię w dalszą podróż, poza Słupy Heraklesa, na nieznane wody, gdzie w spokoju oddasz się kontemplacji tej fascynującej mieszanki filozofii i sztuki przygotowanej przez Dana Browna, po której powierzchni Robert Langdon i Sienna Brooks przemykają w oszałamiającym tempie, zaledwie ją muskając.

Thomas Stearns Eliot zauważył, że „Dante i Szekspir dzielą świat między sobą. Nie ma nikogo trzeciego”. Na szczęście w dzisiejszych czasach miłośnik Szekspira ma wiele okazji, by zapoznać się z analizą jego twórczości, jednak w wypadku Dantego nie jest to już takie proste. Brown sprawił, że Boska komedia powróciła na pierwsze miejsca list bestsellerów i zachęcił nas do badania wizji świata Dantego. Jest to właśnie główny powód powstania niniejszej książki i udostępnienia jej zainteresowanym Czytelnikom.

Dan Burstein i Arne de Keijzer lipiec 2013 roku

2 Pojęcie z teorii literatury, wymyślone przez angielskiego poetę Samuela Taylora Coleridge’a, sugerujące, iż czytelnik, by czerpać przyjemność z lektury, jest gotów „zawiesić swoją niewiarę”, czyli przyjąć reguły proponowane przez autora i nie weryfikować ich prawdopodobieństwa. Obecnie pojęcie używane raczej w odniesieniu do czytelnika, który jest gotów wiele wybaczyć ulubionemu autorowi (przyp. tłum.).

3 W Polsce Zaginiony symbol ukazał się cztery miesiące później – w styczniu 2010 roku (przyp. red.).

Tajemnice Inferno

Подняться наверх