Читать книгу Opowieść o początku. Wielka historia wszystkiego - David Enßlen Christian - Страница 5

Wstęp

Оглавление

Formy, które przychodzą i odchodzą, a jedną z nich jest twoje ciało, są błyskami moich roztańczonych członków. Poznaj mnie we wszystkim, czegóż będziesz się bał?

Domniemane słowa hinduskiego boga Sziwy — za Josephem Campbellem, Bohater o tysiącu twarzy ­(tłum. ­Andrzej ­Jankowski)

Tak jak zupełnie te wszystkie wydarzenia są nierealne, tak prawdopodobnie podobne są one do tych, które mogły mieć miejsce, jak również do wszystkich innych, które nigdy nie przyjęły w ogóle żadnej postaci.

James Joyce, Finnegans Wake

Wraz z narodzinami pojawiamy się w tym wszechświecie, nie z własnego wyboru, oraz w czasie i miejscu, który też nie był naszym wyborem. Przez kilka chwil, niczym kosmiczne świet­liki, będziemy podróżować wraz z innymi ludźmi, z naszymi rodzicami, z naszymi siostrami i braćmi, z naszymi dziećmi, z przyjaciółmi i wrogami. W tej podróży będą nam towarzyszyć także inne formy życia, od bakterii po pawiany, skały, oceany i zorze, księżyce i meteory, planety i gwiazdy, kwarki i fotony oraz supernowe i czarne dziury, ślimaki i telefony komórkowe, aż wreszcie także duże ilości pustej przestrzeni. Cały ten pochód jest niezwykle przebogaty, barwny, kakofoniczny i tajemniczy, i choć my, ludzie, w końcu pewnego dnia się od niego odłączymy, on będzie kroczył dalej. W odległej przyszłości inni podróżnicy do niego dołączą, by po jakimś czasie też go opuścić. W końcu jednak i on sam zaniknie. Za niewyobrażalną liczbę wieków od dziś zniknie on jak duch o świcie, rozpuszczając się w oceanie energii, z której na początku się wyłonił.

Czym jest ten dziwny tłum, który towarzyszy nam w owym podróżowaniu? Jakie jest nasze miejsce w tym korowodzie? Skąd się wziął, dokąd zmierza i jaki będzie ostatecznie jego koniec?

Dziś my, ludzie, jesteśmy w stanie opowiedzieć historię tego korowodu lepiej niż to było kiedykolwiek wcześniej możliwe. Możemy z niezwykłą precyzją stwierdzić, co czai się gdzieś tam, miliardy lat świetlnych od Ziemi, a także opisać to, co działo się miliardy lat temu. Możemy to zrobić, ponieważ mamy już o wiele większy zasób wiedzy, a im więcej elementów układanki, tym łatwiej się zorientować, jak mógłby wyglądać cały obraz. Jest to niebywałe i stosunkowo nowe osiągnięcie. Wiele z tych fragmentów historii zostało odkrytych, dopiero kiedy ja już byłem na świecie.

Po części wykreślanie map naszego wszechświata oraz jego przeszłości było możliwe tylko dlatego, że mamy dostatecznie duży mózg i, podobnie jak wszystkie inne wyposażone w mózg organizmy, używamy go do tworzenia wewnętrznych map świata. Te mapy noszą znamiona wirtualnej rzeczywistości, która pomaga nam znaleźć drogę. Nigdy nie będziemy w stanie doświadczyć świata we wszystkich szczegółach bezpośrednio; to wymagałoby mózgu tak wielkiego jak wszechświat. Możemy jednak tworzyć proste mapy fantastycznie skomplikowanej rzeczywistości i wiemy, że te mapy obrazują ważne aspekty realnego świata. Konwencjonalny schemat londyńskiego metra ignoruje większość zakrętów, które pokonują pociągi, ale nadal pomaga milionom podróżnych poruszać się po mieście. Ta książka oferuje pewien rodzaj mapy londyńskiej kolei podziemnej, tyle że w odniesieniu do wszechświata.

To, co odróżnia ludzi od wszystkich innych mających mózg gatunków, to język — narzędzie komunikacji, które jest niezwykle potężne, ponieważ pozwala nam dzielić się naszymi indywidualnymi mapami świata, a przy tym tworzyć mapy znacznie większe i bardziej szczegółowe niż te tworzone przez pojedynczy mózg. Dzielenie się nimi pozwala nam również porównywać szczegóły zawarte w naszych mapach z tymi zaznaczonymi na milionach innych map. W ten sposób każda grupa ludzi buduje konkretne zrozumienie świata, które łączy ze sobą obrazy, idee i myśli wielu ludzi od tysięcy lat i od niezliczonych pokoleń. Piksel po pikselu, w ciągu dwustu tysięcy lat naszej egzystencji jako gatunku, w wyniku proces kolektywnego uczenia się, ludzie stworzyli coraz bogatsze mapy wszechświata. Uznać zatem można, że jedna mała część wszechświata, jaką jesteśmy, zaczyna sama przyglądać się sobie. To zupełnie tak, jakby po długim śnie wszechświat nieśpiesznie otwierał oczy. Dziś te oczy widzą coraz więcej, a wszystko dzięki globalnej wymianie pomysłów i informacji; precyzji i rygorowi współczesnej nauki; nowym instrumentom badawczym, od rozbijaczy atomów poprzez zderzacze cząstek, po teleskopy kosmiczne; oraz dzięki sieciom komputerów o ogromnej obliczeniowej mocy przerobowej.

Historia, którą te mapy nam opowiadają, jest najobszerniejszą z historii, jakie można sobie wyobrazić.

Jako dziecko nie mogłem pojąć niczego, dopóki nie umieściłem tego na jakiejś mapie. Jak pewnie niejeden z nas, starałem się połączyć z pozoru odrębne obszary, które wówczas badałem. Literatura nie miała nic wspólnego z fizyką; nie widziałem związku między filozofią i biologią, religią a matematyką, ekonomią a etyką. Szukałem ram, swego rodzaju mapy świata, na której widnieją różne kontynenty czy wyspy ludzkiej wiedzy; chciałem móc zobaczyć, jak one wszystkie do siebie pasują. Tradycyjne opowieści religijne nigdy do mnie nie trafiały, ponieważ mieszkając w Nigerii jako dziecko, bardzo wcześnie nauczyłem się, że różne religie oferują bardzo odmienne, a często nawet sprzeczne ramy do pojmowania tego, w jaki sposób świat stał się taki, jaki jest.

Dziś w naszym zglobalizowanym świecie pojawiają się nowe ramy rozumowania. Są one budowane, rozwijane i propagowane w wielu krajach wspólnie przez tysiące ludzi z wielu obszarów nauki. Powiązanie ich spostrzeżeń może pomóc nam widzieć rzeczy, których nie dostrzegamy w granicach jednej określonej dyscypliny; pozwala nam oglądać świat ze szczytu góry zamiast z poziomu ziemi. Widzimy powiązania łączące różne naukowe krajobrazy, dzięki czemu możemy baczniej pochylić się nad szerszymi zagadnieniami, takimi jak istota złożoności, istota życia, a nawet istota naszego gatunku! Wszakże obecnie przyglądamy się ludziom poprzez wiele różnych dyscyplinarnych soczewek (antropologia, biologia, fizjologia, prymatologia, psychologia, lingwistyka, historia, socjologia), ale specjalizacja utrudnia każdemu człowiekowi zrobienie kroku wstecz na tyle, by z dystansu dostrzec ludzkość jako całość.

Poszukiwanie historii początku, które mogą łączyć różne rodzaje wiedzy, jest tak stare jak sama ludzkość. Lubię wyobrażać sobie grupę ludzi siedzących przy ognisku w świetle zachodzącego słońca czterdzieści tysięcy lat temu. Wyobrażam ich sobie na południowym brzegu jeziora Mungo, w regionie Willandra Lakes w Nowej Południowej Walii, gdzie znaleziono najstarsze szczątki ludzkie w Australii. Dziś ten obszar stanowi dom ludów Paakantji, Ngyiampaa i Mutthi Mutthi, ale wiemy, że ich przodkowie żyli na tym obszarze przez co najmniej czterdzieści pięć tysięcy lat.

W 1992 roku — odkryte przez archeologów w roku 1968 szczątki przodka (określanego jako Mungo 1) — zostały ostatecznie zwrócone lokalnej społeczności Aborygenów. Tą osobą była młoda kobieta, która została częściowo spalona1. Pół kilometra dalej znaleziono szczątki innej osoby (Mungo 3), przypuszczalnie mężczyzny, który zmarł w wieku około pięćdziesięciu lat. Cierpiał na artretyzm i miał duże ubytki w uzębieniu, prawdopodobnie spowodowane przeciąganiem przez zęby włókien potrzebnych do wykonania sieci lub sznurów. Jego ciało zostało pochowane z troską i czcią i posypane sproszkowaną czerwoną ochrą przywiezioną z odległości dwustu kilometrów. Mężczyzna z Mungo powrócił nad jezioro Mungo w listopadzie 2017 roku.

Obie te osoby zmarły około czterdziestu tysięcy lat temu, kiedy jeziora na obszarze Willandra, które są teraz suche, pełne były wody, ryb i skorupiaków i przyciągały chmary ptaków i zwierząt, na które można było polować lub chwytać w pułapkę2. Życie nad jeziorem Mungo było za ich czasów całkiem niezłe.

W moich wyobrażeniach rozmów toczonych o zmierzchu wokół ognia widzę dziewczęta i chłopców, starszych mężczyzn i kobiety, rodziców i dziadków, niektórych owiniętych w futra zwierząt, oraz kołyski dla niemowląt. Dzieci biegają nad brzegiem jeziora, a dorośli kończą posiłek złożony z małży, świeżo złowionych ryb i skorupiaków oraz steka z walabii (gatunek małych kangurów). Powoli rozmowa staje się coraz bardziej poważna, aż zostaje zdominowana przez jedną ze starszych osób. Zarówno w długie letnie dni, jak i mroźne zimowe wieczory starsi ludzie powtarzają to, czego nauczyli się od swoich przodków i nauczycieli. Padają pytania, które od zawsze mnie fascynowały: W jaki sposób ukształtował się krajobraz ze wzgórzami i jeziorami, dolinami i wąwozami? Skąd biorą się gwiazdy? Kiedy żyli pierwsi ludzie i skąd pochodzą? Czy zawsze tu byliśmy? Czy jesteśmy spokrewnieni z waranami, walabiami i emu? (Odpowiedź zarówno ludu znad jeziora Mungo, jak i współczesnej nauki na to ostatnie pytanie zdecydowanie brzmi „Tak!”). Gawędziarze nauczają historii. Snują opowieści o tym, jak nasz świat został stworzony przez potężne siły i istoty z odległej przeszłości.

Opowiadane przez wiele nocy i dni ich historie opisują idee wielkiego paradygmatu ludu znad jeziora Mungo. Są to idee, które nie dają spokoju, idee, które tak szybko nie przeminą. Pasują do siebie, tworząc złożoną mozaikę informacji o świecie. Niektóre dzieci mogą uważać fragmenty opowieści za zbyt złożone i subtelne, by potrafiły je od razu przyswoić. Ale słysząc te historie wielokrotnie w różnych opowieściach, przyzwyczajają się do nich i do głębokich myśli w nich zawartych. Zanim te dzieci dorosną, owe historie będą już w nich głęboko zakorzenione. Poznają je dogłębnie i lepiej doceniają ich piękno wraz z subtelniejszymi szczegółami i płynącym z nich przesłaniem.

Opowiadając o gwiazdach, krajobrazie, wombatach i walabiach, a także o świecie swoich przodków, nauczyciele budują wspólną mapę zrozumienia, która pokazuje członkom wspólnoty ich miejsce w bogatym, pięknym i czasami przerażającym ich wszechświecie: to jest właśnie to, kim jesteś; to stamtąd właśnie pochodzisz; to jest ktoś, kto żył, zanim ty się urodziłeś; to jest ogromna całość, której jesteś małą cząstką; to są obowiązki i wyzwania związane z życiem w społeczności ludzi takich jak ty. Historie mają wielką moc, ponieważ można im zaufać. Wydają się prawdziwie, ponieważ opierają się na najlepszej wiedzy przekazywanej przez przodków z pokolenia na pokolenie. Zostały one przetestowane i jeszcze raz sprawdzone pod względem dokładności, wiarygodności i spójności, przy wykorzystaniu bogatej wiedzy o ludziach, gwiazdach, krajobrazach, roślinach i zwierzętach dostępnej społeczności Mungo oraz ich przodkom i sąsiadom.

Wszyscy możemy korzystać z map stworzonych przez naszych przodków. Wielki francuski socjolog, Émile Durkheim, nalegał, aby mapy osadzone w historiach i religiach traktować jako fundamentalne podstawy naszego poczucia własnego „ja”. Bez nich, jak twierdził, ludzie mogą popaść w rozpacz i wrażenie bezsensu tak głębokie, że doprowadzi ich ono do samobójstwa. Nic dziwnego, że prawie wszystkie społeczeństwa, o których wiemy, umieściły swoją historię początku w centralnym punkcie systemu edukacji. W społecznościach z okresu paleolitu uczniowie poznawali historię o pochodzeniu od osób starszych, tak jak późniejsi uczeni poznawali sedno historii chrześcijaństwa, islamu czy buddyzmu na uniwersytetach w Paryżu, Oksfordzie, Bagdadzie i Nalandzie.

Jednak, co ciekawe, współczesna edukacja świecka nie ma swojej godnej zaufania historii początku, która łączy wszystkie dziedziny rozumowania. I to może pomóc wyjaśnić, dlaczego opisane przez Durkheima dezorientacja, poczucie podziału i bezcelowości są tak wyraźnie widoczne w każdym miejscu dzisiejszego świata, w Delhi czy w Limie, tak samo jak w Lagos czy w Londynie. Problem polega na tym, że w globalnie skomunikowanym świecie istnieje tak wiele historii lokalnych, które rywalizują ze sobą o zaufanie i uwagę ludzi, że często wchodzą sobie w drogę. Większość współczesnych nauczycieli koncentruje się na swoim wycinku historii, a uczniowie poznają świat we fragmentach. Ludzie dzisiaj dowiadują się o rzeczach, o których nasi przodkowie znad jeziora Mungo nigdy nie słyszeli, od rachunku różniczkowego poprzez historię najnowszą, po pisanie kodu programu komputerowego. Ale, w przeciwieństwie do ludzi znad jeziora Mungo, rzadko jesteśmy zachęcani do tego, aby zebrać tę wiedzę w jedną, spójną historię w taki sam sposób, jak globusy w staroświeckich klasach łączyły tysiące map lokalnych obszarów w jedną wspólną mapę świata. I dlatego prezentujemy ciągle tylko fragmentaryczne pojmowanie zarówno rzeczywistości, jak i społeczności ludzkiej, do której wszyscy należymy.

Opowieść o początku. Wielka historia wszystkiego

Подняться наверх