Читать книгу Grać i wygrać. Michael Jordan i świat NBA - David Halberstam - Страница 6

Wilmington; Laney High, 1979–1981

Оглавление

Michael Jordan może był geniuszem, ale niewiele na to wskazywało, kiedy był młody. Jordanowie mieszkali w Wilmington w Karolinie Północnej i byli porządną, średnio zamożną rodziną („Tak naprawdę należeli do wyższej klasy średniej – zauważył Michael Wilbon, znany czarnoskóry publicysta „The Washington Post” – ale w mediach istnieje tendencja do zaniżania pozycji społecznej murzyńskich rodzin”). James Jordan i Deloris Peoples spotkali się w 1956 roku po meczu koszykówki w Wallace w Karolinie Północnej. Ona miała 15 lat, a on właśnie szedł do wojska, ale powiedział jej, że kiedyś wróci, by się z nią ożenić. Po pewnym czasie ona również wyjechała, na uczelnię Tuskegee Institute w Alabamie, ale szybko wróciła z tęsknoty za domem. Niedługo po jej powrocie pobrali się.

James Jordan miał niezwykłe zdolności manualne; mówiono, że nie ma rzeczy, której nie potrafiłby naprawić. Kiedy, będąc jeszcze w sile wieku, przeszedł na emeryturę wojskową, przeprowadził się z rodziną z powrotem do Karoliny Północnej i zaczął pracować w fabryce General Electric. Zaczął jako mechanik, a po pewnym czasie był już odpowiedzialny za trzy sektory. Jego żona pracowała jako kasjerka w banku. Jordanowie mieli trzy źródła utrzymania: jego pensję, jej pensję i jego sporą wojskową emeryturę. Dzięki skutecznym akcjom społecznym lat 60. w Karolinie Północnej nie było już prawnych podziałów rasowych i rodzina Jordanów ochoczo uczestniczyła w tworzeniu nowego, bardziej nowoczesnego, postfeudalnego Południa. Ich sytuacja znacznie się polepszyła również dzięki amerykańskiej armii – potężnej sile, która umożliwiła Murzynom wejście do klasy średniej. Jordanowie pracowali w przedsiębiorstwach bez podziałów rasowych, a ich pięcioro dzieci chodziło do zintegrowanych szkół. Starali się, by kolor skóry nie był dla ich dzieci problemem, i powtarzali im bez przerwy, że wszystkich należy traktować równo. Uczyli dzieci, że im mniej będą oceniały innych według koloru skóry, tym mniej same będą na tej podstawie oceniane. Oczekiwano od nich, że będą miały zarówno czarnych, jak i białych przyjaciół, i z czasem tak się stało. Kiedy Michael był mały i któryś z rówieśników nazwał go „czarnuchem”, był to raczej bolesny wyjątek niż, jak kiedyś, normalne zachowanie w Karolinie Północnej. Jego rodzice podchodzili do takich sytuacji ze spokojem, twierdząc, że wyzwiska kierowane pod adresem ich syna świadczą jedynie o braku wychowania tamtego dziecka, a Michael nie powinien zniżać się do jego poziomu.

Państwo Jordanowie, których rodzice mieli nader nikłe możliwości ekonomiczne i edukacyjne, żyli w świecie głębokich zmian prawnych i społecznych. Dlatego też koniecznie chcieli, by ich dzieci osiągnęły więcej niż oni sami i, o ile to tylko możliwe, ukończyły uniwersytet. Kiedy Michael skończył trzeci rok na uczelni, jego trener Dean Smith doszedł do wniosku, że w Chapel Hill nauczył się już wszystkiego, czego potrzebował, i nadszedł czas, aby Jordan zawodowo zajął się koszykówką. Deloris Jordan starała się jak mogła, aby temu zapobiec: chciała, by jej syn został na uczelni i ukończył studia. „Proszę pani – powiedział wreszcie Smith – nie sugeruję przecież, by pani syn nie ukończył studiów. Sugeruję tylko, by zrezygnował z gry w lidze uniwersyteckiej”.

W rodzinie Jordanów kładziono duży nacisk na dyscyplinę. Rodzice starali się wpoić dzieciom wiele zasad, z których najważniejszą była ta, aby ciężko pracować i nie marnować swojego talentu. James Jordan, wojskowy o dużym poczuciu obowiązku, wspierał sportowe wyczyny swoich synów. Ale wszyscy ich przyjaciele twierdzili zgodnie, że prawdziwą siłą napędową rodziny była Deloris Jordan. To ona wciąż podnosiła wymagania wobec dzieci, pokazując im na różne sposoby, że im więcej zostało im dane, tym więcej będzie się od nich oczekiwać. Miały nauczyć się przezwyciężać nieoczekiwane trudności i chwilową słabość. Jak później stwierdziła, wychowując dzieci, miała bezustannie w pamięci własne doświadczenia, kiedy pozwolono jej wrócić z Tuskegee, gdzie studiowała, tylko dlatego, że tęskniła za domem: „Mama powinna była natychmiast wsadzić mnie z powrotem do pociągu. Chciałam uniknąć tego błędu przy moich własnych dzieciach”. Raz dowiedziała się ze szkoły Michaela, że był na wagarach. Wzięła go wtedy ze sobą do banku, gdzie pracowała, zostawiła w samochodzie zaparkowanym pod oknem, żeby mieć go na oku, i kazała mu się uczyć cały dzień. Według samego Michaela, był najbardziej leniwym z pięciorga dzieci, i najbardziej utalentowanym, jeśli chodzi o wymigiwanie się od swojej części obowiązków domowych. Był nawet gotów oddać kieszonkowe, byleby się wykupić od pracy. Jego ojciec żartował później, że bardzo dobrze się złożyło, iż Michael został zawodowym sportowcem, ponieważ był zbyt leniwy, żeby wytrzymać w jakiejkolwiek innej profesji.

W przeciwieństwie do swojego ojca i starszego brata Larry’ego, Michael nie był też zbyt dobry w obchodzeniu się z maszynami. Ojciec miewał o to do niego żal. W takich chwilach kazał mu „siedzieć w domu z kobietami”. James Jordan, którego Michael bardzo podziwiał, zawsze pracował z językiem wystającym spomiędzy zębów, czego nauczył się z kolei od swojego ojca; po latach Michael Jordan grał w koszykówkę z podobnie wystającym językiem. Gdy Jordan stał się sławny, tysiące dzieci zaczęło grać w koszykówkę z językiem na wierzchu, głównie dlatego, że James Jordan robił to niegdyś, reperując swój samochód.

Według przyjaciół Michaela ze szkoły i uniwersytetu jego chęć współzawodnictwa miała początek w rywalizacji ze starszym bratem Larrym. Był on znakomitym sportowcem, ale niestety natura poskąpiła mu wzrostu. Był bardzo silny, zwinny i ogromnie ambitny, ale po prostu zbyt niski, żeby osiągnąć w sporcie wyniki odpowiadające jego zdolnościom i sile woli. Clifton (Pop) Herring, trener obu braci Jordanów w liceum Laney High w Wilmington, powiedział kiedyś: „Larry był tak ambitny, że gdyby miał 190, a nie 170 centymetrów, Michael byłby na pewno znany jako jego brat, a nie odwrotnie”. Sam Michael stwierdził natomiast: „Kiedy widzicie mnie w grze, widzicie Larry’ego”.

Bardzo długo, nawet wtedy, kiedy Michael zaczął już go przerastać, Larry potrafił skakać równie wysoko, jak jego młodszy brat. Ron Coley, jeden z nauczycieli WF w liceum Laney, uważał, że w innych czasach, gdyby uczęszczał do szkoły z bardziej zróżnicowanym programem sportowym, mógłby zostać gimnastykiem. I że to właśnie byłaby dla niego idealna dyscyplina sportu. (Koniec końców Larry grał w drużynie Chicago w lidze amatorskiej, ale zrezygnował, kiedy doszedł do wniosku, że wykorzystują go, aby nawiązać relację z Michaelem).

Młodsi chłopcy często oceniają swoją pozycję we wszechświecie, porównując się do – wydawałoby się – nieosiągalnych wyników starszych, bardziej utalentowanych i spełnionych braci. Podobnie było z Michaelem, który próbował dogonić brata, toczącego równolegle własną wojnę ze swoim wzrostem. W konsekwencji podwórko pod domem Jordanów było codziennie areną zaciekłej walki – chłopcy ścierali się ze sobą na małym boisku wybudowanym przez Jamesa Jordana. Larry był niewiarygodnie silny i przez wiele lat dominował nad młodszym bratem. Ale pod koniec szkoły średniej Michael bardzo urósł i szybko stał się znacznie wyższy od wszystkich członków rodziny. Uznał, że ojciec próbuje zrekompensować tę różnicę wzrostu niższemu Larry’emu, chwaląc go znacznie bardziej niż młodszego syna.

To właśnie popychało Michaela do jeszcze cięższej pracy. Jego przyjaciele z tamtych czasów uważali, że niezwykłe było połączenie ich potężnej rywalizacji i wielkiej braterskiej miłości. „To oczywiste, że Michael bez przerwy z nim współzawodniczył, kiedy byli mali, i Larry miał na niego ogromny wpływ – powiedział David Hart, pomocnik w drużynie Karoliny Północnej, dzielący z Michaelem pokój w Chapel Hill. – Michael bardzo kochał Larry’ego i cały czas o nim mówił – to było prawdziwe uwielbienie. Chociaż jako sportowiec zaszedł znacznie dalej niż jego brat, nigdy nie dopuścił, żeby to wpłynęło na jego braterskie uczucia. Kiedy pojawiał się Larry, Michael zapominał o sławie i osiągnięciach i natychmiast stawał się kochającym, pełnym uwielbienia młodszym bratem”. Potrafił też jednak z niego żartować. Kiedy był już gwiazdą w NBA i grał sparing przeciw Larry’emu, spojrzał na jego stopy i powiedział, śmiejąc się: „Tylko nie zapominaj, czyje imię masz na butach”. Był to ostateczny triumf młodszego brata.

Sportowy talent Michaela dał o sobie znać najpierw w baseballu. Koszykówka również go pociągała, ale wydawała się odległym marzeniem, bo miał tylko 170 centymetrów wzrostu i był bardzo szczupły. Przez krótki okres przed pójściem do liceum, zrozpaczony swoim wzrostem, zaczął ćwiczyć zwisy na drążku, żeby rozciągnąć sobie ciało. Urósł w swoim czasie, ale nie dzięki ćwiczeniom rozciągającym własnego pomysłu.

Już wtedy widać było, że ma spory talent. Harvest Leroy Smith, kolega z klasy Michaela, który w tamtych czasach niemal codziennie grał z nim w koszykówkę, uważał, że to najlepszy gracz z ich klasowego zespołu. Jeśli nawet nie dorównywał umiejętnościami innym, równoważył to zaciętością w rywalizacji. „Ćwiczyliśmy razem codziennie i on zawsze musiał wygrać. Jeśli graliśmy w «HORSE»[3] i wygrał ktoś inny, to musiał z nim grać jeszcze raz, do skutku, aż udało mu się wygrać. Dopiero wtedy wracaliśmy do domu”.

Latem po skończeniu dziewiątej klasy Jordan i Smith pojechali we dwóch na obóz Popa Herringa. Herring, trener reprezentacji koszykarskiej w szkole Laney, dokąd mieli pójść jesienią, zachęcał obu, żeby spróbowali dostać się do jego zespołu już na pierwszym roku. Smith – bo miał prawie dwa metry wzrostu, a Jordan ze względu na swoją szybkość. Żaden z nich nie był jeszcze wtedy dojrzały i prawie wszyscy gracze reprezentacji, starsi o dwa, czasem trzy lata, wydawali się nieporównanie mocniejsi. Smith nie miał wątpliwości, który z nich jest lepszym koszykarzem – zdecydowanie Michael. Ale w dniu, w którym nabór został ogłoszony – był to najważniejszy dzień w roku, od tygodni obaj czekali na moment, kiedy w sali gimnastycznej w Laney zostanie wywieszony wykaz nowych zawodników – nazwisko Roya figurowało na liście, a Michaela nie.

To był najgorszy dzień w życiu młodego Jordana. Lista była ułożona alfabetycznie, Michael skoncentrował się więc na poszukiwaniu literki „J”, a gdy dotarło do niego, że jej nie ma, zaczął studiować listę raz jeszcze, a potem jeszcze raz, mając nadzieję, że może coś przegapił. Potem wrócił sam do domu i płakał. Smith rozumiał, co się dzieje – wiedział, że Michael zawsze wolał być sam, kiedy był kontuzjowany albo kiedy coś mu nie wyszło.

Po latach trenerzy z Laney przyznali, że nieodpowiednio się zachowali, bo nie starali się załagodzić sytuacji i nie dali Michaelowi do zrozumienia, że jego czas jeszcze nadejdzie. „Wiedzieliśmy, że Michael jest dobry – powiedział potem Fred Lynch, asystent trenera – ale chcieliśmy, żeby grał więcej, i uważaliśmy, że drużyna juniorów jest dla niego lepszym rozwiązaniem”. Tego roku Michael bez trudu został najlepszym graczem wśród juniorów. Po prostu dominował w każdym meczu, i robił to nie z powodu swego wzrostu, ale dzięki szybkości. Zdarzały się mecze, w których zdobywał po czterdzieści punktów. Był tak dobry, że rozgrywki juniorów stały się bardzo popularne. Wszyscy gracze reprezentacji zaczęli przychodzić wcześniej, żeby zobaczyć, jak gra Michael Jordan.

Leroy Smith zauważył, że chociaż Jordan miał niezwykłą wolę walki już przed nieudanym podejściem do reprezentacji szkoły, to kiedy został z niej wyeliminowany, stał się jeszcze ambitniejszy, jakby chciał się upewnić, że to się więcej nie powtórzy. Jego trenerzy również to dostrzegli. „Kiedy go zobaczyłem po raz pierwszy, nie miałem pojęcia, kim jest Michael Jordan. Pomagałem w Laney w trenowaniu reprezentacji szkoły”, powiedział Ron Coley. „Pojechaliśmy grać z Goldsbro, naszymi wielkimi rywalami, i wszedłem do sali gimnastycznej pod koniec meczu juniorów. Dziewięciu graczy na boisku ledwo truchtało, a jeden chłopak dawał z siebie wszystko. Z tego, jak grał, wywnioskowałem, że jego zespół pewnie przegrywa jednym punktem na minutę przed końcem. Spojrzałem na zegar – zespół przegrywał 20 punktami, a została tylko jedna minuta. To był Michael, i wkrótce dowiedziałem się, że on zawsze gra właśnie tak”.

Między okresem, kiedy nie przyjęto go do zespołu, i początkiem drugiej klasy gimnazjum Michael urósł o około dziesięć centymetrów. Szybki był już wcześniej, a teraz stał się mocniejszy i wreszcie mógł pakować piłkę do kosza od góry. Nagle zaczęło wyglądać na to, że szkoła Laney będzie miała znakomity zespół, którego wschodzącą gwiazdą stanie się Michael Jordan. Był równie zaangażowany jak wcześniej – w czasie treningu pracował najciężej ze wszystkich. Jeśli uważał, że koledzy z zespołu za mało się przykładają, to dawał im to jasno do zrozumienia, a czasem wymagał tego samego od trenerów. Mogli mu zarzucić najwyżej to, że nie jest wystarczająco samolubny. Kiedy Michael był w drugiej klasie, stosunek zwycięstw do porażek Laney wynosił 13:10, a kiedy był w trzeciej klasie, mieli już rezultat 19:4, i tylko przez pechową przegraną w turnieju regionalnym nie przeszli do finałów stanowych.

Grać i wygrać. Michael Jordan i świat NBA

Подняться наверх