Читать книгу Nasze ciało kocha prawdę - David Servan-Schreiber - Страница 10

EMDR, nowa „turboterapia”

Оглавление

Jennifer, z pełnym zaufaniem, podąża wzrokiem za przesuwającym się przed jej twarzą patyczkiem, który trzyma w dłoni terapeuta. Kobieta koncentruje się na uczuciu duszności odczuwanym w gardle i w klatce piersiowej, w tej bowiem sprawie przyszła na konsultację. Jej gałki oczne wykonują szybki ruch z prawej strony do lewej. Tak właśnie wygląda ich naturalny ruch w trakcie snu paradoksalnego, tego, w którym pojawiają się nasze sny i który nazywamy również fazą snu REM (skrót od angielskiego rapid eye movements) lub fazą, w której występują szybkie ruchy gałek ocznych. Po dziesięciu sekundach Jennifer zagłębia się w fotelu tak, jakby chciała się w nim ukryć, wpijając palce w oparcie. Jej oddech gwałtownie przyspiesza, a rysy twarzy są zniekształcone niemal dziecięcym przerażeniem. Krzyczy: „Odejdź, tato, odejdź! Zostaw mnie!”. Jej wzrok wciąż podąża za patyczkiem. Pochylona do przodu, widać, że oddycha z trudem. Jeszcze dziesięć sekund, dwadzieścia, trzydzieści! Jej serce musi teraz bić w rytmie ponad stu pięćdziesięciu uderzeń na minutę! Czy jest w stanie wytrzymać ten wysiłek? Nagle jednak zaczyna oddychać znacznie lżej. Lęk wydaje się oddalać. Na jej ustach pojawia się delikatny uśmiech. Jeszcze pięć sekund i patyczek się zatrzymuje.

– Proszę oddychać głęboko… A teraz, niech mi pani powie, co pani widziała…

– Mój ojciec zbliżał się do mnie, żeby mnie uderzyć. Schowałam się pod łóżkiem i widziałam tylko jego wielkie buty. Krzyczałam do niego, żeby zostawił mnie w spokoju. Trwało to bez końca. Potem siedzimy razem na ławce w parku, ojciec mówi do mnie, rozśmiesza mnie. Przez moją głowę przebiega nagle pewna myśl: zapewne nie wiedział, w jaki sposób nas ukarać, nas, jego dzieci. On jedynie powtarzał gesty, których nauczono go, kiedy był małym chłopcem. Właściwie cierpiał tak samo jak my, tak samo jak ja.

– A jak się pani teraz czuje?

– Lepiej, a nawet czuję się dobrze. Nie mam już tego uczucia duszności. Koniec z tym. Nie wiem, jak mogłam dopuścić, żeby zatruwało mi to całe moje życie!

EMDR (skrót od angielskiego eye movement desensitization and reprocessing) albo odwrażliwianie z zastosowaniem ruchu gałek ocznych oraz przeformułowanie negatywnych schematów poznawczych jest terapią najbardziej kontrowersyjną od czasu rewolucji, jaka dokonała się dzięki psychoanalizie, oraz w czasach nam bliższych, od wynalezienia antydepresantów. W latach osiemdziesiątych doktorantka z Menlo Park, Francine Shapiro, odkryła, że szybkie ruchy gałek ocznych pozwalają zredukować traumatyczne wspomnienie poprzez zastąpienie ich nowymi obrazami i myślami. Po piętnastu latach badań wyniki stosowania EMDR w leczeniu poważnych zaburzeń po przeżytej traumie okazały się skuteczniejsze aniżeli stosowanie środków farmakologicznych i jednocześnie uzyskiwane są one znacznie szybciej niż w klasycznej albo behawioralnej psychoterapii. W przypadku nerwic spowodowanych wojną, w konsekwencji gwałtu, trzęsienia ziemi albo wypadku osiemdziesiąt procent pacjentów twierdzi, że wyleczyli się po zaledwie trzech sesjach. Co więcej, piętnastomiesięczne monitorowanie stanu zdrowia pacjentów wykazało, że pozytywne skutki odczuwane są długo po zakończeniu terapii.

Jak to możliwe? Gwałtowna trauma powoduje pojawianie się wspomnień określanych jako „anormalne” (obrazy, dźwięki albo odczucia fizyczne), z którymi mózg nie potrafi sobie poradzić. Zakodowane raczej w formie sensorycznej niż kognitywnej, mogą się one w każdej chwili uaktywnić. Często nie towarzyszą temu słowa, które pozwoliłyby usytuować wydarzenie w ludzkich wymiarach, w przeszłości lub w przyszłości. Synchronizując funkcjonowanie obu półkul mózgowych – obszarów sensorycznych i kognitywnych – szybkie ruchy gałek ocznych mogą połączyć na nowo pierwotne emocje związane z traumą (tak zwana pamięć fotograficzna) z mądrością refleksji i języka. Ułatwiając ten kontakt, EMDR wykazywałby więc podobieństwo do przyspieszonej formy „leczenia słowem”. Byłoby to coś w rodzaju „turboterapii”, a jednocześnie spełnienie – wreszcie! – proroctw Pierre’a Janeta i Sigmunda Freuda. To oni, jako pierwsi, dopatrywali się w traumie przyczyny wielu symptomów psychiatrycznych i zastanawiali się nad ich neurologicznym podłożem. Spodobałoby się to na pewno Freudowi. Skoro bowiem sny są „królewską drogą do nieświadomości”, cóż bardziej naturalnego od doszukiwania się w ich fizjologii klucza do przeobrażenia?

Maj 1999

Nasze ciało kocha prawdę

Подняться наверх