Читать книгу Dom Hitlera - Despina Stratigakos - Страница 5
ОглавлениеWPROWADZENIE
SIŁA DOMOWEGO WIZERUNKU
Kiedy druga wojna światowa w Europie dobiegała końca, a alianci wkroczyli do Bawarii, żołnierze i reporterzy zabrali się do poszukiwania miejsc, gdzie jeszcze niedawno żył Adolf Hitler. Liczyli, że poznawszy je, zdołają zrozumieć człowieka, który stał się zmorą i postrachem całej ludzkości. I tak na przykład Harry Sions, sierżant Armii Stanów Zjednoczonych, pisujący dla magazynu „Yank”, miał okazję przejrzeć zawartość szafki łazienkowej Hitlera w Berghofie, jego górskiej rezydencji; dumał później nad znalezionymi tam buteleczkami z rycyną i płynem do płukania ust. Lee Miller zaś, korespondentka „Vogue’a”, nocując w monachijskim mieszkaniu Hitlera, przetrząsała jego szafy. Rzuciły jej się w oczy chociażby monogramy na pościeli i srebrach1.
Wszyscy uważamy, że w naszym dobytku i domowych przestrzeniach wyraża się nasze wewnętrzne „ja”; im głębiej szukać w serwantce czy komodzie, tym większe odkryjemy tam tajemnice. W domach Hitlera, oprócz zwyczajnych kątów i zakamarków, były też podziemne bunkry i korytarze. Reporterzy (a później również turyści) starannie przeczesywali je w nadziei na znalezienie jakichkolwiek wskazówek. Krążyły plotki o izbach tortur i o przebogatych skarbcach, toteż niektórzy szukali tam nie tyle prawdy, ile bogactw. Miejsca te przyciągały dziennikarzy i zwiedzających również dlatego, że w okresie Trzeciej Rzeszy życie domowe Hitlera było wyjątkowo eksponowane. „Prywatność” dyktatora została starannie skrojona na użytek masowych odbiorców, zwłaszcza w górskiej rezydencji, gdzie często go fotografowano. Zdjęcia i anegdoty rozpowszechniano w kraju i za granicą. Dzięki tym domowym przedstawieniom miliony czytelników czuły, że znają „Hitlera jako człowieka”. Dlatego odkąd tylko alianccy żołnierze i reporterzy znaleźli się w Niemczech, przyciągały ich miejsca, które jego duch zdawał się wciąż nawiedzać.
Książka ta podąża śladami owych domowych odkrywców, lecz zarazem szuka odpowiedzi na inne pytania. Alan Bullock, autor pierwszej znaczącej powojennej biografii Hitlera, z lekceważeniem traktuje jego życie prywatne jako „w najlepszym razie miałkie i nieinteresujące”2. Zupełnie przeciwny punkt widzenia prezentowały biografie intymne publikowane w późniejszych dekadach. Analizowano w nich cielesność Hitlera, jego przeszłość rodzinną, relacje z mężczyznami i kobietami w poszukiwaniu wszelkiego rodzaju anomalii, które mogłyby w jakiś sposób wyjaśnić późniejszą katastrofę. Moja książka uznaje znaczenie sfery prywatnej, nie jest natomiast próbą pisania biografii za pośrednictwem analizy architektury. Interesuje mnie raczej to, w jaki sposób Hitler chciał prezentować swe domowe „ja” opinii publicznej, a także postacie projektantów, fotografów i dziennikarzy, którzy współtworzyli ów wizerunek na użytek zafascynowanych niemiecko- i angielskojęzycznych odbiorców.
Już w połowie lat trzydziestych trudno było nie natknąć się na wszechobecne zdjęcia Hitlera i opowieści o jego domowym życiu. Tematem tym z wielką – niemal obsesyjną – gorliwością zajmowały się nie tylko niemieckie media, lecz również prasa anglojęzyczna docierająca do globalnego czytelnika, od Londynu po Sydney, od Toronto po Phoenix, od Bombaju po Szanghaj. W Niemczech szybko rozwinął się rynek codziennych przedmiotów z wizerunkiem domu Führera lub jego samego wypoczywającego w Obersalzbergu. Hitler widniał na ozdobnych talerzach i dekoracyjnych poduszkach, na skarbonkach, do których wrzucano fenigi, a nawet na zabawkach. Pocztówki przedstawiały go, jak karmi jelonka na werandzie. Nie brakowało też albumów fotograficznych dokumentujących domowe życie Hitlera: jego zabawy z dziećmi albo wędrówki w towarzystwie psa. Przez pewien czas górska rezydencja dyktatora była bodaj najsłynniejszym domem na świecie.
Masowo produkowane domowe wizerunki Führera okazały się niezwykle uwodzicielskie i do dziś zachowały siłę przyciągania. Historycy jednak z reguły nie podejmowali tego tematu, rzadko naświetlali i dekonstruowali propagandę wokół domowego życia Hitlera. Jeśli pominąć skromną garstkę książek, artykułów i katalogów, literatura poświęcona domom Hitlera nie ma z reguły charakteru krytycznego – a bywa wręcz, że umacnia ideologiczny „powab” publikacji z okresu Trzeciej Rzeszy. Biorąc pod uwagę, jak wiele napisano o Führerze, godny uwagi jest fakt, że rola jego przestrzeni domowych w tworzeniu wizerunku narodowego socjalizmu pozostała niezbadana3.
Owe przestrzenie, choć mocno eksponowane za czasów Trzeciej Rzeszy, rzadko kiedy przywoływane są w politycznej lub architektonicznej historii tamtych lat. Zgromadzono wiele relacji o rozmaitych spotkaniach dyplomatycznych odbywających się w domach Hitlera, lecz autorzy owych przekazów niewiele mówią na temat wystroju samych wnętrz. A przecież Hitler wykorzystywał przestrzeń jako scenografię dla swych występów, podczas których prezentował się jako mąż stanu i człowiek obyty. W opisach Obersalzbergu jako ideologicznego i politycznego centrum narodowego socjalizmu uwzględniano wprawdzie tamtejsze budynki, lecz historycy architektury zasadniczo wnieśli niewielki wkład w literaturę na ten temat. Ogólnie rzecz biorąc, badacze architektury i faszystowskiej estetyki skupiali się raczej na monumentalnych gmachach i na masowych spektaklach, pomijali natomiast to, co skromne i domowe. A przecież można stawiać tezę, że gigantyczny teren zjazdów NSDAP w Norymberdze, na którym odbywały się ogromne wiece lub Nowa Kancelaria Rzeszy (jedno i drugie projektował Albert Speer), kojarzone z publicznym Führerem, są zarazem skorelowane ze szczególnym i szczegółowym zbiorem prywatnych, domowych przestrzeni Hitlera, z choreografią przedmiotów i miejsc, stanowiących rekwizyty i dekoracje dla prywatnego człowieka. Hitler przewodzący tysiącom, Hitler poruszający kamienne góry budził podziw. Natomiast Hitler w domu, z psami i z herbatą, wywoływał empatię. Obydwa wizerunki miały zasadnicze znaczenie dla jego uwodzicielskiej władzy. Obydwa też znajdowały swe odbicie w architekturze. Zestawienie „oficjalnego” i „monumentalnego” z „domowym” pozwala lepiej zrozumieć współoddziaływanie wizerunków Führera, tworzące ideę wodza, który jest ponad ludem i z ludu zarazem.
Sam Hitler przywiązywał dużą wagę do aranżowania swych domowych przestrzeni i omawiał je skrupulatnie ze swą doradczynią, projektantką Gerdy Troost. Po wojnie Troost wspominała, z jakim entuzjazmem zajmował się nawet najmniejszymi szczegółami. Speer przyznaje w pamiętnikach, że Hitler osobiście interesował się projektowaniem Berghofu bardziej niż jakimkolwiek innym przedsięwzięciem architektonicznym4. W Berghofie czuł się zresztą najlepiej – właśnie w Obersalzbergu spędził około jednej trzeciej okresu swych rządów. W lipcu 1944 roku Joseph Goebbels z ulgą notował w dzienniku, że Hitler zgodził się przenieść kwaterę dowodzenia z górskiej rezydencji do Wilczego Szańca na froncie wschodnim. Wszak podczas gdy Führer miesiącami kreślił strategie bitewne w swym salonie, armie alianckie podeszły całkiem blisko niemieckiej granicy5.
Może gdyby Speer odpowiadał za projektowanie wnętrz należących do Hitlera, stałyby się one przedmiotem większego zainteresowania historyków. Dzieła kobiet architektek i dekoratorek wnętrz dopiero od niedawna pojawiają się w podręcznikach historii architektury. Wciąż niewiele wiadomo o ich zaangażowaniu w okresie Trzeciej Rzeszy. Zatem również Gerdy Troost zniknęła z pola widzenia uczonych, choć przecież kształtowała niegdyś gust Hitlera i innych wpływowych członków partii narodowosocjalistycznej. Liczę, że ta książka uświadomi czytelnikom istnienie tej zapomnianej, lecz wielce wpływowej kobiety Trzeciej Rzeszy, bo zasługuje ona na zdecydowanie większą niż dotychczas dociekliwość historyków. Jej prace pokazują, że powinniśmy w większym stopniu uwzględniać znaczenie wyglądu wnętrz dla samoreprezentacji nazistowskiego reżimu, kształtowanej przez wielu ówczesnych architektów, między innymi Speera.
Jeszcze istotniejszym powodem zignorowania przez świat akademicki domów dyktatora i ich twórców może być fakt, że badacze nieświadomie przyjęli propagandę Trzeciej Rzeszy, a mianowicie uznali, że domowość Hitlera wykraczała poza sferę polityki i ideologii. Stawiam tu dokładnie przeciwną tezę. Domy dyktatora stanowiły przestrzeń ściśle ideologiczną, zasadniczy element niezwykle skutecznej propagandy na jego temat. Obrazy domowego życia Führera odgrywały szczególnie istotną rolę w latach trzydziestych, gdy przywódca nazistów, postrzegany dotąd jako rozwrzeszczany wstecznik, potrzebował ocieplenia wizerunku. Skrupulatność, z jaką propagandziści zajęli się prywatną stroną Hitlera, pozwoliła przełamać potencjalnie niebezpieczną opinię dziwacznego cudzoziemca, bez silnych więzi z rodziną, miejscem czy kochankami. Domowe przestrzenie Hitlera w idealnych proporcjach podkreślały jego publicznie demonstrowaną heteroseksualną męskość, wyrafinowany, lecz nie ostentacyjny gust oraz niemieckie korzenie. Tym samym projektanci i propagandziści upiekli dwie pieczenie przy jednym ogniu: zapewnili Hitlerowi bardziej przyjazne oblicze, a zarazem pomogli mu się pozbyć łatki dziwaka. Efekty tej starannej pracy były komunikowane publiczności w Niemczech i za granicą przy wsparciu mediów, chętnie prezentujących domowe kawalerskie życie Hitlera.
Książka ta dzieli się na dwie części. W pierwszej omawiam projekt i budowę trzech rezydencji Hitlera: Starej Kancelarii Rzeszy w Berlinie, monachijskiego mieszkania przy Prinzregentenplatz 16 oraz górskiego domu w Obersalzbergu. Za czasów Trzeciej Rzeszy Hitler mieszkał we wszystkich tych miejscach, choć jego własnością były tylko dwa ostatnie. W rozdziale pierwszym opisuję, jak Hitler stopniowo zaczął przywiązywać większą wagę do sposobu urządzenia swojego miejsca zamieszkania, a także jak i dlaczego pod koniec lat dwudziestych, krótko przed czterdziestymi urodzinami, pierwszy raz zamieszkał we własnym domu. Gdy w 1933 roku przejął ster rządów, przed przeprowadzką do oficjalnej rezydencji zarządził zmianę jej wystroju. Rozdział drugi poświęciłam temu, jak ów fakt wykorzystano w propagandzie, by kształtować nową narrację o przywódcy zdolnym przywrócić ład i porządek, zarówno w kraju, jak i w samej siedzibie kanclerza. Złapawszy projektanckiego bakcyla, Hitler postanowił przearanżować również swe prywatne rezydencje. W rozdziałach trzecim i czwartym opisuję kompleksową renowację monachijskiego mieszkania w 1935 roku i rozpoczętą zaraz potem rozbudowę Haus Wachenfeld w Berghofie w latach 1935–1936 pod kierunkiem architekta Aloisa Degano. Projekty te ukazują, w jaki sposób Hitler wykorzystał w połowie lat trzydziestych architekturę wnętrz do uporania się z dawnym wizerunkiem podżegacza i zaprezentowania się w nowej roli męża stanu i dyplomaty. Wysokie koszty finansowe remontów świadczą, że gotów był dużo zainwestować w uzyskanie odpowiedniego efektu, a zarazem zadają kłam reżimowej propagandzie, przedstawiającej go jako skromnego człowieka, którego nie zepsuły sława i władza. O ile nowe domowe scenografie miały podkreślać dojrzałość i pewność siebie Hitlera, o tyle niewykorzystane plany Berghofu rzucają więcej światła na wysiłki Führera, by odpowiednio zgrać prywatne „ja” z publiczną tożsamością. W rozdziale czwartym krótko omawiam też fotografie Berghofu wykonane przez Evę Braun, świadczące o jej podwójnej roli pani domu i uprzywilejowanej więźniarki. Gerdy Troost odegrała zasadniczą rolę we wszystkich trzech przedsięwzięciach, dlatego też rozdział piąty poświęcam jej życiu i pracy. Opieram się między innymi na materiałach z jej osobistego archiwum, przechowywanych w Bibliotece Landu Bawaria w Monachium. Ta bogata kolekcja zostanie oficjalnie udostępniona badaczom dopiero w roku 2019.
Druga część książki skupia się na propagandzie poświęconej domom Hitlera (zwłaszcza monachijskiemu mieszkaniu i Obersalzbergowi) i jej społecznym odbiorze. Rozdział szósty zaczyna się od „odkrycia” przez nazistowskich agitatorów „prywatnej strony Hitlera” w roku 1932, podczas arcyważnej kampanii wyborczej. Rozdziały siódmy i kolejny prezentują przegląd niemieckich i zagranicznych treści medialnych na temat domów Hitlera. Rozdział siódmy opowiada, jak ważnego znaczenia nabrał Obersalzberg (będący wręcz miejscem pielgrzymek) za sprawą różnych pisemnych relacji oraz zdjęć Heinricha Hoffmanna. Nie dziwi fakt, że Niemcy chcieli czytać o domowym życiu swego wodza. Zaskakujące jest natomiast to, że tematem fascynowała się również zagraniczna prasa. Rozdział ósmy opowiada o łagodzeniu brutalnego wizerunku Hitlera w anglojęzycznych gazetach i czasopismach i prezentowaniu dyktatora jako łagodnego, obytego kawalera, którego każdy chciałby mieć za sąsiada. Obraz Hitlera domatora stał się jednak obiektem kpin, gdy Wielka Brytania, a potem Stany Zjednoczone przystąpiły do wojny. Rozdział dziewiąty śledzi więc zmiany w prezentowaniu życia domowego Hitlera w anglojęzycznej prasie, od dżentelmena-artysty do megalomańskiego pacykarza i zniewieściałego dyletanta. Ostatni okres drugiej wojny światowej to zarazem koniec, jak i nowy początek dla domów Hitlera. Rozdział dziesiąty opowiada o zbombardowaniu Obersalzbergu, wkroczeniu alianckich wojsk i dziennikarzy do Bawarii, zwycięskich oględzinach mieszkania i rezydencji Führera, a także o rozszabrowaniu ich przez sąsiadów i żołnierzy. Ostatni rozdział prezentuje historię obu miejsc do dnia dzisiejszego oraz kłopoty, które mają z nimi bawarskie władze. W przypadku Obersalzbergu i monachijskiego mieszkania usiłowano na różne sposoby zatrzeć o nich pamięć i powstrzymać niechcianych gości. Niemniej, dekady po tym, jak Hitler popełnił samobójstwo w bunkrze w Berlinie, oba domy zachowały niepokojącą siłę przyciągania. Ponadto fragmenty domostw – od sreber po płytki łazienkowe – są nadal w obiegu i osiągają zdumiewająco wysokie ceny wśród kolekcjonerów pamiątek po Trzeciej Rzeszy. Okruchy domowego życia Hitlera rozproszone są po regałach i stolikach na całym świecie, a jego historia wciąż nie znalazła ostatecznego finału. W końcowej części książki omawiam problem tych swoistych relikwii z punktu widzenia muzealników, którzy znajdują je u siebie zbiorach, a także opór prasy w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii przed uznaniem swej niegdysiejszej roli w ociepleniu wizerunku Hitlera przez ukazywanie dyktatora w domowym zaciszu.
Choć zadaniem książki jest krytyka i dekonstrukcja procesów tworzenia i wykorzystania domowych przestrzeni Hitlera na potrzeby propagandy, zdaję sobie sprawę z ich niebezpiecznej atrakcyjności. Mamy dziś ogromny rynek czasopism i programów telewizyjnych poświęconych dekoracjom wnętrz i renowacji domów. Ów rynek zawdzięcza swe istnienie temu, że ludzi interesują zdjęcia ładnych wystrojów, szczęśliwych dzieci, uczesanych psów i pięknych krajobrazów – a więc temu, co tak zręcznie wykorzystali nazistowscy propagandziści, by uczynić swego Führera bardziej ludzkim i lubianym. Kiedy prezentowane domy należą do celebrytów (nawiasem mówiąc, reżim Hitlera pomógł ukształtować zjawisko medialnej sławy, stosując nowatorskie technologie masowej komunikacji i marketingu), ciekawość rośnie jeszcze bardziej. Naziści rozmyślnie manipulowali zainteresowaniem opinii publicznej, by miły pan karmiący jelonki na werandzie nie był kojarzony z komorami gazowymi. Susan Sontag i inni autorzy zwracali uwagę, że w okresie nazistowskich rządów terrorowi nieodłącznie towarzyszyło uwodzenie6. Dzięki uwzględnieniu szerszego kontekstu, zarówno w Niemczech, jak i za granicą, zamierzam ujawnić prawdziwe polityczne intencje przyświecające twórcom domowego wizerunku Hitlera oraz koszmar kryjący się za pozorną przytulnością.
Ofiary hitlerowskiej przemocy są świadome tych niebezpiecznych mechanizmów. Na przestrzeni lat zdarzało mi się rozmawiać o moim projekcie z wieloma osobami, które wciąż noszą stare blizny, i jestem im niezwykle wdzięczna za wszelkie rady i za dzielenie się swą mądrością. Największy jednak dług mam wobec mojej mamy, która jako dziecko doświadczyła okrucieństwa nazistów na okupowanej Kefalinii i nigdy nie uwolni się od wspomnień z tamtego czasu. Gdy opowiedziałam jej o planowanej książce, milczała przez długi czas, aż wreszcie poprosiła o jedno: „Nie pozwól, by Hitler wypadł dobrze”. Słowa te nieustannie przyświecały mi podczas pracy nad książką.