Читать книгу Dom Hitlera - Despina Stratigakos - Страница 8
ОглавлениеROZDZIAŁ DRUGI
JAK MIESZKA KANCLERZ
NOWY REŻIM W STARYM PAŁACU
W 1939 roku Adolf Hitler podziwiał monumentalny budynek Nowej Kancelarii Rzeszy wybudowany przez Alberta Speera, myślami wracał jednak do Starej Kancelarii. Na samo wspomnienie przeszywał go dreszcz. Dwustuletni pałac przy Wilhelmstrasse 77 w sercu berlińskiej dzielnicy rządowej przeszedł wiele renowacji (według Hitlera zupełnie „pozbawionych gustu”), odkąd po zjednoczeniu Niemiec w 1871 roku stał się oficjalną siedzibą szefa rządu. Tak zwane poprawki zaczęto wprowadzać pod koniec XIX stulecia, „stopniowo – pisał Hitler – oszpecając budynek przytłaczającym przepychem, by za pomocą pompatycznych stiuków zamaskować brak solidnych materiałów i odpowiednich proporcji”. Nawet historyczna sala, w której Otto von Bismarck, pierwszy kanclerz Niemiec, zorganizował w 1878 roku kongres berliński, pierwszy szczyt europejskich mocarstw, nie ustrzegła się przed „upiększeniami”, do których Führer zaliczał „okropne lampy naścienne i gigantyczny mosiężny żyrandol”. Utyskiwał też na marnej jakości przedmioty wypożyczone z Kolekcji Sztuki Państwa Pruskiego i na „artystycznie bezwartościowe” portrety byłych kanclerzy na ścianach. Podobał mu się tylko portret Bismarcka pędzla Franza von Lenbacha1.
Ale dopiero po rewolucji 1918 roku, zdaniem Hitlera, stary pałac popadł w prawdziwą ruinę. Nim jemu samemu przyszło zająć rezydencję, „stare deski stropowe przegniły, a i podłogi zaczęły się rozpadać. Do Sali Kongresowej, gdzie winny się odbywać przyjęcia dyplomatyczne, z rozkazu policji nie wpuszczano więcej niż sześćdziesiąt osób naraz. W przeciwnym razie mogłaby się zawalić”. Podczas deszczu woda wlewała się od góry i od dołu, przez co w gmachu panowała odrażająco niehigieniczna wilgoć. Hitler opisywał wodę „płynącą” z ulicy do pokojów na parterze, gdzie łączyła się z innymi „ciekami”, między innymi z toalet. Wskutek tego w budynku unosił się nieznośny smród2.
Winą za ów stan rzeczy Hitler obarczał rozkładającą się demokrację Republiki Weimarskiej. „Moi poprzednicy mogli, ogólnie rzecz biorąc, liczyć na kadencję trwającą od trzech do pięciu miesięcy, przeto nie widzieli powodu, by usuwać brud pozostawiony przed nimi, ani nie dbali o zapewnienie następnym kanclerzom lepszych warunków, niż sami mieli. Nie obchodziło ich robienie dobrego wrażenia na innych państwach, te bowiem w ogóle się nimi nie interesowały. W rezultacie budynek był zupełnie zaniedbany”. Dobudowa skrzydła biurowego pod adresem Wilhelmstrasse 78 tylko pogorszyła sprawę. Modernistyczny projekt berlińskiego architekta Eduarda Jobsta Siedlera, zrealizowany w latach 1928–1930, „z zewnątrz przypomina magazyn albo siedzibę powiatowej straży pożarnej, od środka zaś sanatorium dla gruźlików”. Nowy budynek mieścił gabinet kanclerza, „pozbawiony gustu, godny raczej handlowca ze średniej wielkości firmy tytoniowej”. A jednak, mimo owych fatalnych warunków, Hitler postanowił wprowadzić się do rezydencji i zlecić całkowitą jej renowację. Podkreślał ponadto, że za wszystko płaci z własnej kieszeni3.
Przytaczany tu niezwykły opis pochodzi z „Die Kunst im Dritten Reich”, nazistowskiego czasopisma o sztuce; numer z lipca 1939 roku poświęcony został Nowej Kancelarii Rzeszy. Większość artykułów utrzymano w pochwalnym tonie, lecz dwustronicowy tekst Hitlera składał się z samych skarg i krytycznych anegdot dotyczących starego gmachu. Nazwisko Speera pojawiło się dopiero pod koniec artykułu. Nawet jeśli uznamy, że Hitler jako rezydent patrzył z innej perspektywy, trzeba postawić pytanie: czemu u progu wojny miał potrzebę pisania o swoich cierpieniach natury estetycznej wywołanych brzydkimi lampami?
Jego relacja z 1939 roku dotycząca licznych renowacji i rozbudów stanowi dobry przykład, w jaki sposób Führer kojarzył sztukę z polityką. Przedstawił wszak historię o zaprowadzaniu porządku w swoim domu i nie była to tylko przypowieść. Ocalenie Starej Kancelarii przed bezduszną nowoczesnością stanowiło akt do cna polityczny, Hitler żywił bowiem przekonanie, że rozkład narodowej estetyki miał te same korzenie co rozkład społeczeństwa i rasy. Choroba Kancelarii, zapoczątkowana jego zdaniem za cesarza Wilhelma II i nasilająca się w epoce Republiki Weimarskiej, była elementem politycznej i kulturowej degeneracji. W umyśle Hitlera gnicie desek podłogowych ściśle wiązało się z gniciem narodu.
Historycy zasadniczo nie kwestionowali przytoczonego powyżej opisu Starej Kancelarii, choć według Speera była to „na pewno przesada”. Zresztą nawet Speer twierdził, że stan rezydencji pozostawiał sporo do życzenia, i wskazywał na ciemną kuchnię, przestarzałe piece i potrzebę unowocześnienia armatury łazienkowej. Przede wszystkim jednak podkreślał „zły smak” dekoracji, na przykład „drzwi, których lakier imitował surowe drewno, i marmurowe kwietniki, które były w rzeczywistości tylko blaszanymi pudłami”4. Trudno tu mówić o katastrofalnym stanie. Jeśli uważniej przyjrzeć się wcześniejszym źródłom, to zobaczymy, że zgnilizna, o której rozpisywał się Hitler, tak naprawdę była głównie zgnilizną jego wyobraźni.
W roku 1875 pałac Schulenburgów, wybudowany w latach 1738–1739 w stylu barokowym, piętrowy z poddaszem i z dwoma symetrycznymi skrzydłami, między którymi znajdował się dziedziniec, został nabyty dla narodu i przeznaczony na oficjalną rezydencję kanclerza. Kolejne trzy lata to okres intensywnej renowacji i doposażania. Ich koszt wyniósł blisko milion marek. W roku 1906 odkryto próchnienie i drewnojady w dachu. Całą konstrukcję trzeba było wymienić5. (Hitler miał zatem rację co do problemów z dachem, lecz nie wspomniał, że wykryto je i usunięto wiele lat wcześniej. Fakt ten kolidował wszak z jego przesłaniem). Dietmar Arnold w swej historii Kancelarii rozprawia się z licznymi mitami i wskazuje przeinaczenia Hitlera. Przykładowo pisze, że w grudniu 1918 roku po starannym przeglądzie budynku, zleconym przez nowy rząd, ustalono, iż gmach jest „w dobrym stanie”. Latem 1926 roku prywatne pokoje kanclerza (znajdujące się wówczas w północnym skrzydle) przeszły gruntowną modernizację. Nie zachowały się żadne doniesienia, jakoby poprzedni lokatorzy na cokolwiek się uskarżali. Przez niemal rok przed przybyciem Hitlera Paul von Hindenburg rezydował przy Wilhelmstrasse 77 podczas remontu w pałacu prezydenckim. Jest mało prawdopodobne, że umieszczono by go w siedzibie urągającej zasadom bezpieczeństwa i higieny, gdzie woda wylewała się z toalet, a deszcz dostawał się przez dziury w suficie. Arnold prześledził też plany renowacji zadysponowanej przez Hitlera. Okazało się, że nie obejmowała ona większych napraw6. Mówiąc wprost, brak dowodów na fatalne strukturalne uszkodzenia, o których wspominał Hitler w 1939 roku.
Brak też dowodów, że sam pokrył koszty prac. Jako multimilioner, do tego niepłacący podatków, mógł sobie pozwolić na taki wydatek. W liście do Alberta Speera (nadzorującego cały projekt) z 28 listopada 1934 roku Gerdy Troost pisała, że gotowa jest zrezygnować z wynagrodzenia za zlecenie finansowane ze środków prywatnych. Pieniądze za zlecenie ze środków państwowych zamierzała natomiast przyjąć7. Na pewno złożyła tę propozycję w dobrej wierze, przekonana, że Hitler osobiście płacił za większość przeróbek. (W wywiadzie udzielonym w 1971 roku Johnowi Tolandowi, biografowi Hitlera, Troost mówiła, że miała znacznie większy majątek niż Führer. Świadczy to o jej politycznej naiwności, Hitler dysponował bowiem olbrzymią fortuną8). Niemniej z ksiąg Atelier Troost wynika, że w 1934 roku wystawiono rachunki na łączną kwotę 172 tysięcy marek, z czego co najmniej 100 tysięcy wypłaciło Ministerstwo Finansów Rzeszy (pewne poszlaki sugerują, że kwota mogła być jeszcze wyższa9). Słowem, ponad połowę wydatków pokryli niemieccy podatnicy, i to w okresie, kiedy kraj dopiero dochodził do siebie po wielkim kryzysie, a miliony Niemców nie miały pracy. Dla kontrastu, zaraz po krachu na Wall Street w 1929 roku niemiecki rząd wycofał się z planów umeblowania nowego budynku biurowego przy Wilhelmstrasse 78, by oszczędzić obywatelom niepotrzebnych kosztów10. Hitler nie miał ochoty na podobne wyrzeczenia. Prezentował się jednak wyborcom jako prosty człowiek o skromnych potrzebach materialnych. Zdawał sobie zatem sprawę, że gdyby odmówił przeprowadzki do Kancelarii z powodów estetycznych, wybrzydzając na szpetne żyrandole lub lakier imitujący drewno, zaszkodziłby swemu starannie zbudowanemu wizerunkowi. Zapowiedział zatem, że sam zapłaci za remont, rzekomo decydując się na szczodry i bohaterski gest ocalenia gmachu. Nie przyjął zaszczytnej rezydencji ot tak – przedstawił wszystko jako jeszcze jedno brzemię, które bierze na siebie dla dobra narodu11.
Renowacja Starej Kancelarii jawi się zatem jako projekt powodowany przede wszystkim troską o domowy wizerunek wodza. Nadzorował ją Paul Troost, któremu Führer powierzył zadanie stworzenia narodowosocjalistycznej architektury (ilustr. 36). Z początku Hitler kolekcjonował meble autorstwa Troosta, kupując je za pierwsze tantiemy z Mein Kampf. (Niewykluczone też, że pomagali mu Elsa i Hugo Bruckmannowie). Gerdy Troost wspominała później, że ona i jej mąż pierwszy raz usłyszeli nazwisko Hitlera w 1926 roku, kiedy handlowiec z Połączonych Warsztatów Sztuki i Rzemiosła (Vereinigte Werkstätten für Kunst im Handwerk), monachijskiej firmy realizującej projekty Troosta, zadzwonił z pytaniem, czy zgodziłby się on sprzedać swoje prywatne biurko, prezentowane wówczas w siedzibie firmy „Herr Hitlerowi. To polityk, uparł się, i nie sposób mu wytłumaczyć, że biurko nie jest do kupienia”. Troost umieścił biurko w sali pokazowej krótko po ślubie, by zrobić miejsce dla mebli, które żona przywiozła ze sobą z Bremy. Zamierzał je zabrać z powrotem po przeprowadzce do większego domu. Według Gerdy Troost ani ona, ani mąż nie interesowali się wówczas polityką, a nazwisko upartego klienta niewiele im mówiło. Troost odmówił sprzedaży, Hitler jednak nie ustępował. Telefony powtarzały się i wreszcie architekt uległ. Uznał, że w razie czego każe sobie zrobić nowe biurko, a na razie sprawi przyjemność „zawziętemu nieznanemu amatorowi swej twórczości”12.
Dopiero 24 września 1930 roku Bruckmannowie, Troost i Hitler wreszcie poznali się osobiście, na prośbę tego ostatniego. Timo Nüsslein, biograf architekta, podkreśla, że w tamtym czasie Troost był znany głównie z projektowania wnętrz luksusowych statków (zajmował się tym między 1912 a 1930 rokiem). Właśnie okrętowe wystroje – imponujące, potężne, wykorzystujące neoklasyczne meble i ozdoby – rozpaliły wyobraźnię Hitlera. Według Gerdy Troost dostrzegł on w nich artystyczny język, stanowiący syntezę piękna i użyteczności. Pociągało go to bardziej niż dzieła jakiegokolwiek innego niemieckiego architekta13. Droga ku nazistowskiej architekturze zaczęła się więc „w czterech ścianach”. A mimo to rzadko wątek projektowania wnętrz podejmowany jest w pracach naukowych poświęconych budynkom narodowego socjalizmu; autorzy skupiają się głównie na monumentalnych gmachach Alberta Speera.
Pierwsze zlecenie, które Troost otrzymał od Hitlera, było zarazem pierwszym zakrojonym na wielką skalę narodowosocjalistycznym projektem architektonicznym. Chodziło o przebudowę dziewiętnastowiecznego Pałacu Barlowa w Monachium i przekształcenie go w krajową centralę partyjną NSDAP, zwaną Brunatnym Domem. Prace ruszyły w 1930 roku. Troost na każdym kroku konsultował się z Hitlerem. Prywatny dotąd budynek przerobił i umeblował na użytek publiczny. Pokoje przywodziły na myśl wystrój parowca „Europa”, który Hitler szczególnie podziwiał14. Wkrótce partia zaproponowała nowe zlecenia. Ich kulminacją były dwa monumentalne projekty w Monachium: siedziba NSDAP przy Königsplatz oraz Dom Sztuki Niemieckiej. Po 1933 roku oba stały się wzorcami estetyki nowego ustroju.
Latem tamtego roku Hitler zlecił Troostowi przebudowę i przeprojektowanie wnętrz Starej Kancelarii w Berlinie. Jesienią rozważał zbudowanie nowego gmachu w parku na tyłach Kancelarii, uznał jednak, że jeśli chodzi o symbolikę, zajęcie historycznej siedziby kanclerskiej to bardziej wymowny gest15. Zdaniem Hansa Franka o konieczności zmiany wnętrz Führer zaczął mówić już wieczorem w dniu zaprzysiężenia. Prace ruszyły jednak, dopiero gdy Hindenburg wrócił do pałacu prezydenckiego16. Tymczasem w lutym 1933 roku Hitler wyprowadził się z dotychczasowej berlińskiej kwatery w hotelu Kaiserhof, po przeciwnej stronie ulicy od Kancelarii, i zamieszkał w dużym, dziesięciopokojowym apartamencie sekretarza stanu na trzecim piętrze biurowca Siedlera17. Przez następnych kilka miesięcy konsolidował władzę. Dekret o ochronie państwa i narodu, wydany po pożarze Reichstagu, zniósł większość swobód obywatelskich. Ustawa o pełnomocnictwach pozwoliła Hitlerowi tworzyć prawo bez parlamentu. Utworzono Gestapo, rozwiązano związki zawodowe i wszystkie partie opozycyjne.
Jesienią 1933 roku Troost zachorował i na sześć tygodni trafił do szpitala. Wyszedł w grudniu. Znowu przystąpił do pracy, ale miesiąc później jego stan się pogorszył. Umarł 21 stycznia 1934 roku w wieku pięćdziesięciu pięciu lat18. Narodowosocjalistyczne projekty, dopiero co rozpoczęte, znalazły się w stanie zawieszenia. Speer twierdził później, że spanikowany Hitler rozważał przejęcie firmy architektonicznej, by osobiście je dokończyć19. Zamiast tego obowiązki przypadły dwudziestodziewięcioletniej żonie Troosta, Gerdy, oraz czterdziestodziewięcioletniemu asystentowi Leonhardowi Gallowi. Oboje od dawna pracowali u boku Paula, choć w całkiem innych rolach. Teraz Gall został szefem studia zatrudniającego dwadzieścia osób i zaczął wykorzystywać swe talenty architektoniczne i techniczne na budowach oraz przy desce kreślarskiej20. Gerdy Troost zajęła się prowadzeniem biura, korespondencją, finansami, reklamą i kontaktami z klientelą. Miała też coraz większy wpływ na przygotowywane w firmie projekty wnętrz. W powojennych wywiadach opowiadała, że do jej zadań należało dobieranie kolorów i materiałów na meble (w konsultacji z Gallem), aranżowanie pomieszczeń i dekorowanie ich tkaninami oraz rozmaitymi zdobieniami21. W 1939 roku magazyn „die neue linie”, poświęcony stylom życia, zamieścił artykuł o architektach Führera. Troost przypisano zaprojektowanie wnętrz wielu ważnych budynków Trzeciej Rzeszy, w tym Starej Kancelarii22.
Z powodu choroby i nawału zleceń nie ma pewności, ile szkiców dotyczących Kancelarii Paul Troost zdążył przygotować przed śmiercią. Zachowane rachunki dowodzą, że wyceny kosztów mebli przeprowadzał już w sierpniu 1933 roku23. Przetrwało też kilka projektów sporządzonych jego ręką, na przykład projekt ścian jadalni, datowany na grudzień24. Tak czy inaczej, ogromną część prac wykonano między styczniem i majem 1934 roku. Hitler pisał pięć lat później, że renowacja służyła skupieniu oficjalnych pomieszczeń i sal przyjęć na dole oraz przystosowaniu górnego piętra do prywatnych i praktycznych potrzeb kanclerza25. Poprzedni lokatorzy budynku przyjmowali gości na górnej kondygnacji, w piano nobile. Po 1934 roku w północnej stronie środkowej części piętra powstały natomiast apartamenty Hitlera (ilustr. 4). Od gabinetów po stronie południowej dzieliła je rzadko wykorzystywana Sala Kongresowa. W epoce cesarstwa i za czasów Republiki Weimarskiej kanclerze mieszkali na piętrze w północnym skrzydle26. Teraz przeznaczono je dla asystentów Hitlera, by zapewnić im łatwy dostęp do jego prywatnych pokojów. W skrzydle południowym znalazły się kolejne biura, pomieszczenia dla służby i pokoje gościnne. (Renowacje przeprowadził Speer, podobnie jak w sąsiednim budynku Siedlera27). Słowem, przestrzeń prywatną, służącą do pracy i do życia osobistego, rozbudowano i oddzielono od publicznych sal na parterze.
4. Sporządzony przez Atelier Troost plan renowacji prywatnego mieszkania Hitlera na piętrze Starej Kancelarii Rzeszy przy Wilhelmstrasse 77 w Berlinie, b.d.
Hitler miał jednak na uwadze kwestie poważniejsze niż funkcjonalność. Krytykując rzekomą ruinę Starej Kancelarii w okresie Republiki Weimarskiej, porównywał stan budynku z utraceniem przez Niemcy prestiżu na arenie międzynarodowej. Ujawnił tym samym przekonanie, że nowy reżim potrzebuje okazałej siedziby. W sierpniu 1938 roku w przemówieniu wygłoszonym na uroczystości z okazji zawieszenia wiechy na budynku Nowej Kancelarii przyznał, że zlecił Speerowi postawienie tego gmachu, kraj bowiem musi prezentować się równie dobrze jak inne państwa, a nawet lepiej od nich. Wyjaśnił też, że nie ma to nic wspólnego z osobistą próżnością. Podkreślił, że jako zwykły obywatel w Monachium mieszkał w dość skromnym domu. Teraz po prostu, z racji bycia kanclerzem i Führerem, spoczywają na nim rozmaite obowiązki reprezentacyjne28.
5. Biblioteka na piętrze Starej Kancelarii Rzeszy przed renowacją przeprowadzoną przez Atelier Troost, ok. 1932 roku.
6. Zdjęcie Heinricha Hoffmanna przedstawiające bibliotekę na drugim piętrze Starej Kancerii Rzeszy po renowacji przeprowadzonej przez Atelier Troost, ok. 1932 roku.
Dla Hitlera wizerunek godzien wodza i narodu niemieckiego musiał być nie tylko pełen rozmachu, ale i nowoczesny. W przywoływanym tu przemówieniu krytykował rewolucyjne rządy, które za swą siedzibę obierają stare zamki lub twierdze – na przykład Kreml. Sam podkreślał, że jego stopa w takich budynkach nigdy nie postanie. (Wygodnie mu było zapomnieć, że Stara Kancelaria mieściła się w pałacu29). Niechęć do historycznych skojarzeń mogła stanowić główny czynnik motywujący do renowacji Starej Kancelarii. Zdjęcia z 1932 roku dowodzą, że umeblowanie nawiązywało do dawnych epok. Ten fakt, bardziej niż jakiekolwiek strukturalne uszkodzenia, mógł dla Hitlera świadczyć o ruinie Kancelarii. Przeprowadzka do niegdysiejszego pałacu stanowiła problem sama w sobie. Ale jeśli na domiar złego ów pałac kojarzył się ze sztywną, tradycyjną oficjalnością, to zagrażało też dynamicznemu wizerunkowi, na który pracował wódz nazistów. Podczas kampanii prezydenckiej w 1932 roku występował w radiu (wówczas rzecz niespotykana), prezentując się jako kandydat młodzieńczy i postępowy, zaprzeczenie podstarzałego Hindenburga. Porównanie zdjęć Kancelarii sprzed renowacji i późniejszych jasno dowodzi, że wiele wysiłku włożono w uczynienie przestrzeni bardziej nowoczesną (ilustr. 5, 6)30. Zarazem na pewno nie była to nowoczesność stylu międzynarodowego, obowiązującego w poprzedniej dekadzie i uważanego przez Hitlera za odpowiedni tylko dla remiz i sanatoriów. Atelier Troost dostało zatem niełatwe zadanie, by na bazie starego pałacu stworzyć coś, co będzie pasowało do nowego, porywającego i imponującego wizerunku Führera, by odciąć się nie tylko od pompatycznej dworskości i martwych monarchów, ale i „bezguścia” miernych nowoczesnych budynków.
7. Plany renowacji parteru Starej Kancelarii Rzeszy przygotowane przez Atelier Troost, ok. 1934 roku.
Rugowanie starych form z pomieszczeń zaczęto od wpuszczenia do środka powietrza i światła. W okresie Republiki Weimarskiej największa parterowa sala, z wyjściem na ogród, została podzielona. Miało to na celu stworzenie przestrzeni biurowej, niezwykle potrzebnej, gdyż personel Kancelarii znacznie się wówczas rozrósł. Ukończenie w 1930 roku budynku Siedlera pozwoliło nieco odciążyć Starą Kancelarię, toteż w 1934 roku ściany działowe usunięto (ilustr. 7)31. Dodatkowo zlikwidowano ścianę nośną i połączono dwie sale, co wymagało zastąpienia drewnianej podłogi w Sali Reprezentacyjnej na piętrze mocniejszą stalową konstrukcją32. W rezultacie powstała otwarta dwupoziomowa sala, w której odbywały się przyjęcia (ilustr. 8).
Długi hall dodawał wnętrzu dramatyzmu, będącego później znakiem rozpoznawczym przestrzeni projektowanych dla Hitlera, między innymi w Berghofie i w Nowej Kancelarii. Szeroki perski dywan rozłożony na schodach podkreślał rozmach pomieszczenia, a zarazem łączył oba poziomy. (Hitler lubił powtarzać anegdotę, że dywan został wykonany na zlecenie Ligi Narodów do jej genewskiej siedziby, lecz gdy go ukończono, Lidze zabrakło pieniędzy. Decyzją Hitlera Niemcy wycofały się z członkostwa w organizacji w październiku 1933 roku. Tym samym anegdota szyderczo sugerowała, że nowy kanclerz dosłownie wyciągnął Lidze dywan spod nóg33). Wzory i perspektywa dywanu przyciągały wzrok, kierując go ku trzem ogromnym gobelinom na ścianach. Również gobeliny stały się potem znakiem rozpoznawczym oficjalnych i domowych przestrzeni Hitlera. Paul Troost wykorzystał je w projektach wnętrz liniowca „Europa” i narodowosocjalistycznych budynków w Monachium. Wystawne, potężne tkaniny dekoracyjne świetnie się sprawdzały w dużych pomieszczeniach. Hitler doceniał też ich potencjał narracyjny. Szczególnie upodobał sobie gobeliny przedstawiające sceny mitologicznych lub historycznych zwycięstw34. Tego rodzaju dekoracje, zdawać by się mogło, stały w sprzeczności z pragnieniem unowocześnienia wnętrz, lecz inne elementy, na przykład beżowe ściany, wyraziste proste linie i światło obficie wlewające się przez wielkie okna wychodzące na park nadawały całości bardziej współczesny charakter, co z uznaniem podkreślał choćby brytyjski dziennikarz George Ward Price, opisując pierwszą oficjalną kolację, na którą zaproszono gości z zagranicy, zorganizowaną w Sali Kongresowej 19 grudnia 1934 roku35. W sali znajdował się ponadto ukryty projektor kinowy znakomitej jakości i szafka z radiem. Hitler często spraszał wieczorami prywatnych gości na pokazy filmów. Zwyczaj ten przeniósł również do Berghofu36.
8. Zdjęcie Heinricha Hoffmanna przedstawiające Salę Reprezentacyjną na parterze Starej Kancelarii Rzeszy po renowacji przeprowadzonej przez Atelier Troost, ok. 1934 roku.
9. Zdjęcie Heinricha Hoffmanna przedstawiające poczekalnię na parterze Starej Kancelarii Rzeszy po renowacji przeprowadzonej przez Atelier Troost, ok. 1934 roku.
Usunięcie ciasno porozstawianych mebli i pozbycie się większości starych ozdób także zapewniło wnętrzom nowocześniejszy wizerunek. Gdzieniegdzie, na przykład w hallu prowadzącym do Sali Reprezentacyjnej, panowała surowa pustka. Zdaniem historyczki designu Sonji Günther pustka ta miała onieśmielać (ilustr. 9). Kamienna podłoga (mimo szerokiego czerwonego dywanu) i skąpe umeblowanie sprawiały, że przestronne pomieszczenie przywodziło na myśl chłodne muzealne korytarze. Natomiast wyburzenie podczas renowacji czterech sporych doryckich kolumn i obniżenie stropów uczyniło przestrzeń znacznie bardziej gościnną i mniej pompatyczną37. Bez względu jednak na to, czy hall faktycznie budził nerwowość osób odwiedzających, podczas oczekiwania nie było tam na czym oka zawiesić. Speer wzmocnił później te doświadczenia niepokoju spowodowanego przytłaczającą potęgą budynku, projektując przestrzenie dla gości w Nowej Kancelarii.
W innych salach na parterze Günther dostrzega fetyszyzowanie arystokratycznego rozmachu, ścierające się z drobnomieszczańską zacisznością. Z jednej strony szlachetne proporcje pomieszczenia, z drugiej zaś kryształowy żyrandol i wymyślne, przeładowane kąty z meblami wypoczynkowymi, prawdziwa Gemütlichkeit, albo kominki i gablotki pełne porcelanowych figurynek i waz, popis zamożności i gustu typowych dla nuworyszowskiego domu38. Lecz to, co Günther interpretuje jako sprzeczność w dekoracyjnych preferencjach Hitlera, równie dobrze można uznać za oznakę jego przekonania, że zdoła przyjąć obie tożsamości naraz, że zdoła być jednocześnie dostojny i prosty, łącząc w sobie męża stanu i zwykłego szarego człowieka. Pozorny rozdźwięk projektów wcale nie musiał niepokoić Hitlera. Wszak on sam zapewniał całości ostateczną harmonię.
Zarazem jednak, o czym świadczyła silnie podkreślana niechęć do zamkowych budowli, Hitler starał się unikać aury arystokratyczności. Pałac przy Wilhelmstrasse 77 w niemieckiej wyobraźni wiązał się z Bismarckiem, politykiem czczonym przez prawicę. Choć „Żelazny Kanclerz” miał szlacheckie pochodzenie, prowadził proste, żołnierskie życie, również w Kancelarii, czym wzbudzał ogólny podziw. Narzekania Hitlera co do stanu budynku na przełomie stuleci skierowane były głównie pod adresem Bernharda von Bülowa, piastującego urząd kanclerza w latach 1900–1909. Wystawny wystrój, wybrany przez Bülowa i jego żonę, włoską księżniczkę, budził dworskie skojarzenia; mówiono nawet o pałacu dożów nad Sprewą. Hitler zaś z mozołem pracował nad wizerunkiem człowieka skromnego, wręcz ubogiego. Wymagało to odrzucenia wszelkich luksusów. Gerdy Troost twierdziła, że w swych projektach nawiązywała do „angielskiego stylu użytkowego”, czyli konkretnie do prądów w niemieckim wzornictwie inspirowanych wzornictwem brytyjskim i przedkładających jakość materiałów i rzemiosła nad wystawność. Ale mimo głośno wyrażanej krytyki Hitler najwyraźniej doceniał arystokratyczny splendor niektórych wnętrz z epoki Bülowa. Przykładowo, rzucające się w oczy sosnowe stropy, naśladownictwo z włoskich renesansowych pałaców, zostały przez Hitlera zachowane (ilustr. 10); niewykluczone zresztą, że stanowiły również wzór dla Wielkiego Salonu w Berghofie (ilustr. IV)39. Sprzeczne skojarzenia klasowe dostrzeżone przez Günther w renowacji z 1934 roku można więc częściowo wytłumaczyć tym, że wprawdzie rozmach pociągał Hitlera, lecz zarazem był dlań niebezpieczny, gdyż szkodził jego publicznemu wizerunkowi.
Jadalnia projektu Paula Troosta także umacniała określony obraz Hitlera i jego partii (ilustr. 11). Hitler uznał dotychczasową jadalnię za zbyt małą, kazał więc dobudować nową część, wychodzącą na ogród na tyłach rezydencji. Speer opisywał później atmosferę sali, ze ścianami barwy kości słoniowej i trzema parami przeszklonych drzwi prowadzących do ogrodu, jako dającą złudzenie „dużej przestronności”. Neoklasyczna symetria i ornamenty typowe dla Troosta przywoływały dziedzictwo starożytnej Grecji, zawłaszczone przez Hitlera na użytek wyobrażonego narodu aryjskiego. W niszach na marmurowych postumentach stały dwie duże rzeźby z brązu, wykonane przez monachijskiego artystę Josepha Wackerlego. Postać żeńska reprezentowała Ziemię, postać męska – Lud (Volk). W przedniej części pomieszczenia wisiał obraz alegoryczny Triumf muzyki Friedricha Augusta von Kaulbacha, namalowany w 1919 roku. Historyczka sztuki Brigit Schwarz stawia tezę, że całość pomieszczenia – od wyjścia na ogród, przez rzeźby: męską i żeńską, aż po okrągły stół umieszczony pośrodku – miała się kojarzyć z Salą Marmurową w letnim pałacu Fryderyka Wielkiego w Sanssouci. Pruski władca, jeden z idoli Hitlera, odbywał tam swobodne, lecz utrzymane na bardzo wysokim poziomie dyskusje z dyplomatami, oficerami, pisarzami i filozofami40. Ale mimo tak wyrafinowanych asocjacji atmosfera przy stole za czasów Führera była zupełnie inna. Hitler żartem określał jadalnię mianem Gospody pod Wesołym Kanclerzem. Speer uważał jednak goszczące tam towarzystwo – głównie partyjnych działaczy, marnie wykształconych, bez obycia w wielkim świecie, zbyt wystraszonych, by się szczerze wypowiadać – za nieopisanie nudne41.
10. Zdjęcie Heinricha Hoffmanna przedstawiające palarnię na parterze Starej Kancelarii Rzeszy po renowacji przeprowadzonej przez Atelier Troost, ok. 1934 roku. Goście czekali tu na zaproszenie do jadalni.
Ciąg dalszy w wersji pełnej