Читать книгу Niewyjaśnione okoliczności - Dr Richard Shepherd - Страница 6

1

Оглавление

Przed sobą miałem chmury. Jedne pnące się wysoko niczym ośnieżone szczyty, drugie przypominające śpiących na boku olbrzymów. Dotknąłem drążków sterowych tak lekko, że samolot zgoła instynktownie zmienił pozycję, obniżając dziób i skręcając w lewo. W końcu zobaczyłem horyzont. Dziwny z niego przyjaciel każdego lotnika: zawieszony wiecznie między ziemią i niebem, a jednak niedostępny, nieosiągalny.

Pode mną rozciągały się wzgórza North Downs, których łagodne krzywizny przywodzą na myśl kontury ludzkiego ciała. Po przecinającej je wstędze autostrady pędziły samochody, lśniące w słońcu niczym pokryte łuską ryby. W pewnym momencie autostrada M4 zniknęła mi z oczu, ustępując miejsca siatce rzecznych dopływów.

Nagle pojawiło się miasto z tętniącym życiem rozległym centrum, którego ulice ujęte były w szpalery bladych nowoczesnych budynków.

Przełknąłem ślinę.

Miasto rozpadało się na moich oczach.

Czyżby trzęsienie ziemi?

Barwy miasta zafalowały. Budynki zamieniły się w kamyki na rzecznym dnie widziane przez zniekształcającą soczewkę płynących wód.

Nietypowe prądy powietrzne?

Nie. Gdyż miasto zafalowało równocześnie z czymś wewnątrz mnie, z czymś na podobieństwo nudności, lecz bardziej złowieszczym.

Zamrugałem energicznie i zacisnąłem dłoń na drążkach sterowych, jak gdybym był w stanie zapanować nad tym uczuciem, zmieniając wysokość bądź prędkość. Ono jednak brało się z głębi mnie i wędrowało w górę z siłą zdolną pozbawić mnie tchu.

Jestem praktycznym, rozsądnym człowiekiem. Szukałem więc praktycznego, rozsądnego wyjaśnienia. Co jadłem na śniadanie? Tosty? Wystarczająco niewinne, by nie stanowiły wytłumaczenia dla nagłej intensywności tego uczucia. Skoro nie chodziło o mdłości, to o co? Czułem głównie smutek i… tak, strach. Bałem się, że zaraz wydarzy się coś strasznego. Więcej nawet: kusiło mnie, żeby zrobić coś strasznego.

Wtem przez głowę przeleciała mi niedorzeczna, szalona myśl. A może by tak wyskoczyć z samolotu?

Siłą woli pozostałem na swoim miejscu, zmusiłem się do wdechów i wydechów, mrugania, utrzymania kursu. Walczyłem o to, by zachowywać się normalnie.

Kiedy zerknąłem na GPS, zobaczyłem nazwę Hungerford.

Stare domy z czerwonej cegły w sercu miasta. Hungerford. Na peryferiach szare jezdnie i boiska. Hungerford.

Moment później byłem już nad Savernake i otaczającym tę miejscowość lasem, który z powietrza przypomina wielką zieloną poduchę. Ten widok przyniósł mi ukojenie, zupełnie jakbym był pieszym turystą, który korzysta z cienia liściastych drzew. Nawet jeśli tętno miałem wciąż przyśpieszone, wynikało to z obawy. Co tak naprawdę mi się przytrafiło?

Jestem po sześćdziesiątce. Jako lekarz medycyny sądowej przeprowadziłem ponad dwadzieścia tysięcy autopsji. Jednakże dopiero to przeżycie po dekadach kariery zawodowej kazało mi wziąć pod uwagę, że moja praca – w której mam do czynienia ze zwłokami osób zmarłych w wyniku nie tylko choroby, ale też wypadku, katastrofy, przestępstwa bądź straszliwej masakry, i nierzadko dokonuję oględzin ludzkiego ciała w stanie rozczłonkowania lub rozkładu – że moja praca być może mimo wszystko odcisnęła na mnie swoje piętno.

Nie posunąłem się do nazwania tego atakiem paniki, ale zacząłem zadawać sobie pytania. Czy powinienem zwrócić się o pomoc do psychologa lub wręcz psychiatry? I co ważniejsze: czy jestem gotów zakończyć karierę medyka sądowego?

Niewyjaśnione okoliczności

Подняться наверх