Читать книгу Jan Paweł II i Ojciec Pio Historia niezwykłej znajomości - Edward Augustyn - Страница 3

Wstęp

Оглавление

Gdy 16 października 1978 roku kardynał Pericle Felici, protodiakon Świętego Kolegium Kardynałów, ogłaszał wybór nowego papieża, chrześcijański świat wstrzymał oddech. Wszyscy – poza Polakami – zaczęli pytać, kim jest ten „papież z dalekiego kraju”, dlaczego właśnie na niego wskazali kardynałowie i jakim będzie biskupem Rzymu? Kto tylko mógł, szukał jakichkolwiek wiadomości o kardynale z Krakowa, a że Internetu jeszcze nie znano, trzeba było sięgnąć przede wszystkim do własnej pamięci. Bo przecież papież z Polski – jakkolwiek by nie oceniać jego egzotycznego pochodzenia z kraju za żelazną kurtyną – nie był człowiekiem „znikąd”. Wiele osób gdzieś, kiedyś go spotkało, słyszało o nim: jako kardynał przez ponad dziesięć lat sporo podróżował po świecie – odwiedzał nie tylko Włochy, Francję czy Niemcy, ale także Stany Zjednoczone, Kanadę, Australię, Nową Zelandię… Odżyły zatem wspomnienia.

Kapucyni z San Giovanni Rotondo szybko zorientowali się, że również oni mają powody do dumy i radości. Kardynał Wojtyła odwiedził ich klasztor przed czterema laty, nie tak dawno, by nie można było sobie jego wizyty ze szczegółami przypomnieć, odszukać zrobionych podczas wizyty zdjęć, odnaleźć zapisków w kronice. Sam fakt przyjazdu polskiego kardynała do grobu Ojca Pio był znaczący i wymowny. Niewielu kościelnych dostojników dawało publicznie wyraz czci i szacunku wobec zmarłego przed kilkoma laty stygmatyka. Watykan nie wyrażał zgody na rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego, media powtarzały na jego temat nigdy nie potwierdzone oskarżenia i plotki lub – przeciwnie – obwoływały go świętym na własną rękę i opisywały cuda, jakie już za jego życia miały się dzięki niemu dokonywać. Mimo sympatii, jaką do zmarłego kapucyna żywił Paweł VI (o czym można wnioskować z wielu wypowiedzi), Stolica Apostolska uznała, że na wyjaśnienie wszystkich wątpliwości potrzeba będzie wiele czasu. Kolejny następca św. Piotra, wybrany przed niespełna dwoma miesiącami Jan Paweł I, zabronił – jeszcze jako biskup diecezji Vittorio Veneto – swoim wiernym pielgrzymowania do San Giovanni Rotondo. Za młodu był bliskim współpracownikiem biskupa Bortignona, kapucyna, zagorzałego przeciwnika Ojca Pio, który niejedno złe i niesprawiedliwe słowo na temat stygmatyka wypowiedział. Teraz wszystko powinno się zmienić – myśleli nie bez racji czciciele Ojca Pio, więc możemy wyobrazić sobie entuzjazm, z jakim przyjęli wybór na Stolicę Piotrową Karola Wojtyły.

Wiedziano zresztą, że wizyta krakowskiego kardynała w San Giovanni Rotondo nie była jedyną: jako młody ksiądz spotkał się on osobiście z Ojcem Pio i wyspowiadał u niego, o czym wspomniał w 1974 roku w swoim wpisie do księgi gości. A ten fakt jeszcze bardziej rozpalał wyobraźnię – w końcu świątobliwy zakonnik miał dar czytania w sercach i przepowiadania przyszłości…

Historie te jako pierwszy badał i opisał w książce Papież i Zakonnik (San Giovanni Rotondo 2005) Stefano Campanella, dyrektor Teleradio Padre Pio i rzecznik prasowy klasztoru w San Giovanni Rotondo. W 2002 roku poprosił on Jana Pawła II – za pośrednictwem Wandy Półtawskiej, przyjaciółki papieża – o pisemne wspomnienie ze spotkania z Ojcem Pio. Obiecał, że ujawni to świadectwo dopiero po śmierci ojca świętego. Jednak ci, którzy spodziewali się rewelacji, mogli się poczuć rozczarowani. Jan Paweł II napisał we wspomnieniu to, o czym wiele razy wcześniej mówił. Żadnych przepowiedni, żadnych tajemnic.

Drugą książkę na temat relacji Karola Wojtyły z Ojcem Pio wydał Andrea Tornielli (Tajemnica Ojca Pio i Karola Wojtyły, Częstochowa 2008). Oparł ją na materiale zebranym przez Campanellę, dotarł do kilku nowych świadków we Włoszech, ale przede wszystkim w interesujący sposób skomentował znane już fakty.

Obaj wspomniani autorzy starają się – jak sądzę – udowodnić, że zakonnik z San Giovanni Rotondo był dla polskiego papieża niezwykle ważną osobą, z którą spotkanie wycisnęło trwały ślad na kapłaństwie Karola Wojtyły, jego posłudze biskupiej i papieskiej. Ich wywód brzmi przekonująco, na poparcie swej tezy przytaczają wiele przykładów, które i ja na tych stronach pozwolę sobie za nimi powtórzyć. Mamy prawo szukać najwcześniejszych śladów zainteresowania młodego polskiego księdza mistykiem z San Giovanni Rotondo, wolno nam snuć rozważania, jaki to mogło wywrzeć wpływ na życie przyszłego papieża. Jednak powstrzymajmy wyobraźnię i nie wyciągajmy zbyt daleko idących wniosków. Pamiętajmy, że sam Jan Paweł II bardzo szczerze i precyzyjnie wypowiedział się na temat swoich inspiracji w kapłańskim życiu – mam tu na myśli jego bardzo osobistą książkę „Dar i tajemnica”, napisaną na 50. rocznicę święceń kapłańskich. Ojciec święty wspomina w niej początki swej kapłańskiej drogi, opisuje ważne dla siebie miejsca i wydarzenia, również z czasu studiów w Rzymie i podróży po Włoszech i Europie. Ku naszemu zaskoczeniu ani słowem nie wspomina o swej wizycie w kapucyńskim klasztorze w San Giovanni Rotondo. A medytując nad istotą sakramentu kapłaństwa, jego pięknem i świętością, przywołuje liczne postaci, które ukształtowały jego powołanie i styl pełnienia posługi – duchownych i świeckich, świętych i kandydatów na ołtarze – ale nie znajdziemy pośród nich Ojca Pio. Oczywiście nie przeczy to w niczym sympatii, jaką papież wielokrotnie w innych miejscach i w różnych wystąpieniach mu okazywał.

Pontyfikat Jana Pawła II był wielobarwny i czerpał z wielu źródeł. Bez trudu znajdziemy w nim ślady fascynacji świętością wielu, czasem bardzo od siebie odległych postaci: duchownych i świeckich, mężczyzn i kobiet, tradycjonalistów i reformatorów, mistyków i ludzi czynu. Jego stosunek do Ojca Pio jest najlepszym tego przykładem i właśnie jako przykład, a nie wyjątek, winien być rozumiany. Dokładnie temu poświęcona jest książka, którą czytelnik trzyma w ręku. Pokazuje ona, jak skromny kapucyn, który potrafi tylko się modlić (tak mawiał o sobie Ojciec Pio), zachwyca wielkiego papieża, który zmienia oblicze świata. Jak niewykształcony zakonnik, który w życiu nie wygłosił ani jednego kazania, jest inspiracją dla intelektualisty, filozofa, charyzmatycznego i porywającego mówcy. A mnich, który mógłby stać się bohaterem średniowiecznej legendy (przemywający jodyną ropiejące rany na rękach i nogach, walczący – dosłownie – z diabłem, nie ruszający się z jednego miejsca przez pięćdziesiąt lat – chyba że za sprawą bilokacji), zostaje uznany za wzór dla współczesnego świata przez papieża tak na ten świat otwartego i tego świata ciekawego. Jeśli więc po lekturze tej i pozostałych książek czytelnik zastanowi się nieco nad tym fenomenem, autorzy będą mogli się cieszyć z dobrze wykonanego zadania.

Już po ukazaniu się dwóch wspomnianych publikacji miały miejsce wydarzenia, które w znaczący sposób uzupełniają naszą wiedzę o relacjach polskiego papieża z włoskim mistykiem. I właśnie one skłoniły mnie do napisania tej książki.

Pierwszym było odnalezienie w kurii krakowskiej podczas procesu beatyfikacyjnego Jana Pawła II nowego, nieznanego dotąd listu biskupa Wojtyły do Ojca Pio. Rzecz wymagała skomentowania.

Po drugie – jedna z najbliższych polskiemu papieżowi osób, dr Wanda Półtawska, osoba niezwykle ważna dla jego znajomości z Ojcem Pio, wydała swój duchowy pamiętnik, który pozwala nam w nowym, pełniejszym świetle spojrzeć na jej cudowne uzdrowienie dzięki modlitwie stygmatyka i pośrednictwu biskupa Wojtyły. Mowa tu o książce Beskidzkie rekolekcje, wydanej w 2008 roku.

I wreszcie sama beatyfikacja Jana Pawła II, którą przeżywaliśmy 1 maja 2011 roku. W życiorysie nowego błogosławionego odczytanym podczas uroczystości przez wikariusza diecezji rzymskiej, kardynała Agostina Valliniego, znalazła się informacja o spotkaniu Karola Wojtyły z Ojcem Pio. Najwyraźniej uznano ten fakt za istotny dla zrozumienia życia i świętości papieża.

Są to wystarczające powody, by uporządkować dotychczasową wiedzę i jeszcze raz spojrzeć na całą historię z polskiej – może nieco innej – perspektywy, bo wśród wielu drobnych faktów, do jakich udało mi się dotrzeć, są i takie, na które włoscy autorzy pewnie w ogóle nie zwróciliby uwagi. Czy zastanawialiby się na przykład, kto finansował wyjazd Karola Wojtyły do San Giovanni Rotondo i inne jego „prywatne” podróże? Pewnie wyszliby z założenia, że dla kardynała tego rodzaju wydatki nie stanowiły większego problemu. Ale ci, którzy pamiętają, w jakim państwie żyliśmy – my, Polacy – po drugiej wojnie światowej, doskonale wiedzą, że podróżowanie po zachodniej Europie kosztowało fortunę i nawet kardynał – zwłaszcza tak skromnie żyjący jak Karol Wojtyła – musiał się z tym liczyć. Trudno obcym autorom również zrozumieć, dlaczego Wanda Półtawska zamiast po operacji kręgosłupa wracać z Ameryki prosto do domu, jeszcze kilka miesięcy tuła się po świecie – zostaje na dłużej w Rzymie, jedzie do San Giovanni Rotondo, a nawet planuje wyprawę do Ziemi Świętej…

Chciałbym z całego serca podziękować moim rozmówcom, dzięki którym udało mi się wzbogacić opowieść o niezwykłej znajomości Karola Wojtyły i Ojca Pio cennymi szczegółami: pani dr Wandzie Półtawskiej, ks. prof. Adamowi Kubisiowi i panu Władysławowi Górnemu.

Edward Augustyn

Od redakcji:

Na końcu książki, po tekstach źródłowych (homiliach i przemówieniach papieskich), zamieszczamy rozważania o. Elíasa Cabodevilli Gardego nad modlitwą Jana Pawła II do Ojca Pio z Pietrelciny, które można potraktować jako duchowe uzupełnienie opisywanej w książce historii znajomości tych dwóch wielkich świętych XX wieku.

Jan Paweł II i Ojciec Pio Historia niezwykłej znajomości

Подняться наверх