Читать книгу Jan Paweł II i Ojciec Pio Historia niezwykłej znajomości - Edward Augustyn - Страница 5

Teraz już dobrze

Оглавление

listy Biskupa woj tyły do oj ca pio

w sprawie wandy półtawskiej

rok 1962

Doktor Wanda Półtawska – przyjaciółka i współpracownik Karola Wojtyły


„Pan Bóg daje człowiekowi tyle siły, ile mu trzeba” – napisał jej w jednym z listów. Tej jesieni słowa Brata nabrały szczególnego znaczenia. 17 października 1962 roku ostry ból dopadł ją, gdy jechała przez Kraków tramwajem. Wcześniej bolało zawsze w nocy. Po dwóch tygodniach lekarze stawiają diagnozę. W Ravensbrück poddawano ją okrutnym eksperymentom medycznym, ale przeżyła. Rany na ciele i duszy powoli się wygoiły. Teraz umrze z powodu jakiegoś „twardego, okrężnego nacieku z owrzodzeniem”, jak napisali w diagnozie, choć ona wie, że to nowotwór. Też jest lekarzem. Nie chce operacji, bo wie, jak żyją ludzie ze sztucznym odbytem. Nie chce kalectwa i upokorzeń. Ma czterdzieści lat, czworo dzieci, kochającego męża, stresującą pracę z chorymi psychicznie i alkoholikami, a w ostatnich dniach jeszcze przeprowadzkę do nowego mieszkania na głowie. I ma Brata.

Przyjaźń księdza Wojtyły z rodziną Półtawskich była wyjątkowa, o czym tak naprawdę dowiedzieliśmy się dopiero z opublikowanego po śmierci papieża pamiętnika pani Wandy. Był dla niej nie tylko duchowym kierownikiem i opiekunem. Była dla niego nie tylko doradcą i współpracownikiem. Połączyła ich nie tylko wspólna idea troski o życie, szczególnie dzieci jeszcze nienarodzonych. On był jej Bratem, ona jego Siostrą. Nie ma w tych słowach przesady. Karol Wojtyła wiedział, jakie jest prawdziwe znaczenie każdego wypowiadanego słowa. W przyszłości, jako Jan Paweł II, napisze w Liście do kobiet o roli, jaką w życiu każdego człowieka – w tym także kapłana – odgrywa kobieta: matka, siostra, współpracownica. Wiele razy będzie mówił i pisał o geniuszu kobiecego serca i o wzajemnie uzupełniających się relacjach mężczyzny i kobiety: męża i żony, brata i siostry. Na II Soborze Watykańskim będzie jedynym przemawiającym, który zwróci się do audytorium słowami: „Czcigodni ojcowie, bracia i siostry” – uwzględniając fakt, że wśród słuchających są też kobiety.

Rodzina Półtawskich była dla księdza Wojtyły jego rodziną. Stracił matkę, gdy miał dziewięć lat, brata w wieku lat dwunastu. Siostry, która urodziła się pierwsza i zmarła jako niemowlę, właściwie nigdy nie miał. Dzieciństwo i młodość przeżył tylko z ojcem, który umarł, gdy Karol miał lat dwadzieścia jeden. Był sam. U Półtawskich mógł cieszyć się rodzinną atmosferą, przeżywać codzienne radości i smutki zwykłych ludzi, być blisko tego życia, o którym tak wielu księży nie ma zielonego pojęcia. Razem spędzali wakacje – pod namiotem, na wędrówkach po górach, modlitwie i wielogodzinnych rozmowach. Nie zmieniły tego ani święcenia biskupie, ani nominacja kardynalska. Ze wspólnych wakacji w górach pojechał wprost na pierwsze konklawe w 1978 roku.

Pamiętnik Wandy Półtawskiej to świadectwo niezwykłe i bardzo osobiste – dziennik duszy. Ksiądz Wojtyła czytał go i uzupełniał swoimi uwagami, podkreśleniami i komentarzami. Jako papież zachęcał swą przyjaciółkę, by te notatki przejrzała i przygotowała w jakiejś formie do druku. Zostały opublikowane w 2008 roku w książce Beskidzkie rekolekcje.


List biskupa Wojtyły do Ojca Pio z prośbą o modlitwę za Wandę Półtawską


Po tamtych wakacjach, w 1962 roku, też pojechał do Rzymu. Rozpoczął się II Sobór Watykański, w którym młody, czterdziestodwuletni biskup Wojtyła brał udział. Utrzymywali kontakt listowy. Wiedział o różnych kłopotach w rodzinie Półtawskich, modlił się w jej intencji. Gdy Wanda poinformowała go o wynikach badań, odpisał: „I tutaj, Dusiu, pragnę Cię, tak jak umiem, zmobilizować do walki o Twoje zdrowie i życie”. Rozwiał jej wątpliwości, czy aby nie lepiej pozostawić wszystko Panu Bogu i niech będzie tak, jak ma być. Napisał, że „obowiązek walki o życie i zdrowie nie sprzeciwia się w niczym oddaniu się Panu Bogu do dyspozycji”. Dodał też, że zaniechanie tej walki i niewykorzystanie wszystkich możliwych środków dla ratowania zdrowia i życia, byłyby absolutnie niezgodne z wolą Bożą.


Wymiana korespondencji między Krakowem a Rzymem trochę trwa. Informacje dochodzą więc zawsze z kilkunastodniowym opóźnieniem. Gdy tylko Wanda Półtawska otrzymuje list od Brata, zgadza się na operację. W sobotę, 17 listopada, zostaje przyjęta do szpitala onkologicznego w Krakowie. Tego samego dnia w Rzymie biskup Wojtyła pisze po łacinie list do człowieka, którego poznał przed czternastu laty. Prosi go o modlitwę o uzdrowienie swojej przyjaciółki.


Kuria Metropolitalna w Krakowie

Rzym, 17 XI 1962

Wielebny Ojcze,

Proszę o modlitwę w intencji czterdziestoletniej matki czterech córek z Krakowa w Polsce (podczas ostatniej wojny przebywała pięć lat w obozie koncentracyjnym w Niemczech), obecnie ciężko chorej na raka i będącej w niebezpieczeństwie utraty życia: aby Bóg przez wstawiennictwo Najświętszej Dziewicy okazał swoje miłosierdzie jej samej i jej rodzinie.

W Chrystusie, bardzo zobowiązany

+ Karol Wojtyła

Biskup tytularny Ombi

Wikariusz Kapitulny Krakowa w Polsce

Papieskie Kolegium Polskie,

Piazza Remuria 2A, Rzym

Drugi list biskupa Wojtyły do Ojca Pio z podziękowaniem za modlitwę


Dzięki łańcuchowi dobrych ludzi list następnego dnia, w niedzielę, trafia do rąk adresata. Zawozi go Angelo Battisti, na co dzień maszynotypista w watykańskim Sekretariacie Stanu, a w soboty i niedziele zarządca niedawno otwartego przez Ojca Pio szpitala w San Giovanni Rotondo. Po wielu latach, gdy Karol Wojtyła zostanie papieżem, Battisti opowie dziennikarzom, jak sprawy się miały. Na polecenie stygmatyka otworzył zaklejoną kopertę i przeczytał na głos prośbę. Ojciec Pio wysłuchał w skupieniu i powiedział: „Przekaż, że będę się modlił w intencji tej matki”. A potem miał dodać: „Jemu nie można odmówić”.

Mija kilka dni. W środę, 21 listopada, w szpitalu w Krakowie Wanda Półtawska przygotowywana jest do operacji. Cierpi nie tyle z powodu bólu fizycznego, który znikł – przypuszcza, że za sprawą leków przeciwbólowych – co z powodu upokorzenia i zimnego, przedmiotowego traktowania. W dzienniku zapisuje: „Straszny oddział, straszni pacjenci. Medycyna odhumanizowana. Bez ani jednego ciepłego słowa. Traktowanie jak rzecz. Brutalne badania: wlewy, rektoskopie”. Choć zdaje sobie sprawę, że i tak, jako lekarz i znajoma profesora, jest traktowana lepiej niż zwykli pacjenci. Drażni ją, że po raz kolejny wykonują jej te wszystkie badania, nie informując o powodach. Chyba jako ostatnia dowiaduje się, że operacji nie będzie, owrzodzenie zniknęło, śluzówka wygojona. Andrzej Półtawski przekazuje radosną wiadomość do Rzymu. W środę, 28 listopada, Karol Wojtyła pisze, również po łacinie, drugi list do Ojca Pio, a Angelo Battisti w najbliższą sobotę zawozi go do San Giovanni Rotondo.


Wielebny Ojcze,

Kobieta z Krakowa w Polsce, matka czterech córek, dnia 21 listopada, jeszcze przed operacją chirurgiczną niespodziewanie odzyskała zdrowie. Bogu niech będą dzięki. Także Tobie, wielebny Ojcze, serdecznie dziękuję w imieniu jej własnym, jej męża i całej rodziny.

W Chrystusie

+ Karol Wojtyła

Wikariusz Kapitulny Krakowa

Rzym, 28 XI 1962

Battisti wspomina, że gdy przeczytał słowa o wyzdrowieniu lekarki, Ojcec Pio westchnął: „Bogu niech będą dzięki”. A potem podniósł z biurka poprzedni list polskiego biskupa i dał go Battistiemu z poleceniem, by zachował oba te dokumenty. To dziwne. Za kilka lat, spodziewając się śmierci, poprosi Battistiego, by spalił całą korespondencję. Zniszczone zostały wszystkie listy przechowywane w klasztorze i Domu Ulgi w Cierpieniu. Listy od kardynała Wojtyły leżały w Rzymie. Battisti odnalazł je przypadkiem ćwierć wieku później, w październiku 1978 roku, gdy ten, który je pisał, został wybrany na papieża.

Biskup Wojtyła prosił Ojca Pio o modlitwę w chwili, gdy stygmatyk nie miał w Watykanie dobrej prasy. Równo rok wcześniej klasztor i szpital w San Giovanni Rotondo wizytowane były przez wysłannika Świętego Oficjum. Raport z tej wizytacji, przedstawiony papieżowi Janowi XXIII, był bardzo nieprzychylny Ojcu Pio. W 1962 roku wprowadzono zarządzenia ograniczające korespondencję zakonnika i jego kontakty z niektórymi córkami duchowymi. Czciciele Ojca Pio uznali te restrykcje za ograniczanie wolności stygmatyka i nazwali ten okres „trzecim prześladowaniem”. Raport z wizytacji, a także plotki o Ojcu Pio, jakie w tym czasie pojawiły się w prasie i środowiskach kościelnych, były jedną z głównych przeszkód w późniejszym procesie beatyfikacyjnym. Biskup Wojtyła wiedział o tej sytuacji. Miał przyjaciół w Watykanie, choćby Polaków, którzy znali sprawę i wiedzieli, że wyjazdy do San Giovanni Rotondo czy utrzymywanie korespondencji z Ojcem Pio, w niektórych kościelnych kręgach jest podejrzane, a nawet zabronione. Skoro zdecydował się poprosić kapucyna o wstawiennictwo w tak ważnej dla siebie sprawie, musiał być przekonany, że pomimo różnych pogłosek jest to człowiek święty, zjednoczony z Bogiem tajemniczą więzią, jakiej doświadczyć mogą tylko wielcy mistycy.

W kolejnych latach jeszcze kilkakrotnie pisał do San Giovanni Rotondo z prośbą o duchowe wsparcie. W trakcie procesu beatyfikacyjnego Jana Pawła II znaleziono list, napisany po włosku i datowany na 14 grudnia 1963 roku, w którym biskup Wojtyła (w tym czasie również przebywał w Rzymie na sesji soboru) prosi o modlitwę w intencji pewnej sparaliżowanej kobiety oraz w sprawie swojej „skromnej osoby” i trudności, na jakie napotyka. Chodziło zapewne o konflikt z władzami PRL w sprawie nominacji nowego arcybiskupa krakowskiego. Od czasu śmierci kardynała Sapiehy (w 1951 roku) władze komunistyczne przez dziesięć lat uniemożliwiały wybór nowego ordynariusza, a gdy wreszcie udało się zatwierdzić na to stanowisko arcybiskupa Baziaka, niespodziewana śmierć hierarchy spowodowała konieczność podjęcia nowych, trudnych negocjacji. Z listu wynika ponadto, że wciąż nie znamy całej korespondencji biskupa z Krakowa z Ojcem Pio. Poza cytowanymi już listami w sprawie Wandy Półtawskiej, Wojtyła musiał wysłać do San Giovanni Rotondo co najmniej jeszcze jedną prośbę – o zdrowie dla „syna pewnego adwokata z Krakowa” – skoro w odnalezionym liście o niej wspomina.


Przewielebny Ojcze,

Wasza Wielebność z pewnością pamięta, że już kilka razy w przeszłości pozwalałem sobie prosić Ojca o modlitwę w przypadkach szczególnie trudnych i godnych uwagi. Chciałbym przede wszystkim szczególnie podziękować, również w imieniu samych zainteresowanych, za Ojca modlitwy w intencji pewnej kobiety, katolickiej lekarki, chorej na raka, oraz syna pewnego adwokata z Krakowa, ciężko chorego od urodzenia. Obie te osoby dzięki Bogu czują się już dobrze.

Pozwalam sobie ponadto, Czcigodny Ojcze, polecić Ojca modlitwom sparaliżowaną kobietę mieszkającą w mojej archidiecezji.

Równocześnie pozwalam sobie polecić Ojcu olbrzymie trudności duszpasterskie, jakie moja skromna osoba napotyka w obecnej sytuacji.

Korzystam z okazji, by ponownie zapewnić Ojca o mojej głębokiej czci, w której pragnę się utwierdzać.

Waszej Wielebności czciciel w Jezusie Chrystusie

+ Karol Wojtyła

Biskup tytularny Ombi

Wikariusz Kapitulny w Krakowie

List biskupa Wojtyły do Ojca Pio odnaleziony podczas procesu beatyfikacyjnego Jana Pawła II


Wróćmy jeszcze na chwilę do rodziny Półtawskich. Biskup Wojtyła, dziękując im w liście za radosną wiadomość z Polski, ani słowem nie wspomina o Ojcu Pio i jego modlitwie. Wanda Półtawska mówiła w wielu wywiadach, że nie miała wtedy pojęcia, kim był Ojciec Pio. Po raz pierwszy usłyszała o nim od Brata dopiero po jego powrocie do Krakowa. Ale i tak nie była do końca przekonana, że to modlitwa kapucyna uratowała jej zdrowie i życie, chociaż czasami, podczas rozmów z Bratem na ten temat, pojawiała się i taka myśl. W każdym razie w niespełna pięć lat później, wracając ze Stanów Zjednoczonych, gdzie poddała się operacji kręgosłupa, postanawia – za radą Brata – odwiedzić San Giovanni Rotondo. Czasy były takie, że raz uzyskawszy pozwolenie od władz na wyjazd za granicę, należało zwiedzić jak najwięcej miejsc, bo druga taka okazja w życiu mogła się nie powtórzyć. W dzienniku zapisuje: „Chcę zobaczyć Ojca Pio. Zapytałeś mnie, dlaczego – nie wiem dokładnie, nie potrafię uzasadnić – jak przymus”. I dzień później: „W nocy modliłam się do Ojca Pio, nie do Niego, ale przez Niego, jeśli jest tak, jak o nim piszą, to wie. Jeżeli wtedy jego modlitwa pomogła, pomoże i teraz”. Po kilku dniach zapisuje kolejne zdanie (kardynał Wojtyła podkreśli je, gdy będzie czytał te zapiski): „Chcę pojechać do Ojca Pio – nie po to, żeby prosić, żeby mnie nie bolało, ale żebym pojęła, że jest w ludzkiej mocy przyjąć ból i męczeństwo”.

Oczekując w Rzymie na uroczystość nadania godności kardynalskiej Bratu, korzysta z nadarzającej się okazji i z kilkoma siostrami zakonnymi odwiedza San Giovanni Rotondo. Uczestniczy we mszy świętej Ojca Pio. W dzienniku notuje: „Jest we mnie tak, że nie znajduję słów, nie chcę nic pisać, nie chcę nikomu mówić. Opowiem Ci, jak się spotkamy – ale… teraz dopiero na pewno wiem, co się stało w listopadzie 1962 roku. Wiem, ale jak to wyrazić? Brak słów – no i teraz jest we mnie wreszcie uciszenie.


Kardynał Karol Wojtyła wygłasza homilię w starym kościele w San Giovanni Rotondo – 3 listopada 1974 roku. Po prawej – biskup Andrzej Deskur


Jan Paweł II i Ojciec Pio Historia niezwykłej znajomości

Подняться наверх