Читать книгу Zbiór miłości niechcianych - Edyta Folwarska - Страница 7

III

Оглавление

W pracy zapowiadał się strasznie nudny tydzień. Mimo że lubiła przebywać w redakcji, to tym razem poza degustacją hummusu zrobionego własnoręcznie przez naczelnego, na horyzoncie nie pojawiała się żadna atrakcja. Redaktor naczelny, Dariusz, był najmilszym facetem pod słońcem, choć miał aparycję zbira, a w branży miał przezwisko Karku. Ale tak naprawdę bać się mogli go tylko ci, którzy go nie znali. Albo jego wrogowie. A Oliwia nie należała ani do jednych, ani do drugich.

Dochodziło południe. Moczyła kawałek chleba w hummusie i wpatrywała się bezmyślnie w monitor.

– W robocie nudy, na fejsie nudy i jeszcze ten cholerny pozbawiony smaku hummus – narzekała pod nosem.

I wtedy to się stało.

Ikonka messengera zaświeciła się na czerwono, choć nikt do niej nie napisał. Odruchowo kliknęła folder INNE. Jedna wiadomość.

Po zdjęciu poznała, że to on.

CZESC, TU ALAN. SORKI ZA BRAK POLSKICH ZNAKOW. PISZE Z KOMORKI. WIDZIELISMY SIE NA IMPREZIE. CO POWIESZ NA KINO?

Więc ma na imię Alan.

Alan.

Ładne imię. Takie oryginalne.

Alan.

W jej sercu jakieś tajemnicze dzwony wygrywały właśnie symfonię miłości.

A potem sobie przypomniała o dziewczynie i muzyka ucichła.

Patrzyła na wiadomość. Kliknęła nią, więc on już wie, że przeczytała. Jak długo ma czekać z odpowiedzią? Kliknęła ikonkę grupy, do której należały też Sylwia i Kaśka.

– Odezwał się! Laski! Odezwał się!

– Kto? – napisała Sylwia.

– Ciacho.

– Koleś z baletów?

– Tak!

– I co napisał? – włączyła się do rozmowy Kasia.

– Kino. Chce do kina.

– Do kina czy na film? – zażartowała Sylwia.

– Może od razu do kina? – odpisała Oliwia.

– Zdzira. – Kasia wysłała uśmiechniętą buźkę. – Co mu napisałaś?

– Nic.

– Jak to?

– Tak to. Nie wiem, co napisać.

– Napisz, że chcesz possać… – rzuciła Sylwia.

– Uspokój się! – zbeształa ją Oliwia.

– Nie mogę, bo zachowujesz się jak idiotka. Pisz do niego i dawaj znać, co odpisze.

– I zapytaj, czemu cię olał – dodała Kasia.

Opuściła czat.

Wróciła do okienka z wiadomością od Alana.

– Spoko – napisała. – Z tymi polskimi znakami. :) Ale dlaczego krzyczysz?

– JA KRZYCZĘ? – odpisał natychmiast.

– No wiesz… Wielkie litery…

– Sorry, już zmieniam.

– Luz.

– To co, idziemy do kina? – przeszedł do rzeczy.

– Jak mnie znalazłeś? – odpowiedziała pytaniem na pytanie.

– Ma się te sposoby…

– Znaczy prześladowca? – wysłała mu wirtualne mrugnięcie.

– Znaczy dziewczyna, a dokładnie menedżerka w knajpie cię znalazła.

– A propos dziewczyn. A co na pomysł z kinem powie twoja laska?

– Jaka moja?

– Ta, z którą poszedłeś w ślinę. – Przypomniał jej się ten widok i poczuła się naprawdę wkurzona.

„Po co on do mnie pisze? I po co ja odpisuję?” – pomyślała.

– O Jezu, ona – wystukał Alan. – To żadna moja dziewczyna. To tylko zabawa. Graliśmy w Tabu.

– Aha…

Odsunęła się od klawiatury. Musiała ochłonąć. Ulżyło jej, a wkurzenie przerodziło się w radość. Nie chciała jednak dać tego po sobie poznać.

– ??? – napisał Alan.

Gdy nie odpowiedziała, wysłał pytajniki jeszcze raz, a potem kolejny.

Odpisała po dziesięciu minutach:

– No to które kino?

– Promenada? – zaproponował.

– Może być. Kiedy?

– Zaraz?

Zaskoczył ją. „Co tu odpowiedzieć?”

– Nie! Teraz nie mogę – napisała szybko. – Robota.

– O której kończysz?

– Za jakieś pięć godzin.

– To 18.00?

– OK.

– Przed wejściem?

– Przed wejściem.

Tylko tyle. Albo aż tyle, bo poczuła niezwykłą ekscytację na samą myśl o tym spotkaniu…

Zbiór miłości niechcianych

Подняться наверх