Читать книгу Tybet, W drodze do Kumbum - Elżbieta Sęczykowska - Страница 7

Оглавление

Zacza­ro­wa­ny Ty­bet, cy­wi­li­za­cje barw­ne i peł­ne ży­wot­no­ści, o któ­rych świat do­wie­dział się sto­sun­ko­wo nie­daw­no. To wła­śnie tu pier­wot­na re­li­gia bo­n, za­wie­ra­ją­ca ele­men­ty sza­ma­ni­zmu i ani­mi­zmu, w okre­sie feu­dal­nej do­mi­na­cji Ko­ścio­ła la­ma­istycz­ne­go zla­ła się w ca­łość z bud­dy­zmem, a ten na ty­siąc­le­cia zde­ter­mi­no­wał ży­cie du­cho­we, wzbo­ga­ca­jąc je o no­we tre­ści i ce­le.

Ty­bet, nazywa­ny przez wie­lu da­chem świa­ta, to nie­do­stęp­na, pra­żo­na słoń­cem, sma­ga­na wia­tra­mi i śnie­giem tra­wia­sta kra­ina, która leży w znacz­nej czę­ści na ogrom­nych wy­so­ko­ściach się­ga­ją­cych pra­wie 5000 me­trów nad po­zio­mem mo­rza, gdzie ni­skie tem­pe­ra­tu­ry ka­żą zma­gać się wciąż z su­ro­wym kli­ma­tem. Oto­czo­ny ze wszyst­kich stron gó­ra­mi, two­rzy nie­zwy­kłe kra­jo­bra­zy za­pa­da­ją­ce w pa­mięć na za­wsze, co w po­łą­cze­niu z du­cho­wo­ścią i kul­tu­rą tutejszych lu­dzi wy­róż­nia to miej­sce po­śród wszyst­kich in­nych na świe­cie. Nic więc dziw­ne­go, że ten nie­­dostęp­ny przez wie­ki kraj przy­ku­wał uwa­gę i wciąż bu­dzi nie­usta­ją­ce za­in­te­re­so­wa­nie, fa­scy­nu­je swą ta­jem­ni­czo­ścią…

Po­dróż do Ty­be­tu to wiel­ka i cu­dow­na przy­go­da, ale cza­sem po­łą­czo­na z praw­dzi­wą wal­ką o prze­trwa­nie. Bi­twą to­czo­ną z wła­sny­mi sła­bo­ścia­mi i ogra­ni­cze­nia­mi, gło­dem i chło­dem, któ­re trze­ba po­ko­nać, by da­lej piąć się w gó­rę, na­wet gdy bra­ku­je już sił czy zwy­kłej mo­ty­wa­cji do osią­gnię­cia ce­lu.

Iluż to śmiał­ków pod­czas wy­praw po Ty­be­cie pró­bo­wa­ło swo­ich sił w po­szu­ki­wa­niu praw­dy jak ka­mie­nia fi­lo­zo­ficz­ne­go. Czy ją od­na­leź­li? Nie wia­do­mo… Wie­lu po­wró­ci­ło z po­czu­ciem try­um­fu, in­ni po­zo­sta­li tam na za­wsze i wszel­ki ślad po nich za­gi­nął.


Pasterz jaków

Każ­dą po­dróż de­ter­mi­nu­je nie­po­ha­mo­wa­na cie­ka­wość świa­ta i ni­czym nie­ogra­ni­czo­na wol­ność. Ule­ga­nie uro­ko­wi te­go, co do­pro­wa­dza do dresz­czu eks­cy­ta­cji, wa­bi i in­try­gu­je nie­zwy­kło­ścią nie­zna­ne­go. Prag­nie­nie za­nu­rze­nia się w na­stro­jach, uczu­ciach, tę­sk­no­tach…

Wła­śnie ta cie­ka­wość świa­ta nie po­zwa­la wie­lu lu­dziom usie­dzieć spo­koj­nie na miej­scu – ani w ci­szy, bo w głę­bi wła­sne­go wnę­t­rza świa­do­mość bom­bar­do­wa­na jest gło­sa­mi, pul­sem zie­mi, tej nie­zna­nej, go­­towej uka­zać swą uro­dę w ca­łej oka­za­ło­ści, ale cza­sa­mi tak­że okru­cień­stwie. Bu­du­je i pro­wo­ku­je wy­obraź­nię, któ­ra nie po­zwa­la spać po no­cach, bu­rzy spo­kój, po­zba­wia du­cho­we­go kom­for­tu, aż osta­tecz­nie sta­je się fi­lo­zo­fią ży­cia! Pcha ca­łą mo­cą do za­spo­ko­je­nia cie­ka­wo­ści zja­wisk, lu­dzi, przy­ro­dy i oto­cze­nia. I uczy od­por­no­ści na tru­dy po­dró­ży. Ta ogrom­na si­ła ro­dzi po­trze­bę zgłę­bia­nia wie­dzy na te­mat wszyst­kie­go, co do­strze­ga­my przez wła­sne otwar­cie i cze­go nie wi­dzi­my, bo na­dal po­zo­sta­je ta­jem­ni­cą.


Kamienne płyty z inskrypcjami

Ni­niej­sza książ­ka to swo­isty au­tor­ski za­pis z kil­ku po­dró­ży do Ty­be­tu, uzu­peł­nio­ny in­for­ma­cja­mi za­czerp­nię­ty­mi z bo­ga­tej li­te­ra­tu­ry, a tak­że wła­snych do­świad­czeń. Ce­lem by­ło po­zna­nie różnorodnej kul­tu­ry Ty­be­tu i za­chły­śnię­cie się choć­by na chwi­lę at­mos­fe­rą mi­stycz­nej Kra­iny Śnie­gu. I tak się sta­ło, kie­dy na­sza eki­pa do­tar­ła do Wiel­kie­go Klasz­to­ru Kumbum w pół­noc­no­-wschod­niej czę­ści pro­win­cji Am­do, że­by przy­go­to­wać cykl re­por­ta­ży uka­zu­ją­cych nie­zwy­kłą du­cho­wość te­go miej­sca, nie­opo­dal któ­re­go uro­dził się XIV Da­laj­la­ma.

In­spi­ra­cją do na­pi­sa­nia książ­ki sta­ły się od­na­le­zio­ne fo­to­gra­fie, na któ­rych praw­do­po­dob­nie po raz pierw­szy na świe­cie uwiecz­nio­no gru­py ty­be­tań­skich no­ma­dów oraz sce­ny przed­sta­wia­ją­ce frag­men­ty mi­ste­riów re­li­gij­nych od­by­wa­ją­cych się w tam­tej­szych klasz­to­rach, za­re­je­stro­wa­ne przez jed­ne­go z naj­wy­bit­niej­szych pol­skich orien­ta­li­stów – Wła­dy­sła­wa Ko­twi­cza, ba­da­cza kul­tu­ry mon­gol­skiej i ty­be­tań­skiej.

Waż­ną mo­ty­wa­cją by­ło tak­że po­szu­ki­wa­nie od­po­wie­dzi na py­ta­nia o ist­nie­nie ta­jem­ni­cze­go kró­le­stwa Szambali, cen­trum du­cho­wej wie­dzy pod­ziem­nych świa­tów, do któ­re­go wio­dą wro­ta Aghar­ty. Po­dob­nie jak licz­ne za­pi­sy na te­mat Ty­be­tu spo­rzą­dzo­ne przez Alexan­drę Da­vid-Né­el, pierw­szą ko­bie­tę – la­mę, He­in­ri­cha Har­re­ra, któ­ry spę­dził sie­dem lat w Ty­be­cie, czy Fer­dy­nan­da An­to­nie­go Ossen­dow­skie­go, po­dróż­ni­ka i nie­zwy­kle płod­ne­go pi­sa­rza, nie­zmor­do­wa­ne­go w swych po­szu­ki­wa­niach przy­go­dy i praw­dy ukry­tej mię­dzy in­ny­mi w ma­nu­skryp­tach od­na­le­zio­nych w jed­nym z la­maickich klasz­to­rów w La­da­k­hu, po­twier­dza­ją­cych po­byt w Hi­ma­la­jach Je­zu­sa Chry­stu­sa. Nie kto in­ny jak Ossen­dow­ski już daw­no te­mu pod­jął jak­że dziś ak­tu­al­ne wy­­zwa­nie, rzu­ca­jąc swo­jej ra­sie w twarz moc­ne i zna­czą­ce sło­wa: „Na­szej mo­ral­nej cy­wi­li­za­cji is­lam, bud­dyzm, szin­to­izm, kon­fu­cja­nizm i na­wet po­gań­stwo nie po­trze­bu­ją!”. Tym sa­mym oprócz awan­tur­ni­cze­go po­dróż­ni­ka stał się przy­kła­dem sło­wiań­skiej wol­nej du­szy go­to­wej dla idei i przy­go­dy zbu­rzyć za­sta­ny po­rzą­dek ist­nie­ją­ce­go świa­ta.


I tak oto, po­zo­sta­jąc pod wra­że­niem prze­czy­ta­nych tek­stów i ro­dzą­cych się gwał­tow­nie ma­rzeń o tej wy­jąt­ko­wej po­dró­ży, na­sza eki­pa uda­ła się w da­le­ką dro­gę na po­szu­ki­wa­nie te­go, co za­gu­bio­ne, a jed­nak wciąż jesz­cze tak ży­we w Ty­be­cie. Wów­czas ja­ko jed­na z nie­wie­lu na świe­cie mia­ła szan­sę uczest­ni­cze­nia w ce­re­mo­niach za­strze­żo­nych wcze­śniej tyl­ko dla mni­chów la­maickich zwią­za­nych z mi­ste­rium de­mo­nicz­ne­go tań­ca C’am. Od­kry­ła ta­jem­ni­cę ma­śla­ne­go oł­ta­rza i mo­gła do­ko­nać „oczysz­cze­nia z grze­chów” pod­czas ob­cho­dów Świę­ta Wiel­kiej Mo­dli­twy w klasz­to­rze Kumbum, by wejść w no­wy rok ja­ko czy­ste, nie­ska­la­ne żad­nym złem czło­wie­cze du­sze.

Że­by wypełnić to trud­ne za­da­nie, trze­ba by­ło naj­pierw po­ko­nać wie­le rzek i do­lin, wspiąć się na sze­reg gór­skich szczy­tów i prze­łę­czy, cza­sem do­łą­czyć do gru­py po­dró­żu­ją­cych pąt­ni­ków i wraz z ni­mi po­kło­nić się opie­ku­no­wi i za­ło­ży­cie­lo­wi klasz­to­ru, wiel­kie­mu re­for­ma­to­ro­wi ko­ścio­ła la­ma­istycz­ne­go – Congkhapie.

Swo­ją mi­sję zaś eki­pa wypełni­ła dzię­ki bło­go­sła­wień­stwu Da­laj­la­my, któ­re zo­sta­ło za­war­te w li­ście po­le­ca­ją­cym od prze­ora klasz­to­ru Gan­dan w Ułan Ba­tor.


Inskrypcje na kamieniach

Tybet, W drodze do Kumbum

Подняться наверх