Читать книгу Po detoksie - Ewa Trojanowska - Страница 7

Dlaczego?

Оглавление

Piszę tę książkę z kilku przyczyn: ponieważ mam wrażenie, że moja choroba umiejscowiła moje przeznaczenie w poszukiwaniu i w ruchu, oraz z powodu szumu natłoku informacyjnego, nadmiaru ofert, obrazów, przepisów i sugestii – bang! Czasami wydaje mi się, że żyjemy na wysypisku chemicznych odpadów, negatywnych emocji, ciężkiej energii, konkurencji i pośpiechu – wysypisku usypanym zresztą przez nas samych. Uczymy się miliona rzeczy, tylko że coraz mniej wiemy o sobie. Już nie wiem, co gorsze: nadmiar czy nadmiaru brak? W ostatnich czasach jak na dłoni widać problemy, które w poprzedniej książce sygnalizowałam i do których chciałabym wrócić. Jako że niczym puszkę Pandory otworzyliśmy swoje bramy – grzybom, bakteriom, wirusom, nerwicom i depresjom, które nękają ludzi coraz intensywniej i coraz szybciej się pojawiają. Mam na myśli bardzo młodych ludzi, a nawet dzieci, z problemami, które jeszcze nie tak dawno były prawie nieobecne lub pojawiały się dopiero na starość.

Przypomnę naszych dobrych znajomych, o których już wspominałam w poprzedniej książce, i napiszę o kilku nowych:

 refluks – przepuklina przełyku powodująca cofanie się treści żołądkowej oraz silnie żrących kwasów żołądkowych,

 Candida albicans – drożdżyca spowodowana nadmierną ilością spożywanego cukru,

 dysbioza – matka wszystkich chorób powodująca namnażanie się złych bakterii w naszych jelitach, będąca efektem spożywania przetworzonego, chemicznego jedzenia.

To tylko trzy, a może aż trzy, małe-duże problemy, które mogą urosnąć do bardzo wielkich rozmiarów, a które – jak sądzę – spowodowane są naszą ignorancją.

Tak się ostatnio zastanawiam, jak temat odżywiania i dobrego jedzenia może ugryźć zwyczajny śmiertelnik. Wychowany w kulcie szybkości, sukcesu oraz gotowych, przetworzonych produktów i dań, ubranych w banalne slogany, które chcemy słyszeć. Jak my wszyscy jest zagubiony, tylko że najczęściej tego nie wie. Gdy coś zaczyna szwankować w jego własnym ekosystemie (ekosystemu wokół zwykle już nie widzi), młody, piękny, bogaty i niby zdrowy bóg sięga po tabletkę – kolejną, kolejną, kolejną… I popija ją na ogół łykiem coca-coli albo innego napoju gazowanego, bez którego już nie może żyć. Mam wrażenie, że jesteśmy krajem ćpunów wciągających wszystko, co wszechobecny marketing, media z reklamami i koncerny farmaceutyczne podadzą nam na tacy. „Przecież na to zasługujecie!” – mówią. Nasz umysł i ciało wprost krzyczą z nadmiaru nic nieznaczących ofert. Nieustannie dostajemy złote rybki, tylko gdzie podziała się wędka? Czyżbyśmy utracili instynkt? Na to wygląda. Jest jednak na to sposób, i to prosty. Zmiana diety! Semiwegetarianizm, którego jestem absolutną zwolenniczką i w którym pokarmy roślinne możemy uzupełniać dobrymi produktami mlecznymi, serami, jajkami, a od czasu do czasu rybami oraz drobiem. Dzięki temu stworzymy sobie możliwość łatwego zbilansowania diety pod względem wszystkich niezbędnych do życia składników. My sami możemy wziąć nasze i naszych bliskich zdrowie w swoje ręce. Podnosić świadomość, edukować siebie i innych. Zdrowie jest największą wartością daną nam przez naturę. Ochraniajmy je, dbajmy o nie jak o największy skarb.

Wracając do wędek: nie dajmy się nabierać złotym rybkom prosto z tacy, które wcześniej czy później sprawią, iż będziemy chorować, żyć w dyskomforcie i za szybko umierać. Sama popełniłam prawie wszystkie możliwe grzechy (łącznie z ortodoksyjnym wegetarianizmem). Z niefrasobliwości i braku wiedzy zafundowałam sobie mniejsze bądź większe dolegliwości. Długo żyłam z HCV wątroby, najpierw nieświadoma, potem świadoma. Dzięki owej świadomości zaczęłam się przyglądać, czytać, analizować, stałam się dużo uważniejsza. Lubię podróżować, wtedy rozmawiam, patrzę, oglądam, wącham, kosztuję, mieszam, eksperymentuję z życiem i kuchnią. Przyglądam się ludziom. Ubóstwiam gotować, wiem, że dobre jedzenie czyni cuda dla zdrowia, energii, urody i miłości (tak jak niedobre może być trucizną). Chciałabym podzielić się tym, co wiem, a także swoimi doświadczeniami na niełatwej drodze prób i błędów poznawania sposobów na zdrowie i dobre życie. Którego życzę wszystkim ludziom, w tym moim Czytelnikom.

Twój styl życia może być harmonią i równowagą. Może ocalić twoje oraz twoich bliskich zdrowie i życie.

Jest jeszcze jeden powód mojego pisania – po prostu to uwielbiam! Mój hormon szczęścia niewątpliwie potrzebuje kilku rzeczy: biegania, jogi, świeżego powietrza, dobrego jedzenia, przyjaciół i miłości. A do tego – jak to jakiś czas temu odkryłam – pisania. Moje endorfiny są wtedy w siódmym niebie, a ja fruwam ze szczęścia. No i wspaniale, że mam dla kogo to robić.


Po detoksie

Подняться наверх