Читать книгу Amnezja - Federico Axat - Страница 4
Оглавление1
Martwa dziewczyna z dziurą w piersi leżała w moim salonie.
Ocknąłem się z potwornym zamętem w głowie, jak zawsze gdy się naprułem i ścinało mnie z nóg w miejscu, które nie było moim łóżkiem. Pierwszy kontakt z rzeczywistością to dalekie poskrzypywanie huśtawki na frontowej werandzie; drugi, uderzenie ręką w stojącą lampę, gdy chciałem się przeciągnąć, wciąż jeszcze z zamkniętymi oczami. Pech, który stał się moim nieodłącznym towarzyszem, tym razem sprawił, że lampa runęła na podłogę i szklany klosz rozbił się w drobny mak.
W końcu dotarło do mnie, że jestem w salonie. Leżałem na brzuchu, dotkliwy ból przewiercał moją pierś, zdrętwiała mi lewa ręka i odgniotłem sobie policzek. Gdy zdołałem rozchylić powieki, zobaczyłem obły kształt butelki po wódce stojącej na ławie, metr ode mnie. Z tej perspektywy wydała mi się monstrualnym posągiem, pomnikiem na miarę mojego upadku. Skrzywiłem się z niechęcią i ponownie zapadłem w ciemność, do której ostatnio zaczynałem się przyzwyczajać. Oskarżycielski głosik odezwał się we mnie niemal natychmiast. Pogodziłem się już, że mam problem z alkoholem, i nauczyłem się go słuchać w tych pierwszych chwilach, otępiały i dręczony wyrzutami sumienia. Słucham go w milczeniu, jak dziecko, które otrzymuje zasłużoną burę, i myślę, jak odległe są czasy, kiedy wydawało mi się, że sprawuję kontrolę nad swoim życiem. I nieważne, ile obietnic złożyłem już mojej byłej żonie, córce (chociaż ona nic o tym nie wie) czy nawet mojej adwokatce, bo i tak wpadnę znowu w ten sam potrzask jak ostatni kretyn. Mam dwadzieścia siedem lat. Donald, mój opiekun z Anonimowych Alkoholików, mówi, że przejrzałem na oczy w samą porę, bo on w moim wieku był durniem, którego czekało jeszcze dziesięć lat pijackich ciągów i bezdennej głupoty. Niezbyt to pocieszające.
Gdy spróbowałem się podnieść, poczułem, jakby stalowy grot strzałki wbijał się w sam środek mojego czoła. Drżały mi ręce i już miałem opaść z powrotem, ale cudem zdołałem je wyprostować w łokciach, wykonując najbardziej żałosną pompkę w życiu. Nauczyłem się ignorować lekkiego kaca, a nawet tolerować umiarkowanego, ale w obliczu kaca giganta byłem bez szans. Nie potrafiłem stwierdzić, z którym z nich miałem do czynienia tym razem.
Otworzyłem oczy.
Przede mną rozpościerał się czarny prostokąt okna; jakimś cudem teleportowałem się do przyszłości i zapadła już noc. Czy to możliwe, by w mojej pamięci nie uchował się choćby drobny ślad ostatnich godzin? Nie byłby to pierwszy raz, lecz mimo wszystko nie mogłem wyjść ze zdziwienia. W tym miejscu głos rozpoczynał zwykle drugą część standardowej mowy, nie koncentrując się już na umoralniających wyrzutach, lecz na wpędzeniu mnie w poczucie winy i zwątpienie; zapalczywość i wściekłość ustępowały smutnej akceptacji przegranej sprawy. Tym razem jednak nie było czasu na jałową rozpacz, bo gdy mój wzrok koncentrował się na butelce, jakiś lśniący kształt na podłodze przykuł moją uwagę i to, co przez krótką chwilę było błyskiem układającym się w literę L, nagle okazało się pistoletem Ruger P85, który kiedyś należał do mojego ojca.
Dopiero wtedy dostrzegłem kątem oka jej ciało. Wszystko to musiało się wydarzyć w niespełna trzydzieści sekund, ale w moim umyśle zdarzenia następowały po sobie w niewiarygodnie ślamazarnym tempie. Odwróciłem głowę przeświadczony, że coś tu nie gra, i ujrzałem dziewczynę leżącą twarzą do podłogi, przykrytą białym prześcieradłem. Jej głowa zwrócona była nieznacznie w prawo, w moją stronę, oczy miała otwarte i wpatrywała się w nieskończoność.
Uważam się za silną osobę. Kiedy miałem jedenaście lat, znalazłem martwą moją matkę – odeszła po długiej agonii spowodowanej nieuleczalną chorobą. Ojca aresztowano i oskarżono o zabójstwo, którego miał dokonać, dusząc ją poduszką; krótko potem strzelił sobie w głowę, która rozprysła się na tysiąc kawałków. Tego już nie widziałem, ale byłem sam w domu, kiedy policja zapukała do drzwi, żeby mnie o tym powiadomić. Trup dziewczyny, którą nazywał będę dziewczyną z naszyjnikiem – chociaż wówczas nie miała na sobie żadnego naszyjnika – wstrząsnął mną jednak w inny sposób, już bowiem w samym jego pojawieniu się na podłodze w moim domu było coś potwornego, coś, co jednoznacznie mnie obciążało.
Zbliżyłem się do ciała, zapominając na chwilę o dudnieniu w głowie. Mój wzrok wędrował od dziewczyny do broni. Od broni do dziewczyny. Strach ścisnął mnie za gardło, a wraz z nim pojawiło się nieuchronne pytanie.
Coś ty zrobił?!
Widziałem tę dziewczynę pierwszy raz w życiu, mógłbym przysiąc, a jednak było w niej coś, co wydawało mi się dziwnie znajome.