Читать книгу Amnezja - Federico Axat - Страница 5

Оглавление

2

Bez namysłu szarpnąłem za prześcieradło. Odwróciłem dziewczynę na plecy i stwierdziłem brak tętna. Skóra była jeszcze ciepła, ale wiedziałem, że już jej nie wskrzeszę. Mimo to kilka razy ucisnąłem jej klatkę piersiową, wdmuchnąłem powietrze w usta, jeszcze kilkanaście ucis­ków, aż w końcu sumienie zawyrokowało, że spełniłem swój obowiązek. Klęczałem przy niej, dłonie i twarz miałem umazane krwią. Dopiero teraz przyjrzałem się dziewczynie uważnie. Była piękna urodą z gatunku tych, które olśniewają. Nie miała więcej jak dwadzieścia lat. Miała na sobie białą koszulkę z krótkimi rękawami, błękitne szorty w białe serduszka i adidasy DC. Kula ugodziła ją w plecy na wysokości serca.

Spojrzałem na prześcieradło zwinięte w bezkształtny kłębek. Pełzł ku niemu wolno ciemny strumień krwi. Odsunąłem je stopą.

I wtedy puściły mi nerwy. Do tej pory kierowałem się zdrowym rozsądkiem – zrobiłem wszystko, co było w mojej mocy, żeby ją uratować. A teraz co? Trzęsły mi się ręce. Obrzuciłem salon przerażonym spojrzeniem, jakbym czuł, że jestem obserwowany; skupiłem się na pustej butelce, na moich rękach, wreszcie na broni. Chodziłem w tę i z powrotem, mamrocząc coś niezrozumiale. Powinienem zadzwonić na policję.

– Dzwoń natychmiast, Johnny – powiedziałem do siebie, przecinając salon niemal biegiem.

Minąłem trupa i nie odważyłem się nawet przykryć go na powrót prześcieradłem. Wpadłem do kuchni i gorączkowo zacząłem myć twarz i ręce.

– Kurwa!

Tarłem skórę, aż woda w zlewie stała się znowu przezroczysta. Ściągnąłem koszulkę upapraną krwią i cisnąłem ją do kosza z brudną bielizną. W pralce były świeżo uprane ciuchy; po krótkiej szamotaninie wyłuskałem czysty T-shirt i go włożyłem.

Policja zapyta, dlaczego zmieniłeś ubranie.

– Bo nie mogę ścierpieć pierdolonej krwi! – wybuchnąłem do pustych ścian.

Całą uwagę koncentrowałem w tej chwili na dziewczynie, ale gdzieś z tyłu głowy błąkała się myśl o butelce. To ona komplikowała wszystko.

Chwyciłem butelkę i uniosłem w górę, tłumiąc w sobie dziki wrzask i nieprzepartą chęć, by roztrzaskać ją o podłogę. Co ja z nią teraz zrobię?

Mieszkasz w lesie. Coś wykombinujesz.

Myśli krążyły mi w głowie jak w zaklętym kręgu, z którego nie było ucieczki. Wyszedłem przez frontowe drzwi i okrążyłem dom, żeby dać nura w las, który ciąg­nął się za moją posesją w stronę New Hampshire. Puściłem się biegiem, potrząsając butelką jak szaleniec. Dwa razy potknąłem się i tylko cudem nie zaryłem nosem w ziemię. Następnym razem limit szczęścia się wyczerpał i wylądowałem na korzeniu świerka, rozcinając sobie dolną wargę.

Wspaniale, możesz już szukać wytłumaczenia, jak policja zapyta, co ci się stało.

Znajdowałem się jakieś pięćdziesiąt metrów od domu na leśnym dukcie, który od dzieciństwa przedeptałem tysiące razy. Wtedy usłyszałem huk. Zamarłem, rozciągnięty na ziemi, czując w ustach metaliczny smak krwi. Czyżby to był wystrzał? Chyba nie, ale wszystko wydarzyło się tak szybko. Stąd niedaleko było do miejsca, które przed wielu laty nazwaliśmy z bratem cyplem jaszczurczym.

To dziwne, bo dotąd nie brałem w ogóle pod uwagę możliwości, że to ja mógłbym zabić dziewczynę, a jednak nie myślałem również, że zabójca może ukrywać się gdzieś w pobliżu. Co za paradoks.

Powinienem pozbyć się butelki i jeszcze raz przemyśleć sytuację.

Szybkim truchtem pokonałem resztę drogi do Union Lake, około pięciuset metrów. Zatrzymałem się nad urwis­kiem – olbrzymia masa wody przypominała czarne oko, w którego centrum świeciła źrenica księżyca. Na przeciwległym brzegu, na szczycie wzgórza, nad drzewami górowała opuszczona elektrownia wodna.

Cisnąłem butelkę z całych sił, jakbym wraz z nią mógł się uwolnić od prawdziwego problemu. Jezioro wchłonęło ją krótkim chlupnięciem i po chwili tafla wody stała się gładka jak przedtem. Owej nocy sowy były szczególnie pobudzone.

Tkwiłem w bezruchu, nie wiedząc, co robić. Zaczynała puchnąć mi warga i miałem świadomość, że muszę wracać. W domu leżała martwa dziewczyna i sytuacja wymagała obecności kogoś lepszego ode mnie, miernoty rozpaczającej, że jej świeżo reaktywowane zamiłowanie do alkoholu wyjdzie na jaw.

Właśnie się odwracałem, gdy ujrzałem coś na brzegu jeziora. W krzakach mignął blady owal twarzy. Gałęzie poruszyły się i zdołałem dostrzec postać niknącą w mroku.

Postanowiłem pójść na skróty i zszedłem ze ścieżki. Przy okazji mogłem rzucić okiem na cypel jaszczurczy. Byłem już prawie pewien, że muszę wrócić do domu i zadzwonić na policję.

Amnezja

Подняться наверх