Читать книгу Chłopcy z Placu Broni - Ferenc Molnar - Страница 3

Od tłumacza

Оглавление

Podjąłem się nowego przekładu „Chłopców z Placu Broni”, gdyż ku swemu zdziwieniu stwierdziłem, że w stosunku do węgierskiego oryginału, w polskim tłumaczeniu Janiny Mortkowiczowej z 1913 roku, istnieją po pierwsze: poważne opustki, po drugie: istotne, zmieniające sens powieści przeinaczenia. Nie wzbudziło natomiast mojego sprzeciwu jedno, choć zasadniczej wagi odstępstwo od oryginału. Janina Mortkowiczowa mianowicie zmieniła tytuł powieści Ferenca Molnara. Węgierski tytuł „A Pal utcai fiuk” znaczy bowiem „Chłopcy z ulicy Pawła”. I tak też został przetłumaczony na całym świecie. Pierwszy przekład na język niemiecki w 1910 roku nosi tytuł „Die Jungen der Paulstrasse”, kolejne przekłady, francuski – „Les Gars de la rue Paul”, włoski – „I ragazzi della via Pal”, czeski – „Chlapci z Pavlovskiej ulice”, turecki – „Pal sokaginiu cocuklari” i tak dalej w blisko czterdziestu językach. A w polskim tytule nie ma ulicy Pawła. Chłopcy są bowiem z Placu Broni! Świadomie nie zmieniłem tytułu, jakim opatrzyła Janina Mortkowiczowa tę powieść, gdyż przez 75 lat i przez blisko 20 wydań, przez setki tysięcy egzemplarzy zaczytywanej na strzępy lektury szkolnej, tytuł ten zdobył nie tylko prawo obywatelstwa, lecz również trwałe miejsce w świadomości wielu pokoleń. Jest to zresztą piękny i przylegający do treści książki tytuł. O Plac bowiem toczy się wojna między chłopcami i jest on ważniejszy niż ulica Pawła czy Marii, przy których się znajduje. Jest też ten Plac czymś więcej niż miejscem zabaw. Jest dla Nemeczka, Boki i jego chłopców symbolem Ojczyzny. I to właśnie Autorka pierwszego polskiego przekładu doskonale wyczuła. Tym większe więc zaskoczenie w trakcie porównywania tekstu węgierskiego oryginału z polskim przekładem musiało wzbudzić nazwanie chłopców z Ogrodu Botanicznego czerwonoskórymi. W węgierskim oryginale ani śladu tego określenia. Feri Acz oraz jego chłopcy, którzy we wszystkim naśladowali swego wodza, nosili bowiem czerwone koszule, takie jak przywódca powstań o wyzwolenie i zjednoczenie Włoch w XIX wieku Giuseppe Garibaldi, co expressis verbis akcentuje Molnar. To prawda, że chłopcy z Ogrodu Botanicznego byli uzbrojeni w tomahawki i dzidy, ale nie naśladowali Indian, lecz Garibaldczyków. Molnar nie użył wobec nich w swej powieści ani razu nazwy „czerwonoskórzy”, jak to ma miejsce w przekładzie Janiny Mortkowiczowej, od pierwszego do ostatniego wydania, lecz konsekwentnie określa ich „piros-ingesek” czyli „czerwonokoszulowymi”. I tak to było też tłumaczone na inne języki. W niemieckim przekładzie Eugene’a Heinricha Schmitta z 1910 roku (wyd. Walter – Berlin) mamy więc „Rothemden”, a w angielskim Louisa Rittenberga z 1927 roku (wyd. Macy Massius – Nowy Jork) – „redshirts”. Chłopcy z Ogrodu Botanicznego i z Placu Broni nie bawili się bowiem w Indian i kowboi czy też w policjantów i złodziei, lecz w wojsko, w Garibaldczyków oraz żołnierzy wodza węgierskiej Wiosny Ludów Ludwika Kossutha. To nie przypadek, że mała flaga, o którą toczyły się tak zacięte boje, była czerwono-zielona, że takież były barwy chłopców z Placu Broni. Bo były to narodowe kolory wojsk Wolnych Węgier w 1848 roku, kolory honvedów, czyli obrońców Ojczyzny. Nie przypadkiem też grupa zbierających kit chłopców na swojej chorągiewce wypisała zupełnie inne słowa niż te, które znalazły się w tłumaczeniu J. Mortkowiczowej. W oryginale na proporczyku znajduje się zwrot ze słynnej „Pieśni Narodowej” Sandora Petöfiego, recytowanej przez poetę w dniu wybuchu rewolucji 15 marca 1848 roku. Mortkowiczowa tłumaczy ten zwrot: „Przysięgamy walczyć zawsze o wolność i o honor”. A cytowany przez Molnara zwrot z „Pieśni Narodowej” brzmi: „Przysięgamy! Nigdy już niewolnikami nie być nam!” (W przekładzie J. Wołoszynowskiego). We wszystkich przekładach tłumacze bardzo pieczołowicie przytaczali słowa Petöfiego. Zgodnie z duchem epoki, w której dzieje się akcja powieści Molnara. Wydarzenia toczą się przecież w Budapeszcie pod koniec XIX wieku, wprawdzie coraz większa jest integracja Węgrów z Austrią w ramach wspólnej monarchii, ale żywe są ciągle echa walki o wolność właśnie przeciwko Habsburgom, zwłaszcza w kręgach młodzieży. Można już deklamować wiersze Petöfiego, ale ciągle zakazane jest zakładanie w szkołach i na uczelniach jakichkolwiek organizacji i stowarzyszeń.

Przekład Janiny Mortkowiczowej był oczywiście w trakcie wielu dziesięcioleci szlifowany redakcyjnie i uzupełniany. Do 1949 roku, a więc do momentu, kiedy istniało Wydawnictwo J. Mortkowicza, w przekładzie brakowało IX rozdziału – protokołu zebrania Związku Kitowców, na którym przywrócono cześć Nemeczkowi. Rozdział ten został dotłumaczony dopiero później, w latach pięćdziesiątych, i pojawił się w kolejnych wydaniach nakładem „Naszej Księgarni”.

Obecny przekład, którego podjąłem się z chęci udostępnienia czytelnikowi polskiemu powieści Molnara w takim kształcie, w jakim wyszła ona spod pióra autora, jest więc pierwszym pełnym tłumaczeniem „Chłopców z Placu Broni”.

Tadeusz Olszański

Chłopcy z Placu Broni

Подняться наверх