Читать книгу Cappuccino - Fia Foss - Страница 8

Оглавление

Rozdział 2 – Jesteś szalona


Chodź nastawiłam budzik na 5: 30 rano nie mogłam spać już od 2:00. Nie wiedziałam, czy mój ściśnięty żołądek oznacza radość, strach czy niepewność.

Milo śpiący na całego na plecach z wyciągniętymi do góry łapkami przednimi i rozprostowanymi łapkami tylnymi nawet nie zauważył, kiedy spakowana i gotowa do wyjazd zamknęłam za sobą drzwi. Droga była pusta, a wschód słońca przepiękny. Barwy żółci, pomarańczy i czerwieni przeplatały się ze sobą na niebie. Pomyślałam, jakby to było wspaniale ten moment przeżyć z kimś ważnym. Smutnym wzrokiem spojrzałam na miejsce pasażerskie obok. Niestety od kilku miesięcy pozostawało ciągle puste. Jechałam w ciszy rozmyślając... "Tyle lat zajęło mi udowadnianie sobie, że "sama wszystko potrafię zrobić najlepiej"...Nawet w związkach pozostawałam tak naprawdę nadal singlem niezależnym od nikogo. Jednak po tych wszystkich latach dotarło do mnie, że tego tak naprawdę nie chcę. Tak naprawdę wolałabym wszystko dzielić z kimś dla mnie ważnym", włączyłam głośno radio, aby rozchmurzyć smutne myśli.

"O nie, nie Nina! Tak nie będziemy się bawić! ", skarciłam się w myślach. "Gdybyś czasem mnie zauważyła to właśnie zaczynamy super wakacje i nawet nie chcę słyszeć negatywnych myśli". Nagle w radiu zaśpiewała Edyta Górniak. "O Edytka! To doskonały repertuar dla mnie", pomyślałam pogłaśniając muzykę i wyjąc do słońca w niebogłosy. "Jak dobrze, że mnie tu nikt nie usłyszy, w tej pięknej ekskluzywnej furce", pomyślałam z uwielbieniem głaszcząc kierownicę wypożyczonego BMW. "Tak to można żyć, w luksusie", uśmiechnęłam się do siebie i nacisnęłam mocno pedał gazu powodujący natychmiastowe przyspieszenie auta. "Fiu, fiu", pomyślałam. "No to mamy do czynienia z samolotem, Nina…Takie przyspieszenie to tylko w samolotach….", uśmiechnęłam się do siebie. Dalszą drogę spędziłam na brawurowej jeździe połączonej z nieludzkim zawodzeniem będącym oznaką próby naśladowania głosu gwiazdy.


***

Lunch zjadłam w przydrożnej restauracji obok innych podróżujących spieszących się ze swoim posiłkiem, aby jak najszybciej osiągnąć swój ostateczny cel podróży. Zajadając wegetariańską lasagne obserwowałam innych i próbowałam zgadywać, dokąd się wybierają. "Czy ta piękna elegancka pani w blond włosach i wypielęgnowanych paznokciach po 20stce wybiera się właśnie do domu, na randkę, a może jednak do Monachium na targi kosmetyczne, w których będzie występować w roli modelki? Czy wygląda tak pięknie wstając rano, czy może raczej zasypia z twarzą pokrytą stertą pasty cynkowej, z kolekcją ogórków i innych warzyw na oczach i czole? ", zachichotałam nad zamówionym makaronem. "A czy ten okrągły niski pan, zapewne kierowca zaparkowanego tira, popijający kolejne piwo z puszki będzie dziś odśpiewywał serenadę "jesteś szalona" na parkingu przed snem? A czy ta pani około pięćdziesiątki z mocną czerwoną szminką, szerokim uśmiechem i wybrakowanym uzębieniem ochoczo wyprężająca się ze stolika przy oknie do biznesmena siedzącego w stoliku obok otrzyma to, czego tak bardzo pragnie? A może zamiast biznesmena powinna sobie obrać za cel pana "jesteś szalona", który po kolejnym piwie i tak nie zauważy braków w jej urodzie, a do tego jeszcze ładnie zaśpiewa? "

Nagle usłyszałam głośny, charakterystyczny skrzypiący dźwięk. Jak każdy doświadczony kierowca samochodu natychmiast podskoczyłam z krzesła i z przerażeniem wyjrzałam przez okno. Za oknem stało piękne złote Porsche, a obok niego czarne BMW. Z ulgą stwierdziłam, że to nie mój wypożyczony samochód. Przyjrzałam się uważniej i zauważyłam, że tak jak przypuszczałam, oba samochody mają wyraźne boczne uszkodzenia i zarysowania na drzwiach. Najwyraźniej kierowca BMW wyjeżdżając ze swojego miejsca parkingowego nie zauważył zaparkowanego nieopodal samochodu Porsche (może ze względu na głośną raperską muzykę, którą było słychać nawet w restauracji) i pomimo zderzenia konsekwentnie kontynuował manewr doprowadzając do widocznego z daleka uszkodzenia obu samochodów. Po chwili na parkingu pojawiła się znana mi już elegancka pani. Początkowo szła elegancko popijając kawę, jednak szybko zorientowała się w sytuacji i w charakterystyczny tylko dla kobiet noszących 15 cm obcasy sposób podbiegła do swojego samochodu Porsche. Musiałam się do siebie uśmiechnąć. Podczas biegu w stronę samochodu wyglądała jak Gejsza podążająca w pośpiechu robiąc przy tym milion malutkich kroczków na minutę. Jej włosy w koku podskakiwały wysoko jak ta zabawka- paletka z piłeczką na sznurku. Na koniec koczek z czubka głowy zsunął się nad prawe ucho. Podobny efekt fryzury można by było uzyskać po wichurze. Nagle drzwi czarnego BMW się otworzyły i wyłoniła się z nich wysoka szczupła męska postać w czarnym garniturze. Choć nie widziałam jego twarzy byłam pewna, że wygląda co najmniej świetnie, gdyż elegancka pani na jego widok natychmiast się zatrzymała. Najpierw długo na niego patrzyła lekko się uśmiechając i słuchała prawdopodobnie jego relacji lub przeprosin jednocześnie dyskretnie próbując przy tym opanować swojego opadającego teraz już nie tylko na ucho, ale również prawe oko koczka. Mężczyzna na chwilę wrócił do swojego samochodu, co kobieta natychmiast wykorzystała wyrzucając szybko za siebie kubek kawy i układając błyskawicznie nowego, idealnego koczka. Mężczyzna po jakiejś minucie znów wyłonił się ze swojego samochodu i podszedł do eleganckiej pani, wyciągnął dłoń i podał jej wizytówkę ze swoim numerem telefonu oraz dokumenty od ubezpieczyciela. Wstając i kierując się do swojego samochodu zastanawiałam się, czy to niefortunne zdarzenie miedzy tymi dwojga zapoczątkuje coś pozytywnego…"Dlaczegóż by nie? ",pomyślałam i odpaliłam silnik swojej jak dobrze, że nie uszkodzonej maszyny.


***

Do hotelu w Ponte Tresa dotarłam późnym wieczorem. W progu hotelu przywitał mnie gwar dochodzący z hotelowej restauracji pełnej gości i wspaniałe zapachy gotowanych tam potraw. Uśmiechnęłam się słysząc głośne rozmowy i śmiechy Włochów. "Jak dobrze znaleźć się w tej otwartej kulturze", pomyślałam. "To jednak był doskonały wybór i idealne miejsce na moje tegoroczne wakacje". Z trudnością spowodowaną ogromnym głodem spotęgowanym wspaniałymi zapachami dochodzącymi z restauracji, jakimś cudem dopełniłam wreszcie wszystkich wymaganych formalności w recepcji i szybko odebrałam klucze do mojego pokoju. Niecierpliwie biegłam po schodach na pierwsze piętro, gdzie powinien znajdować się mój pokój, kiedy nagle naprzeciwko klatki schodowej zobaczyłam taras. Taras był słoneczny, przestrzenny i pełny białych, kłutych, prześlicznych stoliczków i krzesełek oraz pięknych różowych kwiatów zawieszonych na kłutych poręczach. Pomimo ściśniętego z głodu żołądka, nie mogłam się powstrzymać przed wejściem na taras i zobaczeniem tego pięknego miejsca. Porzuciwszy na schodach ciężkie walizki, wyszłam na taras. Widok był po prostu przepiękny. Piękne jezioro ze skalistymi górami na horyzoncie odgrodzone było od hotelu jedynie asfaltową, lokalną ulicą. Słońce pięknie błyszczało w wodzie, na której powoli spokojnie przesuwały się żaglówki. "Z pewnością muszę tutaj jeszcze dzisiaj wrócić", pomyślałam. Z niechęcią, jakby nie chcąc opuszczać tego magicznego miejsca, odwróciłam się w stronę budynku i ruszyłam do pokoju, aby się odświeżyć i przebrać przed kolacją.

***

W drzwiach restauracji przywitali mnie przystojni i uśmiechnięci włoscy kelnerzy. Każdy z kelnerów tej restauracji, nosił czarną, elegancką koszulę i czarne spodnie w kantkę. Wszyscy byli szczupli, młodzi, ze specyficzną dla Włochów iskierką flirtu w oczach. Gdy tylko weszłam do restauracji miałam wrażenie, że mężczyźni na sali znieruchomieli. Niektórzy wprost wpatrywali się we mnie, świdrując wzrokiem najpierw moje ciało, biodra, brzuch i piersi, a na koniec wreszcie podnosili wzrok na moją twarz. Poczułam się zmieszana i zawstydzona. Najchętniej uciekłabym stamtąd i ukryła się w pokoju hotelowym. Jeszcze przed chwilą w pokoju upinałam włosy w kłosa opadającego na prawie ramię i wybrałam najpiękniejszą, zwiewną i nową sukienkę w kolorze fuksji. Teraz, zaledwie po krótkiej chwili, cała moja kreacja wydawała mi się ogromnym problemem i przyczyną całego mojego stresu. Ostatecznie nie uciekłam z restauracji w popłochu, chyba tylko ze względu na nieprzerwany głód, który zmusił mnie do wykonania kroków w stronę restauracyjnego stolika, nie zaś drzwi. Usłyszałam wesołe – Buonasera! - i zauważyłam kelnera machającego w moja stronę ze środkowej części restauracji i wskazującego mi uroczy stolik położony w tylnej części sali, przy oknie. Gdy podchodziłam do wyznaczonego dla mnie stolika, zauważyłam, że wzrok wielu mężczyzn nadal dotrzymywał mi kroku. Kątem oka spostrzegłam, że niektórzy mężczyźni odwracali wręcz głowę w tempie mojej przesuwającej się sylwetki. Przy jednym stoliku, przy którym siedziała para, mężczyzna tak zapatrzył się na moje biodra, że w pewnym momencie obracając się za moją mijająca go sylwetką, strącił na ziemie kieliszek wina. Niestety w tym samym momencie przechodziła koło jego stolika elegancka kobieta po 40stce w pięknej, zwiewnej sukni i perfekcyjnie ułożonej fryzurze, zapewne prosto z salonu fryzjerskiego. Pochłonięta rozmową z przyjaciółką, nie zauważyła wylanego na podłodze wina i poślizgnęła się twardo upadając na ziemie. Przy upadku jej suknia podniosła się zbyt wysoko do góry, ukazując długą, prawie do kolan zakończoną gumką i falbanką bieliznę. Ten pełen kontrastu widok, z jednej strony eleganckiej pani na czasie, a z drugiej starodawnej matrony wywołał śmiech na sali, który jeszcze bardziej wzmógł się w momencie, kiedy zaskoczona upadkiem pani usiadła w rozczochranej fryzurze na podłodze z prostymi, szeroko rozstawionymi nogami i siedziała tak w szoku, z nieruchomą twarzą, nie wiedząc, co się stało. Wyglądała jak postać z filmu Charlie Chaplina. Mężczyzna, który strącił kieliszek podskoczył z siedzenia jak oparzony i podbiegł do kobiety, aby jej pomóc. Niestety przy tym zbyt energicznym ruchu, uderzył biodrami w stół, który niebezpiecznie się zachwiał i przewrócił koleni kieliszek wina, tym razem jego partnerki. Trunek rozlał się wprost na jej twarz i dekolt. Partnerka podskoczyła jak oparzona i zaczęła krzyczeć głośno w języku włoskim, po czym ku moim zaskoczeniu, spoliczkowała zaskoczonego i przerażonego mężczyznę. Uderzenie to wydało charakterystyczny, głośny plask. W sekundzie wszyscy kelnerzy zbiegli się wokół siedzącej na podłodze już nie takiej eleganckiej pani i w kilka osób próbowali ją podnieść, co przy braku jakiejkolwiek współpracy z jej strony, nie było takie łatwe. Zszokowana pani zastygła w bezruchu i wydawała się nie reagować na świat zewnętrzny. Oglądałam całą tę sytuację z szeroko otwartymi, przerażonymi oczami. W duchu zastanawiałam się, ilu spośród gości zorientowało się, że cały ten incydent wywołałam ja, odwracając uwagę mężczyzn z restauracji. Kelnerom wreszcie udało się usadowić zdezorientowaną panią przy najbliższym wolnym stoliku i cała sytuacja powoli zaczęła wracać do normalności. Nadal zszokowana całym wydarzeniem, spojrzałam wreszcie na kartę menu i próbowałam skoncentrować się choć na chwilę, aby wreszcie dokonać jakiegokolwiek wyboru i nie skonać z głodu. Wszystkie nazwy potraw brzmiały dźwięcznie i wesoło. Ze względu na zasłyszaną opinię o doskonałości nawet najprostszych oryginalnych, włoskich potraw, postanowiłam zacząć swoją przygodę od butelki czerwonego toskańskiego wina i pesto aglio olio. Podczas posiłku kelnerzy podchodzili do mnie i próbowali nawiązać miłą, jednak nie nachalną rozmowę. Byłam im wdzięczna, że nie pozostawili mnie samej sobie na pastwę wciąż natrętnie obserwujących mnie mężczyzn z innych stolików. Na deser zamówiłam tiramisu i po zakończonym posiłku zabrałam butelkę nieskończonego wina oraz kieliszek i udałam się po laptopa do pokoju hotelowego. Po kwadransie z satysfakcją popijałam wino na odkrytym wcześniej tarasie i zastanawiałam się nad dalszymi etapami mojej podroży.

"Powinnam zarezerwować kolejne noclegi", pomyślałam. "Ale gdzie powinnam się udać? Które zakątki Włoch są najlepsze? Byłoby o niebo łatwiej, gdyby ten urlop nie był taki spontaniczny i przeczytałabym choćby kilka przewodników o Włoszech przed podróżą", myślałam. Kiedy tak siedziałam na tarasie, sączyłam wino i wpatrywałam się pustym wzrokiem w mapę goolge próbując ustalić kierunek jutrzejszej podroży nagle spostrzegłam, że ktoś stawia kolejny kieliszek do czerwonego wina na moim stoliku i zaczyna nalewać do niego piękny brunatny napój o nieskazitelnie czystej barwie. Nieco zamroczona wypitym już winem i zmęczona podrożą podniosłam powoli wzrok. Ujrzałam nad sobą szczupłego mężczyznę, z lekkim, jednodniowym zarostem, w lekko falowanych ciemnych włosach sięgających podbródka o dużych, pełnych ustach nachylającego się lekko nade mną w celu nalania mi trunku. Zapach jego przyjemnych, oryginalnych, a jednocześnie intensywnych perfum otoczył mnie jak ramiona ukochanego. Przymknęłam na chwilę oczy, upajając się tym momentem i jego bliskością. Chciałam, żeby czas się teraz zatrzymał i ten mężczyzna na zawsze taki atrakcyjny i tajemniczy otaczał mnie swoją opieką. Niestety po chwili wróciłam do rzeczywistości i spojrzałam na jego twarz. Jego męskie rysy i idealnie proporcjonalne masywne kości policzkowe i żuchwy oraz idealnie prosty nos, sprawiały, że aż miło było na niego patrzeć. Był naprawdę przystojny, bardzo męski i jednocześnie naturalny. Należał do tego typu mężczyzn, którzy nie poświęcają dużo uwagi swojemu wyglądowi, a jednak niczego im nie brakuje i są po prostu doskonali. Mężczyzna odwrócił się do mnie i lekko uśmiechnął, po czym usiadł przy stoliku obok i zaczął nalewać sobie wino.

- Spróbuj, na pewno Ci zasmakuje. To tutejszy przysmak pochodzący z winnic tego regionu. Włosi posiadają szczepy winogron, których nie znajdziesz w innych miejscach świata. - powiedział bezbłędnie po angielsku z typowym, sympatycznym dla Włochów melodyjnym akcentem, wskazując równocześnie głową w kierunku nalanego mi przed chwilą wina. Nie odpowiedziałam bojąc się przerwać ten magiczny moment. Oto siedziałam tam, znowu ja, w otoczeniu mężczyzny, który się mną zajmować i o mnie troszczył. Uniosłam posłusznie kieliszek w kierunku moich nozdrzy, wciągnęłam powietrze i moje nozdrza wypełnił intensywny i bardzo nietypowy, a jednocześnie interesujący, lekko owocowy zapach. Z zaciekawieniem spróbowałam odrobiny napoju. Był intensywny, oryginalny i bardzo smaczny.

- To wino jest naprawdę wyśmienite. - odpowiedziałam nadal wciągając nozdrzami niespotykany mi jak dotąd aromat trunku.

- Znajdziesz natchnienie tylko z odpowiednią motywacją. - odpowiedział nieznajomy uśmiechając się do mnie i wskazując oczami na monitor mojego komputera z widoczną na ekranie mapą Włoch.

- Może mógłbym pomóc? W końcu lokalni mieszkańcy mają największą wiedzę na temat tego kraju. - ponownie się uśmiechnął ukazując przy tym swoje przepiękne idealnie proste, białe, duże zęby. Następnie oparł się wygodnie o krzesło i jakby zapomniał o swojej propozycji.

Jego obecność ucieszyła mnie. Było mi miło, że moja szalona, samotna wyprawa rozpoczęła się taką miłą niespodzianką już pierwszego dnia. W końcu miałam szanse nie tylko spędzić miło czas, jednocześnie uciec od samotności, której tak się bałam na tym wyjeździe, ale również uzyskać bezcenne wskazówki na temat dalszych miejsc podroży.

Cappuccino

Подняться наверх