Читать книгу Krzyżacy - Генрик Сенкевич, Henryk Sienkiewicz - Страница 14
Tom I
Rozdział trzynasty
ОглавлениеJagienka sama wytopiła duży garnek niedźwiedziego sadła, którego pierwszą kwartę921 wypił Maćko z ochotą, albowiem było świeże, nie przypalone i miało zapach dzięgielu, którego znająca się na lekach dziewczyna dorzuciła w miarę922 do garnka. Pokrzepił się też zaraz Maćko na duchu i nabrał nadziei, że wyzdrowieje.
– Tego mi było trzeba – mówił. – Jak się w człeku wszystko godnie923 wytłuści, to się może i ta, psia mać, drzazga którędy wypsnie924.
Następne kwarty925 nie smakowały mu jednak tak dobrze jak pierwsza, ale pił przez rozum926. Jagienka dodawała mu też otuchy, mówiąc:
– Będziecie zdrowi. Biludowi z Ostroga wbili ogniwa od kolczugi927 głęboko pod karkiem, a od sadła mu wyszły. Jeno928, jak się rana otworzy, trzeba skromem929 bobrowym zatykać.
– A skrom masz?
– Mamy. Jeśli zasie świeżego będzie trzeba, to pójdziem ze Zbyszkiem do żeremiów930. O bobra nietrudno. Ale nie wadziłoby931 także, żebyście jakiemu świętemu co przyobiecali, takiemu, który jest patronem od ran.
– Mnie już to przez głowę przechodziło, tylko że nie wiem dobrze: któremu? Święty Jerzy932 jest patronem rycerzów: on ci strzeże wojennika933 od przygody i wżdy934 męstwa we wszelakiej potrzebie mu przydawa935, a powiadają, że często osobą własną po sprawiedliwej stronie staje i niemiłych Bogu bić pomaga. Ale taki, co sam rad936 bije, rzadko rad sam smaruje, i od tego może być inny, któremu on nie będzie chciał wchodzić w drogę. Każdy święty ma w niebie swój urząd i swoją gospodarkę – to się wie! A jeden do drugiego nigdy się nie miesza, bo z tego mogłyby niezgody wyniknąć, w niebie zaś nie przystoi się świętym wadzić alibo się potykać… Są Kosma i Damian937, też wielcy święci, do których się medycy modlą o to, by choróbska na świecie nie wyginęły, gdyż inaczej nie mieliby co jeść. Jest także święta Apolonia938 od zębów i święty Liboriusz939 od kamienia – ale to wszystko nie to! Przyjedzie opat940, to mi powie, do kogo mam się udać – bo i nie byle kleryk wszystkie tajemnice boskie posiadł, i nie każdy takie rzeczy wie, chociaż ma głowę wygoloną941.
– A żebyście samemu Panu Jezusowi ślubowali.
– Pewnie, że On nad wszystkimi. Ale to byłoby tak, jakoby mi, nie przymierzając, twój ojciec chłopa pobił, a ja bym do Krakowa do króla na skargę jechał. Co by mi ta król powiedział? Powiedziałby tak: „Ja nad całym Królestwem gospodarz, a ty do mnie z twoim chłopem przychodzisz! A to nie masz urzędów? nie możesz iść do grodu, do mojego kasztelana942 i pośrzednika943?” Pan Jezus jest gospodarzem nad całym światem – rozumiesz? – a od mniejszych spraw ma świętych.
– To ja wam powiem – rzekł Zbyszko, który nadszedł na koniec rozmowy – ślubujcie naszej nieboszczce królowej, że jeśli się za wami przyczyni, to pielgrzymkę do Krakowa, do jej grobu odprawicie. Albo to się tam mało cudów już w naszych oczach przygodziło944? Po co obcych świętych szukać, kiedy jest swoja Pani od innych lepsza.
– Ba! Żebym to wiedział, że ona od ran!
– A choćby ta i nie była od ran! Nie będzie się śmiał na nią skrzywić byle święty, a skrzywi się, to jeszcze sam od Pana Boga oberwie, boć to przecie nie żadna zwyczajna nawojka945, ale królowa polska…
– Która w ostatku946 pogańską krainę do krześcijańskiej wiary przywiodła. Toś mądrze rzekł – odpowiedział Maćko. – Wysoko ona tam musi siadać w boskim wiecu i pewno, że lada pachołek przeciw niej nie wskóra. Tak też uczynię, jak radzisz, żebym tak zdrów był!
Rada ta podobała się i Jagience, która nie mogła oprzeć się podziwieniu dla Zbyszkowego rozumu, a Maćko uczynił uroczysty ślub tego samego wieczora i odtąd z większą jeszcze otuchą pił niedźwiedzie sadło, wyglądając z dnia na dzień niechybnego uzdrowienia. Po tygodniu jednak począł tracić nadzieję. Mówił, że sadło „burzy” mu w żywocie947, a na skórze, wedle948 ostatniego żebra, coś mu rośnie jakoby guz. Po dziesięciu dniach było jeszcze gorzej: guz urósł i poczerwieniał, a sam Maćko zesłabł bardzo, i gdy przyszła gorączka, począł znów gotować się na śmierć.
Aż pewnej nocy zbudził nagle Zbyszka:
– Zapal wartko949 łuczywo – rzekł – bo cości się dzieje ze mną, ale nie wiem, czy co dobrego, czy złego.
Zbyszko zerwał się na równe nogi i nie krzesząc ognia, rozdmuchał w przyległej do komory izbie ognisko, zapalił od niego smolną szczypkę950 i wrócił.
– Co z wami?
– Co ze mną! Guz mi coś przebodło, pewno zadziora! Trzymam ci ją, ale wydobyć nie mogę! czuję jeno, jako mi pod pazdurami951 brzęka i zbyrczy952…
– Zadziora! nic innego. Chyćcie953 dobrze i ciągnijcie.
Maćko jął się przekręcać i syczeć z bólu, ale tkał954 palce coraz głębiej, póki nie objął dobrze twardego przedmiotu: wreszcie szarpnął i wyciągnął.
– O Jezu!
– Jest? – spytał Zbyszko.
– Jest. Aż na mnie zimne poty uderzyły. Ale jest: patrzaj!
To rzekłszy, pokazał Zbyszkowi podługowatą, ostrą drzazgę, która się była od źle ukutego grotu odłupała i od kilku miesięcy tkwiła w ciele.
– Chwała Bogu i królowej Jadwidze! Teraz będziecie zdrowi.
– Może955, że mi ulżyło, ale okrutnie boli – mówił Maćko, wyciskając guz, z którego poczęła wypływać obficie krew pomieszana z ropą. – Tyle będzie tego paskudztwa w człeku mniej, to i musi chorość956 popuścić. Jagienka mówiła, że teraz trzeba będzie skromem bobrowym zatykać.
– Pójdziemy po bobra zaraz jutro.
Maćkowi jednakże zrobiło się zaraz nazajutrz znakomicie lepiej. Spał do późna, a zbudziwszy się, wołał o jedzenie. Na niedźwiedzie sadło nie mógł już patrzeć, ale za to rozbito mu dwadzieścia jaj do rynki, gdyż na więcej nie chciała przez ostrożność Jagienka pozwolić. On zaś spożył je łapczywie wraz z półbochenkiem chleba i popił garncem piwa, po czym jął957 wołać, by mu przywiedli958 Zycha, bo mu się uczyniło wesoło.
Posłał więc Zbyszko jednego ze swoich Turczynków, darowanych przez Zawiszę959, po Zycha, który siadł na koń i przyjechał po południu, właśnie wtedy kiedy młodzi wybierali się do Odstajanego jeziorka po bobry. Było z początku śmiechu, żartów i śpiewania przy miodzie bez miary, ale później starzy poczęli rozmawiać o dzieciach i wychwalać każdy swoje.
– Co to za chłop Zbyszko! – mówił Maćko – to takiego drugiego na świecie nie ma. A mężne to, a wartkie960 jako ryś, a sprawne. Wiecie! jak go na śmierć w Krakowie prowadzili, to tak dziewki w oknach piszczały, jakby je kto z tyłu stojący szydłem kłuł, i to jakie dziewki: rycerskie i kasztelańskie961 córki, o różnych cudnych mieszczkach nie wspominając.
– A niech ta będą i kasztelańskie, i cudne, a od mojej Jagienki nie lepsze! – odrzekł Zych ze Zgorzelic.
– Albo ja wam mówię, że lepsze? Milszej dziewki ku ludziom niże Jagienka chyba nie znaleźć.
– Ja też na Zbyszka nic nie powiadam: kuszę ci bez pokrętki962 naciąga!…
– I niedźwiedzia sam jeden podeprze. Widzieliście, jak go ciął? Cały łeb z jedną łapą odwalił.
– Łeb odwalił, ale podparł nie sam, Jagienka mu pomogła.
– Pomogła?… nie mówił mi nic.
– Bo jej obiecał… że to dziewce wstyd po nocy do boru chodzić. Mnie zaraz powiedziała, jako było. Inne rade zmyślają, ale ona prawdy nie ukryje. Szczerze rzekłszy, nie byłem rad, bo kto ta wie… Chciałem ją skrzyczeć, ona zasie powiedziała tak: „Jak ja sama wianka nie upilnuje, to i wy, tatulu, nie upilnujecie, ale nie bójcie się. Zbyszko też wie, co rycerska cześć”.
– Bo pewno. Przecie i dziś sami poszli.
– Ale przed wieczorem wrócą. Po nocy diabeł najgorszy, a wstydzić się dziewce nie potrzeba, bo ciemno.
Maćko pomyślał chwilę, po czym rzekł jakby do siebie:
– A wszelako963 radzi964 się oni widzą…
– Ba! Żeby to innej nie był ślubował.
– To, jak wiecie, jest rycerski obyczaj… Który by z młodych swojej paniej nie miał, tego inni za prostaka uważają… Ślubował on pawie czuby i te musi ze łbów pozdzierać, gdyż poprzysiągł na rycerską cześć; Lichtensteina też musi dostać, ale od innych ślubów może go opat965 uwolnić.
– Opat zjedzie lada dzień…
– Myślicie? – spytał Maćko, po czym ozwał się znów:
– Wreszcie co tam takie ślubowanie, kiedy Jurand wręcz mu powiedział, że dziewki nie da! Czy ją innemu obiecał, czy na służbę Bożą ochwiarował966, tego ja nie wiem – ale wręcz powiedział, że nie da…
– Mówiłżem wam – zapytał Zych – że opat tak Jagienkę miłuje, jakby była jego? Ostatni raz to jej rzekł tak: „Krewnych mam jeno po kądzieli967, ale z tej kądzieli więcej będzie nici dla ciebie niż dla nich”.
Na to Maćko spojrzał niespokojnie, a nawet podejrzliwie na Zycha i dopiero po chwili odpowiedział:
– Naszej krzywdy przecie byście nie chcieli…
– Za Jagienką pójdą Moczydoły – rzekł wymijająco Zych.
– Zaraz?
– Zaraz. Innej bym nie popuścił, a jej popuszczę.
– Bogdaniec i tak w połowie Zbyszków968, a da Bóg zdrowie, to mu go zagospodaruję jako się patrzy. Miłujecież wy Zbyszka?
Na to Zych począł mrugać oczyma i rzekł:
– Gorzej to, że jakoś Jagienka, byle kto o nim wspomniał, zaraz się do ściany obraca.
– A jak wspominacie innych?
– Jak innego wspomnę, to jeno prychnie i powiada: „czegóż?!”
– Ano widzicie. Da Bóg, że przy takiej dziewce zapomni Zbyszko o tamtej. Ja stary, a też bym zapomniał… Napijecie się miodu?
– Napiję się.
– No, opat… juści mądry człowiek! Bywają między opatami, jako wiecie, całkiem świeccy ludzie, ale ten, choć między mnichami nie siedzi – przecie jest ksiądz – a ksiądz zawsze lepiej poradzi od zwykłego człeka, bo i na czytaniu się zna, i z Duchem Świętym jest w pobliskości. A wy, że dziewczynie zaraz Moczydoły puścicie – to słusznie. Ja też, byle Pan Jezus do zdrowia pomógł, co będę mógł Wilkowi z Brzozowej kmieciów odmówić969, to odmówię. Po źrebiu970 dobrej ziemi każdemu dam, bo w Bogdańcu ziemi nie brak. A Wilkowi971 niech się na Boże Narodzenie972 pokłonią i do mnie przyjdą. Albo to im nie wolno? Z czasem to i gródek w Bogdańcu zbuduję, godny kasztelik z dębów i z rowem wokół… Zbyszko i Jagienka niech sobie ninie973 na polowiczko974 razem chadzają… Myślę, że i śniegu niezadługo czekać… Wezwyczai975 się jedno do drugiego – i chłopak o tamtej zapomni. Niech sobie chadzają. Co tam długo gadać! Dalibyście mu Jagienkę czy nie dali?
– Dałbym. Z dawna my to przecie uradzili976, żeby jedno było dla drugiego, a Moczydoły i Bogdaniec dla naszych wnuków.
– Grady! – zawołał z radością Maćko. – Bóg da, że posypie się ich jak gradu. – Opat będzie ich nam krzcił…
– Byle nadążył! – zawołał wesoło Zych. – Ale was to już dawno w takiej radości nie widziałem.
– Bo mi pocieszno w sercu… Zadziora wyszła, a co do Zbyszka, wy się o niego nie bójcie. Wczoraj, jak Jagienka na koń siadała… wiecie… wiatr dął… Pytam ja tedy Zbyszka: „Widziałeś?” – a jego zaraz ciągoty977 wzięły. I tom też zmiarkował978, że z początku mało ze sobą gadali, a teraz, jak razem chodzą, to ciągle jedno ku drugiemu szyję obraca i tak uradzają… uradzają!… Napijcie się jeszcze.
– Napiję się…
– Za zdrowie Zbyszka i Jagienki!
921
kwarta – dawna miara objętości, zwykle ok. 1 litra. [przypis edytorski]
922
w miarę (daw.) – według miary, tyle ile potrzeba. [przypis edytorski]
923
godnie (daw.) – porządnie, solidnie. [przypis edytorski]
924
wypsnąć się – tu: wyślizgnąć się. [przypis edytorski]
925
kwarta – dawna miara objętości, zwykle ok. 1 litra. [przypis edytorski]
926
przez rozum – z rozsądku. [przypis edytorski]
927
kolczuga – zbroja z niewielkich, metalowych kółeczek. [przypis edytorski]
928
jeno (daw.) – tylko. [przypis edytorski]
929
skrom – tłuszcz zwierzęcy. [przypis edytorski]
930
żeremie – konstrukcja z gałęzi, mchu i szlamu, budowana przez bobry, w której rodzą one młode. [przypis edytorski]
931
wadzić (daw.) – przeszkadzać. [przypis edytorski]
932
św. Jerzy – męczennik z III-IV w., patron rycerzy. [przypis edytorski]
933
wojennik (daw.) – wojownik, zwł. doświadczony. [przypis edytorski]
934
wżdy (daw.) – zawsze, przecież. [przypis edytorski]
935
przydawać (daw.) – dodawać. [przypis edytorski]
936
rad (daw.) – chętnie. [przypis edytorski]
937
św. Kosma i Damian – lekarze, męczennicy rzymscy z przełomu III-IV w. [przypis edytorski]
938
św. Apolonia – męczennica, zm. 249 w Aleksandrii, wg legendy przed spaleniem na stosie wybito jej zęby. [przypis edytorski]
939
św. Liboriusz – zm. w IV w., biskup Le Mans. [przypis edytorski]
940
opat – przełożony w męskim zakonie kontemplacyjnym. [przypis edytorski]
941
głowa wygolona – tonsura, znak przynależności do stanu duchownego. [przypis edytorski]
942
kasztelan – średniowieczny urzędnik, odpowiedzialny za ściąganie podatków, obronę i sądownictwo na terenie kasztelanii, to jest jednostki administracyjnej średniego szczebla. [przypis edytorski]
943
pośrzednik – dziś popr.: pośrednik. [przypis edytorski]
944
przygodzić się (daw.) – przydarzyć się. [przypis edytorski]
945
nawojka – tu: dziewczyna. [przypis edytorski]
946
w ostatku (daw.) – w końcu. [przypis edytorski]
947
żywot (daw.) – brzuch. [przypis edytorski]
948
wedle (daw.) – obok. [przypis edytorski]
949
wartko (daw.) – szybko. [przypis edytorski]
950
szczypka – szczapka, kawałek drewna. [przypis edytorski]
951
pazdury – dziś popr.: pazury. [przypis edytorski]
952
zbyrczeć (gw.) – brzęczeć (z gwary góralskiej, za pomocą której Sienkiewicz naśladował staropolszczyznę). [przypis edytorski]
953
chycić – dziś popr.: chwycić. [przypis edytorski]
954
tkać (daw.) – wpychać. [przypis edytorski]
955
może – tu: możliwe. [przypis edytorski]
956
chorość (daw.) – choroba. [przypis edytorski]
957
jąć (daw.) – zacząć. [przypis edytorski]
958
przywieść (daw.) – przyprowadzić. [przypis edytorski]
959
Zawisza Czarny z Garbowa – (ok. 1370–1428) polski rycerz, przez pewien czas na służbie króla Węgier Zygmunta Luksemburskiego. [przypis edytorski]
960
wartki (daw.) – szybki. [przypis edytorski]
961
kasztelan – średniowieczny urzędnik, odpowiedzialny za ściąganie podatków, obronę i sądownictwo na terenie kasztelanii, to jest jednostki administracyjnej średniego szczebla. [przypis edytorski]
962
pokrętka – tu: korba. [przypis edytorski]
963
wszelako (daw.) – jednak. [przypis edytorski]
964
radzi (daw.) – chętnie. [przypis edytorski]
965
opat – przełożony w męskim zakonie kontemplacyjnym. [przypis edytorski]
966
ochwiarować – dziś popr.: ofiarować. [przypis edytorski]
967
po kądzieli – w linii żeńskiej; kądziel – pęk włókien przygotowanych do przędzenia. [przypis edytorski]
968
Zbyszków (daw.) – Zbyszkowy, należący do Zbyszka. [przypis edytorski]
969
odmówić – tu: przekonać do odejścia. [przypis edytorski]
970
źreb – dawna miara powierzchni ziemi. [przypis edytorski]
971
Wilkowi – poddani Wilka. [przypis edytorski]
972
na Boże Narodzenie – Boże Narodzenie stanowiło zwyczajowy termin, do którego obowiązywały umowy. [przypis edytorski]
973
ninie (daw.) – teraz. [przypis edytorski]
974
polowiczko – polowanie. [przypis edytorski]
975
wezwyczaić się – przyzwyczaić się. [przypis edytorski]
976
uradzić (daw.) – ustalić. [przypis edytorski]
977
ciągoty – pożądanie. [przypis edytorski]
978
zmiarkować (daw.) – zauważyć, zorientować się. [przypis edytorski]