Читать книгу Święty codzienności. Święty Josemaria Escriva oczami psychologa - Gerard van den Aardweg - Страница 10
3. Inspirujące chrześcijańskie małżeństwo
ОглавлениеDo trzynastego roku życia Josemaría – urodzony 2 stycznia 1902 roku – mieszkał z rodziną Escrivá w miasteczku Barbastro w Aragonii, małej mieścinie o wielowiekowej historii. Do XII wieku pozostawało ono w rękach Maurów, potem katolików, było nawet siedzibą biskupów. Josemaría był drugim spośród sześciorga dzieci i najstarszym synem. Trzy siostry, które urodziły się po nim, zmarły bardzo wcześnie; pięć lat po śmierci ostatniej z nich przyszedł jeszcze na świat jego brat Santiago, o dziesięć lat młodszy od swojej zmarłej starszej siostry. Najstarsza, Carmen, była nieco ponad dwa lata starsza od Josemaríi.
Jego rodzice, Dolores Albás i José Escrivá, pobrali się w 1898 roku; ojciec miał wtedy prawie trzydzieści jeden lat, a matka – o dziesięć lat młodsza – dwadzieścia jeden. Jak na ówczesne czasy ojciec ożenił się prawdopodobnie dość późno (Santiago, nawiasem mówiąc, jeszcze później, z kobietą czternaście lat młodszą, kiedy miał już niemal czterdzieści lat, co nie powstrzymało go przed posiadaniem dużej, liczącej dziewięcioro dzieci, rodziny. Udało mu się ich wszystkich doprowadzić do pełnoletności i zmarł, kiedy najmłodszy miał dwadzieścia lat). To, czy ojciec Josemaríi ożenił się w późniejszym wieku, ponieważ najpierw chciał zatroszczyć się o dostateczne zabezpieczenie materialne rodziny – był drobnym przedsiębiorcą z branży tekstylnej – czy dlatego, że nie spotkał jeszcze wtedy właściwej kobiety, nie jest wiadome. Jego wybór był w każdym razie doskonały. Rodzice Josemaríi stanowili niezwykle harmonijną parę, byli zgodni we wszystkich najistotniejszych życiowych sprawach, nigdy się nie kłócili. Oboje dojrzeli do trudności, jakie życie miało im ze sobą przynieść, i doskonale radzili sobie z wychowaniem dzieci. Osoby, które ich znały, jednomyślnie określały panującą w ich rodzinie atmosferę jako pełną radości, swobodną i dającą poczucie bezpieczeństwa. Dzieci miały zatem ogromne szczęście, że oboje rodzice byli zrównoważonymi ludźmi o pogodnym usposobieniu i wysokim poziomie moralnym oraz promieniowali silną wiarą katolicką, dla dzieci byli w stanie poświęcić wszystko i posiadali doskonałe umiejętności pedagogiczne. Oboje pochodzili z pełnych rodzin i mieli dobrą więź z własnymi rodzicami.
Nie jest niczym wyjątkowym, że jedno z rodziców lub nawet oboje rodzice świętego sami byli „pół-” lub w pełni świętymi. A oto kilka przykładów: tacy byli rodzice św. Teresy z Lisieux, matki św. Jana Bosco, Matki Teresy z Kalkuty i matki s. Łucji z Fatimy; ale także święty Willibrord – żyjący w odległej przeszłości w naszej ojczyźnie – miał, według starych żywotów Alcuinusa, świętych rodziców, dotyczyło to zwłaszcza jego ojca Wilgisa29. Zasada ta, która – nawiasem mówiąc – nie jest żelazną zasadą, z całą pewnością znajduje jednak potwierdzenie w przypadku Josemaríi. Z ogromnego poczucia bezpieczeństwa otrzymywanego zarówno od ojca, jak i matki w życiu rodzinnym i pracy, z ich miłości bliźniego i świadczonych aktów dobroczynności, ale przede wszystkim z ich godnego, wypływającego z głębokiej wiary przyjmowania na siebie wielu bolesnych krzyży – śmierć trójki dzieci i bankructwo, a w jego konsekwencji ukryta bieda – promieniuje światło świętego życia.
Ludziom żyjącym współcześnie obraz ten może wydawać się zbyt cukierkowy, zbyt piękny, aby mógł być prawdziwy, ponieważ obecnie przy gwałtownym postępie i wzroście dobrobytu jakość życia małżeńskiego i rodzinnego często tak bardzo spada, że takich szczęśliwych, żyjących autentyczną wiarą katolicką rodzin, w których Bóg znajduje się w centrum, a idealizm i chęć posiadania licznego potomstwa stawiane są wyżej niż mieszczański materializm, trzeba by szukać ze świecą. Oczywiście, w każdej epoce istniały problemy małżeńskie, również w środowiskach katolickich; jednak mimo wszystko tam, gdzie katolicyzm był głęboko wewnętrznie przeżywany i rodzice dawali z siebie wszystko, istniało wiele dobrych i szczęśliwych małżeństw oraz rodzin, które gwarantowały swoim dzieciom taką jakość życia (termin ten wydaje nam się znajomy!), jakiej w naszym kraju bardzo często już się nie spotyka. Pod koniec XIX wieku, kiedy rodzice Josemaríi zakładali rodzinę, można już było wyraźnie dostrzec pojawiające się zjawisko rozpadu małżeństwa i rodziny będące następstwem dechrystianizacji, dominacji humanizmu laickiego, liberalizmu i racjonalizmu. W 1882 roku Francja, kolebka wolnomularstwa i oświecenia, wprowadziła liberalne prawo rozwodowe. Systematyczne sztuczne ograniczanie urodzeń i nielegalna aborcja zaczęły być traktowane przez klasę średniozamożnej burżuazji jako coś zwyczajnego, powszechnie stosowanego, praktyka ta na początku XX wieku miała się następnie rozprzestrzenić na pozostałe kraje Północy. W Holandii zjawisko to zaczęło najpierw występować wśród osób spoza Kościoła oraz protestantów ewangelików, kilka dziesięcioleci później dotknęło również katolików. Z początku czyniono to z pewną nieśmiałością, a po drugiej wojnie światowej już całkiem masowo (w krajach ex definitione katolickich „z domu”, takich jak Włochy i Hiszpania, wskaźniki urodzeń są najniższe na świecie, sytuują się znacznie poniżej minimum niezbędnego, by utrzymać liczbę ludności na stałym poziomie).
Kiedy spojrzymy wstecz, dostrzeżemy wyraźnie, że upadek wiary postępował z rozpadem rodziny i stałym spadkiem liczby urodzeń. Iluzją zatem okazało się, że małżeństwa i rodziny na dłuższą metę mogą przetrwać i dobrze funkcjonować bez doświadczenia moralności chrześcijańskiej, która z kolei musi być zasilana uwewnętrznioną wiarą. Jak należy do tego dążyć, możemy się uczyć od małżeństw katolickich, które odniosły sukces, a do nich z całą pewnością należą rodzice Josemaríi. Nie ma to żadnego związku z pozycją społeczną czy wykształceniem, co widać na przykładzie rodziców siostry Łucji, najstarszej wizjonerki z Fatimy, prostych wiejskich ludzi, którzy dali córce tak piękny przykład30. Pokazali, że tajemnica szczęśliwego małżeństwa i życia rodzinnego, stanowiących niezbędny warunek formowania zrównoważonych i emocjonalnie stabilnych dzieci, tkwi w połączeniu osobiście przeżywanej wiary i praktykowaniu autentycznej miłości do małżonka: ofiarności, wierności, czystości oraz innych cnót ludzkich.
Rodzice, którzy zadają sobie trud, aby tak żyć, stają się coraz dojrzalsi i mądrzejsi, i dzięki temu są coraz lepszymi wychowawcami. Nie ma innej alternatywy. Dzieciom i młodym ludziom z rozbitych, nieszczęśliwych, nieuporządkowanych i egoistycznych rodzin nie jest obca emocjonalna trauma i zaburzenia afektywne, wypaczenie charakteru, problemy neurotyczne, natury seksualnej czy moralnej. Są to niezaprzeczalne fakty31. Zuchwały i równocześnie naiwny „eksperyment”, jakim było „małżeństwo na próbę”, „związki” i rodziny bez Boga oraz bez naturalnej moralności małżeńskiej, z czym obecnie mamy w większym stopniu do czynienia niż przed dwoma wiekami, wszystko to spowodowało klęskę niewyobrażalnych wręcz rozmiarów i doprowadziło Zachód do społecznego chaosu. Znawcy duszy ludzkiej przewidywali, że do tego dojdzie i ostrzegali przed tym. Około dziesięciu lat przed zawarciem małżeństwa przez rodziców Josemaríi Escrivy papież Leon XIII napisał w swojej profetycznej encyklice Arcanum (1880): „Z chwilą rezygnacji i odrzucenia religii chrześcijańskiej małżeństwa muszą zejść na poziom służenia wyłącznie skażonej naturze człowieka i najgorszych władczyń – żądz ludzkich, bowiem względy naturalnej uczciwości są zbyt słabe, aby mogły obronić małżeństwo od tego upadku. Wynikły stąd niezliczone wręcz szkody nie tylko dla rodziny, ale i dla państwa”32.
Opus Dei pragnie, aby chrześcijanie świeccy dążyli do doskonałości w wykonywanym zawodzie, stanie, w jakim żyją, i ich zwykłym środowisku. Dla większości oznacza to, że muszą się stawać coraz bardziej świętymi poprzez swoje życie małżeńskie, bo to jest ich droga życia. Jest to recepta, której jak chleba potrzebuje oddalone od Boga i dlatego rozpadające się, również na płaszczyźnie ludzkiej, przeciętne małżeństwo w naszych tak zwanych postchrześcijańskich czasach. Rechrystianizacja życia małżeńskiego! Zważywszy na niewielką liczbę członków Opus Dei w zachodnim świecie, można stwierdzić, że będzie to zaledwie kropla w morzu potrzeb – ale czas pokaże. Przecież chrześcijaństwo, ruch początkowo niewielki, też rozrastało się wbrew wszelkim oczekiwaniom i przeszkodom. Przyszłość również jest niewiadoma. W pewnych sytuacjach wysiłki niewielu doprowadzają do przełomu; znamy wszyscy wizję „soli ziemi” ówczesnego kardynała Ratzingera odnoszącą się do pozycji katolicyzmu we współczesnym świecie. Być może Opatrzność powołała Dzieło także dla celów rechrystianizacji małżeństwa i rodziny (bardzo wyraźnie tu widać, na czym polega różnica między postrzeganiem w Opus Dei przedsięwzięcia ludzkiego i Boskiego).
Josemaría niewątpliwie doświadczył w domu ciepłego, dającego poczucie bezpieczeństwa i pełnego radości katolickiego życia małżeńskiego i rodzinnego. Odczuł, jak wspaniałe może ono przynieść owoce. Kiedy tak często i entuzjastycznie mówi o uświęcaniu życia małżeńskiego, musi przy tym mieć na uwadze konkretne wspomnienia i towarzyszące im uczucia z własnej, pod tym względem niezwykle uprzywilejowanej, młodości.