Читать книгу Święty codzienności. Święty Josemaria Escriva oczami psychologa - Gerard van den Aardweg - Страница 7
Wstęp
ОглавлениеOgólną charakterystyką dróg Jego Opatrzności
jest w istocie to, aby jednostkę uczynić narzędziem
Jego łask dla wielu...
Oczywiste jest, że każda wielka zmiana dokonywana jest
przez jednostki, nie przez masy; przez zdecydowane,
nieustraszone, gorliwe jednostki.
(John Henry Newman, przywódca anglikańskiego „ruchu oksfordzkiego”, późniejszy kardynał katolicki1)
Josemaría Escrivá (1902–1975) nie był „łatwym obiektem badań dla psychologów” w znaczeniu, jakie zwykle przypisuje się temu wyrażeniu. W jego osobowości czy pełnej żarliwości postawie nie można się dopatrzyć żadnych zaburzeń psychicznych, chyba że odrzucimy istniejące, dobrze udokumentowane informacje na temat pobudek jego postępowania i życia duchowego. Był bowiem człowiekiem zbyt zwyczajnym i normalnym, zbyt zdrowym psychicznie i zrównoważonym. Żadnych kompleksów, żadnych przejawów infantylizmu, żadnych zaburzeń emocjonalnych. Z drugiej strony właśnie to czyni go szczególnie wyjątkowym. Zawsze warto wziąć pod lupę osobę i życie człowieka „z krwi i kości”, sprawiającego wrażenie autentycznie szczęśliwego. Jeżeli pragniemy się czegoś dowiedzieć na temat człowieka – na czym polega zrównoważony charakter, udane i szczęśliwe życie – niewiele pomoże nam studiowanie nienormalnych osobowości. Nie bez racji znany amerykański psycholog Abraham H. Maslow przeciwstawiał się dominującemu w psychologii zainteresowaniu tym, co chorobliwe. Interesowały go raczej osobowości „rozwinięte”, ludzie stabilni wewnętrznie, egzystujący w pełnym zmienności świecie2 (nieco upraszczając, na psychologii nadal jeszcze ciąży mroczny, osobliwy cień freudowskiego, fascynująco zniekształconego spojrzenia na człowieka).
Obecnie, w czasach, gdy nie radzimy sobie z tak wieloma sferami życia, życiorysy świętych stanowią smakowity kąsek dla osób interesujących się psychologią; można by powiedzieć: pożądany materiał badawczy. Ukazują one bowiem osobowości, które osiągnęły pełny rozkwit. Na ich podstawie można zobaczyć, czym jest autentyczna wolność wewnętrzna, przymiot ludzi, którym w znacznym stopniu udało się wykorzenić wrodzony egoizm, dominujący egocentryzm i infantylizm oraz którzy miłość (do Boga i ludzi) uczynili główną siłą napędową swojego życia. Stanowią oni punkt odniesienia i wzór postępowania. Świętość to osiągnięcie pełni samorozwoju lub samorealizacji (znamy zawodowych psychologów i psychiatrów, nie tylko chrześcijańskich, którzy byli otwarci na tę rzeczywistość i świadomie albo nieświadomie starali się pomóc swoim klientom lub pacjentom, kierując ich kroki w tym właśnie kierunku. Należeli do nich psychiatra z Berlina Fritz Künkel3 czy wiedeński psychoanalityk Victor Frankl4). Powołanie do świętości dotyczy każdego. Ludzką psychikę cechuje zwykle potrzeba lub pragnienie świętości, choć często głęboko ukryte lub przysłonięte bardziej dominującymi pragnieniami i potrzebami. Każdy człowiek dąży do wewnętrznej wolności, do odnalezienia prawdziwego sensu życia i szczęścia.
Według Josemaríi Escrivy każdy powinien dążyć do świętości bez wycofywania się ze świata, lecz nadal pozostając na swoim miejscu, wypełniając zwyczajne codzienne obowiązki, czyli wszystko to, co zwykle wiąże się z jego stanem, pozycją społeczną i potrzebą odpoczynku. Innymi słowy: po prostu należy nadal robić to, co dotychczas, bez wprowadzania ekscentrycznych zachowań, a wszystko to w nieustannym zjednoczeniu z Bogiem, zgodnie z Jego wolą, dla Niego i dla bliźnich. Jest to zasada fundamentalna, prosta, a równocześnie wymagająca, tak jak chrześcijaństwo. Zwyczajna praca w zwyczajnych okolicznościach ogromnie zyskuje na wartości, stając się najwłaściwszą drogą do Boga i do świętości. Korzyść jest podwójna: chrześcijanin uświęca się w swoim zwykłym działaniu, uświęcając w ten sposób równocześnie świat i innych ludzi. I na tym właśnie polega powołanie dla „zwykłych świeckich”, wywodzących się ze wszystkich warstw społecznych i z każdej profesji, pełniących najróżniejsze funkcje społeczne.
Powołanie osoby świeckiej do zaszczepiania w każdym środowisku społecznym cząstki Boga można określić jako łączenie w jedność humanizmu chrześcijańskiego (,,afirmacji świata”) i nowej ewangelizacji. Zarówno Kościołowi, jak i społeczeństwu pilnie potrzeba inicjatyw osób świeckich, starających się wykonywać swoją pracę w łączności z Bogiem i dla Boga. Niewiele już pozostało z dawnej roli Kościoła w „postchrześcijańskiej” Europie. Do Boga i idei chrześcijaństwa nie wolno się już nawet odwoływać w konstytucji europejskiej.
Cywilizacji naszej zagraża całkowite zatonięcie w bagnie intelektualnego, moralnego i kulturalnego rozkładu oraz upadek godności istoty ludzkiej, co pociąga za sobą zmianę dotychczasowych potrzeb człowieka i jego nieprawdopodobne cierpienia psychiczne.
„Przypominam sobie, jak ponad pół wieku temu, gdy byłem jeszcze dzieckiem – powiedział Aleksander Sołżenicyn w swoim przemówieniu z 1983 roku – słyszałem wielu starszych ludzi dających następujące wytłumaczenie wielkich nieszczęść, które spadły na Rosję: »Ludzie zapomnieli o Bogu; dlatego wszystko to się stało…«. I gdyby poproszono mnie o sformułowanie dominującej cechy całego XX wieku, powtórzyłbym to samo: ludzie zapomnieli o Bogu…”5. Wątpliwe, czy nasza europejska cywilizacja będzie w stanie przetrwać XXI wiek, jeżeli ludziom nie zostanie przywrócona ta pamięć o istnieniu Boga. Jeżeli jednak powróci, stanie się to w przeważającej części zasługą małych grup zwykłych ludzi, którzy bardzo serio traktują dążenie do świętości i do Boga.
Nasza cywilizacja jest nadal jeszcze cywilizacją chrześcijańską także w kwestii podstawowych, powszechnie głoszonych „norm i wartości”. Nie jest jednak możliwe, aby ludzie, którzy przestrzegają jedynie niektórych obywatelskich „norm i wartości”, byli w stanie na nowo skierować naszą głęboko dekadencką cywilizację na właściwy tor. Mogą tego dokonać wyłącznie ludzie o głębokiej wierze oraz ci, którzy czynią wszystko, aby żyć jak święci, katolicy czy protestanci. „Przyczyną kryzysów w świecie jest brak świętych”, jak to wyraził Josemaría; brak świętych, zbyt mało świętości. W jego strategii chodziło o to, aby ten niedobór zrekompensować ludźmi, którzy poważnie traktują swoją wiarę, systematycznie dążąc do coraz większej doskonałości w zwyczajności i codzienności. Wiedział, że nie była to pogoń za iluzją, nie wymyślił bowiem sam tego, z pozoru niemożliwego do osiągnięcia ideału; został on mu wyraźnie zadany przez Boga. Papież Jan Paweł II, który tak otwarcie wskazywał na „daleko idące następstwa posłannictwa” Josemaríi Escrivy „dla ewangelizacyjnej misji Kościoła” i „odnowy oblicza ziemi”, scharakteryzował go dzień po kanonizacji za pomocą kilku prostych słów: „Można by powiedzieć, że był on świętym życia codziennego”6.
„Wiatr najprędzej łamie wysokie drzewa”. Niezrozumienie, niedocenienie, a niekiedy wykluczenie społeczne i zniesławienie było udziałem wielu świętych, w nie mniejszym stopniu dawnych, jak współczesnych. Poprzez negatywny rozgłos starano się postawić w niekorzystnym świetle Matkę Teresę i jej siostry Misjonarki Miłości; przeciwko Ojcu Pio podżegano zarówno w Kościele, jak i poza nim, wysuwając krzywdzące oskarżenia; szlachetnego papieża Piusa XII nadal obrzuca się błotem, choć przecież uratował znacznie więcej Żydów niż większość zachodnich rządów razem wziętych7. Nie powinno zatem dziwić, że i o kimś takim jak Josemaría Escrivá, będącym jednym z duchowych mistrzów Kościoła XX wieku, w świat poszły najróżniejsze pomówienia. Z czasem prawda zaczęła jednak przenikać przez niedorzeczności nieprzychylnych, a nawet absurdalnych wymysłów, choć niepoinformowani lub reprezentujący antykatolickie media dziennikarze niekiedy chętnie przyklejają dawno już zdezaktualizowane, czarne etykietki. Oczywiście, wiele z nich jeszcze przez długi czas pozostawi po sobie pewne ślady.
Z „czarnymi legendami” o Opus Dei i jego założycielu gruntownie rozliczył się między innymi znany włoski dziennikarz Vittorio Messori8; nie traćmy zatem na to więcej czasu. Wszelkie wątpliwości i nieufność znikną bowiem definitywnie, jeśli zadamy sobie choć trochę trudu i zagłębimy się w biografię świętego Josemaríi. Będziemy mogli dokonać wtedy zaskakujących, wspaniałych odkryć. John Henry Newman zauważył, że tak zwani „wielcy ludzie” tego świata z reguły wydają się potężni, gdy spoglądamy na nich z daleka, jednak im bardziej się do nich zbliżamy i im lepiej ich poznajemy, tym stają się mniejsi. Ze świętymi jest wręcz odwrotnie: „Atrakcyjność, która promieniuje z naturalnej świętości, jest pasjonująca i zachwycająca; oddziałuje ona na słabego, bojaźliwego, niezdecydowanego, ale i poszukującego ducha...”9.
„Zwyczajny” w tym świętym jest wpływ psychologicznych czynników z dzieciństwa na jego osobowość i poglądy (lub sposób, w jaki nadał on im kształt). Wydaje się też, że relacje z ojcem odcisnęły silne piętno na jego późniejszym myśleniu i działalności.
dr Gerard J.M. van den Aardweg
psycholog