Читать книгу Dzisiaj śpię od ściany - Giedra Radvilavičiūtė - Страница 6

BEZ TYTUŁU

Оглавление

Daty urodzin (1960) i śmierci (?) są w życiorysach absolutnie przypadkowe. Niekiedy błędne – bywa, że człowiek kończy żywot przed śmiercią. Ważne wydarzenia z życia, takie jak: ukończony Uniwersytet Wileński, ślub, narodziny dziecka, pobyt za granicą, nawiązane znajomości, wydanie zbioru opowiadań Zaplanowane chwile, czyjaś śmierć – zyskują w pamięci znaczenie zupełnie inne, niż miały w czasie rzeczywistym. Nieodnotowany w życiorysie epizod czasem okazuje się decydujący, a to, jak człowiek wygląda przez jedną chwilę, może naznaczyć całe jego życie. Mallarmé uważał, że świat jest stworzony po to, by utrwalały go książki. Moim zdaniem raczej po to, by utrwalała go pamięć. Bywa, że wybiera sobie ona obrazy całkowicie wbrew naszej woli, ale bywa też, że procesem tym człowiek kieruje w pełni świadomie i z chorobliwą wręcz rozkoszą. Czasami odtwarzam sobie jakieś obrazy z przeszłości, zatrzymuję w szczególnie intrygujących momentach i bezceremonialnie zmieniam bieg wydarzeń. Montuję wszystko tak, by akcja filmu biograficznego (zwłaszcza scena finałowa) w wyobraźni przebiegała inaczej, żeby miała kilka wariantów.

CV pamięci jest zupełnie inne niż oficjalne. W części „hobby” wpisałabym na przykład – wdychanie zapachu jabłek, leżakujących w piwnicy jakiejś wiejskiej chałupy. Albo – podsłuchiwanie rozmów mieszkańców zapadłego miasteczka: „Słyszałeś, że od lipca ma zdrożeć prąd?”. Albo – pływanie w jeziorze tak długo, jak długo Bóg, w miłosiernym geście pomnażania przyjemności, na kilka chwil ofiarowuje skrzela. Albo po prostu – dostrzeganie przyjemności… Oglądam film Frida i rozpoznaję dokładnie taką samą tkaninę, z jakiej pewna kobieta uszyła mi poduszkę.

W parny letni dzień pod kawiarnią stoi nastoletni chłopak i żebrze: „Mama od lat ciężko choruje. Może mogłaby pani…”. Mija go idąca pod rękę para leciwych turystów. Staruszek usłużnie przytrzymuje odpiętą torebkę kobiecie, kiedy ta z przejęciem szuka w niej okularów i portmonetki. Zaspany kot rozpłaszczył się na asfalcie niczym naleśnik, bo nad głową jak pocisk świsnęła mu osa. W zakładzie fryzjerskim fryzjerka pyta: „Sama pani farbowała włosy?”. „Sama” – odpowiadam. „To widać” – stwierdza ona. Kiedy wracam, nastolatek siada przy stoliku w kawiarnianym ogródku i z martwym wzrokiem zaczyna jeść bezy. Kupione za pieniądze zebrane na „ciężko chorą mamę”. Piję kawę i liczę te bezy. Dziewięć. Należały mu się. Za stworzenie przekonującej historii. Można by ją nazwać „pokupną”. Tęgawy facet w kawiarni kupuje sękacza, ale nie działa mu karta płatnicza. Wyrywa ją kelnerce z rąk i intensywnie pociera o swoją koszulę, jak gdyby w ten sposób mógł wykrzesać ogień zbawienia.

Po powrocie do domu zobaczyłam, że od sąsiada, który kupił mieszkanie przez ścianę z moim, robotnicy przebili się do mojej toalety – dziura na dwie pięści. Przywitaliśmy się przez otwór. Obiecali jutro zamurować. Włączam telewizor. Ze Szwecji przywieziono ekspozycję chorągwi Wielkiego Księstwa Litewskiego. W reportażu z otwarcia wystawy wśród gości rozpoznaję kobietę, z którą pewnego razu rozmawiałyśmy o ślepocie, o absolutnej ciemności. Jak człowiek może żyć, kiedy niczego nie widzi – żadnych kotów, os, ciastek bezowych, turystów, chorągwi czy otwierającej się dziury w ścianie? Żadnych historii? Gdy już wydaje się, że to koniec, pozostaje zachwyt nad tym, co całkiem zwyczajne. Jak niezaplanowana chwila. Jak prawdziwy życiorys, który nadal się pisze.

Dzisiaj śpię od ściany

Подняться наверх