Читать книгу Sekret Tatiany - Gill Paul - Страница 9
Rozdział 4
ОглавлениеP aździernik przyniósł chłodne arktyczne wiatry i gwałtowne deszcze. Pewnego dnia gdy przestało padać, Tatiana znalazła wózek inwalidzki i zawiozła Dymitra do pięknych, zadbanych ogrodów francuskich przy pałacu Katarzyny, żeby mogli zacząć tresurę małej buldożki, której dała na imię Ortipo na cześć kawaleryjskiej klaczy Dymitra. Dymitr pokazał Ortipo kawałek drobiowego mięsa, potem wyciągnął dłoń, głośno nakazując psu: „siad!”, a Tatiana przykucnęła, żeby zademonstrować zwierzęciu właściwą reakcję. Jednak gdy tylko wypuściła Ortipo, ta wskoczyła na wózek, żeby złapać mięso. Tatiana spróbowała jeszcze raz, lecz skończyło się to tym, że szczenię zostawiło brudne ślady łap na jej białym fartuchu pielęgniarskim.
– Chyba trafił się nam okaz niemożliwy do wytresowania – powiedziała ze śmiechem, wycierając się z błota.
– Każdego psa da się wytresować – odrzekł Dymitr. – Ale ten przypadek będzie chyba wyjątkowo trudnym wyzwaniem. Przypuszczam, że ją psujesz, kiedy nie ma mnie w pobliżu.
Na szczęście Ortipo opanowała sztukę czekania na otwarcie drzwi przed załatwieniem potrzeby, co było pewną – choć niewielką – oznaką posłuszeństwa. Mimo ich starań skakała na każdego przechodnia, wściekle szczekała na ogrodników i nie chciała przybiegać na zawołanie, jeśli nie skuszono jej czymś do jedzenia. Śmiali się, aż bolały ich brzuchy, gdy pędziła po trawie, próbując łapać liście rozwiewane przez wiatr, albo gdy uganiała się za mewami, które odfruwały, kiedy już prawie udało jej się je dopaść.
– Jak myślisz, co by zrobiła, gdyby którąś złapała? – spytała Tatiana.
– Najadłaby się strachu. Te olbrzymie mewy potrafią być naprawdę agresywne.
Czuł się tak, jakby byli dumnymi rodzicami, i był zachwycony, że dzięki psu mogą częściej ze sobą przebywać, nie budząc niczyich obiekcji. Nie towarzyszyła im nawet przyzwoitka.
Tatiana dopchała jego wózek aż do zbudowanego z piaskowca pawilonu Grota nad Wielkim Stawem, tam zaskoczył ich deszcz i musieli szybko schronić się w środku. Ściany ozdobiono od zewnątrz muszlami i morskie motywy były także wewnątrz, gdzie przybrały postać masek Neptuna w oknach oraz delfinów i trytonów wyrzeźbionych na filarach podtrzymujących kopulasty sufit. Ortipo biegała tam i z powrotem, obwąchując zakamarki, podczas gdy Dymitr i Tatiana czekali przy drzwiach, aż odpłyną deszczowe chmury.
– Wczoraj wieczorem pytała o ciebie ciotka Ella – powiedziała Tatiana, patrząc na niego nieśmiało. – Zażartowała, że chyba mamy romans. Dokuczała mi z tego powodu.
Zawahał się.
– Chciała dać do zrozumienia, że jest temu przeciwna?
– Ależ skąd – zapewniła go pospiesznie Tatiana. – Powiedziała, że zna twoją matkę i że pochodzisz z dobrej rodziny. Olga czuje sympatię do jakiegoś oficera, którego nazywają Mitia. Znasz go? – Dymitr kiwnął głową i powstrzymał się od kąśliwej uwagi. Mitia wydawał mu się dość prostacki. – Bez przerwy o nim mówi. Nawet mały Aleksy stroi sobie z niej żarty, ale jej to się chyba podoba.
– A tobie nie?
Zawahała się.
– Jestem skryta z natury i wolę zwierzać się z uczuć pamiętnikowi, niż być obiektem plotek.
– Bardzo bym chciał przeczytać ten pamiętnik – rzucił Dymitr z błyskiem w oku. – Mogłabyś mi go później przynieść?
– Za nic w świecie! – zawołała gwałtownie, doprowadzając go do śmiechu. – Myślisz, że niedługo przestanie padać, czy lepiej pobiec z powrotem, ryzykując, że zmokniemy?
– Zaczekajmy jeszcze trochę. Może spróbuję zrobić kilka kroków, jeśli zechcesz podać mi ramię.
Złożył podłokietniki wózka, żeby wstać, a następnie zsunął ranną nogę na ziemię i krzywiąc się lekko, przeniósł na nią ciężar ciała. Tatiana podtrzymała go i przez chwilę byli tak blisko, że czuł ciepło jej skóry i słyszał jej oddech. Pragnął ją objąć. Gdyby tylko się odważył!
Szła obok niego, gdy kuśtykał w stronę okna znajdującego się kilka kroków dalej, a potem zatrzymali się, żeby mógł odpocząć.
– Nie chcę, żebyś tak szybko wyzdrowiał – zawołała ze smutkiem. – Wyślą cię z powrotem na front i zapomnisz, że w ogóle mnie znałeś.
– Tatiano – odrzekł z przekonaniem – nigdy cię nie zapomnę. Nigdy. Jeśli zostanę śmiertelnie ranny w jakiejś bitwie na obcej ziemi, przysięgam, że twoje imię będzie ostatnim słowem, jakie wyjdzie z moich ust, a twoja twarz ostatnim obrazem, jaki pojawi się w mojej głowie.
Do jej oczu gwałtownie napłynęły łzy i odwracając głowę, zamrugała, żeby je powstrzymać.
– A czy ta historia może mieć szczęśliwe zakończenie? – spytała cicho.
– Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby miała – szepnął.
Jej twarz była tak blisko, że mógłby ją pocałować, przesuwając się zaledwie o kilka centymetrów, lecz byłaby to zbyt wielka śmiałość. Nie miał wątpliwości, że Tatiana słyszy, jak w jego piersi łomocze serce, bo był pewny, że sam słyszy gwałtowne bicie serca Tatiany.
W połowie listopada Dymitr mógł już chodzić po oddziale bez niczyjej pomocy i nie był zaskoczony, gdy nadeszło pismo, w którym informowano go, że został uznany za zdolnego do służby i do 12 grudnia ma się zameldować w swoim pułku. Przez jakiś czas trzymał tę wiadomość w tajemnicy przed Tatianą, nie chcąc jej zasmucać. Na myśl o sprawieniu jej bólu czuł ucisk w piersi i gulę w gardle, lecz jednocześnie nie mógł znieść, że zataja przed nią coś tak ważnego. Gdy do wyjazdu zostały już tylko dwa tygodnie, zabrał ją na spacer po parku, obok piramidy, gdzie małe płyty nagrobne znaczyły miejsce pochówku trzech psów Katarzyny II. Ortipo obwąchiwała zamarzniętą ziemię, jakby coś wywęszyła, najprawdopodobniej lis a.
– Wiedziałam, że to już niedługo – powiedziała dzielnie Tatiana, po czym odwróciła głowę, lecz i tak słyszał, jak połyka łzy. – Mam dla ciebie prezenty. Zdziwisz się, jak bardzo się nad nimi napracowałam.
– Prezenty? Naprawdę? – Rozpromienił się.
– Zrobiłam ci na drutach ciepły szal, rękawice i kilka par grubych skarpet. Nie chcę, żebyś marzł w jakimś ponurym, smaganym wiatrem namiocie.
Był tak wzruszony, że przez chwilę nie potrafił wydobyć z siebie słowa. Czy to był odpowiedni moment, żeby ją pocałować? Za długo się wahał i Tatiana odwróciła się, żeby zawołać Ortipo, która goniła wiewiórkę.
– Musimy zrobić jakieś zdjęcia – powiedziała. – Dziś wieczorem przyniosę na oddział aparat Brownie.
– Zrobiłaś mi już setki zdjęć – odrzekł z uśmiechem – i na wszystkich wyglądam okropnie.
Tatiana i Olga były zapalonymi fotografkami.
– Będziesz do mnie pisał? – spytała głosem, w którym pobrzmiewała błagalna nuta.
– Oczywiście! Będziesz dostawała jeden list w tygodniu, czyli co najmniej dziesięć razy więcej niż moja matka.
– Będę do ciebie pisała codziennie – oznajmiła ze łzami w oczach.
Spontanicznie sięgnął po jej szczupłą dłoń i przyłożył ją sobie do ust, rozkoszując się tym doznaniem i wdychając cudowny zapach. Nie cofnęła jej.
Dymitr przywdział granatowo-żółty mundur i wczesnym rankiem 12 grudnia razem z dwoma innymi oficerami i tuzinem żołnierzy wyruszył do Polski, gdzie resztki rosyjskiej 1. Armii usiłowały odpierać ataki 9. Armii niemieckiej. Dopiero świtało, lecz Tatiana, blada w zimowym słońcu, zjawiła się na pałacowym podjeździe i stała obok bramy, by pomachać mu na pożegnanie. Gdy ciężarówka przejeżdżała obok niej, Dymitr zobaczył, że oczy Tatiany są czerwone od płaczu, i poczuł się tak, jakby pękło mu serce.