Читать книгу Cudna mieszczka - Gomulicki Wiktor Teofil - Страница 2
II. Ostatnia kropla
Оглавление– A ja ci rzekę25: pij!
– A ja ci rzekę: w spokoju mię zostaw!
– Frasunek w kielichu utopisz…
– Oliwa na wierzch wypłynie…
– Wolisz truć się?
– Wolę…
– Mości Hałła-Drałła! Sam tu!
Spoza wielkiej beczki wylazł człowiek zaspany. Oczy przetarł, przeciągnął się, zapytanie niewyraźne mruknął. Wyglądał dziwacznie i zagadkowo. Miał na sobie kaftan zielony, stary i zaplamiony, ze śladami złocistego wyszywania. Głowę owiązywał szmatą brudną, podobną razem do zawoju, do feza i do zwykłej babskiej chustki.
Był to imć pan Agła-Abłanowicz zowiący siebie Ormianinem, właściciel lochu z winami pod Ratuszem. Na jego śniadej twarzy o wielkim, do dzioba kruczego podobnym nosie i o czarnych podłużnych oczach malowało się wyraźnie wschodnie pochodzenie. Malowało się też i chytrości niemało.
– Tokaju26? – zapytał wyciągając rękę po dzban, między dwoma biesiadnikami stojący.
– Waścin27 tokaj z morawskiej lury fabrykowany! – rzekł drwiąco starszy z dwóch.
Zuchem on się zdawał, na ławie buńczucznie się rozpierał i pięścią w stół uderzał nieustannie. Wąs miał zadarty do góry, bródkę ze szwedzka przystrzyżoną, na głowie czapkę, lisim futerkiem oszytą.
Na przedzie czapki futerko tworzyło czub zadzierzysty, podnoszący jeszcze bardziej zawadiacki wygląd młodzieńca.
– Kalumnie28 waszmość gadasz – odburknął Ormianin. – Toż do mnie szmekierowie29 przychodzą, win próbują…
– Czerwieńce30 biorą… – dodał tamten przedrzeźniając.
Ormianin ramionami wzruszył i z dzbanem do odejścia się zabierał. Młodzieniec zatrzymał go.
– Varietas delectat31 – rzekł. – Utocz nam petercymentu32, mości Hałła-Drałła.
– Sługa waszmości.
– Ale strzeż się, by to nie był sok zaprawiony! Kata bym sprowadził, żeby beczkę pod pręgierzem rozbił. Jakem Szczerb, mości winiarzu, jakem Szczerb!
Agła przyniósł gąsiorek z winem hiszpańskim, pieprzykowatym. Sam nalał w kubki, językiem mlasnął, oczy przymrużył…
– Takiego Włochy nie piją – rzekł z uśmiechem zagadkowym.
Młodszy biesiadnik na wspomnienie Włochów ocknął się z zamyślenia. Za jasną bródkę szarpnął się, wzrokiem dokoła potoczył i na gospodarzu go zatrzymał…
– Coście o Włochach mówili? – zapytał.
– Mówiłem, że Włoch do wina jak panna do szabli. Aby słodkie – o resztę nie pyta. Dolce… dolce…33 jak sroka piszczy i jeszcze wodę dolewa. Obrzydliwość! Wczoraj byli u mnie dworscy…
Młodzian z jasną bródką drgnął.
– I cóż? – spytał, oczyma mówiącego świdrując.
– Pili mało-wiele34, ale siła35 się nakrzyczeli. Wreszcie ten ich gaszek36 wycackany37, co nań Dziano wołają, rzecze: „Panie Abłanowicz, postaw waść dla mnie beczkę małmazji38 co najprzedniejszej, bym miał co pić na swym weselu!”. „Sinior39 się żeni?” – pytam. Aż on w śmiech i wznosi pełną: „Za pomyślność jejmościanki panny Barbary! Za pomyślność mojej donny40 teraz, a da Bóg i na zawsze!…”.
Ława dębowa zatrzeszczała i na posadzkę runęła z łoskotem. Jasnowłosy młodzian przewrócił ją, z miejsca się zrywając. Twarz mu krwią nabiegła, oczy złowrogo zabłysły. Do Ormianina przyskoczył, za ramię go porwał, pięść zaciśniętą pod oczy mu wetknął…
– Łżesz41 waść! – głosem wrzasnął ochrypłym.
Agła uciekł za beczkę…
– Jur! – zawołał biesiadnik w lisiej czapce. – Podobasz mi się. Na pohybel42 Włochom!
Stuknął kubkiem o jego kubek, aż się na stół nieco wina wylało. Tamten nie wzdragał się teraz; wypił wino duszkiem jak wodę. Kubki powtórnie zostały napełnione i powtórnie je opróżniono.
– Na pohybel Dzianowi!
Jeszcze raz wypili.
Ale się Jur opamiętał. Kubek przewrócił, usiadł, o stół wsparł się łokciami. Temperament melancholijny wziął w nim górę nad chwilowym wybuchem. Patrzył bezmyślnie na rozlane wino i milczał.
– Ocknijże się! – zawołał starszy. – Grajkom nie damy się ograć. Jakem Szczerb!
– Wyżniki43 mają w ręku…
– To i cóż! Daleko im do kozernego44 króla!
– Kto wie…
Głowę niżej zwiesił, ramiona podniósł w górę.
– Myszkowski45 z nimi – ciągnął smętnie – Bobola46 z nimi… Pono już i do Mejerin trafili…
– Dziewki nie przekabacą!
– Kto wie…
– Ojca masz za sobą!
– Stary Szeliga daleko… Na morzach kędyś burzliwych – na oceanie… Bóg wie, kiedy powróci!
– Słowo ci dał…
– Verba volant47…
– A ciotka?
– Właśnież to najgorsze: ciotka mi krzywa48!
– O co?
– Bóg raczy wiedzieć. O herezję mię posądzają – żem to przeciw straceniu Tyszkowicza49 gadał. Jezuitów w tym wietrzę…
– Uuuuu! – zaśpiewał przeciągle tamten, skrzywiwszy się, jakby co zgryzł gorzkiego.
Zamilkli na chwilę obydwa. Gospodarz poruszył się za beczką, kluczami brzękając. Po północy było; godzina zamknięcia artykułami marszałkowskimi wskazana od dawna minęła. Już też w lampce, pod sklepieniem łukowym zawieszonej, oliwy braknąć poczynało. Knot dogasający skwierczał; cienie fantastyczne, kanciaste, drgające, pełzały po murach i beczkach, kładły się na stołach, stołkach i zaklęsłej, ceglanej posadzce…
Starszy poruszył się i do gąsiorka zajrzał.
– Jur! – zawołał, trącając towarzysza. – Jeszcze kropla tu jest – ostatnia…
– Do biesa z nią! Spać chodźmy.
Wstał i wyprostował się. Pleczysty50 był i w sobie zwięzły, musiał mieć siłę dużą. Sięgnął po kołpaczek z piórkiem i na głowie go osadził. Z kolei jął szukać czekana51. Szybkie ruchy i twarz rozczerwieniona świadczyły, że już mu wino poczyna sięgać głowy.
– Ostatnia, mówię, kropla… – wyrzekł z naciskiem starszy.
– Spać, mówię, chodźmy! – powtórzył Jur, również z naciskiem.
Tamten podniósł się z ławy ociężale, czapkę lisią na bok przekrzywił i żupanik jął zapinać. Chmurny był. Przywołanemu Agle rzucił pieniądz złoty z takim impetem, że moneta ze stołu spadła i między beczki się potoczyła.
– Słysz, Jurach! – jął mówić z wolna i obojętnie, sprzączkę u paska ściągając. – Pić nie chcesz; do gadaniaś nieskory; spać chodzisz z kurami… Wiesz, co ci rzekę: zostań księdzem, a Basię odstąp Dzianowi.
Jur pobladł.
– Ad primum52 – rzekł, z trudnością się hamując – wysącz no z flaszki oną kroplę.
W jednej chwili kubki zostały napełnione. Wystarczyło petercymentu na obydwa.
Jur wychylił wino duszkiem i kubek o podłogę cisnął.
– Ostatnia kropla! – zaśmiał się szyderczo.
I zaraz, jakby z tą kroplą miara jego spokoju przebrała się, wpadł w furię.
– Ad secundum53… – krzyknął, czekan w nabrzmiałej ręce ściskając. – Ad… se… cundum… Wara z takimi słowami! Druh nie druh, a łba całego nie uniesie!
I okutym kijem puścił młyńca, aż w powietrzu zagwizdało. Agła przybiegł wystraszony, ze sztabą żelazną w ręku, którą drzwi miał zakładać. Z żelazem tym stanął po stronie Szczerba, widząc, że mu niebezpieczeństwo grozi.
Ale junak z lisim czubem odepchnął Ormianina. Zaśmiał się wesoło, ramiona szeroko rozłożył i wrzasnął:
– Jur! Serce moje! A dajże gęby!
W tamtym petercyment działał. Nasrożył się i nie wiedział, co począć. Nagle jednak z buńczucznego stał się rzewny. Głowę pochylił, rękawem łzę otarł…
Uściskali się, ujęli pod ręce i poczęli z trudnością dźwigać się w górę po stromych i oślizgłych schodach.
– W samoś serce mię kolnął… – skarżył się Jur.
– Boś nie po kawalersku zasypiał…
– Nawet gdy śpię, przeklętnika mam przed oczyma…
– Pereat54!
Agła uchylił ciężko okute drzwi i najpierw sam wyjrzał, czy nie ma kogo w pobliżu. Potem wymruczał niezrozumiałe pożegnanie i młodzieńców wypuścił.
Gdy wyszli, uderzyła ich wielka jasność księżyca i owiało świeże powietrze nocy. Jur zatoczył się.
– Do biesa! – rzekł. – Zdało mi się, że kamienica Wójtowska na mnie pada…
Towarzysz wsparł go ramieniem i przekrzywiony kołpaczek poprawił mu na głowie.
A gdy stali, nie wiedząc, w którą stronę kroki obrócić, dobiegły ich nagle słodkie dźwięki serenady.
25
rzekę – dziś: mówię; por. czas. rzec. [przypis edytorski]
26
tokaj – białe, deserowe wino węgierskie. [przypis edytorski]
27
Waścin – pański; por. Waść, tj. Wasza Miłość, daw. zwrot grzecznościowy. [przypis edytorski]
28
kalumnia – oszczerstwo; fałszywe oskarżenie. [przypis edytorski]
29
szmekier (z niem.) – daw. pracownik służb celnych, poszukujący towarów pochodzących z przemytu. [przypis edytorski]
30
czerwieńce – czerwone złote. [przypis edytorski]
31
varietas delectat (łac.) – rozmaitość bawi. [przypis edytorski]
32
petercyment – rodzaj słodkiego wina hiszpańskiego; nazwa od imienia i nazwiska Pedra Jiméneza. [przypis edytorski]
33
dolce (wł.) – słodkie. [przypis edytorski]
34
mało-wiele – trochę. [przypis edytorski]
35
siła (daw.) – dużo, mnóstwo. [przypis edytorski]
36
gaszek – kawaler, chłopak. [przypis edytorski]
37
wycackany – wypielęgnowany, wymuskany. [przypis edytorski]
38
małmazja – słodkie wino. [przypis edytorski]
39
sinior (wł. signor) – pan. [przypis edytorski]
40
donna (wł.) – pani. [przypis edytorski]
41
łgać – kłamać; tu: forma 3.os.lp: łżesz. [przypis edytorski]
42
na pohybel – na zgubę; pohybel: szubienica, rusztowanie, na którym wieszano skazańców. [przypis edytorski]
43
wyżnik – w grze w karty: starsza karta, najczęściej trzecia co do ważności: rycerz, walet, jopek. [przypis edytorski]
44
kozerny – odpowiedni; wyżnik kozerny: najstarsza figura w grze karcianej zw. mariaszem, pamfil. [przypis edytorski]
45
Myszkowski Zygmunt (1562–1615) – marszałek wielki koronny (od 1603 r.) na dworze króla Zygmunta III Wazy; popierał politykę wzmocnienia władzy królewskiej w Polsce. [przypis edytorski]
46
Bobola Andrzej (1591–1657) – jezuita, kaznodzieja, zajmował się nawracaniem wyznawców prawosławia na katolicyzm; sprawował liczne funkcje kościelne; autor tekstu ślubów lwowskich króla Jana Kazimierza (uznanie Matki Boskiej za Królową Polski 1.04.1656 r.). [przypis edytorski]
47
verba volant (łac.) – słowa ulatują. [przypis edytorski]
48
krzywy (daw.) – nieprzychylny, wrogi. [przypis edytorski]
49
Tyszkowicz Jan a. Iwan (zm. 1611) – także: Tyszkowic, Tyszkiewicz, Tyskiewicz; arianin, za odmowę złożenia przysięgi na Trójcę Świętą (arianie nie uznawali dogmatu o trzech osobach boskich) oskarżony o bluźnierstwo i herezję, torturowany (ucięto mu język, dłoń i nogę), skazany na karę śmierci i stracony; do odrzucenia apelacji powołującej się na tolerancję religijną zagwarantowaną przez konfederację warszawską z 1573 r. i wykonania wyroku przyczyniła się żona Zygmunta III Wazy, królowa Konstancja. [przypis edytorski]
50
pleczysty – o szerokich plecach, barczysty. [przypis edytorski]
51
czekan (z tur.) – broń ręczna, wąska siekierka a. młotek osadzony na długiej rękojeści. [przypis edytorski]
52
ad primum (łac.) – po pierwsze. [przypis edytorski]
53
ad secundum (łac.) – po drugie. [przypis edytorski]
54
pereat (łac.) – niech zginie. [przypis edytorski]