Читать книгу Factfulness - Hans Rosling - Страница 5

Rozdział pierwszy
Instynkt przepaści

Оглавление

Jak złapać potwora grasującego w klasie jedynie za pomocą kartki papieru


Jak to wszystko się zaczęło

Był październik 1995 roku, a ja nie spodziewałem się, że po tych wieczornych zajęciach rozpocznie się moja walka z błędnymi wyobrażeniami o świecie.

– Jaki jest wskaźnik śmiertelności dzieci w Arabii Saudyjskiej? Nie podnoście rąk. Po prostu wykrzyczcie odpowiedź.

Wcześniej rozdałem kopie tabeli numer 1 i 5 z rocznego zestawienia UNICEF-u. Sprawiały wrażenie nudnych, ale ja czułem ekscytację.

Studenci krzyknęli jednym chórem:

– TRZYDZIEŚCI PIĘĆ!

– Zgadza się. Trzydzieści pięć. Oznacza to, że trzydzieścioro pięcioro dzieci na tysiąc urodzeń umiera przed ukończeniem piątego roku życia. A teraz jaki jest wskaźnik w Malezji?

– CZTERNAŚCIE! – odpowiedzieli jednocześnie.

Gdy pojawiały się kolejne liczby, zapisywałem je zielonym mazakiem na folii leżącej na projektorze.

– Czternaście – powtórzyłem. – Niższy niż w Arabii Saudyjskiej!

Moja dysleksja spłatała mi figla i zapisałem „Malejza”. Studenci wybuchnęli śmiechem.

– Brazylia?

– PIĘĆDZIESIĄT PIĘĆ!

– Tanzania?

– STO SIEDEMDZIESIĄT JEDEN.

Odłożyłem długopis.

– Wiecie, dlaczego mam taką obsesję na punkcie wskaźnika umieralności dzieci? Nie chodzi tylko o to, że mi na nich zależy. Wskaźnik ten mierzy temperaturę całego społeczeństwa niczym ogromny termometr. Dzieci są delikatne. Tak wiele czynników może doprowadzić do ich śmierci. Gdy umiera tylko czternaścioro dzieci na tysiąc w Malezji, oznacza to, że pozostałe dziewięćset osiemdziesiąt sześć przeżywa. Ich rodzice oraz społeczeństwo, w którym żyją, zdołali ochronić je przed wszystkimi niebezpieczeństwami, które im groziły: drobnoustroje, głód, przemoc i tym podobne. Liczba ta świadczy również o tym, że rodziny w Malezji dysponują wystarczającą ilością jedzenia, system kanalizacji jest szczelny i zanieczyszczenia nie przeciekają do wody pitnej, istnieje dobry dostęp do podstawowej opieki medycznej, a matki w tym kraju potrafią czytać i pisać. Wskaźnik ten nie mówi więc jedynie o zdrowiu dzieci. Jest on miarą jakości całego społeczeństwa. To nie liczby same w sobie są interesujące. Interesujące jest to, co one mówią o życiu tych osób – kontynuowałem. – Spójrzcie na nie: czternaście, trzydzieści pięć, pięćdziesiąt pięć i sto siedemdziesiąt jeden. Życie w tych krajach musi być diametralnie różne.

Podniosłem długopis.

– Powiedzcie mi, jak wyglądało życie w Arabii Saudyjskiej trzydzieści pięć lat temu? Ile dzieci umarło w tysiąc dziewięćset sześćdziesiątym roku? Spójrzcie na drugą kolumnę.

– DWIEŚCIE… czterdzieści dwoje.

Wypowiadając tę dużą liczbę, studenci ściszyli głos – 242.

– Zgadza się. Społeczeństwo w Arabii Saudyjskiej poczyniło ogromny postęp, prawda? Liczba zgonów dzieci spadła z dwustu czterdziestu dwóch do trzydziestu pięciu w zaledwie trzydzieści trzy lata. To dużo szybszy postęp niż w przypadku Szwecji. Nam zajęło to siedemdziesiąt dziewięć lat.

– A co z Malezją? Dzisiaj wskaźnik wynosi czternaście. A w roku tysiąc dziewięćset sześćdziesiątym?

– Dziewięćdziesiąt trzy – padła odpowiedź mrukliwym tonem.

Studenci, zdumieni i zdezorientowani, zaczęli przeszukiwać tabele. Rok wcześniej podałem moim studentom te same przykłady, ale nie poparłem ich tabelami z danymi, w związku z czym nie uwierzyli mi, gdy opowiadałem o postępie, jaki dokonał się na świecie. Teraz, mając dowody czarno na białym, studenci przeglądali tabele z góry na dół, aby przekonać się, czy nie wybrałem tych państw specjalnie, aby ich oszukać. Nie potrafili uwierzyć w obraz prezentowany przez dane. Różnił się on znacznie od ich wyobrażeń o świecie.

– Dla waszej wiadomości – powiedziałem – nie znajdziecie kraju, w którym wskaźnik śmiertelności dzieci wzrósł. Ogólnie rzecz biorąc, sytuacja na świecie się poprawia. Zróbmy sobie krótką przerwę na kawę.

Megastereotyp: „świat podzielony na dwie części”

Rozdział ten poświęcony jest pierwszemu z dziesięciu naszych instynktów: przekonaniu o istnieniu przepaści. Chodzi o nieodpartą pokusę, aby dzielić różne rzeczy na dwie odrębne, często przeciwstawne grupy z wyimaginowaną przepaścią – ogromną czeluścią niesprawiedliwości – pomiędzy nimi. To właśnie za sprawą tego instynktu w ludzkiej świadomości pokutuje przeświadczenie, że na świecie istnieją dwa rodzaje krajów lub dwa rodzaje ludzi: bogaci i biedni.

Niełatwo zauważyć pokutujący w świadomości stereotyp. Tamtego październikowego wieczora w 1995 roku po raz pierwszy spojrzałem bestii prosto w oczy. Było to tuż po zakończeniu przerwy na kawę. Doświadczenie było tak ekscytujące, że od tamtej pory nie przestałem polować na megastereotypy.

Stosuję epitet „mega”, ponieważ przekonania te mają ogromny wpływ na tworzenie błędnego obrazu świata. Pierwszy jest najgorszy. Gdy dzielimy świat na dwa obozy – biednych i bogatych – globalne proporcje zostają całkowicie zafałszowane w ludzkich umysłach.

Polowanie na pierwszy megastereotyp

Po przerwie rozpocząłem wykład, wyjaśniając, że wskaźnik śmiertelności dzieci był najwyższy w plemionach żyjących w lasach deszczowych oraz wśród tradycyjnych rolników żyjących w oddalonych regionach świata.

– To ludzie, których oglądacie w egzotycznych filmach dokumentalnych w telewizji. Ci rodzice muszą pokonać ogromne trudności, aby ich rodziny przetrwały, a mimo to niemal połowa ich dzieci umiera. Na szczęście coraz mniej ludzi musi żyć w tak zatrważających warunkach.

Student siedzący w pierwszym rzędzie uniósł rękę, przechylił na bok głowę i stwierdził:

– Oni nigdy nie będą żyć tak jak my.

Pozostali studenci w sali pokiwali głowami na znak zgody. Pewnie spodziewał się, że będę zaskoczony, ale byłem daleki od tego. Stwierdzenie to słyszałem już wielokrotnie. Nie byłem zaskoczony, byłem podekscytowany. Miałem nadzieję usłyszeć coś podobnego. Przytoczę w skrócie naszą rozmowę:

JA: Przepraszam, ale co masz na myśli, mówiąc: „oni”?

STUDENT: Chodzi mi o ludzi żyjących w innych krajach.

JA: W krajach innych niż Szwecja?

STUDENT: Nie. Chodzi mi o kraje… nie należące do grona państw zachodnich. Oni nie mogą żyć tak jak my. U nich się to nie sprawdzi.

JA: Aha! – krzyknąłem, jakbym nagle wszystko zrozumiał. – Chodzi ci na przykład o Japonię?

STUDENT: Nie. Japończycy przyjęli zachodni styl życia.

JA: A co z Malezją? Tam nie ma „zachodniego stylu życia”?

STUDENT: Nie, Malezja nie należy do krajów zachodnich. Uważam, że kraje, które nie przyjęły zachodniego stylu życia, nie powinny tego robić. Wie pan, co mam na myśli.

JA: Nie, nie wiem. Wytłumacz, proszę. Mówisz o „Zachodzie” i reszcie krajów, tak?

STUDENT: Zgadza się.

JA: A czy Meksyk… jest zachodnim krajem?

Student zamilkł i tylko na mnie patrzył. Nie chciałem się go czepiać, ale drążyłem temat ciekaw, dokąd mnie to zaprowadzi. Czy Meksyk należał do „Zachodu” i Meksykanie mogli żyć tak jak my? Czy należeli do „reszty świata” i nasz styl życia nie nadawał się dla nich?

– Pogubiłem się – powiedziałem. – Na początku mówiłeś „my i oni”, a potem zmieniłeś terminologię na „Zachód i reszta świata”. Jestem naprawdę ciekaw, co masz na myśli. Wielokrotnie słyszałem te etykietki, ale nigdy ich nie rozumiałem.

Na ratunek pospieszyła młoda kobieta siedząca w trzecim rzędzie. Podjęła się mojego wyzwania, ale w sposób, który mnie zaskoczył. Wskazała na dużą kartkę papieru leżącą przed sobą i powiedziała:

– Możemy zdefiniować to w ten sposób: „my na Zachodzie” mamy mało dzieci i niski wskaźnik ich śmiertelności. „Oni” mają dużo dzieci i wiele z nich umiera.

Próbowała rozwiązać konflikt pomiędzy wyobrażeniem studenta a moimi danymi w dość kreatywny sposób, proponując definicję, według której moglibyśmy dokonać podziału świata. Ucieszyłem się. A to dlatego, że się myliła – z czego wkrótce miała zdać sobie sprawę – co więcej, myliła się w sposób, jaki mogłem przetestować.

– Wspaniale. Fantastycznie. – Złapałem długopis i ruszyłem do akcji. – Sprawdźmy, czy uda nam się podzielić kraje na dwie grupy pod względem liczby dzieci w rodzinie i wskaźnika ich śmiertelności.

Sceptycyzm na twarzach moich słuchaczy ustąpił miejsca ciekawości. Zaczęli się zastanawiać, co do licha tak bardzo mnie ucieszyło.

Spodobała mi się zaproponowana przez nich definicja, ponieważ była klarowna. Mogliśmy przetestować ją za pomocą danych. Jeśli chcesz przekonać kogoś, że jego wyobrażenia są błędne, najlepiej porównać je z danymi. I to właśnie zrobiłem.

Robiłem to przez całe swoje życie zawodowe. Duża szara kserokopiarka, której używałem do powielania oryginalnych tabel z danymi, była moim pierwszym towarzyszem w walce ze stereotypami. W roku 1998 zyskałem nowego pomocnika – drukarkę kolorową, dzięki której mogłem prezentować moim studentom kolorowe wykresy bąbelkowe z danymi dotyczącymi poszczególnych krajów. Później dołączyli do mnie ludzie i sprawy nabrały tempa. Anna i Ola byli tak bardzo podekscytowani moimi wykresami oraz pomysłem polowania na błędne przekonania, że wsparli mnie w mojej walce i przez przypadek stworzyli rewolucyjny sposób prezentowania setek danych w postaci animowanych wykresów bąbelkowych. Stały się one naszą bronią w walce ze stereotypem, że świat podzielony jest na dwie części.

Co tu nie gra?

Moi studenci mówili o „nich” i o „nas”. Inni dzielą świat na „kraje rozwijające się” i „kraje rozwinięte”. Sam pewnie używasz tych pojęć. Co w tym złego? Dziennikarze, politycy, aktywiści, nauczyciele i badacze stosują je nieustannie.

Gdy ludzie posługują się terminami „rozwijające się” i „rozwinięte”, mają zapewne na myśli „biedne” i „bogate kraje”. Często też słyszę o podziale „Zachód / reszta świata”, „północ / południe” oraz „kraje o niskich / wysokich dochodach”. To bez znaczenia, jakich pojęć ludzie używają do opisania świata, o ile słowa te tworzą odpowiednie wyobrażenia w ich świadomości i mają odzwierciedlenie w rzeczywistości. Pytanie zatem, jaki obraz powstaje w ich umysłach, gdy używają tych dwóch prostych pojęć? I jak te obrazy odnoszą się do rzeczywistości?

Sprawdźmy to na podstawie danych. Wykres znajdujący się poniżej pokazuje liczbę dzieci przypadających na jedną kobietę oraz wskaźnik przeżywalności dzieci w różnych krajach.

Każdy z bąbelków na wykresie to jeden kraj. Rozmiar bąbelka odpowiada liczbie ludności danego kraju. Największe to Indie i Chiny. Po lewej stronie wykresu znajdują się państwa, w których kobiety rodzą wiele dzieci, a po prawej kraje, w których kobiety rodzą ich mniej. Im wyżej kraj znajduje się na wykresie, tym wyższy wskaźnik przeżywalności dzieci. Wykres ten jest dokładnym odzwierciedleniem tego, co sugerowała moja studentka siedząca w trzecim rzędzie – podział na „my i oni” lub „Zachód i reszta świata”. Ja nazwałem te dwie grupy: „kraje rozwinięte” i „rozwijające się”.


Spójrz, jak wyraźny jest ten podział: kraje rozwinięte i rozwijające się. A pomiędzy nimi widoczna jest spora przepaść, w której znajduje się zaledwie 15 małych państw (w tym Kazachstan, Kuba, Irlandia i Singapur); zamieszkuje je zaledwie 2% światowej populacji. W kwadracie oznaczonym „kraje rozwijające się” znajduje się 125 bąbelków, włączając w to Chiny i Indie. W krajach tych kobiety mają średnio ponad piątkę dzieci, a zgony nieletnich zdarzają się dość często: wskaźnik przeżywalności dzieci wynosi poniżej 95%, co oznacza, że ponad 5% dzieci nie dożywa piątych urodzin. W drugiej grupie oznaczonej jako „rozwinięte” znajdują się 44 bańki; zaklasyfikowano do niej między innymi Stany Zjednoczone oraz większość krajów europejskich. We wszystkich tych państwach na kobietę przypada 3,5 dziecka, a wskaźnik przeżywalności wynosi ponad 90%.

Zgodnie z sugestią studentki z trzeciego rzędu, świat można łatwo podzielić na dwie grupy, między którymi znajduje się przepaść. Rysunek ten jasno tego dowodzi. Jak miło. Taki świat łatwo zrozumieć! Więc o co tyle zamieszania? Co jest złego w określaniu państw mianem „rozwinięte” lub „rozwijające się”? Dlaczego tak bardzo dręczyłem studenta, który mówił o „nas” i o „nich”?

Ponieważ ten wykres ukazuje świat z roku 1965! Z czasów, gdy byłem młodym mężczyzną. I tu jest pies pogrzebany. Czy korzystałbyś z mapy z 1965 roku, jeżdżąc po kraju? Czy byłbyś zadowolony, gdyby twój lekarz opierał się na wynikach badań z 1965 roku podczas stawiania diagnozy i planowania leczenia? Na wykresie poniżej zaprezentowano obecny obraz świata.


Świat diametralnie się zmienił. W dzisiejszych czasach rodziny są niewielkie, a w większości krajów – także w tych największych, jak Chiny czy Indie – przypadki zgonów dzieci występują rzadko. Spójrz na lewy dolny róg. Kwadrat jest niemal pusty. Wszystkie kraje dążą w kierunku małego prostokąta, z niewielką liczbą dzieci i wysokim wskaźnikiem ich przeżycia. Co więcej, większość krajów już tam dotarła. Osiemdziesiąt pięć procent ludzkości znalazło się już w grupie, która kiedyś nazywana była „krajami rozwiniętymi”. Pozostałe 15% znajduje się pomiędzy jedną grupą a drugą. Jedynie 13 państw, stanowiących 6% światowej populacji, nadal znajduje się w kwadracie „krajów rozwijających się”. I choć świat się zmienił, jego postrzeganie pozostało bez zmian, przynajmniej w głowach „ludzi z Zachodu”. Obraz reszty świata u większości z nas jest całkowicie nieaktualny.

Pokazane przeze mnie rewolucyjne przemiany nie ograniczają się jedynie do wielkości rodziny oraz wskaźnika przeżywalności. Zmianie uległy niemal wszystkie aspekty ludzkiego życia. Wykresy ukazujące poziom dochodów, turystyki oraz dostępu do edukacji lub elektryczności wykażą to samo: kiedyś świat podzielony był na dwie części, ale obecnie sytuacja wygląda inaczej. W dzisiejszych czasach większość ludzi znajduje się pośrodku. Nie ma już przepaści pomiędzy Zachodem i resztą świata, pomiędzy krajami rozwiniętymi i rozwijającymi się, pomiędzy bogatymi i biednymi. Powinniśmy więc zaprzestać używania terminów, które wskazywałyby inaczej.

Moi studenci byli pełnymi oddania, globalnie świadomymi młodymi ludźmi, którzy pragnęli uczynić świat lepszym. Byłem zszokowany ich otwartą ignorancją dotyczącą podstawowych faktów o świecie. Byłem zdumiony ich przekonaniem, że istnieją dwie grupy ludzi: „my” i „oni” oraz gdy twierdzili, że „oni” nie mogą żyć tak jak „my”. Jak to możliwe, że nosili w swoich głowach poglądy sprzed 30 lat?

Gdy tamtego październikowego wieczora w 1995 roku wracałem na rowerze do domu, padał deszcz, a ja pomimo zdrętwiałych z zimna palców czułem ekscytację. Mój plan się powiódł. Prezentując dane podczas zajęć, zdołałem dowieść przed moimi studentami, że świat nie jest podzielony na dwie grupy. W końcu udało mi się schwytać ich błędne wyobrażenie. Wówczas poczułem ochotę na dalszą walkę. Zdałem sobie sprawę, że powinienem uczynić dane bardziej przejrzystymi. Dzięki nim zdołam pokazać większej liczbie ludzi, w bardziej przekonujący sposób, że ich opinie opierają się jedynie na nieuzasadnionych przeczuciach. Dzięki nim uda mi uświadomić ludziom, że to, co im wydaje się pewnikiem, jest jedynie wrażeniem.

Dwadzieścia lat później znalazłem się w eleganckim studio telewizyjnym w Kopenhadze w Danii. Wizja „podzielonego” świata postarzała się o kolejne 20 lat. Jesteśmy w programie na żywo. W pewnym momencie dziennikarz przechyla na bok głowę i mówi:

– Nadal widoczna jest ogromna przepaść pomiędzy niewielkim i bogatym światem, głównie zachodnim, a pozostałą liczną grupą państw.

– Jest pan w błędzie – odparłem.

Po raz kolejny wytłumaczyłem, że „biedne rozwijające się kraje” nie stanowią już odrębnej grupy. Zniknęła przepaść między państwami. W dzisiejszych czasach większość światowej populacji – a dokładnie 75% – żyje w krajach o średnim dochodzie. Nie są biedni ani bogaci. Zajmują miejsce gdzieś pomiędzy i zaczynają wieść przyzwoite życie. Na jednym końcu skali nadal znajdują się państwa, w których większość obywateli żyje w skrajnym ubóstwie, a na drugim kraje bogate (państwa Ameryki Północnej i Europy oraz kilka innych, takich jak Japonia, Korea Południowa i Singapur). Jednak zdecydowana większość zajmuje miejsce pośrodku.

– A na czym opiera pan swoją tezę? – kontynuował dziennikarz, próbując w oczywisty sposób mnie sprowokować.

I udało mu się. Nie potrafiłem opanować irytacji i moje podenerwowanie słychać było w głosie.

– Opieram je na zwykłych danych statystycznych zebranych przez Bank Światowy i Organizację Narodów Zjednoczonych. Nie głoszę kontrowersyjnych tez. Takie są fakty i nie podlegają one dyskusji. Ja mam rację, a pan się myli.

Złapanie bestii

Ponieważ od 20 lat walczę ze stereotypami dotyczącymi podzielonego świata, gdy je napotykam na swojej drodze, nie czuję już zdziwienia. Moi studenci nie byli wyjątkiem. Ani duński dziennikarz. Przeważająca większość ludzi, których spotykam, myśli w podobny sposób. Jeśli nie wierzysz mi, to dobrze. Takie stwierdzenia muszą być zawsze poparte dowodami. A oto i one zaprezentowane w postaci dwuczęściowej pułapki na stereotypy.

Na początku chcieliśmy się dowiedzieć, jak nasi respondenci wyobrażają sobie życie w tak zwanych krajach o niskich dochodach. Zadaliśmy więc pytania, które widziałeś w teście we wstępie książki.

Pytanie numer 1

Ile dziewcząt kończy szkołę podstawową w krajach o niskich dochodach?

◻   A   20%,

◻   B   40%,

◻   C   60%.

Średnio 7% respondentów wybiera poprawną odpowiedź, czyli odpowiedź C. W krajach o niskich dochodach 60% procent dziewcząt kończy szkołę podstawową. (Pamiętaj, 33% szympansów w ogrodzie zoologicznym odpowiedziałoby dobrze na to pytanie.) Większość ludzi „zgadywało”, iż właściwą odpowiedzią jest 20%. Istnieje zaledwie kilka państw na świecie – wyjątkowe miejsca, takie jak Afganistan czy Sudan Południowy – gdzie mniej niż 20% dziewcząt zdobywa wykształcenie na poziomie podstawowym. Stanowi to najwyżej 2% światowej populacji dziewcząt.

Gdy zadaliśmy podobne pytania o średnią długość życia, niedożywienie, jakość wody i wskaźniki szczepień – innymi słowy o to, jaki procent ludzi w krajach o niskich dochodach ma dostęp do podstawowych aspektów współczesnego życia – uzyskaliśmy podobne wyniki. Średnia długość życia w tych krajach wynosi 62 lata. Większość ludzi dysponuje wystarczającą ilością pożywienia oraz dostępem do wody pitnej, większość dzieci jest szczepiona i większość dziewcząt kończy szkołę podstawową. Jedynie niewielki odsetek respondentów – dużo poniżej średniej szympansów (33%) – udzielił poprawnej odpowiedzi. Przeważająca część wybrała najgorszą alternatywę, jaką podaliśmy, choć liczby te świadczyłyby o nędzy, jakiej doświadcza się obecnie jedynie podczas klęsk żywiołowych w najgorszych regionach świata.


A teraz zamknijmy pułapkę i złapmy błędne wyobrażenia. Wiemy już, że ludzie uważają życie w krajach o niskich dochodach za gorsze, niż jest w rzeczywistości. Ale jaki procent ludzkości żyje w takich warunkach zdaniem naszych respondentów? Zadaliśmy osobom ze Szwecji i Stanów Zjednoczonych następujące pytanie:

„Jaki procent światowej populacji żyje w krajach o niskich dochodach?”.

Większość respondentów uznała, że jest to 50% i więcej. Średnia podana liczba wynosiła 59%.

Prawdziwy wynik to 9%. Zaledwie 9% światowej populacji żyje w krajach o niskich dochodach. A pamiętajmy, że przed chwilą wykazaliśmy, że życie w tych krajach nie jest tak straszne, jak się ludziom wydaje. Pod wieloma względami jest tam ciężko, ale kraje te nie znajdują się na poziomie lub poniżej poziomu Afganistanu, Somalii czy też Republiki Środkowoafrykańskiej, które uznawane są za najgorsze miejsca do życia na Ziemi.

Podsumowując: kraje o niskich dochodach są dużo bardziej rozwinięte, niż się powszechnie sądzi. Ponadto zamieszkuje je mniejsza od spodziewanej liczba osób. Obraz podzielonego świata, na którym większość ludzkości cierpi z powodu ubóstwa, jest iluzją. Stereotypem.

Pomocy! Zniknęła nam z oczu większość ludzi!

Jeśli większość ludzi nie żyje w krajach o niskich dochodach, to gdzie się podziali? Na pewno nie w krajach o wysokich dochodach?

Jaką wodę w wannie lubisz? Lodowatą czy ukrop? Oczywiście możliwości jest więcej. Możesz lubić zimną, letnią, wrzącą albo coś pomiędzy. Jest wiele możliwości.

Pytanie numer 2

Gdzie mieszka większość ludzi na Ziemi?

◻   A   w krajach o niskich dochodach,

◻   B   w krajach o średnich dochodach,

◻   C   w krajach o wysokich dochodach.


Przeważająca część ludzkości nie żyje w krajach o niskich ani o wysokich dochodach, ale w tych znajdujących się pośrodku dochodowej skali. Taka kategoria nie istnieje wśród ludzi wierzących w podzielony obraz świata, ale rzeczywistość wygląda inaczej. Siedemdziesiąt pięć procent światowej populacji żyje tam, gdzie powinna znajdować się przepaść pomiędzy dwoma grupami państw. Innymi słowy, przepaść nie istnieje.

Gdyby połączyć kraje o średnich i wysokich dochodach, okazałoby się, że żyje w nich 90% światowej populacji, z czego większość stała się już częścią globalnego rynku i uczyniła ogromny postęp, by osiągnąć przyzwoity poziom życia. Fakt ten napawa zapewne radością podmioty zajmujące się pomocą humanitarną oraz międzynarodowe firmy. Pośrodku dochodowej skali żyje 5 miliardów potencjalnych konsumentów, którzy cieszą się coraz lepszej jakości życiem i którzy potrzebują szamponów, motocykli, artykułów higieny osobistej oraz smartfonów. Można ich z łatwością przeoczyć, jeśli założymy, że należą do grupy „ubogich”.

Zatem jak powinniśMY ICH nazywać?…

Cztery poziomy

Zwykle dość obcesowo odnoszę się do pojęcia „kraje rozwijające się” podczas moich wykładów.

Po zakończeniu wystąpień ludzie często zadają mi pytanie: „Zatem jak powinniśmy ich nazywać?”. Posłuchajcie uważnie. Ponownie mamy do czynienia z tym samym błędnym wyobrażeniem: „my” i „oni”. Jak powinniśMY ICH nazywać?

Powinniśmy przede wszystkim przestać dzielić świat na dwie grupy. To już nie ma sensu. Podział ten nie pomaga nam już w zrozumieniu świata. Nie pomaga firmom w poszukiwaniu możliwości biznesowych, nie pomaga też organizacjom charytatywnym w niesieniu pomocy.

Musimy jednak dokonać pewnej klasyfikacji, aby lepiej zrozumieć świat. Nie możemy zrezygnować ze starych terminów i nie zaproponować nic w zamian. Co powinniśmy zatem zrobić?

Jednym z powodów, dla których stare terminy są tak popularne, jest ich prostota. Problem w tym, że są niewłaściwe! Zaproponuję więc równie prosty, ale bardziej rzeczywisty sposób podziału świata. Zamiast dwóch grup wprowadziłem podział na cztery poziomy dochodowe, co prezentuje ilustracja poniżej.


Każda z siedmiu postaci odpowiada jednemu miliardowi ludzi, a ich ustawienie pokazuje, jak w obecnym świecie rozmieszczona została populacja na czterech poziomach dochodowych. Wysokość dochodu wyrażana jest w dolarach na dzień. Na ilustracji widać wyraźnie, że większość ludzi żyje na dwóch środkowych poziomach, co oznacza, że większość ich podstawowych potrzeb zostaje zaspokojona.

Czujesz podekscytowanie? Powinieneś. Ponieważ te cztery poziomy dochodowe są pierwszym i najważniejszym krokiem prowadzącym do nowego sposobu myślenia opartego na faktach. Podział ten jest jednym z prostych narzędzi, które zgodnie z moją obietnicą mają pomóc w lepszym rozeznaniu się w sytuacji na świecie. W dalszej części książki przekonasz się, że poziomy te ułatwiają zrozumienie innych światowych problemów, poczynając od terroryzmu, a na edukacji seksualnej kończąc. Spróbuję więc wyjaśnić, jak wygląda życie na każdym z tych czterech poziomów.

Pomyśl o nich jak o grze komputerowej. Każdy chce przejść z poziomu 1 na poziom 2 i tak dalej. Ta gra jest jednak dość nietypowa, ponieważ poziom 1 jest najtrudniejszy. Zapraszam do gry.


POZIOM 1. Zaczynasz od poziomu 1 z dolarem na dzień. Twoja piątka dzieci przez wiele godzin chodzi boso z jednym plastikowym wiadrem tam i z powrotem, aby nabrać wody z zamulonej dziury w ziemi oddalonej o godzinę drogi. W drodze powrotnej zbierają drewno na opał, a ty przygotowujesz tę samą szarą owsiankę, którą podajesz codziennie na każdy posiłek przez całe swoje życie; z wyjątkiem miesięcy, gdy mało żyzna ziemia nie wydała plonów i idziecie spać głodni. Pewnego dnia twoja najmłodsza córka dostaje uporczywego kaszlu. Dym pochodzący z paleniska na środku chaty wpływa negatywnie na jej płuca. Nie stać cię na antybiotyki i po miesiącu dziewczynka umiera. Tak wygląda skrajne ubóstwo. A mimo wszystko robisz, co w twojej mocy. Jeśli dopisze ci szczęście i plony okażą się obfite, masz możliwość sprzedania ich nadwyżki i zarobienia ponad dwóch dolarów dziennie, dzięki czemu trafiasz na następny poziom. Powodzenia! (Około jednego miliarda ludzi żyje obecnie w takich warunkach.)


POZIOM 2. Udało ci się. Twój dochód wzrósł czterokrotnie i teraz zarabiasz cztery dolary na dzień. Trzy dodatkowe dolary dziennie. Co zrobisz z taką sumą pieniędzy? Teraz możesz kupić jedzenie, a nie tylko opierać się na swoich uprawach. Stać cię na zakup kur, a to oznacza dostęp do świeżych jajek. Odkładasz pewną sumę pieniędzy i kupujesz dzieciom sandały, rower i więcej plastikowych wiader. Przyniesienie wody potrzebnej na cały dzień zajmuje ci teraz jedynie pół godziny. Kupujesz kuchenkę gazową, więc twoje dzieci mogą uczęszczać do szkoły, zamiast zbierać drewno. Gdy jest prąd, odrabiają zadania domowe przy świetle. Jednak dostawy elektryczności są zbyt niestabilne, aby kupić lodówkę. Oszczędzasz pieniądze na zakup materacy, abyście nie musieli spać na zabłoconej podłodze. Jakość twojego życia się poprawiła, ale nadal jest ono niepewne. W przypadku choroby musiałbyś sprzedać większość posiadanych rzeczy, aby pozwolić sobie na zakup lekarstwa. Wówczas ponownie znalazłbyś się na poziomie 1. Dodatkowe trzy dolary byłyby pomocne, ale aby doświadczyć naprawdę drastycznej poprawy jakości życia, twój dochód musiałby wzrosnąć czterokrotnie. Jeśli uda ci się zdobyć pracę w miejscowej firmie szyjącej ubrania, byłbyś jedyną osobą z rodziny, która otrzymuje pensję. (Około trzech miliardów ludzi żyje na tym poziomie.)


POZIOM 3. Super! Udało ci się! Pracujesz w kilku zakładach, 16 godzin dziennie, siedem dni w tygodniu. Twój dochód ponownie wzrósł czterokrotnie do poziomu 16 dolarów dziennie. Masz imponujące oszczędności i instalujesz w domu kran z zimną wodą. Koniec z chodzeniem po wodę. Dzięki stabilnym dostawom prądu twoje dzieci mogą swobodnie odrabiać lekcje, a ty możesz kupić lodówkę, przechowywać żywność i w efekcie codziennie podawać różne dania. Oszczędności wydałeś na zakup motocykla, aby móc dojeżdżać do miasta do lepiej płatnej pracy w fabryce. Niestety pewnego dnia w drodze do pracy miałeś wypadek i pieniądze zaoszczędzone na edukację dzieci musiałeś wydać na leczenie. Dochodzisz do siebie i dzięki odłożonym środkom nie cofasz się do poprzedniego poziomu. Dwójka z twoich dzieci rozpoczyna naukę w szkole średniej. Jeśli uda im się ją ukończyć, będą mogły zdobyć pracę lepiej płatną od twojej. Aby to uczcić, zabierasz całą rodzinę na pierwsze w życiu wakacje – jedno popołudnie na plaży, tak dla zabawy. (Około dwóch miliardów ludzi żyje na tym poziomie.)


POZIOM 4. Masz teraz ponad 32 dolary na dzień. Jesteś bogatym konsumentem i trzy dodatkowe dolary nie mają zbyt wielkiego znaczenia dla twojego codziennego życia. Dlatego też uważasz, że nie stanowią dużej sumy pieniędzy, choć mogłyby zmienić życie skrajnie ubogiej osoby. Masz za sobą ponad 12 lat edukacji i byłeś już na zagranicznych wakacjach. Możesz sobie pozwolić na zakup samochodu i aby raz w miesiącu zjeść posiłek na mieście. Oczywiście masz również dostęp do zimnej i ciepłej wody.

Ten poziom już znasz. Zakładam, że skoro czytasz tę książkę, znajdujesz się już na poziomie 4. Nie muszę więc ci go opisywać. Żyjąc na tak wysokim poziomie dochodowym, trudno ci pojąć ogromne różnice pomiędzy pozostałymi trzema poziomami. Ludzie żyjący na poziomie 4 muszą się bardzo postarać, aby zrozumieć rzeczywistość pozostałych sześciu miliardów ludzi na świecie. (Około jednego miliarda ludzi żyje na takim poziomie.)


Opisałem przechodzenie przez kolejne poziomy na przykładzie jednego człowieka. To dość niespotykane. Zwykle przejście z poziomu 1 na poziom 4 zajmuje rodzinie kilka pokoleń. Mam jednak nadzieję, że zyskałeś teraz pełny obraz tego, jak wygląda życie ludzi na poszczególnych szczeblach drabiny dochodowej; wiesz, że możliwe jest przechodzenie na kolejne poziomy – zarówno przez indywidualne osoby, jak i państwa; a przede wszystkim rozumiesz, że nie istnieją tylko dwie grupy ludzi.

Ludzkość rozpoczęła życie na poziomie 1. Przez ponad 100 tysięcy lat nikomu nie udawało się wspiąć na wyższe poziomy, a większość dzieci nie dożywała wieku, w którym mogłyby stać się rodzicami. Jeszcze 200 lat temu 85% procent ludzkości żyło na poziomie 1, to znaczy w skrajnym ubóstwie.

W dzisiejszych czasach znaczna większość ludzi znajduje się gdzieś pośrodku, na poziomach 2 i 3; ich standard życia podobny jest do tego, który obowiązywał w Europie Zachodniej i Ameryce Północnej w latach pięćdziesiątych XX wieku. I taka sytuacja utrzymuje się od wielu lat.

Instynkt przepaści

Instynkt przepaści jest bardzo silny. W roku 1999 po raz pierwszy prowadziłem wykład dla pracowników Banku Światowego. Powiedziałem im, że terminy „kraje rozwijające się” i „rozwinięte” nie mają już zastosowania, a potem dałem pokaz połykania mieczy. Dopiero po 17 latach i 14 moich wykładach Światowy Bank w końcu oficjalnie ogłosił, że rezygnuje z używania tych dwóch terminów i od tej pory będzie stosował podział świata na cztery grupy dochodowe. Organizacja Narodów Zjednoczonych oraz inne światowe organizacje nadal nie wprowadziły takich zmian.

Dlaczego tak ciężko pozbyć się wyobrażenia o przepaści pomiędzy bogatymi i biednymi?

Myślę, że wynika to z faktu, iż ludzie mają silny instynkt myślenia binarnego, czyli potrzebę dzielenia rzeczy na dwie odrębne grupy, pomiędzy którymi istnieje luka, przepaść. Uwielbiamy dychotomię. Dobry kontra zły. Bohaterowie kontra złe charaktery. Mój kraj kontra reszta świata. Dzielenie świata na dwie odrębne grupy jest łatwe i intuicyjne – robimy to nieustannie, podświadomie – a do tego niesie ze sobą nieco dramatyzmu, ponieważ sugeruje istnienie konfliktu.

Dziennikarze wiedzą, o czym mówię. Często przytaczają historie z konfliktem w tle pomiędzy dwoma przeciwnikami, odmiennymi poglądami czy też grupami. Wolą informować o skrajnej biedzie i miliarderach niż o znajdujących się w większości ludziach, którzy powoli zmierzają ku lepszemu życiu. Dziennikarze są „opowiadaczami”, podobnie jak twórcy filmów dokumentalnych i fabularnych. Ci pierwsi konfrontują ze sobą słabego pracownika i dużą niegodziwą korporację. Ci drudzy prezentują w kinowych hitach walkę dobra ze złem.

Instynkt przepaści sprawia, że widzimy podziały tam, gdzie tak naprawdę istnieje spektrum możliwości, różnicę tam, gdzie istnieje spójność, a konflikt tam, gdzie panuje zgoda. Instynkt ten zajmuje pierwsze miejsce na naszej liście, ponieważ jest niezwykle powszechny i w fundamentalny sposób zniekształca dane. Jeśli dziś wieczorem włączysz wiadomości albo wejdziesz na stronę internetową grupy lobbingowej, zapewne dostrzeżesz historie opowiadające o konfliktach pomiędzy dwoma grupami lub zwroty typu „pogłębiająca się przepaść”.

Jak kontrolować instynkt przepaści

Istnieją trzy znaki ostrzegawcze świadczące o tym, że pesymistyczna historia, którą słyszysz od kogoś (lub którą sam tworzysz) i której głównym tematem jest podział, ma na celu wyzwolić w tobie instynkt przepaści. Nazwijmy je: porównanie średnich, porównanie skrajności i widok z góry.

Porównanie średnich

Proszę wszystkie średnie na świecie, aby nie obrażały się na to, co za chwilę napiszę. Uwielbiam średnie. Stanowią szybki sposób na przekazanie informacji, zwykle bardzo użytecznych. Współczesne społeczeństwo nie mogłoby bez nich funkcjonować. Podobnie jak ta książka. Znajdziecie tutaj wiele średnich. Jednak każde uproszczenie może prowadzić do stereotypów. Podobnie jest ze średnimi. Mogą one wprowadzać w błąd, ponieważ ukrywają rozpiętość (wiele różnych liczb) w jednej liczbie.

Gdy porównujemy dwie średnie, ryzykujemy, że wprowadzimy się w jeszcze większy błąd, ponieważ koncentrując się na różnicy pomiędzy dwoma pojedynczymi liczbami, możemy nie zauważyć nakładających się na siebie rozpiętości liczbowych, które tworzą średnią. W rezultacie widzimy lukę lub przepaść tam, gdzie jej nie ma.

Spójrzmy na dwa (niezwiązane ze sobą) wykresy.


Na wykresie po lewej widać przepaść pomiędzy średnimi wynikami z matematyki mężczyzn i kobiet, którzy od roku 1965 przystąpili do egzaminu SAT2 w Stanach Zjednoczonych. Wykres po prawej pokazuje przepaść pomiędzy średnim dochodem obywateli Meksyku i Stanów Zjednoczonych. Zwróć uwagę na ogromne różnice pomiędzy dwiema liniami na każdym z wykresów. Kobiety kontra mężczyźni. Stany Zjednoczone kontra Meksyk. Według wykresów mężczyźni są lepsi od kobiet z matematyki, a Amerykanie osiągają wyższe dochody od Meksykanów. W pewnym sensie jest to prawda. Tak przynajmniej mówią dane. Ale w jakim sensie? Do jakiego stopnia? Czy wszyscy mężczyźni są lepsi od kobiet? Czy wszyscy obywatele USA są bogatsi od wszystkich obywateli Meksyku?

Przyjrzyjmy się bliżej tym liczbom. Najpierw zmienimy skalę osi pionowej. Pomimo wykorzystania tych samych liczb obraz zmienił się diametralnie. Przepaść prawie zniknęła.


A teraz spójrzmy na te same dane w jeszcze inny sposób. Zamiast analizować średnią ze wszystkich lat, przyjrzyjmy się wynikom z matematyki w konkretnym roku.


Teraz widać niemal wszystkie poszczególne osoby, które złożyły się na tę średnią. Spójrz! Wyniki mężczyzn i kobiet prawie się na siebie nakładają. Większość kobiet ma męskiego odpowiednika, to znaczy mężczyznę, który uzyskał taki sam wynik jak one. Jeśli chodzi o zarobki w Meksyku i Stanach Zjednoczonych, widzimy dwa zbiory liczb nakładające się na siebie, ale tylko częściowo. Analizując dane w ten sposób, możemy wyraźnie zobaczyć, że dwie grupy – mężczyźni i kobiety, Meksykanie i Amerykanie – nie są od siebie odseparowane. Dwa zbiory mają część wspólną. Nie ma żadnej przepaści.

Oczywiście „opowieści o przepaści” mogą być prawdziwe. W Południowej Afryce w czasach apartheidu czarni i biali żyli na różnych poziomach dochodowych i rzeczywiście istniała między nimi przepaść bez części wspólnej. W tym wypadku opowieści o odrębnych grupach jak najbardziej odzwierciedlały rzeczywistość.

Jednak apartheid był dość niezwykłym zjawiskiem. Dużo częściej „opowieści o przepaściach” bywają złudne i wprowadzają niepotrzebny dramatyzm. W większości przypadków nie istnieje podział na dwie odrębne grupy, nawet jeśli wskazują na to dane uśrednione. Niemal zawsze uzyskamy dokładniejszy obraz, jeśli dokopiemy się nieco głębiej i spojrzymy nie tylko na średnie, ale na rozpiętość danych: czyli nie na grupę jako całość, ale na dane dotyczące poszczególnych podmiotów. Wówczas często można zaobserwować, że pozornie odrębne grupy mają części wspólne.

Porównanie skrajności

Instynktownie przyciągają nas skrajne przykłady, ponieważ są łatwe do zapamiętania. Na przykład jeśli skupimy się na braku równowagi na świecie, do głowy mogą nam przyjść doniesienia medialne o głodzie w Sudanie Południowym, które zestawimy z naszym wygodnym życiem. Jeśli myślimy o różnych rodzajach rządów, szybko przychodzi nam na myśl skorumpowana, oparta na opresji dyktatura oraz kontrastujące z nią państwa, takie jak Szwecja, w których istnieje świetnie rozwinięty system opieki społecznej oraz życzliwi biurokraci poświęcający swoje życie na ochronę praw obywatelskich.

Opowieści o przeciwieństwach są wciągające, prowokujące i kuszące – oraz bardzo efektywne w prowokowaniu instynktu przepaści – ale rzadko kiedy pomagają w zrozumieniu świata. Zawsze będą istnieć najbogatsi i najbiedniejsi, zawsze będą istniały najgorsze i najlepsze ustroje. Ale fakt, że skrajności istnieją, niewiele nam mówi. Większość zwykle można odnaleźć pośrodku i to ona nam daje obraz rzeczywistości.

Spójrzmy na przykład na Brazylię, jeden z krajów, w którym występuje największa nierówność społeczna. Dziesięć procent najbogatszych obywateli zarabia 41% dochodu ogółu społeczeństwa. Niepokojące, prawda? Liczba wydaje się zawyżona. Od razu wyobrażamy sobie elitę okradającą pozostałych ludzi ze środków do życia. Media podtrzymują to wrażenie, pokazując bogaczy oraz ich łodzie, konie i ogromne posiadłości. Często są to jednak osoby nie należące do tych 10% najbardziej majętnych, ale do grupy ultrabogatych, którzy stanowią 0,1% społeczeństwa.

Zgadza się, ta liczba jest niepokojąco wysoka. Jednocześnie od wielu lat nie była tak niska.


Statystyki często wykorzystywane są do potęgowania dramatyzmu dla celów politycznych, ale należy pamiętać, że pomagają nam także zrozumieć otaczającą nas rzeczywistość. Spójrzmy na rozkład populacji Brazylii według czterech poziomów dochodowych.


Większość Brazylijczyków wyszła ze skrajnej biedy. Największa liczba obywateli żyje na poziomie 3. To na tym poziomie kupujesz motocykl i okulary do czytania, oszczędzasz pieniądze w banku, aby opłacić szkołę średnią i pewnego dnia kupić pralkę. W rzeczywistości nawet w krajach, w których istnieją duże nierówności społeczne, nie ma przepaści. Większość ludzi znajduje się pośrodku.

Widok z góry

Jak już wspomniałem, jeśli czytasz tę książkę, zapewne żyjesz na poziomie 4. Nawet jeśli mieszkasz w kraju o średnich dochodach, czyli przeciętny dochód plasuje się na poziomie 2 lub 3 (jak na przykład w Meksyku), ty dotarłeś do poziomu 4 i twoje życie pod wieloma względami przypomina życie ludzi na poziomie 4 w San Francisco, Sztokholmie, Rio, Kapsztadzie i Pekinie. To, co w twoim kraju określa się mianem „biedy”, różni się od „skrajnego ubóstwa”. To „relatywna bieda”. Na przykład w Stanach Zjednoczonych ludzie klasyfikowani są jako żyjący poniżej granicy ubóstwa, nawet jeśli żyją na poziomie 3.

W związku z tym kłopoty, z jakimi borykają się osoby z poziomu 1, 2 i 3, są ci zupełnie obce3. Nie są też opisane w pomocny sposób w mass mediach.

Największym i najważniejszym wyzwaniem w tworzeniu obrazu świata na podstawie faktów jest zrozumienie, że większość twoich własnych doświadczeń pochodzi z poziomu 4, a doświadczenia „z drugiej ręki” filtrowane są przez środki masowego przekazu, które unikają normalności, a kochają niezwykłe wydarzenia, choć niewiele nam one mówią o otaczającej nas rzeczywistości.

Gdy żyjesz na poziomie 4, wszyscy ludzie z poziomów 3, 2 i 1 mogą wydawać się równie biedni, a znaczenie słowa „ubogi” może stracić jakiekolwiek znaczenie. Nawet człowiek żyjący na poziomie 4 może wydawać się biedny, jeśli na przykład farba ze ścian w jego mieszkaniu odchodzi albo jeździ używanym samochodem. Każdy, kto kiedyś spoglądał w dół z wysokiego budynku, wie, że z tego miejsca trudno jest ocenić różnice wysokości pozostałych zabudowań znajdujących się poniżej. Wszystkie wyglądają na dość niskie. Na tej samej zasadzie ludzie z poziomu 4 zwykle postrzegają świat jako podzielony na dwie grupy: bogaci (na szczycie budynku, tak jak ty) i biedni (gdzieś w dole). To normalne, że spoglądasz w dół i mówisz: „O, oni wszyscy są biedni”. To naturalne, że nie zauważasz różnic pomiędzy ludźmi posiadającymi samochody, motocykle i rowery, ludźmi w sandałach i tymi chodzącymi boso.

Rozmawiałem z osobami z każdego poziomu i zapewniam cię, że dla tych żyjących „na dole”, na poziomie 1, 2 lub 3, te różnice mają ogromne znaczenie. Ludzie zmagający się ze skrajnym ubóstwem na poziomie 1 bardzo dobrze wiedzą, o ile lepsze byłoby ich życie, gdyby ich dzienny dochód wynosił nie jeden, ale cztery dolary, nie mówiąc już o szesnastu dolarach. Ludzie, którzy poruszają się boso, wiedzą, że rower oszczędziłby im mnóstwo czasu i wysiłku, dzięki niemu mogliby szybciej dostać się do miasta na targ oraz osiągnąć dobrobyt i zapewnić sobie lepszą opiekę zdrowotną.

Rozróżnienie na cztery poziomy, które zastąpiło pesymistyczny obraz świata „podzielonego”, jest pierwszą i najważniejszą zasadą sposobu myślenia opartego na faktach, którego nauczysz się z tej książki. Poznałeś je już. To nic trudnego, prawda? Będę posługiwał się tymi czterema poziomami w dalszej części książki w odniesieniu do różnych kwestii, takich jak windy, utonięcia, seks, gotowanie czy nosorożce. Dzięki nim zrozumiesz, jaki jest prawdziwy obraz świata.

Czego potrzeba, by zapolować na stereotypy, złapać je i zastąpić realną wiedzą? Danych. Należy zaprezentować dane i objaśnić kryjącą się za nimi rzeczywistość. Jestem niezwykle wdzięczny za tabele danych opracowywane przez UNICEF, wykresy bąbelkowe oraz Internet. Potrzeba jednak czegoś więcej. Stereotypy znikają, jeśli istnieje równie prosty, ale dokładniejszy sposób myślenia, który może je zastąpić. Taki jest właśnie cel wprowadzenia podziału na cztery poziomy.

Factfulness – otwórz oczy na fakty


Idea factfulness to… innymi słowy rozpoznawanie historii o głębokich różnicach i pamiętanie, że za ich przyczyną powstaje obraz dwóch grup, między którymi istnieje przepaść. Rzeczywistość często nie jest spolaryzowana. Zwykle większość znajduje się gdzieś pośrodku, tam, gdzie spodziewamy się przepaści.

Aby kontrolować instynkt przepaści, szukaj większości.

• Uważaj na porównania średnich. Gdybyś mógł przyjrzeć się rozpiętości liczbowej, zapewne odnalazłbyś część wspólną obu grup. Najprawdopodobniej nie ma żadnej przepaści.

• Uważaj na porównania skrajności. We wszystkich grupach, obejmujących kraje czy też ludzi, część z nich znajduje się na szczycie, a część na dole. Różnica jest czasami bardzo diametralna, ale nawet w takich przypadkach większość zwykle znajduje się pomiędzy skrajnościami, pośrodku, tam, gdzie rzekomo istnieje przepaść.

• Widok z góry. Pamiętaj, patrzenie z góry zniekształca obraz. Wszystko wówczas wygląda na równie małe, choć w rzeczywistości jest inaczej.

2

SAT – ustandaryzowany test dla uczniów szkół średnich w USA badający kompetencje i wiedzę przedmiotową (przyp. tłum.).

3

Oczywiście jeśli żyjesz na poziomie 4, ale masz krewnych na poziomie 2 lub 3, zapewne wiesz, jak wygląda ich życie. Możesz wówczas pominąć ten fragment.

Factfulness

Подняться наверх