Читать книгу 100 zasad udanego związku - Харриет Лернер - Страница 7

1
Bądź serdeczny

Оглавление

Mam być serdeczny? Nikt nie reaguje pozytywnie na tę sugestię. Jeden z mężczyzn, który przychodził do mnie na terapię, ujął to tak: „Mam być dla niej serdeczny i sprawiać jej drobne przyjemności? Daj spokój! Przez całe życie byłem miłym człowiekiem i nie zamierzam do tego wracać”.

Upierał się, że będzie się zachowywał „naturalnie i zwyczajnie”, czyli tak jak do tej pory – wolał lecieć na autopilocie w małżeństwie, które zmierzało ku przepaści.

Spróbujmy świadomie unikać krytycyzmu i negatywnych zachowań i zamiast nich kultywować w sobie uprzejmość i wyrozumiałość. Może ci się to wydawać niemożliwe, jeśli czujesz się pokrzywdzony i zgromadziłeś wiele uzasadnionych pretensji. W rzeczywistości wcale nie jest to niemożliwe, tylko bardzo trudne.

Dlaczego miałbyś zachowywać się miło, jeśli twój partner źle cię traktuje? Celem nie jest zamiecenie problemów pod dywan i stworzenie fałszywej fasady. Uprzejmość, szacunek i wyrozumiałość stworzą podwaliny pod szczerość, prawdomówność i umiejętność skutecznego rozwiązywania problemów. Jak to ujęła moja przyjaciółka i koleżanka po fachu, Marianne Ault-Riche: „Powinieneś okazać partnerowi najwięcej serca właśnie wtedy, kiedy zachowuje się jak skończony idiota”.

Zasada nr 1

Szanuj różnice!

Małżeństwo wymaga poszanowania różnic, jakie was dzielą. Jeden z moich ulubionych żartów rysunkowych autorstwa mojej przyjaciółki Jennifer Berman przedstawia kota i psa leżących razem w łóżku.

Pies z posępną miną czyta książkę pod tytułem Psy, które kochają za bardzo.

Kot mówi: „Wcale się od ciebie nie oddalam! Do cholery, po prostu jestem kotem!”.

Uwielbiam ten żart, bo małżeństwu bardzo służy to, gdy chociaż jedna ze stron potrafi pogodnie traktować różnice. Oczywiście wszyscy w głębi ducha uważamy, że to zawsze my jesteśmy ci nieomylni i że świat byłby lepszym miejscem, gdyby wszyscy zachowywali się tak jak my. Ja sama borykam się z tym problemem. Ale dojrzały człowiek potrafi uznać, że różnice nie oznaczają, że jedna osoba ma rację, a druga się myli.

Każdy z nas patrzy na świat przez inne filtry – w zależności od pochodzenia, kultury, w jakiej się wychowaliśmy, płci, tego, którym dzieckiem w kolejności byliśmy, odziedziczonych cech osobowości i historii naszej rodziny. Prawd jest tyle, ilu ludzi na świecie. Każdy inaczej radzi sobie również z lękiem (w stresującej sytuacji ona potrzebuje bliskości, on woli nieco się odseparować).

Jeśli zależy ci na bliskości:

1 Nie denerwuj się zbytnio różnicami, jakie was dzielą.

2 Nie zachowuj się tak, jakbyś miał monopol na mądrość.

3 Nie utożsamiaj bliskości z podobieństwem.

„Poszanowanie różnic” nie oznacza, że musimy akceptować poniżające nas czy niesprawiedliwe zachowania partnera. Chodzi jedynie o to, że różnice wcale nie oznaczają, iż jedna osoba ma rację, a druga się myli. Pracuj nad emocjonalną bliskością z partnerem, który czasami myśli i czuje co innego niż ty, i nie próbuj go przekonać, że jest w błędzie.

Zasada nr 2

W stresującej sytuacji nie wywieraj presji

Jeśli należysz do gaduł, może ci trudno na co dzień być z osobą, która woli przeżywać wszystko w milczeniu. Różnica temperamentów z pewnością gra dużą rolę. Kiedy się poznaliście, może spodobały ci się dystans i małomówność partnera, ale często to, co początkowo nas pociąga, później staje się problemem.

Otwieranie się to dobry sposób na stworzenie bliskości, ale nie jedyny. Psycholog Carol Tavris wspomina:

Kilka lat temu mój mąż musiał się poddać dość stresującym badaniom lekarskim. Na dzień przed pójściem do szpitala wybraliśmy się na kolację z jednym z jego przyjaciół, który przyjechał z Anglii. Z fascynacją patrzyłam, jak męski stoicyzm w połączeniu z angielską rezerwą wprowadził zdecydowanie niekobiecą atmosferę. Panowie śmiali się, opowiadali sobie anegdotki, sprzeczali się na temat filmów, wspominali wspólne przygody. Żaden z nich ani słowem nie zająknął się o szpitalu, zmartwieniach czy wzajemnym przywiązaniu. Nie mieli takiej potrzeby.

Postaraj się docenić fakt, że każdy z nas ma inne metody radzenia sobie ze stresem i uspokajania się. Zajmij partnera rozmową na neutralny temat, pamiętając, że porozumienie w związku może przybierać różne formy, a miłość da się wyrażać na wiele sposobów. Zamykanie się w sobie niekoniecznie musi być równoznaczne z ukrywaniem się – może tak właśnie twój partner próbuje radzić sobie w trudnych chwilach. Postaraj się to zaakceptować, zamiast marnować energię na zmienianie go na siłę.

Zasada nr 3

Najpierw się uspokój, a dopiero potem mów

Rozmawianie o tym, co się myśli i czuje, to sedno bliskości w każdym związku. Wszyscy marzymy o małżeństwie, w którym mamy takie poczucie bezpieczeństwa i bliskości, że bez oporów możemy podejmować wszelkie tematy. Kto by chciał tkwić w związku, w którym musi ukrywać swoje prawdziwe „ja”? Nakaz „bądź sobą” to ideał kulturowy, do którego warto dążyć.

Ale mówienie o wszystkim i bycie „szczerym” to nie zawsze dobry pomysł. Niekiedy w imię autentyczności i prawdy zakłócamy komunikację, poniżamy i zawstydzamy partnera, w wyniku czego nie umiemy słuchać siebie nawzajem, a nawet przebywać w jednym pokoju. Wałkujemy w kółko jakiś problem albo skupiamy się na wytykaniu błędów, przez co konflikt narasta.

Mądrze i w sposób przemyślany decyduj o tym, jak, kiedy i o czym rozmawiać z partnerem. Lepiej nie zaczynaj trudnej rozmowy, kiedy jesteś zdenerwowana albo rozemocjonowana, kiedy twój partner ma zły nastrój albo po prostu nie może poświęcić ci pełnej uwagi.

Wyczucie odpowiedniej chwili i takt w małżeństwie nie są przeciwieństwem szczerości. Kiedy emocje sięgają zenitu, właśnie wyczucie odpowiedniej chwili i takt umożliwiają szczerość.

Zasada nr 4

Pamiętaj o proporcjach 5:1

W fazie zalotów – czy też „iskrzenia”, jak ją nazywam – automatycznie skupiamy się na pozytywach. Wiemy, co robić, by nasz partner czuł się kochany, wartościowy i wybrany. Różnice, które nas dzielą, uważamy za podniecające i interesujące, a na negatywy w ogóle nie zwracamy uwagi.

Im dłuższy staż związku, tym częściej zdarza nam się „uwaga wybiórcza”. Po latach bycia razem odruchowo skupiamy się na tym, co nam się nie podoba, i głównie o tym mówimy. („Po co nalewasz tyle wody do garnka z makaronem?”. „Nie wiesz, że tym nożem nie kroi się pomidorów?”). Przestajemy dostrzegać i komentować pozytywy. („Bardzo mi się podobało, jak dziś w rozmowie z bratem rozładowałeś napiętą atmosferę”).

Na jedną negatywną uwagę wypowiedz pięć pozytywnych.

Spróbuj skupić się na pozytywach, nawet jeśli czujesz złość i urazę. Jeśli chodzi o pozytywy i negatywy, staraj się zachować proporcje 5:1 (to przepis eksperta Johna Gottmana na to, jak uniknąć rozwodu). Jeżeli jesteś bardzo zła na partnera, poeksperymentuj przez tydzień i zobacz, co się stanie. Na początek wystarczą proporcje nawet 2:1.

Jeśli nie możesz znaleźć u partnera cech godnych pochwał, to znaczy, że straciłaś właściwą perspektywę. Każdy ma jakieś zalety i dobroć w sobie. Każdy jest znacznie bardziej skomplikowanym i lepszym człowiekiem, niż mogłyby na to wskazywać najgorsze rzeczy, jakie zrobił. Każdy związek może przynosić satysfakcję, nawet jeśli obie strony przestały dostrzegać swoje walory i mówić o nich.

Pamiętaj, że zainteresowanie, wyrozumiałość i miłość możesz okazywać w sposób niewerbalny – nie tylko za pomocą słów. Zwykły gest – dłoń na plecach, kiwnięcie głową, uśmiech – może sprawić, że partner poczuje się zauważony i kochany.

Zasada nr 5

Diabeł tkwi w szczegółach

Wiele par sprawia sobie drobne, rozczulające przyjemności. Na przykład mój mąż Steve co rano przynosi mi kawę, zazwyczaj robi kolację i naprawia wszystkie usterki techniczne w moim komputerze. Stale mówi, że mnie kocha i podziwia i że czuje się szczęściarzem, ponieważ ma taką żonę. Pomijając złe dni, zawsze trzyma się zasady 5:1.

Ale parę lat temu podczas lektury poradnika Ellen Wachtel We Love Each Other, But… uświadomiłam sobie, że Steve już dawno przestał wspominać o tym, co właściwie we mnie kocha i podziwia, co często podkreślał na początku naszej znajomości. Dotarło do mnie też, że i ja nie wygłaszam pozytywnych uwag na jego temat, chociaż wcale na to nie narzekał.

Mów partnerowi, co konkretnie w nim podziwiasz.

Co ciekawe, dorośli rozumieją, że dzieci w różnym wieku potrzebują pochwał za konkretne cechy i zachowania. Nie wystarczy powiedzieć: „Jesteś najlepszy” i „Bardzo cię kocham”. Dziecko powinno też czasami usłyszeć: „Uważam, że zachowałeś się bardzo dzielnie, mówiąc koledze, że zrobiło ci się przykro, kiedy nie zaprosił cię na urodziny”.

Początkowo było mi trochę głupio, że w ogóle brakuje mi takich wyrazów uznania Steve’a. Istnieje szeroko rozpowszechnione przekonanie, że jeśli masz wysokie poczucie własnej wartości, to nie potrzebujesz afirmacji i pochwał z zewnątrz. (Nawiasem mówiąc, to wierutna bzdura).

Postanowiłam najpierw sama poćwiczyć takie zachowanie, zanim poproszę o nie Steve’a. Eksperymentowałam przez parę miesięcy. Chwaliłam Steve’a za określone rzeczy, które po kilkudziesięciu latach małżeństwa przestałam dostrzegać lub które uważałam za coś oczywistego („Wczoraj na przyjęciu byłeś taki dowcipny!”). Im częściej wyrażałam uznanie dla zalet Steve’a, tym bardziej go doceniałam. Kiedy go o to poprosiłam, Steve zrewanżował się tym samym, ale najwięcej zyskałam na tym, że to ja odważyłam się na wprowadzenie zmian.

Zasada nr 6

Już wiesz, co robić

Książki i czasopisma pełne są wskazówek dotyczących tego, jak sprawić, by partner czuł się kochany, doceniany i wyjątkowy.

Nie potrzebujesz tych rad.

Nawet jeśli czujesz, że ty i partner bardzo oddaliliście się od siebie albo że w waszym związku pojawiło się ogromne napięcie, możesz w tej chwili zamknąć tę książkę i zastosować jedynie trzy techniki, dzięki którym partner zacznie traktować cię serdeczniej, a atmosfera w waszym domu się ociepli.

Żaden ekspert na świecie nie powie ci, co może rozbroić twojego partnera.

Pewien mężczyzna, który przychodził do mnie na terapię, twierdził, że „próbował już wszystkiego” i nadal nie wie, jak poprawić relacje z żoną. Pod wpływem lekkiego nacisku z mojej strony udało mu się jednak wymyślić, co może jeszcze zrobić, by jego żona czuła się kochana:

1 Mogę ugotować ulubioną potrawę żony i czekać na nią z kolacją, kiedy wróci z pracy.

2 Mogę do końca miesiąca posprzątać swoje rzeczy w piwnicy.

3 Mogę zaproponować, żebyśmy w niedzielę rano porozmawiali o jej troskach związanych z naszą córką Molly. Mogę jej wysłuchać i przedyskutować z nią problem.

Żaden fachowiec na całym świecie nie jest w stanie określić, co może sprawić przyjemność twojemu partnerowi. Najtrudniej jest zacząć i trzymać się swojego planu.

Zasada nr 7

Pamiętaj o piaskownicy

Pamiętam historyjkę o dwójce dzieci, które bawiły się foremkami i łopatkami w piaskownicy. Nagle okropnie się pokłóciły i jedno z nich wybiegło z piaskownicy, krzycząc: „Nienawidzę cię! Nienawidzę!”. A już po chwili znowu radośnie razem się bawiły.

Z pobliskiej ławki przyglądała im się dwójka dorosłych. „Widziałeś?” – spytał jeden z nich. „Takie są dzieci. Jeszcze pięć minut temu były wrogami”.

„To proste” – odparł drugi. „Wolą radość od świętego oburzenia”.

Możemy oszczędzić sobie cierpienia, jeśli spróbujemy zachowywać się jak te dzieci. Ludzie, którzy od lat są ze sobą w związku, rzadko potrafią zapomnieć o gniewie i pretensjach, bo potrzeba udowodnienia swojej racji nie pozwala im wrócić do piaskownicy, dopóki ten drugi nie przyzna, że to on zaczął i popełnił błąd. Skupiamy się na negatywach kosztem szczęścia i dobrego samopoczucia.

Natychmiast się uspokajam i czuję ulgę, kiedy po kłótni mój mąż Steve puka do drzwi mojego gabinetu, przytula mnie i mówi: „Kocham cię. To było głupie. Odpuśćmy sobie”. Przed laty wymyślił głupi rytuał „1-2-3–odpuszczamy!”, którym do tej pory potrafi mnie rozśmieszyć i rozładować mój gniew. To wielka ulga, kiedy Steve rozluźnia się i zachowuje się żartobliwie po kłótni, w której jak idioci nakręcaliśmy się we wzajemnych pretensjach.

Oczywiście zdarza się, że musimy dotrzeć do samego sedna trudnej rozmowy. Niektóre kwestie należy przedyskutować, nie wolno ich lekceważyć. Rozmawiajmy dużo, by wyleczyć rany po zdradzie, niesprawiedliwości i zerwanej więzi, ale małżeńskie szczęście w prawie osiemdziesięciu pięciu procentach zależy od tego, czy potrafimy „wrócić do piaskownicy”. Bierzmy przykład z dzieci z tej historyjki.

Zasada nr 8

Udawaj przez osiem dni

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

100 zasad udanego związku

Подняться наверх