Читать книгу Krwawa pomarańcza - Harriet Tyce - Страница 7
Prolog
ОглавлениеNajpierw zapalasz papierosa, patrząc, jak smużka dymu zwija się w spiralę i ucieka pod sufit. Zaciągasz się pierwszy raz, a wtedy dym chwyta cię za gardło, spływa do płuc i z lekkim ukłuciem przenika do krwiobiegu. Odkładasz papierosa do popielniczki i zaczynasz przygotowywać aranżację. Klękasz na oparciu sofy i nie zważając na dym, który zasnuwa ci twarz i szczypie w oczy, przywiązujesz sznur do półek.
Następnie owijasz pętlę jedwabną apaszką, żeby nie była chropowata, a potem raz i drugi ciągniesz za sznur, żeby sprawdzić, czy dobrze trzyma. Robisz to nie pierwszy raz. Wszystko sprawdziłeś, przetestowałeś. Szczegółowo dopracowałeś. Tylko dotąd, do tego miejsca, ani centymetra dalej. To krótki sznur. Śmierć ma jedynie zajrzeć ci w oczy.
Telewizor jest włączony, film czeka.
Jeszcze tylko ostatni szlif, pomarańcza, którą położyłeś na talerzyku. Bierzesz nóż, ostry, stalowoszary, z drewnianym uchwytem, i wbijasz go w owoc. Połówka, ćwiartka. Ósemka. Pomarańczowa skórka, białe włókna, krwawiący na obrzeżach miąższ. Spektrum kolorów jak podczas zachodu słońca.
To wystarczy, nie potrzebujesz żadnych innych bodźców. Szczypiący w oczy dym, tańczące na ekranie postacie. Miękki jedwab na szorstkim sznurze. Dudnienie krwi w uszach, gdy dochodzisz, gwałtowna eksplozja goryczkowatej słodkości na języku, która ściągnie cię stamtąd, zanim przekroczysz nieodwracalną granicę.
Działa za każdym razem. Wiesz, że nic ci nie grozi, choć jesteś sam.
Tylko ty, zamknięte na klucz drzwi i cudowny szczyt, który zaraz osiągniesz.
Dzieli cię od niego jedynie kilka uderzeń serca.