Читать книгу Saga braci Steelów - Helen Hardt - Страница 5

Rozdział pierwszy Talon

Оглавление

Moja siostra Marjorie stała z dłońmi na biodrach. Oczy miała szeroko otwarte i wściekłe.

Westchnąłem.

– Słyszałaś już? Powiedziałem Jade, żeby się wyprowadziła.

Jorie potrząsnęła głową. Jej wargi drżały.

– Nie pojmuję cię, Talonie. Jade jest najsłodszą istotą na świecie. Najlepszą przyjaciółką, jaką kiedykolwiek miałam. Zawsze przy mnie była, ilekroć jej potrzebowałam. To dla mnie ogromna radość, że mogłam jej pomóc, gdy tego potrzebowała, zaproponować, by u nas zamieszkała, nim otrząśnie się z tego upokorzenia w czasie ślubu. Dlaczego, na Boga, kazałeś jej się wynosić?

Cóż mogłem odpowiedzieć? Jade wyjechała zaledwie dziś rano, a już czuło się pustkę. Nawet w tym wielkim domu na ranczu nieobecność Jade – jej ciała, jej duszy – dawała się prawie zmierzyć – była tak gęsta, że nieomal widzialna. Przenikała mnie niczym zimna mgła.

– Do cholery, Talonie, winien mi jesteś wyjaśnienie!

Jorie miała rację. Po prostu nie wiedziałem, jak ubrać to w słowa, by nie powiedzieć jej o rzeczach, z którymi nie powinna mieć nic wspólnego. Wystarczająco złe było już to, że moi bracia mieli z tym coś wspólnego.

– Co ci jestem winien?

– Naprawdę zamierzasz tak stać z rozdziawionymi ustami jak idiota, co? – Jorie przygryzła dolną wargę. – Świetnie! Dzwonię do Jade.

I wymaszerowała z pokoju.

Zdrętwiałem. Prawdopodobnie Jade powie, że darłem się jak maniak, nim wykopałem ją z sypialni. Ale przynajmniej Jorie nie pozna prawdy. Bo Jade nie znała prawdy.

Nie wiedziała, że masaż przywołał wspomnienia.

Ukucnąłem i pogłaskałem mojego kundla Rogera po głowie. Polizał mi palce.

Tyle że ta psia lojalność dzisiaj mnie nie ucieszyła. Życie zaczynało być trudne. Przywykłem do tego, teraz jednak w grę wchodziło uczucie, dla mnie kompletna nowość. Wziąłem głęboki oddech. Muszę pogadać z Ryanem, pomyślałem. Drzwi domu mojego młodszego brata zawsze stały dla mnie otworem. W jego oczach byłem bohaterem.

Co za, kurwa, idiotyzm.

Tak, Ryan mnie wysłucha. Zawsze mnie słuchał. A ja musiałem komuś powiedzieć, co zaszło między mną i Jade.

Musiałem komuś powiedzieć, że jestem zakochany.

Bo czymże innym to było? Nawet teraz, kiedy jej nie widziałem od tylu godzin, wciąż była obecna w moich myślach. Jej złotobrązowe włosy spływające na kremowe ramiona, jej ciemnoczerwone usta tak pełne i zachęcające do całowania, z ich smakiem truskawek i szampana. Jej szaroniebieskie oczy, które zawsze lekko ciemniały, gdy była podniecona. Jej piękne piersi z brązoworóżowymi sutkami, twardniejącymi dla mnie, ilekroć jej dotykałem. Jej miękkie westchnienie wymykające się z jej ust za każdym razem, kiedy w nią wchodziłem.

Byłem jej głodny od pierwszej chwili, w której ją ujrzałem, i każdy pocałunek, każde dotknięcie, każda minuta, jaką z nią spędzałem, zmieniały to pożądanie w obsesję.

Jade Roberts stała się dla mnie niezbędna jak tlen, jak pożywienie, jak woda.

A ja wyrzuciłem ją z domu.

– Chodź, stary – rzuciłem do Rogera. – Spotkajmy się z Ryanem.

Otworzyłem przeszklone drzwi naszej wykwintnej kuchni na sekwojowy taras, przeszedłem pół mili ścieżką prowadzącą do domu dla gości i i zastukałem.

Mój brat otworzył drzwi.

– Cześć, Tal, co słychać?

– Masz chwilę?

– Jasne.

– Nie byłem pewien, czy zastanę cię w domu w sobotę wieczorem.

Ryan zaśmiał się.

– Mam za sobą dwanaście godzin pracy i jestem zbyt skonany, żeby wyjść. Dlaczego nie jesteś w mieście?

Dobre pytanie. Obaj moi bracia wiedzieli, że często spędzam weekendy w mieście, co oznaczało seks z kelnerkami albo z kimkolwiek innym, kto rzucał mi się w ramiona. Chodziło tylko o to, żeby się wyluzować. Może Ryan i Jonah nie zauważyli, ale odkąd Jade wprowadziła się na ranczo, rzadziej i na krócej wyprawiam się do miasta.

– Miasto nie ma już mi zbyt wiele do zaproponowania.

Ryan wytrzeszczył oczy.

– Wchodź. Chyba potrzebujesz rozmowy.

Wszedłem i przywitałem się z bratem; u moich stóp radośnie ziajał Roger. Ryan poprowadził mnie przez salon i kuchnię do pokoju położonego na tyłach domu. Stanął za barem.

– Wydaje mi się, że mógłbyś się napić. – Wyciągnął butelkę burbona peach street.

– Święta prawda – przytaknąłem.

Ryan nalał mi czystej whisky na dwa palce i przesunął ją po blacie. Dla siebie nalał kieliszek czerwonego wina. Potem obszedł bar i usiadł obok mnie na wysokim stołku.

– To co cię gryzie?

Jak tu zacząć? Ryan znał moją historię, podobnie jak mój starszy brat, Jonah. Nie mówiliśmy o tym zbyt wiele. Żaden z nich nie znał też krwawych szczegółów. Oszczędziłem im tego. Ryan był młodszy ode mnie o trzy lata. Tego strasznego dnia udało mu się uciec. Uciekł, bo powiedziałem mu, żeby to zrobił. Miał potem biedak z tego powodu wyrzuty sumienia.

– Byłeś kiedyś zakochany, Ry?

Ryan uniósł brwi i upił łyk wina.

– Nie takiego pytania spodziewałem się od takiego milczka jak ty, Tal.

Potarłem szczękę i łyknąłem burbona, pozwalając, żeby korzenne ciepło łagodnie spłynęło mi po gardle.

– Ja też nie myślałem, że takie pytanie mógłbym zadać.

Ryan upił kolejny łyk wina i postawił kieliszek na barze.

– Chyba mogę ci odpowiedzieć szczerze. Nie, nie byłem.

– Nawet w Annie?

Ryan potrząsnął głową.

– Było nam z Anną bardzo dobrze, nie wspominając o rewelacyjnym seksie, ale w końcu oboje się zgodziliśmy, że nie da się ulepić życia z tego, co jest między nami.

– A Joe? Myślisz, że on kiedykolwiek był zakochany?

Ryan uśmiechnął się.

– Chyba jego powinieneś o to spytać.

Obaj moi bracia byli żonaci ze swoimi pracami – Jonah z hodowlą bydła, a Ryan z winiarnią.

– Jest wiele kobiet w mieście, które chętnie sprzątnęłyby z rynku matrymonialnego któregoś z braci Steelów.

Mój brat zachichotał.

– Skąd ten pośpiech?

– Hm… Żaden z nas nie młodnieje.

Ryan spojrzał na mnie znacząco. Jego ciemne oczy raptem spoważniały.

– O co ci, kurwa, chodzi, Tal?

Nigdy nie byłem specjalnie rozmowny, nawet z moimi braćmi. I obaj o tym wiedzieli. Co mi strzeliło do głowy? Czułem się niezręcznie – niczym grizzly w rajstopach. Opróżniłem resztę whisky jednym haustem i postawiłem szklankę na barze.

– O nic. Przepraszam, że zawracam ci głowę.

– Nie, nie zawracasz. – Ryan złapał mnie za ramię. – Nie może być tak, że przychodzisz tutaj i otwierasz tę puszkę Pandory bez słowa wyjaśnienia dlaczego.

Westchnąłem i ponownie usiadłem.

– Jade się wyprowadziła.

– Co? Dlaczego?

– Powiedziałem jej, żeby to zrobiła.

– A co na to Jorie?

– Nie jest z tego zadowolona. Prawdopodobnie teraz wydzwania do Jade, żeby się dowiedzieć, co się stało.

– A co się stało, Tal?

Podniosłem butelkę peach street, nalałem sobie drugi kieliszek whisky i napotkałem skupione spojrzenie Ryana.

Czas wyłożyć karty na stół.

– Zakochałem się w niej.

Saga braci Steelów

Подняться наверх