Читать книгу Saga braci Steelów - Helen Hardt - Страница 7
Rozdział trzeci Talon
ОглавлениеNalewając sobie kolejny kieliszek wina, Ryan ułożył usta w okrągłe „o”. Przerwał w ostatniej chwili, zanim zaczęło się przelewać.
– Co? – spytał Ryan.
– Słyszałeś, braciszku.
– Zakochałeś się w Jade.
– Tak. – To znaczy, miałem pewność, że się zakochałem, ale chyba nie zdawałem sobie z tego sprawy aż do tej chwili.
– To świetnie. Ona jest wspaniała. I naprawdę inteligentna. W winiarni od razu załapała, co ma robić.
Tak, cholera, jest wspaniała i naprawdę inteligentna. Troskliwa i opiekuńcza. Do tego niewiarygodnie seksowna. Właściwie doskonała.
– Świetnie? Nie mówisz tego poważnie.
– Oczywiście, że tak. Ale pozwól, że cię o coś spytam. Jeśli ją kochasz, to dlaczego, do diaska, kazałeś jej się wynosić?
– Dlatego, Ryan, że – jak obaj dobrze wiemy – nie zależy mi na tym, by kogokolwiek kochać. Dlaczego miałaby wziąć na swoje barki cały ten chłam, jakim jest moje życie?
– Twoje życie nie musi być chłamem, Tal. Możesz dostać pomoc.
– Ostatnim razem, jak próbowałem dostać pomoc, skończyłem na pogotowiu.
– I co z tego? Nikt nie mówił, że będzie łatwo.
– Łatwo? A czy nie zasługuję na to, żeby było mi trochę łatwiej? Wszystko o moim życiu można powiedzieć, ale nie to, że było łatwe.
Mój brat położył mi dłoń na przedramieniu. Rzadko się dotykaliśmy i chociaż wiedziałem, że robi to po to, aby mi ulżyć, poczułem się jeszcze niezręczniej.
– Wiem, że ci nie było łatwo.
– Wiesz. Ale tak naprawdę to nie wiesz. – Upiłem kolejny łyk whisky. Była świetna.
– Nie, nie wiem – powiedział mój brat poważnie. – Ani Joe, ani ja nigdy nie mówiliśmy, że wiemy, przez co przeszedłeś. A ty też nigdy nie byłeś w tej sprawie otwarty.
– A ty byłbyś otwarty, gdyby to się zdarzyło tobie?
Ryan potrząsnął głową.
– Tal, zapewniam cię, że nie wiem. Ale wydaje mi się, że poszukałbym jakiejś pomocy.
Walnąłem pięścią w blat, aż szklanki zadrżały.
– Nie masz pojęcia, co byś zrobił.
– Wybacz, nie chciałem cię urazić.
Nie, moi bracia nigdy nie chcieli mnie urazić. Jednak czasami to robili. To nie ich wina.
– Ja… przepraszam – powiedziałem.
Nienawidziłem tego słowa i zazwyczaj wychodziło z moich ust, kopiąc i wrzeszcząc. Tym razem poszło mi łatwiej. W rzeczywistości wychodziło mi to łatwiej, odkąd spotkałem Jade.
– Nie ma sprawy, braciszku. Nie przejmuj się.
Dopiłem drugą whisky.
– Muszę się zbierać.
– Nie, nie musisz. Wiesz, Joe wspominał, że Jade zalazła ci pod skórę. Widzę, że sprawy zaszły o wiele dalej, niż sobie wyobrażałem.
Odchrząknąłem. Nawet dalej, niż ja sobie wyobrażałem.
– Zadzwonię po Joego. Chciałbym, żeby tu przyszedł. Powinniśmy pogadać we trójkę.
Pokręciłem głową.
– Nie sądzę, bym mógł to zrobić.
– Słuchaj, to ty tutaj przyszedłeś. Na palcach jednej ręki da się policzyć, ile razy zadałeś sobie trud złożenia mi wizyty. Wydaje mi się, że to coś poważnego. Chciałbym cię o coś spytać. Czy jesteś gotów na ponowne spotkanie z lekarzem?
Byłem u psychologa, doktor Melanie Carmichael, jeden jedyny raz. Upłynęło dwadzieścia pięć lat, zanim wyszedłem z tą inicjatywą. Dwadzieścia pięć lat… Dlaczego to zrobiłem? Dla Jade, oczywiście.
– To już nie ma znaczenia – powiedziałem. – Jade się wyprowadziła.
– Możesz poprosić ją, żeby wróciła.
Zacisnąłem szczęki.
– Nie mogę.
– Nie rozumiem. Czy ona ciebie nie chce, czy o co chodzi?
– Nie.
– Więc nie wie, że ją kochasz?
– Nie – powtórzyłem.
– Nie myślisz, że powinieneś jej to powiedzieć?
– Nie – powtórzyłem trzeci raz.
Ryan potarł policzek.
– Czy jest jakaś szansa, że Jade odwzajemnia twoje uczucia?
Jakżeż o tym marzyłem! Jakaś część mnie szaleńczo tęskniła za domem otoczonym białym drewnianym płotkiem i za Jade, w której pęczniejącym brzuchu rosłoby moje dziecko. Niestety, jakakolwiek możliwość normalnego życia została zniweczona dwadzieścia pięć lat temu. Czy odwzajemniała moje uczucia? A jak by mogła? Byłem pieprzonym popaprańcem.
– Wątpię.
– Dlaczego tak mówisz?
– Wiesz, po pierwsze, wykopałem ją z domu.
Ryan skinął głową.
– Tak, to fakt.
– I znasz mnie, Ry… Jestem popaprańcem. Ona zasługuje… na coś lepszego. Kurwa, ona zasługuje na coś najlepszego!
– Tal, ty jesteś najlepszy.
– Nawet nie próbuj tak mówić. – Nie mogłem powstrzymać się od głośnego, pełnego drwiny śmiechu. – Jestem najlepszy spośród zer.
– Nie zgadzam się. Jesteś najlepszym bratem, jakiego mógłbym mieć.
Przewróciłem oczami.
– Mówię serio. Uratowałeś mnie tamtego dnia. Jak wielu ludzi to by zrobiło? Z łatwością mogłeś uciec. Byłeś większy i silniejszy. Ale ty zostałeś, kopiąc i wrzeszcząc, odciągając ich ode mnie, żebym mógł uciec. – Ryan potrząsnął głową. – Chciałbym ci za to jakoś podziękować. I powiedzieć, jak bardzo jestem wdzięczny, że jesteś moim bratem.
Skuliłem się na krześle jak mały dzieciak, mimo moich trzydziestu pięciu lat. Nie pierwszy raz Ryan był wobec mnie tak sentymentalny. Prawdę powiedziawszy, odnosiło to taki skutek, że wolałbym słuchać drapania paznokci po tablicy.
– Zrobiłbyś dla mnie to samo.
– Ale nie zrobiłem. Uciekłem. Mogłem zostać i pomóc ci z nimi walczyć.
– Na miłość boską, Ryan, miałeś siedem lat. A to była trójka dorosłych mężczyzn. Mieliśmy szczęście, że choć jeden z nas uciekł. Z łatwością dogoniliby nas obu.
– Chodzi mi o to, że nie musiałeś wtedy myśleć o mnie. Obaj byliśmy dzieciakami. Większość dzieci myślałaby tylko o tym, jak się ratować, ale nie ty. Ty pomyślałeś wpierw o mnie.
Ryan lubił robić ze mnie bohatera, niestety, daleki byłem od ideału. Pierwszego dnia, gdy spotkałem Jade, nazwała mnie bohaterem, bo służyłem w wojsku. Powiedziałem jej to samo, co teraz Ryanowi:
– Nie jestem bohaterem.
– Dla mnie jesteś, braciszku.
Znów się skuliłem. Czy mogło być coś bardziej krępującego niż to, co mówił?
Na szczęście moje myśli przerwało stukanie do drzwi.
Ryan wstał.
– Któż to może być, do diabła, w sobotni wieczór?
Usłyszałem szczęk otwieranych drzwi.
I głos mojej siostry. Kurwa!
Kilka sekund później Jorie wpadła do salonu jak burza.
– A, tutaj jesteś! Może zainteresuje cię fakt, że właśnie skończyłam godzinną rozmowę z Jade. Jak mogłeś być tak okrutny?
Moja siostra, dziesięć lat ode mnie młodsza, nie wiedziała nic o tych koszmarnych zdarzeniach sprzed dwudziestu pięciu lat. W tym czasie moja matka byłą z nią w ciąży.
– Co ona ci powiedziała?
– Nic, co bym chciała powtarzać. Ale wraca jutro.
Otworzyłem już usta, żeby coś powiedzieć, gdy Jorie podniosła rękę.
– Nie przejmuj się. Nie wraca do nas do domu. Och, chciałam tego, ale odmówiła. Najwyraźniej przez ciebie. Zamieszka w hotelu, póki nie znajdzie jakiegoś ładnego mieszkania.
Emocje przelewały się we mnie jak gęsty syrop. Targały mną sprzeczne uczucia. Radość, że Jade wraca, mieszała się z horrorem sprzed lat, który w końcu nas rozdzielił. Ulga, że nie będzie mieszkać w domu, co byłoby dla mnie nieustanną pokusą, walczyła z szarpiącym serce bólem, że nie będę jej codziennie widywać.
Jorie nie zamykały się usta.
– Jeśli jeszcze raz wejdziesz między mnie a moją najlepszą przyjaciółkę, to przysięgam, Tal, że nigdy więcej się do ciebie nie odezwę.
Odwróciła się do Ryana.
– I do ciebie też nie – dodała w jego stronę.
– Ej, a co ja zrobiłem? – zdziwił się.
– Wszyscy coś przede mną ukrywacie, i wy dwaj, i Joe. Mam wrażenie, że albo Jade przypadkiem na to trafiła, albo obie to odkryłyśmy, gdy znalazłyśmy te dokumenty tamtego wieczoru. Bez względu na to, co ukrywacie, ja to znajdę. Nie doceniacie mnie.
Ryan zacisnął usta.
– Naprawdę nie podoba mi się, w jakim kierunku to zmierza, braciszku.
Przeciągnąłem palcami po włosach. Też mi się to nie podobało.