Читать книгу Jak wywołano powstanie warszawskie. Tragiczne dzieje - Henryk Zamojski - Страница 7

SYTUACJA MILITARNO-POLITYCZNA W EUROPIE W ROKU 1944 1. Ważniejsze wydarzenia w stosunkach rząd polski – Moskwa – Londyn – Waszyngton

Оглавление

Rok 1944 był szóstym rokiem w historii drugiej wojny światowej. Był to jednak rok, w którym zwycięskie siły koalicji antyhitlerowskiej przejęły inicjatywę strategiczną. Widać było, że koniec tej straszliwej wojny jest coraz bliższy.

Pierwsza połowa 1944 roku przyniosła w Europie dalsze istotne zmiany w sytuacji tak militarnej, jak i politycznej. Na wschodzie dywizje niemieckie pod uderzeniami Armii Czerwonej systematycznie cofały się na zachód, opuszczając podbite tereny. Zwiastowało to nowe wydarzenia, które w przyszłości miały generalnie zmienić sytuację w tej części świata.

Oceniając wyniki militarne aliantów, należy zaznaczyć, że Armia Czerwona wykazywała w tym czasie szczególną aktywność na całej szerokości frontu.

W pierwszych dniach stycznia wojska 1. Frontu Ukraińskiego przeprowadziły operację żytomiersko-berdyczowską, przesuwającą front na zachód o około 200 km. 27 stycznia rozpoczęła się na Ukrainie operacja korsuń-szewczenkowska o bardzo szerokim zakresie, bowiem wykonywały ją dwa fronty, tj. 1. i 2. Front Ukraiński. Pomimo licznych kontrataków niemieckich operacja zakończyła się pełnym powodzeniem, w wyniku czego linia frontu przesunęła się znacznie na zachód, a wojska 8. armii niemieckiej doznały poważnej porażki, tracąc około 18 tysięcy żołnierzy oraz olbrzymie ilości sprzętu bojowego.

Wykorzystując powodzenie operacyjne w ostatnich dniach lutego, przeszły do natarcia aż trzy fronty sowieckie. 1. Front Ukraiński kontynuował natarcie w kierunku: Czerniowce, Kamieniec Podolski, 2. Front Ukraiński: Bielce, Jassy, Chocim oraz 3. Front Ukraiński: Odessa, Tyraspol.

Operacja ta pozwoliła Armii Czerwonej już w połowie kwietnia wyjść na rubież rzeki Dniestr, począwszy od ujścia i dalej na północny zachód, wzdłuż granicy z Rumunią, dochodząc prawie do starej granicy z Czechosłowacją. Następnie linia ta przebiegała na zachód od Kołomyi oraz Tarnopola, w rejonie Brodów i Kowla, aby wreszcie – na południe od Kamienia Koszyrskiego – skręcić nagle na wschód wzdłuż Prypeci aż do Mozyrza, gdzie z kolei skręcała na północ.

Jednocześnie naczelne dowództwo Armii Czerwonej przygotowywało jedną z największych operacji przeprowadzonych w 1944 roku, pod kryptonimem „Bagration”, której zadaniem było okrążenie oraz rozbicie białoruskiego zgrupowania wojsk niemieckich, należących do Grupy Armii „Środek”. Zgrupowanie to stanowiły 2., 9., 4. armia polowa, 3. armia pancerna, w skład których wchodziło około 50 dywizji i 3 brygady, 8500 dział i moździerzy, 900 czołgów i dział pancernych oraz 1342 samoloty.

Operacja ta rozpoczęła się 23 czerwca i trwała do końca lipca, pozwalając ostatecznie Armii Czerwonej osiągnąć linię Wisły.

W wyniku owych działań, niezależnie od wyzwolenia olbrzymich terenów, wyeliminowano z walki znaczne siły niemieckie, osłabiając w ten sposób ogólny potencjał armii hitlerowskiej.

Oceniając znaczenie operacji białoruskiej, tak pisał wybitny teoretyk wojskowy i historyk, generał brytyjski J.F.C. Fuller: „Sytuacja Niemców była dosłownie rozpaczliwa (…). W Polsce przeciwnik stał na granicy Prus Wschodnich, na wschodnich przedmieściach Warszawy i w środkowych Karpatach”[1]. A historyk polski, major dypl. W. Iwanowski pisze: „Rozbicie Grupy Armii «Środek» położyło kres zorganizowanemu oporowi Trzeciej Rzeszy na Wschodzie. W zachodnioniemieckiej historiografii drugiej wojny światowej klęskę na Białorusi oceniano jako katastrofę bardziej dalekosiężną w skutkach niż klęska stalingradzka”[2].

Równocześnie nastąpiły znaczne zmiany na froncie południowym i zachodnim. Na froncie włoskim, gdzie walczyła amerykańska 15. Grupa Armii, 11 maja alianci rozpoczęli działania zaczepne, które – w rezultacie ciężkich walk – doprowadziły do przełamania niemieckiego systemu obronnego w środkowych Włoszech (tzn. „linii zimowej”). W operacji tej wyróżnił się II Korpus Polski, który po ciężkich walkach w dniu 18 maja zdobył ważny punkt oporu niemieckiego – klasztor Monte Cassino – bardzo znaczące ogniwo w całym systemie umocnień. W czerwcu został zajęty Rzym. Trudne walki górskie oraz szczupłość sił wskutek przesunięcia wielu jednostek na front zachodni, dla wykonania operacji „Overlord,” zatrzymały dalsze posuwanie się aliantów, nie pozwalając tym samym na pobicie wojsk niemieckich działających na północ od Rzymu.

Wreszcie 6 czerwca ruszyła przygotowywana od dawna inwazja sił anglo-amerykańskich w Normandii. W operacji tej brało udział około 37 związków taktycznych wspieranych przez 11 tysięcy samolotów. Siły te dowodzone przez generała D.D. Eisenhovera, składające się z amerykańskiej 12. Grupy Armii oraz brytyjskiej 21. Grupy Armii, liczyły ok. 3 milionów żołnierzy. Operacja zakończyła się pełnym sukcesem aliantów zachodnich.

W połowie roku 1944 klęska Niemiec Hitlera stawała się coraz bardziej widoczna i to nie tylko dla pozostałej części narodów podbitych, ale także dla satelitów niemieckich oraz dla samych Niemców.

Koalicja państw faszystowskich miała już raczej charakter formalny, a zasadnicza większość jej uczestników wyczekiwała sytuacji, kiedy możliwe stanie się oficjalne zerwanie z Hitlerem.

W tego rodzaju warunkach znajdujące się na poszczególnych frontach wojska węgierskie, rumuńskie czy włoskie wypełniały zobowiązania w stosunku do swych niemieckich sojuszników w sposób formalny, a koalicje rządowe tych państw poszukiwały dróg wyjścia z wojny poprzez próby porozumienia z poszczególnymi aliantami. Sami hitlerowcy również zaczęli tracić zaufanie do swych sojuszników, którzy w wielu przypadkach stawali się dla nich balastem a nie pomocą, dlatego często woleli rezygnować z ich usług, niż działać w niepewności. Typowym przykładem braku zaufania może być wycofanie dwóch dywizji węgierskich z rejonu Warszawy w sierpniu 1944 roku, mimo że każda dywizja walcząca po stronie niemieckiej liczyła się na wagę złota.

Innym czynnikiem wpływającym zdecydowanie na osłabienie militarne Niemiec był ciągle wzrastający ruch partyzancki, który w 1944 roku nabrał już charakteru masowego, w szczególności w Polsce, Jugosławii i Francji.

W połowie 1944 roku w rejonach położonych na zachód od Bugu niezależnie od oddziałów polskich rozpoczęły prowadzenie działań dywersyjnych o znacznym zasięgu również oddziały sowieckie, zmuszając dowództwo niemieckie do angażowania dużych sił Wehrmachtu do prowadzenia walk przeciwko partyzantom.

Letnia operacja wojsk alianckich w postaci lądowania jednostek brytyjsko-amerykańskich 6 czerwca w Normandii, a także rozpoczęcie operacji białoruskiej przez Armię Czerwoną 23 czerwca 1944 roku zrobiły wrażenie już nie tylko na żołnierzach bądź dowódcach armii hitlerowskiej, ale wywarły wpływ nawet na czynniki polityczne ówczesnych Niemiec, dając im do zrozumienia, że zbliża się koniec Trzeciej Rzeszy.

Wyrazem tego były próby poróżnienia aliantów i szukania rozwiązania poprzez jednostronną kapitulację na rzecz strony zachodniej.

Próby takie podejmowano tak w sposób oficjalny, jak i nieoficjalny. W sposób oficjalny podjęli je J. Goebbels (minister propagandy ówczesnego rządu Trzeciej Rzeszy) na łamach rządowej gazety „Das Reich” 8 lipca 1944 roku oraz dr Scharping (przedstawiciel Ministerstwa Propagandy) 17 lipca 1944 roku w czasie przemówienia radiowego. Wreszcie wyrazem narastania tego rodzaju świadomości był nieudany zamach na Hitlera w dniu 20 lipca 1944 roku, dokonany przez grupę generałów, na czele której stali: feldmarszałkowie E. von Witzleben i A.E. von Falkenhausen. Akt ten można uznać za swoistą „nieoficjalną” próbę kapitulacji.

Poczynania te miały na celu jednostronne przerwanie walk na zachodzie dla wzmocnienia frontu wschodniego, bowiem stało się jasne, że główne zagrożenie dla Niemców nadejdzie ze wschodu.

Fakty te dowodziły również, że dotarcie Armii Czerwonej do Berlina jest już wyłącznie kwestią czasu oraz że w najbliższym okresie wojska sowieckie zdążając na zachód, przesuną się przez teren Polski.

Rozwój wskazywał na to, że jednym z aliantów, którego armia znajdzie się na terytorium Polski będzie Związek Sowiecki, co w warunkach pogarszających się stosunków z tym krajem musiało wprawiać w zakłopotanie czynniki rządu polskiego. Był to sygnał mówiący o konieczności jak najszybszego podjęcia ostatecznej decyzji w tej sprawie. Kierownictwo rządu, licząc na nieograniczone poparcie aliantów zachodnich, miało pewność, iż pomogą oni w rozwiązaniu tego tak złożonego problemu. Zachodni alianci uważali z kolei, że to strona polska winna sama ułożyć sobie stosunki ze Stalinem. Nie omieszkano systematycznie o tym przypominać rządowi w Londynie. Problem pozostawał jednak nierozwiązany, a sytuacja polityczna stawała się coraz bardziej złożona, nie wróżąc znalezienia jakiegoś „modus vivendi”.

Skomplikował ją jeszcze bardziej fakt powołania przez lewicę komunistyczną w nocy z 31 grudnia na 1 stycznia 1944 roku Krajowej Rady Narodowej, organu, który stawiał sobie za cel objęcie władzy w kraju, głównie przy pomocy Związku Sowieckiego.

Już na pierwszym posiedzeniu KRN podjęto uchwałę o utworzeniu niezależnej Armii Ludowej, a w odpowiednim czasie powołaniu rządu tymczasowego.

Była to bardzo groźna informacja dla rządu polskiego, mówiąca o pojawieniu się na arenie międzynarodowej dodatkowego partnera, który przy pomocy Rosji Sowieckiej może przysporzyć poważnych kłopotów i którego nie należy lekceważyć.

Jeszcze większe zaniepokojenie wywołało w Londynie przekroczenie 3 stycznia 1944 roku przez Armię Czerwoną przedwojennej granicy Polski, co powodowało już nie tylko reperkusje polityczne, ale i konieczność natychmiastowego określenia stosunków pomiędzy Armią Krajową a Armią Czerwoną.

Wydarzenia te zmusiły ostatecznie kierownictwo rządu w Londynie do wystąpienia z inicjatywą podjęcia rozmów. 5 stycznia 1944 roku rząd polski opublikował deklarację, w której proponował rządowi sowieckiemu nawiązanie stosunków dyplomatycznych, biorąc za punkt wyjścia traktat ryski.

Odrzucił tym samym koncepcję ustalenia granicy wschodniej na linii „Curzona”. Aby jednak nieco złagodzić sytuację, w deklaracji tej podano, iż rząd polski w swoich instrukcjach przekazanych organom krajowym polecił wznowienie aktywnej walki przeciwko okupantowi niemieckiemu, unikanie konfliktów z wojskami sowieckimi oraz podjęcie współpracy w przypadku wznowienia stosunków polsko-sowieckich.

W odpowiedzi na wspomnianą deklarację 11 stycznia 1944 roku agencja TASS ogłosiła oświadczenie rządu sowieckiego, które między innymi zawierało twierdzenie: „(…) iż porozumienie polsko-radzieckie nie może nastąpić na podstawach proponowanych przez stronę polską, ponieważ ignorują one stanowisko ludności Zachodniej Ukrainy i Zachodniej Białorusi. Zgodnie z porozumieniem teherańskim rząd radziecki zaproponował ustalenie granic według kryterium etnograficznego. W tym wypadku Związek Radziecki byłby gotów zwrócić Polsce okręgi o przewadze ludności polskiej, które zostały przyłączone do ZSRR w 1939 roku”[3].

Oświadczenie to spotkało się z pozytywnym przyjęciem przez polskich komunistów oraz koła oficjalne Stanów Zjednoczonych i Anglii.

Rząd polski, znalazłszy się w bardzo trudnej sytuacji, postanowił wciągnąć do obrony swego stanowiska kierownictwo rządu brytyjskiego, a w szczególności ministra spraw zagranicznych – A. Edena.

Podjęte na ten temat rozmowy były jednak bardzo trudne i nie przynosiły efektów. Świadczyć o tym może fakt, że 14 stycznia podniecony minister Eden odczytał wycinek telegramu W. Churchilla (co było reakcją na upór strony polskiej), w którym premier brytyjski stwierdzał, iż w przypadku gdyby negocjacje zakończyły się fiaskiem z powodu negatywnej odpowiedzi na radzieckie oświadczenie, będzie się czuł zwolniony z moralnych zobowiązań Wielkiej Brytanii wobec Polski[4].

Było to jednoznaczne ostrzeżenie dla rządu polskiego, że nie może on liczyć na zachodnich aliantów, lecz szukać winien rozwiązania w bezpośrednich rozmowach ze Stalinem.

Jak podaje A. Skarżyński – 15 stycznia 1944 roku rząd polski złożył deklarację, która została uzgodniona z rządem brytyjskim. W deklaracji tej rząd polski zwracał się do rządów Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii o podjęcie za ich pośrednictwem i przy ich udziale rozmów pomiędzy rządem sowieckim a polskim[5].

Celem deklaracji było uchylenie się od dwustronnych rozmów z Moskwą. Chodziło o to, by poprzez wciągnięcie do rozmów rządów Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych, przekształcić dwustronny spór polsko-sowiecki w spór pomiędzy trzema mocarstwami.

Ustosunkowując się ponownie do stanowiska przedstawionego przez stronę polską 5 stycznia 1944 roku, rząd Związku Sowieckiego – w komunikacie opublikowanym przez agencję TASS 17 stycznia – stwierdził, że oświadczenie rządu polskiego, w którym problem granicy sowiecko-polskiej został całkowicie pominięty, nie może być zrozumiane w żaden inny sposób, tylko jako odmowa przyjęcia linii „Curzona”. Wynika z tego – głosiło dalej oświadczenie – że deklaracja rządu polskiego ma na celu jedynie wprowadzenie w błąd opinii publicznej.

Ponadto rząd ZSRR podkreślił, że odrzucenie propozycji sowieckich w sprawie granic przekreśla możliwość ewentualnych rokowań z rządem polskim w Londynie.

Równocześnie rząd Związku Sowieckiego ustosunkował się do zamierzeń anglo-amerykańskich w zakresie proponowanego arbitrażu pomiędzy rządem londyńskim a ZSRR, twierdząc, że celem autorów projektu nie było osiągnięcie porozumienia, a jedynie pogłębienie konfliktu.

Wydarzenie to skomplikowało jeszcze bardziej stosunki pomiędzy rządem polskim a Związkiem Sowieckim, doprowadzając do poważnego kryzysu.

Ukonstytuowanie się w Polsce komunistycznego organu władzy, to jest Krajowej Rady Narodowej, stwarzało Związkowi Sowieckiemu możliwość znalezienia porozumienia z Polakami poza rządem w Londynie. Owo oświadczenie sowieckie dowodziło ponadto znacznego usztywnienia stanowiska Stalina, który dalsze rozmowy uzależniał od uznania linii „Curzona” za podstawę jakichkolwiek rokowań.

Stanowisko Związku Sowieckiego przedstawione w omówionym oświadczeniu skomplikowało również sytuację politykom anglo-amerykańskim, żądając od nich oficjalnego określenia stosunku do przedstawionych przez polski rząd propozycji.

Rządy te, grając na zwłokę, podejmowały jeszcze szereg inicjatyw w celu doprowadzenia do porozumienia pomiędzy rządami Polski i ZSRR, lecz nie mogły one dać pozytywnych wyników, bowiem już wcześniej zaakceptowały stanowisko Stalina w odniesieniu do granicy wschodniej. Premier Stanisław Mikołajczyk zdawał sobie sprawę z konsekwencji tego rodzaju postępowania, jednak większość polityków londyńskich była tak utwierdzona w swoich przekonaniach, że żadne argumenty, nawet najwyższych przywódców Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, nie odnosiły rezultatu.

Premier dał wyraz swoim poglądom w depeszy do szefa Delegatury Rządu RP na kraj z 13 marca 1944 roku, pisząc: „Stanowisko nasze możemy usztywnić, ale musimy podkreślić, że czynimy to zdając sobie sprawę z odpowiedzialności, jaka spada na nas i na Was. Obawiamy się, że nie zdajecie sobie sprawy z tej sytuacji. Wyraźnie muszę Was ostrzec, że nasi alianci nie mają zamiaru wchodzić w kolizję zbrojną z Sowietami, a wręcz odwrotnie – jest zdecydowana linia współpracy z nimi po wojnie i liczenia się z ich potrzebami”[6].

Należy przy tym podkreślić, że rządy Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, gdyby nawet były zdecydowane jednoznacznie poprzeć żądania polskie, natrafiłyby na dość trudny grunt, bowiem – tak w USA, jak i w Anglii – stosunek opinii publicznej do granicy polskiej sprzed września 1939 roku był zdecydowanie negatywny. Pisał o tym premier Mikołajczyk do delegata rządu 26 stycznia 1944 roku, stwierdzając między innymi: „… mamy opinię anglosaską przeciwko sobie, gdyż linia Curzona jest tu popularna, propaganda Ukraińców lat przedwojennych zrobiła swoje, a Churchill wręcz powiedział: «Zabraliście Wilno gwałtem wbrew naszej woli»”[7].

W lutym 1944 roku premier Churchill, przemawiając w Izbie Gmin, wyraził się jeszcze dosadniej i dał do zrozumienia rządowi polskiemu, jak nierozsądną prowadził politykę. Między innymi powiedział: „… nie byłoby żadnego Komitetu Lubelskiego ani Lubelskiego Rządu Tymczasowego w Polsce, gdyby Rząd Polski w Londynie przyjął naszą szczerą radę, którą dawaliśmy mu rok temu. Wkraczałby on do Polski jako jej faktyczny rząd wraz z wyzwalającymi kraj wojskami rosyjskimi”[8].

Zarówno nasilająca się propaganda rządowa, jak i działania niektórych kół emigracyjnych, domagających się utrzymania starej granicy, powodowały, że stosunki polsko-sowieckie stawały się coraz bardziej napięte. Z czasem niektórzy politycy, wśród nich i sam premier Mikołajczyk, zaczęli dostrzegać, że stanowisko takie zaczyna zarówno za granicą, jak i w kraju wręcz szkodzić rządowi polskiemu, stawiając w coraz trudniejszej sytuacji Armię Krajową, której dowódcy, będąc często w warunkach przymusowych, sami musieli szukać rozwiązań, decydując się na regulowanie stosunków z wkraczającą Armią Czerwoną. Na problem ten zwracali uwagę także przywódcy rządów Anglii oraz Stanów Zjednoczonych, przypominając rządowi polskiemu o konieczności doprowadzenia do porozumienia ze Związkiem Sowieckim.

Dowiedziawszy się o odrzuceniu 15 lutego 1944 roku przez polską Radę Ministrów żądań sowieckich[9], premier Churchill wpadł we wściekłość. W rozmowie z Mikołajczykiem krzyczał: „... wie pan przecież, że stosunki polsko-sowieckie nie będą nawiązane dopóki nie zgodzicie się na terytorialne żądania Rosji”[10].

Inne jednak czynniki wymuszały zmianę w poglądach niektórych polityków rządu w Londynie. Najważniejszym wydarzeniem było błyskawiczne posuwanie się naprzód Armii Czerwonej, która w końcu maja 1944 roku zaczęła zbliżać się do Bugu. Wówczas stało się jasne, że decydującą siłą polityczną na arenie międzynarodowej będzie Związek Sowiecki, a o ustanowieniu nowego porządku w Polsce zadecydują siły prokomunistyczne przy poparciu sowieckim.

W marcu 1944 roku do Moskwy udała się delegacja Krajowej Rady Narodowej, której zadaniem było uzyskanie przychylności rządu ZSRR do utworzenia przez czynniki prokomunistyczne w kraju rządu ludowego w oparciu o współpracę ze Związkiem Patriotów Polskich bądź ewentualnie inne koła lewicowe na emigracji. Wiadomość ta lotem błyskawicy dotarła do Londynu i wywołała konsternację nawet wśród najbardziej zagorzałych wrogów współpracy z ZSRR.

Ważnym czynnikiem dopingującym premiera Mikołajczyka była rozmowa z prezydentem Stanów Zjednoczonych Ameryki, jaką przeprowadził w czasie swego pobytu w Waszyngtonie na początku czerwca 1944 roku. Prezydent Roosevelt – jako zwolennik bezpośrednich rozmów – sugerował premierowi Mikołajczykowi potrzebę udania się do Moskwy celem przedyskutowania całości zagadnień ze Stalinem.

Pomimo posiadania pełnej świadomości na temat sytuacji w kraju, ciągle zwlekano z wysunięciem oficjalnych propozycji pod adresem rządu sowieckiego. Sam premier Mikołajczyk, skądinąd jeden z tych polityków, którzy trzeźwo oceniali powagę sytuacji, jaka wytworzyła się w stosunkach polsko-sowieckich, łudził się jeszcze nadzieją, że Związek Sowiecki będzie się jednak liczył w kwestii ustalenia granicy ze zdaniem strony polskiej. Wzmocnieniu pozycji rządu polskiego miało służyć zaproszenie premiera do Stanów Zjednoczonych i podpisanie w dniu 28 czerwca umowy z rządem brytyjskim w sprawie dostarczenia pomocy wojskowej przez Wielką Brytanię na warunkach Lend-Lease.

Dopiero w pierwszej dekadzie lipca 1944 roku, w atmosferze szczególnie gorącej, kiedy wojska sowieckie stały już nad Bugiem, zapadła decyzja zwrócenia się do rządu sowieckiego z propozycją o negocjacje.

W dniu 13 lipca premier Stanisław Mikołajczyk wysunął za pośrednictwem premiera Churchilla propozycję przeprowadzenia rozmów ze Stalinem na temat zagadnień interesujących obydwie strony.

20 lipca premier rządu brytyjskiego depeszował do Stalina. Wyraził nadzieję, że ewentualna propozycja, by premier Mikołajczyk złożył wizytę w Moskwie zostanie przyjęta przychylnie. Odpowiedź nadeszła bardzo szybko, bo już 23 lipca. Szef rządu sowieckiego przedstawił swój pogląd na całość sprawy, informując równocześnie premiera Churchilla o wydarzeniach politycznych, jakie w tym czasie miały miejsce w części kraju wyzwolonego przez Armię Czerwoną.

„Wydarzenia na naszym froncie – pisał Stalin – rozwijają się w bardzo szybkim tempie. Lublin, jedno z wielkich miast polskich, został dzisiaj zajęty przez nasze wojska, które posuwają się nadal naprzód. W tej sytuacji wyłoniło się praktyczne zagadnienie administracji na terytorium Polski. Nie chcemy i nie będziemy tworzyć własnej administracji na terytorium Polski, ponieważ nie chcemy wtrącać się do wewnętrznych spraw Polski. Powinni to zrobić sami Polacy. Dlatego też uznaliśmy za konieczne nawiązać kontakt z Polskim Komitetem Wyzwolenia Narodowego”[11].

Na uwagę zasługuje ponadto fakt, że Stalin w swej depeszy po raz pierwszy wspomina o powołaniu przez siły komunistyczne organu przyszłej administracji w kraju, który odegrać miał ważną rolę w rozmowach przetargowych.

W dalszym ciągu depeszy Stalin, tonując nieco jednoznaczność sugestii, pisał: „Nie mogę uważać Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego za rząd polski, możliwe jest jednak, że w przyszłości posłuży on jako trzon dla utworzenia tymczasowego rządu polskiego z sił demokratycznych”[12].

Historia potwierdziła owe przypuszczenia. Wydarzenie to przekreślało zatem jakiekolwiek nadzieje Londynu, że do kraju uda się przenieść rząd w pełnym składzie, nie włączając doń czynników prokomunistycznych.

Było to więc wyrazem zwycięstwa sił komunistycznych oraz polityki realizowanej przez Stalina w kwestii ukształtowania nowych sił polityczno-społecznych w Europie Wschodniej. Działo się to zresztą przy cichej akceptacji zachodnich aliantów.

Na przyjazd Mikołajczyka Stalin wyraził zgodę, ale zaznaczył jednocześnie, iż byłoby o wiele lepiej, gdyby zwrócił się on również z prośbą o zaproszenie bezpośrednio do Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego (PKWN), który do osoby Mikołajczyka odnosi się życzliwie[13].

Zatem i z tej części depeszy wynikało jasno, że Stalin nie traktował już Mikołajczyka jako przedstawiciela jednolitego rządu, dając mu wyraźnie do zrozumienia, iż zamierza rozmawiać z delegacjami polskimi zarówno z Londynu, jak i z kraju, bowiem dopiero w sumie stanowią one reprezentację narodu polskiego.

Depesza ta świadczy o znacznym usztywnieniu się stanowiska sowieckiego, a poza tym o wprowadzeniu przez Związek Sowiecki na arenę międzynarodową nowej siły w postaci PKWN, który uczestnicząc w wyzwoleniu kraju, na równi z przedstawicielami rządu w Londynie miał reprezentować nowy rząd polski.

Wprawdzie w depeszy tej Stalin zastrzegał się, że Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego to nie rząd, jednak przewidywał, że jego przedstawiciele nie tylko winni wejść w skład nowego rządu, ale nawet że mogliby w przyszłości stanowić trzon przyszłego rządu. Wynikało z tego jasno, iż Stalin w pierwszej kolejności stawiał na lewicowych przedstawicieli kraju, zaś przedstawiciele Londynu byliby jedynie uzupełnieniem powstającego nowego polskiego rządu. Sytuacja taka, niezależnie od sprawy granicy wschodniej, tworzyła nowy problem sporny. Stąd powstała potrzeba prowadzenia dodatkowych rokowań dla ustalenia wzajemnych stosunków między PKWN a rządem polskim. Ponieważ zadanie to w zasadniczym stopniu spadało na Związek Sowiecki, tym również tłumaczyć należy tak szybką reakcję Stalina na propozycję premiera Churchilla w sprawie przyjazdu Mikołajczyka do Moskwy.

Wiadomość ta błyskawicznie dotarła do Londynu i zelektryzowała tamtejsze środowisko.

Zarówno Churchill, jak i sam Mikołajczyk próbowali zignorować fakt powstania PKWN, uważając za sprawę najważniejszą wyrażenie przez Stalina zgody na przyjęcie premiera Mikołajczyka. Przekonani byli, iż przy jednoznacznym stanowisku zachodnich aliantów nie uznających PKWN, podjęcie rozmów może rozwiązać szereg spornych do tej pory spraw.

25 lipca 1944 roku Anglicy zapewnili premiera Mikołajczyka, że oświadczą publicznie, iż nie uznają Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego z siedzibą w Lublinie oraz że legalnym polskim rządem jest wyłącznie rząd RP w Londynie.

Śledząc ówczesne wydarzenia wydaje się niezrozumiałe, że tak wytrawni politycy, jak Mikołajczyk, a przede wszystkim Churchill, nie zdawali sobie sprawy z faktu powołania PKWN, ignorując informacje otrzymane z Moskwy. A może Churchill jedynie „blefował”?

Dla rządu polskiego był to ostatni sygnał szukania kompromisowego rozwiązania sporu i to już wspólnie z władzami PKWN, bowiem dalszy upór eliminował zupełnie jego szanse objęcia władzy w kraju.

Premier Mikołajczyk, ponaglany przez Churchilla, 26 lipca wieczorem wyjechał do Kairu, aby stamtąd, o ile otrzyma oficjalne zaproszenie, udać się bezpośrednio do Moskwy. Towarzyszyło mu kilku ekspertów, na czele z ministrem spraw zagranicznym, Tadeuszem Romerem.

W godzinach popołudniowych 30 lipca 1944 roku delegacja rządu polskiego przybyła do Moskwy.

Mikołajczyk liczył na to, że w kwestii granicy wschodniej uda mu się za punkt wyjścia przyjąć linię demarkacyjną, a zatem odłożyć ten tak złożony problem na późniejszy okres. Najważniejszą kwestią stała się sprawa uregulowania nadzoru administracyjnego na terenach wyzwolonych, bez udziału PKWN. Ważnym atutem premiera miało być również wyzwolenie stolicy przez Armię Krajową.

O fakcie tym Mikołajczyk nie omieszkał poinformować Stalina już w czasie pierwszego spotkania 3 sierpnia 1944 roku, mówiąc: „Zbliża się chwila uwolnienia Warszawy. Od pierwszego sierpnia walczą o to od wewnątrz w otwartym boju podziemne polskie siły zbrojne (...). Zaznaczam, że w Warszawie, niezwłocznie po usunięciu Niemców, ujawni się z naszego polecenia bawiący tam wicepremier Rządu polskiego, a wraz z nim trzech ministrów członków tego rządu (...). Będziemy więc tam mogli nowy rząd utworzyć”[14].

Wynika z tego, że premier zbyt optymistycznie oceniał rzeczywistość, widząc ciągle jeszcze możliwość porozumienia się ze stroną sowiecką. Przeprowadzone rozmowy nie pozostawiały jednak ani cienia złudzeń, obnażając rzeczywiste zamiary Stalina w stosunku do Polski.

Jak wywołano powstanie warszawskie. Tragiczne dzieje

Подняться наверх