Читать книгу Umykająca panna młoda - Jennifer Probst - Страница 5

Rozdział 1

Оглавление

Trzeba się stąd wydostać.

Zgięta wpół Genevieve MacKenzie próbowała zaczerpnąć powietrza. Welon przejrzysty i lekki jak obłok muskał twarz niczym figlarne palce, którym zebrało się na łaskotanie. Paniczny strach szarpał trzewia. Genevieve uniosła rękę i zerwała haftowaną perłami koronkę, dłonie oparła na kolanach i błagała niebiosa, by wrócił jej zdrowy rozsądek.

Wkrótce miała wyjść za mąż. Lada chwila. Za pięć minut. Rozgadana, przejęta rodzina stała u drzwi, czekając, aż na progu pojawi się panna młoda w cudownej śnieżnobiałej sukni. Dawid ubrany w smoking czekał z księdzem i drużbą przy ołtarzu. Oczyma wyobraźni ujrzała falujące złote włosy narzeczonego, jego ujmujący uśmiech, lśniące zielone oczy. Doskonały w każdym celu; jak zwykle.

Gdy się ubierała, do domu przybył posłaniec z dwoma tuzinami białych róż muśniętych smugą pąsu. Na bileciku było napisane: Wkrótce będziesz tylko moja. Druhny westchnęły rozkosznie. Tylko Isabella, siostra bliźniaczka Genevieve, toczyła wokół umęczonym wzrokiem i z głuchym charkotem złapała się za gardło. Została po cichu ofuknięta przez resztę towarzystwa; pobłażliwie, bo dziewczyny się mitygowały w nadziei, że podczas ślubu i wesela Isabelle zachowa się, jak należy. Siostry przeżywały dotąd liczne wzloty i upadki, ale jakimś cudem Izzy zgodziła się włożyć suknię druhny.

Kate, najlepsza przyjaciółka Genevieve, natychmiast umieściła róże w wazonie. Królowały dumnie na stole w jadalni, okupowanym przez grupkę przejętych, rozchichotanych pań. Aleksa, starsza siostra panny młodej, dokuczała mężowi, bo w dniu ich ślubu nic nie dostała. Sprowokowała tym swoim marudzeniem tyradę rozżalonego Nicka oraz narzekanie ojca panny młodej, że programy telewizyjne tworzą wśród młodych kobiet fałszywe oczekiwania dotyczące życia uczuciowego.

Genevieve uśmiechała się przez cały czas, udzielała właściwych odpowiedzi i kurczowo ściskała w dłoni bilecik. Wkrótce pomknęła do łazienki, rozpaczliwie starając się powstrzymać mdłości.

Panna młoda nie powinna tak reagować. Oczywiście przypisała te objawy zdenerwowaniu i nie zwracając uwagi na mdłości, wgramoliła się do eleganckiej limuzyny. Kiwała głową i odpowiadała trajkoczącym druhnom. Limuzyna pożerała kilometry, mknąc w stronę kościoła, a Genevieve w myśli analizowała rozmaite drobiazgi z obawy, że coś przegapiła. Dawid nie tolerował żadnych zaniedbań, a ślub i wesele z trzema setkami gości zapewne przyciągnie dziennikarzy, a także osobistości z wyższych sfer. Genevieve chciała wynająć profesjonalną organizatorkę imprez, ale Dawid nalegał, żeby uporali się z wyzwaniem o własnych siłach. Rzecz jasna, ochoczo przytaknęła. Byłoby miło, gdyby zrobili wszystko we dwoje, zamiast polegać na obcej osobie. Ogarnęło ją znużenie, lecz je zbagatelizowała. Tak naprawdę sama jedna zajmowała się dosłownie wszystkim, a ostatnich kilka dni zeszło jej na trzykrotnym sprawdzaniu każdego drobiazgu.

Druhny w kreacjach z jedwabiu o morelowym odcieniu, z orchideami wśród barwnych wstążek prezentowały się zachwycająco. Dom weselny przezornie zaklepała rok wcześniej, powołując się na liczne znajomości. Strzelisty pałac w Tarrytown słynął ze wspaniałych ogrodów, sklepionych sufitów, sali bankietowej idącej w zawody z pałacem Buckingham oraz francuskiej kuchni. Genevieve wolałaby bawić się na luzie w Mohonk Moutain House blisko rodzinnych stron. Na szczęście Dawid zgodził się przynajmniej na ślub kościelny. Wymogła też na nim, żeby Izzy uczestniczyła w ślubie i weselu. Dawid jej nie znosił, ale Genevieve uparła się, więc teraz miała przy sobie całą rodzinę.

Limuzyna zajechała przed kościół. Genevieve szła z pochyloną głową, nie patrząc w obiektywy fotoreporterów błyskających fleszami. Kate podtrzymywała długi wyszywany perłami tren spływający na chodnik. Absurdalnie droga, markowa suknia Very Wang pochodziła z innego świata, z baśni o księżniczkach i oblubienicach wystrojonych w tiul, koronki, brylanty i perły. Genevieve brakło tchu.

Dusiła to w sobie, gdy zapłakana matka poprawiała welon, mówiąc, że nigdy w życiu nie była z niej tak dumna. Aleksa promieniała radością, a śliczna siostrzeniczka Lily z koszyczkiem różanych płatków, w balowej sukni wzorowanej na kreacjach druhen wyglądała jak mały elf. Taylor, druga siostrzenica i młodsza druhna, paradowała w jasnej sukni barwy dostarczonych niedawno róż. Gina, szwagierka panny młodej, puściła oko do najbliższych i oznajmiła, że bohaterka dnia potrzebuje chwili samotności, by ochłonąć, nim pójdzie do ołtarza. Genevieve ukradkiem odetchnęła z ulgą, gdy drzwi zamknęły się za grupką pań. Błogosławiona cisza zapadła w zakrystii.

Wszystko układało się wzorowo, tak właśnie miało być.

Wzorowo jak życzył sobie Dawid.

Genevieve dyszała ciężko, próbując wziąć się w garść. Zza drzwi dobiegał szmer głosów i organowa muzyka. Panna młoda chwiejnym krokiem podeszła do barwnych witrażowych okien ozdobionych wizerunkiem Madonny z Dzieciątkiem i szarpnęła klamkę. Daremnie. Pociemniało jej w oczach. Ratunku! Musiała natychmiast zaczerpnąć świeżego powietrza. Dłoń ozdobiona francuskim manikiurem zacisnęła się na staromodnej klamce i szarpała desperacko. Lśnił nieskazitelny brylant ciążący na palcu. Udało się wreszcie uchylić okno. Genevieve przysunęła twarz do szpary, łapczywie wdychając rozgrzane powietrze. Za jakie grzechy totalne załamanie dopadło ją w ostatniej chwili? Zapewne dopiero teraz uświadomiła sobie, jak wielkim przeżyciem jest ślub i wesele. Zaraz otworzy drzwi, ruszy ku ołtarzowi i wypowie słowa małżeńskiej przysięgi. Kochała Dawida. To oczywiste. Była jego królewną; codziennie powtarzał, ile dla niego znaczy, i dopingował, żeby pracowała nad sobą, doskonaląc się ustawicznie. Byli nowoczesną, wzorową parą godną zazdrości: dwoje chirurgów ratujących ludzkie życie, wspierających akcje charytatywne, zmieniających świat. Kochali się do szaleństwa.

Wkrótce będziesz tylko moja.

Wzdrygnęła się i obserwowała nieskazitelny trzykaratowy brylant lśniący na serdecznym palcu. Symbol podległości. Małżeńska przysięga obowiązuje aż po kres. On jej nigdy nie pozwoli odejść.

Zmykaj!

Wewnętrzny głos, od dawna tłumiony z obawy przed naganą, wreszcie zabrzmiał i wrzeszczał swoje. Genevieve zacisnęła dłoń na ramie okna. Bzdura. Nie mogła uciec.

Jasna sprawa. Takie rzeczy zdarzają się jedynie w filmach. Poza tym nie mogła tego zrobić Dawidowi.

No wiej!

Dwa lata Dawid uczył ją panowania nad rozbuchaną uczuciowością i kierowania się zdrowym rozsądkiem, stanowiącym według niego jądro ludzkiej osobowości. Gardził bezładem, spontanicznością oraz intuicyjnym podejmowaniem decyzji. Perorował o ich skutkach: śmierci i zniszczeniu, aż stłumił w niej szaleńczy głos śpiewający pieśń wolności, nieco fałszywie, ale radośnie. Wystraszona i zdeterminowana Genevieve łudziła się, że tamten zew umilkł na wieki i nigdy więcej go nie usłyszy, ale przy jej zezowatym szczęściu łobuz odezwał się właśnie teraz, buntowniczy i chorobliwie dziecinny jak dawniej.

Zmykaj, nim będzie za późno!

Umysł Genevieve pracował gorączkowo. Czasu miała niewiele. Gdy do zakrystii wtargną najbliżsi, będzie po wszystkim. Usłyszy od nich kojące słowa o lękach panny młodej i zostanie poprowadzona do ołtarza. Poślubi Dawida. I wszystko się zmieni.

To dobrze, prawda? Marzyła o małżeństwie. Na zawsze. Razem. Z Dawidem.

Spojrzała na zamknięte drzwi. Kilka następnych chwil mogło zmienić bieg całego jej życia. Nie miała czasu na ważenie argumentów, liczenie zysków i strat oraz tworzenie eleganckich wywodów. Zdała się na intuicję, która wspierała ją skutecznie, ilekroć na stole leżało ranne dziecko. Takich decyzji, przesądzających o życiu i śmierci, nawet Dawid nie mógł kwestionować, bo podejmowała je w głębi ducha jako chirurg, kobieta i człowiek niezłomny.

Wiej!

Genevieve nie traciła czasu.

Z bijącym sercem, zdyszana szarpnęła klamkę opornego okna, żeby otworzyć je szerzej. Uchyliło się do połowy. Czuła na sobie karcący wzrok Dzieciątka Jezus, ale wiedziała, że da radę. Pierwszy raz w życiu błogosławiła swe hobbickie wymiary. Wcisnęła tułów między ramę i framugę okna, a następnie pochyliła się do przodu, torując sobie drogę ku wolności.

Umykająca panna młoda

Подняться наверх