Читать книгу P.S. Wciąż cię kocham. Chłopcy. Tom 2 - Jenny Han - Страница 8
3
ОглавлениеKiedy Peter odjeżdża, pędzę do domu, żeby o wszystkim opowiedzieć Margot i Kitty. Czuję się, jakbym wygrała w totka, i muszę to z siebie wyrzucić.
Kitty leży na kanapie i ogląda telewizję z Jamiem Fox--Picklem na kolanach. Kiedy staję w drzwiach, podrywa się gwałtownie. Przyciszonym głosem mówi:
– Gogo płacze.
Mój entuzjazm natychmiast gaśnie.
– Co! Czemu?
– Chyba była u Josha, porozmawiali i nie poszło dobrze. Powinnaś do niej zajrzeć.
O nie. Nie tak miało się między nimi ułożyć. Mieli do siebie wrócić, jak Peter i ja.
Kitty układa się z powrotem na kanapie z pilotem w ręku, spełniwszy swój siostrzany obowiązek.
– Jak poszło z Peterem?
– Świetnie – mówię. – Naprawdę świetnie.
Niezamierzony uśmiech pojawia się na mojej twarzy, więc przez wzgląd na Margot pospiesznie go tłumię.
Idę do kuchni i parzę dla Margot kubek wieczornej herbaty z dwiema łyżkami miodu, taki jak robiła nam na dobranoc mama. Przez moment rozważam dolanie kropelki whisky, bo widziałam coś takiego w wiktoriańskim serialu telewizyjnym – panny służące dolewały whisky do ciepłego napoju pani domu, by ukoić jej skołatane nerwy. Wiem, że Margot pije w college’u, ale już ma kaca, a poza tym wątpię, żeby tacie się to spodobało. Wlewam więc samą herbatę, sans whisky, do mojego ulubionego kubka i posyłam z nim na górę Kitty. Każę jej zachowywać się słodko. Mówię, że powinna najpierw dać Margot herbatę, a potem przytulić się na co najmniej pięć minut. Czemu Kitty się sprzeciwia, bo ona się przytula, tylko jeśli coś z tego ma, a poza tym przeraża ją widok przygnębionej Margot.
– Zaniosę jej do przytulania Jamiego – mówi Kitty.
Egoistka!
Kiedy wkraczam do pokoju Margot z posmarowanym masłem tostem cynamonowym, nie ma śladu po Kitty ani Jamiem. Margot leży zwinięta na boku i płacze.
– Jest naprawdę po wszystkim, Laro Jean – szepcze. – Zerwaliśmy, ale teraz wiem, że to koniec na dobre. M-myślałam, że jeśli będę chciała do niego wrócić, to on też będzie tego chciał, ale n-nie chce.
Zwijam się koło niej, przyciskając czoło do jej pleców. Czuję każdy jej oddech. Szlocha w poduszkę, a ja drapię ją po łopatkach, tak jak lubi. Trzeba wiedzieć, że Margot nigdy nie płacze, więc widok jej łez wywraca mój świat i ten dom do góry nogami. Wszystko wydaje się jakieś niestabilne.
– Mówi, że związki na odległość są za t-trudne, że słusznie zrobiłam, zrywając z nim. Tak za nim tęskniłam, a mam wrażenie, że on za mną ani trochę.
Przygryzam wargę w poczuciu winy. To ja namówiłam ją na rozmowę z Joshem. Po części to moja wina.
– Margot, tęsknił za tobą. Tęsknił jak wariat. Wyglądałam przez okno na lekcji francuskiego i widziałam, jak siedzi na trybunach i je samotnie lunch. To był przygnębiający widok.
Pociąga nosem.
– Naprawdę?
– Tak.
Nie rozumiem, o co chodzi Joshowi. Zachowywał się, jakby był strasznie w niej zakochany. Po jej wyjeździe niemal popadł w depresję. A teraz coś takiego?
– Ja chyba… chyba nadal go bardzo kocham – mówi z westchnieniem.
– Naprawdę?
Kocham. Margot powiedziała „kocham”. Chyba nigdy wcześniej nie słyszałam, żeby mówiła, że kocha Josha. Może że jest „zakochana”, ale nie że „kocha”.
Margot ociera oczy prześcieradłem.
– Zerwałam z nim właśnie po to, żeby nie być dziewczyną płaczącą za swoim chłopakiem, a dokładnie tak skończyłam. Żałosne.
– Jesteś najmniej żałosną osobą, jaką znam, Gogo – mówię.
Margot przestaje pociągać nosem i odwraca się, tak że leżymy twarzami do siebie.
– Nie powiedziałam, że ja jestem żałosna. Miałam na myśli płakanie za chłopakiem – mówi, marszcząc brwi.
– Aha. Nie uważam, żeby płakanie za kimkolwiek było żałosne. Znaczy jedynie, że ci na tym kimś bardzo zależy.
– Tak długo płakałam, że moje oczy wyglądają chyba jak… jak pomarszczone rodzynki. Tak? – Margot mruży oczy.
– Trochę spuchnięte… – przyznaję. – Po prostu nie są przyzwyczajone do płaczu. Mam pomysł!
Zeskakuję z łóżka i zbiegam na dół do kuchni. Napełniam miskę śniadaniową lodem, wkładam do niej dwie srebrne łyżeczki i wracam biegiem na górę.
– Połóż się na plecach – zarządzam, a ona się temu poddaje. – Zamknij oczy. – Kładę na powiekach po łyżeczce.
– To naprawdę działa?
– Widziałam to w jakimś czasopiśmie.
Kiedy łyżeczki nagrzewają się od jej skóry, zanurzam je z powrotem w lodzie i kładę znów na jej twarzy, i tak w kółko. Prosi, żebym opowiedziała jej, co wydarzyło się z Peterem, więc mówię, ale pomijam wszystko o całowaniu, bo nie wydaje mi się to stosowne w obliczu jej zerwania. Siada wyprostowana i mówi:
– Nie musisz udawać, że lubisz Petera, tylko po to, żeby mnie nie urazić. – Margot przełyka z trudem ślinę, jakby miała chore gardło. – Jeśli jakakolwiek część ciebie wciąż czuje coś do Josha… i jeśli on czuje coś do ciebie… − Wydaję z siebie okrzyk przerażenia, otwieram usta, żeby temu zaprzeczyć, powiedzieć, że to już odległa przeszłość, ale Margot ucisza mnie gestem dłoni. – Byłoby mi ciężko, ale nie chciałabym stanąć temu na drodze, wiesz? Szczerze, Laro Jean. Możesz się przyznać.
Czuję taką ulgę, taką wdzięczność, że o tym wspomniała. Wyrzucam z siebie pospiesznie:
– O matko, nie czuję nic do Josha, Gogo. Nie w ten sposób. Ani trochę. I on do mnie też nic nie czuje. Chyba… chyba obojgu nam cię brakowało. To Petera lubię. – Znajduję pod kocem rękę Margot i splatam nasze małe palce. – Słowo siostry.
Przełyka z trudem ślinę.
– W takim razie nie ma chyba żadnego tajemnego powodu, dla którego nie chce do mnie wrócić. Chyba po prostu nie chce ze mną już być i tyle.
– Nie, po prostu jesteś w Szkocji, a on w Wirginii i to zbyt skomplikowane, i tyle. Mądrze zrobiłaś, że zerwałaś z nim, kiedy zerwałaś. Mądrze, odważnie, słusznie.
Na jej twarz wypełza ciemny cień wątpliwości, potem kręci głową, a jej spojrzenie się rozjaśnia.
– Wystarczy już o mnie i Joshu. Było, minęło. Opowiedz mi więcej o Peterze. Proszę, to poprawi mi humor. – Kładzie się na plecach, a ja z powrotem umieszczam łyżeczki na jej oczach.
– Najpierw był dziś dla mnie chłodny, bardzo obojętny…
– Nie, wróć do samego początku.
Cofam się więc dalej: opowiadam o związku na niby, jacuzzi i wszystkim. W trakcie opowiadania Margot zdejmuje raz po raz łyżki, żeby móc na mnie spojrzeć. Po jakimś czasie jej oczy dochodzą do siebie, a mnie robi się lżej – wręcz kręci mi się w głowie. Od miesięcy trzymałam to przed nią w tajemnicy, a teraz wie o wszystkim, co się wydarzyło od jej wyjazdu, a ja znów czuję z nią bliskość. Nie da się być z kimś blisko, kiedy rozdzielają was sekrety.
Margot odchrząkuje. Waha się, a potem pyta:
– I jak całuje?
Rumienię się. Stukam palcem w usta, po czym mówię:
– Całuje, jakby… jakby był zawodowcem.
Margot chichocze i unosi łyżeczki z oczu.
– Jak męska prostytutka?
Chwytam jedną z łyżeczek i uderzam nią w czoło Margot jak w gong.
– Au!
Rzuca się po drugą łyżeczkę, ale jestem szybsza i zgarniam obie. Śmiejemy się jak wariatki, kiedy próbuję kolejny raz trafić ją w czoło.
– Margot… Bolało cię, kiedy uprawiałaś seks?
Uważam, żeby nie wymienić imienia Josha. Dziwne to, do tej pory tak naprawdę nie rozmawiałyśmy z Margot o seksie, bo żadna z nas nie miała doświadczenia. A teraz ona ma, a ja nie i chciałabym się dowiedzieć wszystkiego, co ona wie.
– Hmm. Pierwsze kilka razy, troszkę. – Teraz to ona się rumieni. – Laro Jean, nie potrafię o tym z tobą rozmawiać. To zbyt krępujące. Nie możesz po prostu zapytać Chris?
– Nie, chcę to usłyszeć od ciebie. Proszę, Gogo. Musisz opowiedzieć mi wszystko, żebym wiedziała. Nie chcę wyjść na kretynkę, kiedy będę to robić po raz pierwszy.
– Przecież nie kochaliśmy się z Joshem aż tyle razy! Nie jestem ekspertem. Tylko z nim to robiłam. Ale jeśli myślisz o seksie z Peterem, to bądź ostrożna, użyjcie prezerwatywy i tak dalej. – Kiwam pospiesznie głową, a ona przechodzi do tego, co najważniejsze. – I bądź pewna, że tego chcesz. Tak pewna, jak to tylko możliwe. I upewnij się też, że on wie, że musi być bardzo delikatny i czuły, żeby to było coś wyjątkowego, co będziesz mogła z przyjemnością wspominać.
– Rozumiem. A jak długo to trwało od początku do końca?
– Nie tak długo. Dla Josha to też był pierwszy raz.
Brzmi to tęsknie. Mnie też robi się przykro. Peter robił to tyle razy z Genevieve, że pewnie do tej pory jest już zawodowcem.
Pewnie nawet będę miała od pierwszego razu orgazm. I świetnie, ale byłoby miło, gdybyśmy oboje nie wiedzieli, co robimy, a nie tylko ja.
– Nie żałujesz tego, prawda?
– Nie. Nie wydaje mi się. Chyba zawsze będę zadowolona, że przeżyłam to z Joshem. Niezależnie od tego, jak wszystko się skończyło.
Czuję ulgę, że nawet teraz, z oczami czerwonymi od płaczu, Margot wciąż nie żałuje, że kochała Josha.
Tej nocy śpię w jej pokoju, jak za dawnych czasów, przytulając się do niej pod kołdrą. Pokój Margot jest najchłodniejszy, bo znajduje się nad garażem. Słucham, jak ogrzewanie włącza się i wyłącza.
Leżąc koło mnie w ciemnościach, Margot mówi:
– Po powrocie do szkoły mam zamiar umawiać się z mnóstwem Szkotów. Kiedy będę miała następną taką okazję, prawda?
Chichoczę i odwracam się twarzą w jej stronę.
– Nie, chwileczkę… Nie umawiaj się z bandą Szkotów. Umów się z jednym Anglikiem, jednym Irlandczykiem, jednym Szkotem. I Walijczykiem! Wycieczka krajoznawcza po Imperium Brytyjskim!
– Faktycznie, studiuję przecież antropologię – mówi Margot i znów chichoczemy. – Wiesz, co jest w tym najsmutniejsze? Nigdy więcej nie będziemy z Joshem przyjaciółmi, jak dawniej. Nie po tym wszystkim. Ten etap się zakończył. Był moim najlepszym przyjacielem.
Posyłam jej niby-zranione spojrzenie dla rozładowania atmosfery, żeby nie zaczęła znów płakać.
– Hej, myślałam, że to ja jestem twoją najlepszą przyjaciółką!
– Nie jesteś moją najlepszą przyjaciółką. Jesteś moją siostrą, a to znaczy więcej.
To znaczy więcej.
– Zaczynaliśmy z Joshem z takim luzem, tak przyjemnie, a teraz jesteśmy sobie obcy. Nigdy nie odzyskam tej osoby, którą znałam najlepiej na świecie i która mnie znała najlepiej na świecie.
Czuję ukłucie w sercu. Przedstawiła to w taki smutny sposób.
– Możecie odzyskać przyjaźń, gdy minie trochę czasu.
Ale to nie będzie to samo, wiem o tym. Będziesz zawsze opłakiwać to, co było kiedyś. Zawsze będzie czegoś… brakowało.
– Ale nie będzie jak dawniej.
– Nie – przyznaję. – Raczej nie będzie.
Co ciekawe, przychodzi mi na myśl Genevieve, to, kim dawniej dla siebie byłyśmy. Nasza przyjaźń miała sens w dzieciństwie, ale już nie, kiedy jesteśmy starsze. Chyba nie można trwać przy tym, co było dawniej, dla samego trwania.
Wygląda na to, że nastąpił koniec pewnej epoki. Koniec z Margot i Joshem. Tym razem naprawdę. Naprawdę, bo Margot płacze, a ja słyszę w jej głosie, że to koniec. Tym razem obie o tym wiemy. Sytuacja uległa zmianie.
– Nie pozwól, żeby ci się to przytrafiło, Laro Jean. Nie wchodź w związek na tyle poważnie, żeby nie dało się z tego wycofać. Bądź sobie zakochana w Peterze, jeśli chcesz, ale uważaj na swoje serce. Sytuacja może wyglądać, jakby miała trwać wiecznie, ale nie trwa. Miłość może zniknąć, podobnie jak ludzie, nawet jeśli nie mają takiego zamiaru. Nie ma żadnej gwarancji.
Przełykam głośno ślinę.
– Obiecuję, że będę ostrożna.
Ale nie jestem nawet pewna, co to znaczy. Jak mam uważać, skoro już czuję do niego tak wiele?