Читать книгу Organiczny statek kosmiczny - Jens F. Simon - Страница 6

Test umiejętności

Оглавление

Po dwóch tygodniach Sigurd otrzymał list z umówionym terminem rozmowy kwalifikacyjnej. Jego wniosek został przyjęty.

W międzyczasie mieszkał w całości w gospodzie "Zum Habicht". Delian polubownie odmówił mu azylu.

Dom jego rodziców stał się zbyt niebezpieczny, raz po raz rozlegały się tam dziwne odgłosy, nie podobne do tych, które słyszał, zanim łazienka przebiła się przez podłogę.

Było tylko kwestią czasu, kiedy władze budowlane zwrócą na to uwagę i postawią mu warunki.

Tego dnia jednak miało się rozpocząć nowe życie dla Sigurda Westalla.

Dziś już wstał o szóstej. Delian zgodził się zawieźć go do Leuven w Belgii, około 140 kilometrów od ich wioski.

Tam, w starym budynku uniwersyteckim, miał się odbyć test umiejętności.

Sam Sigurd miał prawo jazdy, ale nie miał samochodu. Bez koncesji Deliana musiałby podróżować autobusem i pociągiem, a to z kolei kosztowało pieniądze, a przynajmniej musiałby je przedstawić.

Był w tej chwili dość napięty, a była dopiero połowa miesiąca.

Podróż przebiegała dość spokojnie. Oboje zachowywali się bardzo cicho.

"Nie pozwól, żeby cię to przygnębiło, a kiedy skończysz, zadzwoń do mnie. Odbiorę cię."

"Dzięki, Delian. Nie zapomnę cię." Sigurd wziął z tylnego siedzenia małą torbę sportową i wysiadł.

Przed nim wznosił się bardzo stary budynek ozdobiony wieloma okrągłymi łukami. Drzwi wejściowe przypominały raczej dużą bramę zakończoną spiczastym łukiem. Dwie połówki drzwi zostały wykonane z litego drewna, a klamka z żeliwa.

Po otwarciu zawiasy skrzypiały, a dźwięk odbijał się echem po ogromnym holu wejściowym.

Jakieś dwadzieścia metrów dalej, na środku holu, marmurowe schody prowadziły na drugie piętro.

Sigurd ocenił wysokość pomieszczenia na ponad pięć metrów. Widać było, że mała lada, do której zmierzał Sigurd, była ustawiona tylko prowizorycznie.

W ogóle nie pasował do miejsca, w którym stał, ani jego konstrukcja nie pasowała do pomieszczenia.

Zza biało-czarnej, plastikowej, laminowanej powierzchni patrzyła na niego wciąż bardzo młoda kobieta.

Jej strój pasował do stroju lady, zwłaszcza kolory pasowały do siebie w stu procentach.

Uśmiechnęła się do niego. W tle Sigurd widział dwóch ubranych na czarno mężczyzn wchodzących po marmurowych schodach, poza tym hol wejściowy wydawał się całkowicie opustoszały.

"Oto moje zaproszenie", Sigurd wyciągnął do pani list przewodni firmy.

Nie zrobiła miny, gdy odpowiedziała: "Wiem".

Bez słowa wręczyła mu identyfikator z nazwiskiem, dokumenty w formie broszury i telefon komórkowy. Na identyfikatorze faktycznie było jego nazwisko, choć wcale go nie wymienił.

"Proszę trzymać telefon komórkowy przy sobie przez cały czas. Jest on zabezpieczony skanerem linii papilarnych kciuka. Tylko Ty osobiście możesz go aktywować. Proszę udać się na górne piętro. Tam jest świetlica. Tam się tobą dalej zajmą".

Uśmiechnęła się jeszcze raz niezobowiązująco w jego kierunku, po czym zwróciła uwagę na jakieś papiery leżące przed nią.

Sigurd był więcej niż zdumiony. Nie spodziewał się takiego przyjęcia.

W końcu, skąd wzięli jego odciski palców? Zdezorientowany spojrzał na trzymany w ręku telefon komórkowy, po czym przypomniał sobie o swoim liście motywacyjnym. Co to za zamieszanie, które tu robili?

Na piętrze znajdował się cały rząd drzwi. Były one w stylu barokowym lub renesansowym i miały prawie trzy metry wysokości.

Przez które z drzwi, które wszystkie wyglądały tak samo, powinien teraz przejść? Czy to był już może jakiś test? Już miał zapukać do najbliższych drzwi, gdy otworzyły się następne, ale już pierwsze.

"Pan Sigurd Westall, witamy ponownie w Life-Int-Ltd. Proszę założyć plakietkę z nazwiskiem i wejść. Już oczekujemy na ciebie".

Sigurd wszedł za kobietą do pokoju.

Ona sama nie miała na sobie plakietki z nazwiskiem, co od razu zauważył.

Kilka krzeseł, które stały na środku pomieszczenia o powierzchni stu metrów kwadratowych, zupełnie ginęło w pustej przestrzeni.

Trzy czwarte miejsc było już zajętych, gdy Sigurd dołączył do nich.

"Panie i panowie, pan Westall był ostatnią osobą testową, która wciąż jest zaginiona. Z ogólnej liczby piętnastu kandydatów, jedenastu jest teraz obecnych, wszyscy z was, z wyjątkiem pana Westalla, przybyli już wczoraj."

Pani, która teraz przeniosła się za małą mównicę, przez sekundę patrzyła na każdego z obecnych.

"Nazywam się Meredith Swonson i będę Ci pomagać przez cały tydzień. W razie jakichkolwiek pytań lub innych kwestii, które się pojawią, proszę o kontakt."

Zatrzymała się na chwilę.

"Tak więc, a teraz dochodzimy już do właściwego testu umiejętności. W ciągu najbliższych kilku dni będziemy mierzyć Wasze aspekty poznawcze w sposób konwencjonalny, ale także niekonwencjonalny dla każdego z Was. Testowane będą umiejętności rozumowania werbalnego i numerycznego, pamięć, koncentracja i świadomość przestrzenna.

Uwzględnione są również umiejętności i zdolności społeczne. W szczególności obserwujemy "odporność na stres".

Czego dokładnie możesz się spodziewać? Najpierw przeprowadzane są wywiady ustrukturyzowane, a następnie dyskusje grupowe. Następnie odbędą się ćwiczenia post-basketowe, czyli testy kompetencji w formie pisemnej, a także odgrywanie ról. Będziesz odpowiadać na kwestionariusze w formie pisemnej lub/i na komputerze. Są to zarówno testy psychometryczne, jak i testy na inteligencję. Oczywiście, wszystkie zadania muszą być wykonane w określonych ramach czasowych. Życzę wielu sukcesów."

Kiedy pani wyszła z sali zaraz po swoim monologu, wśród badanych powstało coś na kształt niepokoju. Sigurd również poczuł niepokój.

"Co to było teraz?" Pytanie zadała młoda kobieta siedząca bezpośrednio przed nim. Nazywała się Amanda Lerch, Sigurd mógł to odczytać z tabliczki z nazwiskiem.

Wzruszył tylko ramionami. Sześć kobiet i pięciu mężczyzn wstało z miejsc niemal jednocześnie.

Sigurd był jednym z najstarszych wśród nich, co od razu zauważył. Jego koledzy nie mieli więcej niż dwadzieścia kilka lat.

"Czy ktoś może mi powiedzieć, co się teraz stanie!".

Młody mężczyzna o rudych włosach i sporej ilości piegów stał obok Sigurda, powoli nabierając czerwonej karnacji; na jego plakietce widniał napis Samuel Darius Sultan.

Sigurd patrzył na znak trochę za długo.

"Czy co?" Samuel Darius Sultan spojrzał na niego wyzywająco, jakby spodziewając się głupiej uwagi na temat jego imienia.

Sigurd jednak nie dał się sprowokować i ostentacyjnie patrzył obok niego.

Gdy to robił, patrzył wprost w obiektyw małej kamery przymocowanej do mównicy. Nikt inny nie zwrócił na to uwagi.

Nie zastanawiał się długo, tylko sięgnął telekinetycznie i wygiął soczewkę tak, że nie była już skierowana w ich stronę.

Natychmiast Sigurd znów poczuł się winny. Obracał się niespokojnie we wszystkich kierunkach.

Ale uwaga wszystkich była teraz skupiona na drzwiach wejściowych. Tam pojawiła się pani z recepcji z kupką papierów schowanych pod prawą pachą.

"Panie i panowie, proszę zająć miejsca. Rozpoczęliśmy już test umiejętności. Proszę pamiętać, że wszystko, co od tej pory zrobisz, może być użyte przeciwko tobie."

Z pogodnym śmiechem zaczęła roznosić papiery.

"Proszę wypełnić arkusze. Masz na to dokładnie dwadzieścia minut."

Każdy przedmiot otrzymywał dziesięć stron, dwustronnie oznakowanych.

"Cóż, to będzie zabawa."

Amanda przyjęła podawane jej kartki i uśmiechnęła się w kierunku Sigurda. "Już nie mogę znieść widoku tej ulizanej laski!"

Teraz przyszła kolej na uśmiech Sigurda. Amanda Lerch nie wyglądała inaczej niż te panie.

Ogólnie rzecz biorąc, ubrania obecnych mężczyzn i kobiet wyglądały na bardzo drogie. Prosty strój Sigurda zupełnie do niego nie pasował.

Wieczorem, gdy wszyscy inni zasiedli już do kolacji, Sigurdowi przydzielono miejsce noclegowe na noc.

Było to małe pomieszczenie z trzema skośnymi sufitami. Obok łóżka znajdowało się biurko i mała umywalka z lustrem. Nie było pomieszczenia higienicznego.

Toalety i kabiny prysznicowe musiały być współdzielone przez osoby przebywające na danym piętrze. Sigurd nie miał wiele do wypakowania ze swojej sportowej torby i włożył ją do szafki, po czym rzucił się prosto na łóżko.

Mała lukarna nad biurkiem wychodziła na zewnątrz.

Zaczęło już świtać. Zakończyły się ostatnie dyskusje w grupach.

Sigurd nie zapamiętał wszystkich imion pozostałych osób, które padły podczas rundy zapoznawczej. Tylko Amanda i Samuel, do którego wolał zwracać się Sammy, utkwiły mu w pamięci.

Sigurd leżał na łóżku i w międzyczasie zaczął wątpić, czy to wszystko nie jest tylko wymysłem jego wyobraźni.

Po raz enty zastanawiał się, dlaczego test predyspozycji do prostej pracy ochroniarza musi być tak skomplikowany.

Coś tu nie grało, już to przeczuwał.

Do tej pory mieli do czynienia tylko z tymi dwiema młodymi kobietami, prawie pół dziewczynami. I oni też zachowywali się bardzo dziwnie.

Zbyt oderwane od rzeczywistości i nadęte, jakby wiedziały więcej, niż na to pozwalają.

Następnego ranka spotkali się ponownie w dużej, pustej sali z samotną mównicą.

Jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, tworzyły się już grupy. Sigurd, Amanda i Sammy ustawili swoje krzesła tak, że stali naprzeciw siebie, ale mogli patrzeć w stronę mównicy.

Zerknął niepewnie na obiektyw kamery na mównicy.

Ktoś znowu na nich wskazał, co oznaczało, że są obserwowani. Czy Amanda i Sammy zauważyli już obiektyw? Może okazało się, że mógł ich zapytać.

Tylko tu i teraz nie chciał się narażać.

Tym razem pojawił się męski kolega z assessment center i rozdał zadania grupowe. Każda z czterech grup miała z góry określony cel do osiągnięcia.

Po drodze jednak przeszkadzali sobie nawzajem i musieli działać razem lub przeciwko sobie.

Również w tym przypadku wyznaczono limit czasowy. Grupa Sigurda miała za zadanie w ciągu pół dnia odnaleźć w budynku pewien zwój papirusu.

W drodze do tego celu była tylko jedna wskazówka, a mianowicie, że grupa 1, która składała się tylko z dwóch mężczyzn, otrzymała ją wraz z celem podróży, nie wiedząc, że służy ona jako punkt startowy dla grupy 4, grupy Sigurda. Grupa 1 również nie mogła o tym wiedzieć, gdyż w przeciwnym razie zagrożone byłoby osiągnięcie przez nich celu.

Zanim Amanda, Sammy i on zdążyli się naradzić, zadzwonił jego telefon komórkowy.

Cała trójka spojrzała w jego stronę, najpierw ze zdziwieniem, potem z zaciekawieniem.

Sigurd wzruszył ramionami i odpowiedział.

"Stawcie się przed wejściem do budynku uniwersytetu dokładnie za pięć minut. Tam otrzymasz ważną wiadomość. Ale tylko ty sam!"

Sigurd spojrzał zdziwiony na twarze Amandy i Sammy'ego.

"Nienawidzę tego rodzaju odgrywania ról!"

Amanda zdawała się coś podejrzewać. Sammy ponaglił Sigurda do pośpiechu, tak że już po trzech minutach stał na dole przed bramą wjazdową.

Wciąż nikogo nie było widać. Powoli zaczęło mu się to wszystko podobać, w przeciwieństwie do Amandy.

Nie była to już zabawa w policjantów i złodziei, jak to było w dzieciństwie, ale w pewien sposób przypominała niektóre sytuacje z jego licznych powieści. Tyle, że były one w większości osadzone w przyszłości.

Odruchowo spojrzał na zegarek. Dziś był 23 czerwca 2018, 09:24, rozejrzał się pobieżnie we wszystkich kierunkach.

Powoli zaczynała padać mżawka. Sigurd przysunął się bliżej do drzwi, które były osłonięte szerokim gzymsem, bo otworzyły się na oścież.

"Nie oglądaj się za siebie i nie odwracaj się" - usłyszał miękki głos.

"Jeden z twoich partnerów gra fałszywie. Otrzymał jako zadanie inny, osobisty cel. Jego zadaniem jest uniemożliwienie osiągnięcia celu grupowego".

Sigurd wzdrygnął się na chwilę, ale zaraz odzyskał spokój.

"Skąd to wiesz i dlaczego mi to mówisz?".

Gdy po pół minuty nie otrzymał odpowiedzi, odwrócił się. Drzwi były jeszcze otwarte na szerokość dłoni, ale nikogo w nich nie było.

Sigurd wrócił zamyślony na górę. Zastanawiał się, czy powinien przekazać otrzymane informacje Amandzie i Sammy'emu. Jeśli to była prawda, osiągnięcie celu grupy było zagrożone.

Z drugiej strony, nie było już grupy, jeśli istniały cele indywidualne. Postanowił oświecić ich obu o tym, co usłyszał.

"I naprawdę nie widziałeś, kto to był?".

"Co z głosem. Musiałeś go rozpoznać!"

Amanda i Sammy byli bardzo podekscytowani.

Nie, nic nie widziałem, a głos był zbyt cichy, bym mógł go rozpoznać."

"Ktoś próbuje wbić klin między nas, mając na celu doprowadzenie do upadku grupy". Sammy krótko prychnął.

Oczywiście, że miał rację. Sigurd przeszedł do normalnego trybu pracy.

"Jak nazywają się dwaj chłopcy z grupy 1 i jak się do nich dostać, żeby od razu nie zauważyli?".

"Pozwól, że ja będę się o to martwił. Ja odwrócę ich uwagę, a ty spróbuj dowiedzieć się czegoś o swoim celu. Poradzisz sobie z tym, prawda? Dzięki temu będziemy w kontakcie" - Amanda wskazała na swoją komórkę.

Wymienili się numerami.

"Muehlhausen i Schmidt, jak sądzę."

Amanda i Sigurd patrzyli z lekką irytacją na Samuela Dariusza.

"To znaczy, to są ich imiona!"

Amanda przytaknęła. "O. k., teraz tylko musimy cię znaleźć."

Amanda trzymała ich w pokoju Schmidta. Jakkolwiek jej się to udało, tak czy inaczej, wiadomość przyszła SMS-em po tym, jak nie było jej od około godziny.

"Z całym szacunkiem, dziewczyna ma coś w sobie".

Sammy i Sigurd opuścili jej pokój prawie jednocześnie i spotkali się przed drzwiami do pustego już pokoju Muehlhausena.

"Czego dokładnie szukamy?"

Sigurd bawił się kawałkiem drutu przy zamku w drzwiach, "Zobaczymy kiedy go znajdziemy".

Nie miał pojęcia, jak to mogło posłużyć do wytrycha, ale udawał, że nie był to dla niego pierwszy raz. W rzeczywistości, jego telekinetyczne moce zadziałały i otworzył zamek w cylindrze zamka drzwi.

Jako nastolatek wyćwiczył tę umiejętność niemal do perfekcji, i to na wielu różnych zamkach. Teraz mógł to robić nawet z zawiązanymi oczami.

Sammy skinął na niego z uznaniem, po czym już ponownie zamykali drzwi od środka.

Pokój wyglądał prawie tak samo jak pokój Sigurda. Najpierw zaczęli szukać jakichś papierów, zadania pisemnego lub czegoś podobnego.

Jednak nic takiego nie znaleźli.

Kiedy Sammy otrzymał na komórkę krótką wiadomość od Amandy, że powinni jak najszybciej opuścić pokój, nie zrobili żadnych postępów.

W drodze powrotnej spotkali jednego z dwóch chłopców z grupy 1.

Nie wyglądał na zbyt szczęśliwego. Trochę się kiwał i miał podbite oko. Zanim Sammy zdążył rzucić jakąś głupią uwagę, Sigurd dał mu ukryty znak.

"Zostaw go w spokoju" - miało to oznaczać i Sammy stłumił kąśliwą uwagę.

"Czy to była Amanda, być może?"

"Jeszcze zobaczymy".

Ustalono, że spotkają się z powrotem w pokoju Sammy'ego, jak tylko akcja się zakończy.

Drzwi zostały odblokowane i kiedy weszli, Amanda już kucała na łóżku Sammy'ego, w milczeniu stając przed nimi.

"Nic ci nie jest?" Sigurd spojrzał na nią pytająco.

"Tak, choć wyobrażałem sobie to wszystko trochę inaczej". Przełknęła gardło.

"A więc nic nie znalazłeś!"

To było bardziej stwierdzenie niż pytanie. Sammy przytaknął.

"Na początku czułem się tak samo. Naprawdę nie wiem, co się działo w głowach tych dwóch szumowin, w każdym razie nagle zrobili się natarczywi. Oczywiście nie wiedzieli, że mam czarny pas w karate".

Sammy uśmiechnął się. "Widzieliśmy jednego z nich. Dałeś mu niezłe lanie".

"A teraz pozwól im skończyć i nie przerywaj ciągle".

Sigurd usiadł na brzegu łóżka obok Amandy i spojrzał na nią zachęcająco.

"Kiedy Muehlhausen mnie chwycił, zauważyłem w nim coś bardzo dziwnego". Wzięła głęboki oddech.

"Mrugnął dwa razy, to znaczy raz mrugnięcie nastąpiło normalnie, to znaczy powieki zamknęły się i otworzyły z góry na dół, a potem znowu nastąpiło coś w rodzaju mrugnięcia w obrębie tęczówki. Wydawało się, że rozdziela się na krótko i szarpnie na każdą stronę. Byłem wyraźnie zaskoczony i najwyraźniej Muehlhausen również. W każdym razie odruchowo puścił mnie i w pośpiechu wyszedł z pokoju."

Sigurd i Sammy spojrzeli na siebie z lekką irytacją.

"Nie dowiedziałeś się niczego więcej?".

"Nie, ale to nie było moje bezpośrednie zadanie. Miałem tylko odwrócić ich uwagę, żebyś mógł przeszukać pokój Muehlhausena."

Zanim jednak Sammy zdążył wyrazić swoje rozczarowanie, Amanda w końcu wydobyła z siebie słowa: "Złoto", które padły z jej ust jak strzał z pistoletu.

"To było wszystko, czego mogłem się jeszcze dowiedzieć. W skąpych informacjach, jakie otrzymali Muehlhausen i Schmidt, było tylko słowo złoto, którego nie można było dopasować. Myślę, że jest to wskazówka, której potrzebujemy, aby osiągnąć cel, który sobie wyznaczyliśmy."

Spojrzeli na siebie w milczeniu.

Minęło kilka minut, po czym Sammy spojrzał na zegarek.

"Zostały nam tylko dwie godziny, potem musimy przedstawić wynik. W jaki sposób, u licha, termin "złoto" może nam pomóc lub doprowadzić nas do naszego celu?"

"Ciągle myślę o oczach Muehlhausena" - odpowiedziała Amanda bezładnie.

"W tym starym budynku uniwersyteckim kolor złoty jest wszędzie. Ściany, sufity i podłogi mają najrozmaitsze ornamenty, mozaiki, malowidła, stiuki i kto wie wszystko inne zdobione złotą farbą lub wręcz czystym złotem."

Sigurd wpadł na jakiś trop.

"Przejdźmy przez pokoje jeden po drugim i miejmy oczy szeroko otwarte. Siedzenie tutaj i zastanawianie się to zdecydowanie zła droga."

Zgodzili się z nim.

"Rozdzielimy się. Każdy z nas zajmie inną część budynku".

Amanda podskoczyła i skierowała się do drzwi, Sigurd i Sammy podążyli za nią. To było zabawne, Sigurdowi nagle przyszło do głowy, co może oznaczać słowo "złoto". Skierował się prosto do okazałych marmurowych schodów, które łączyły hol wejściowy z górnym piętrem. Kiedy dotarł do środkowej części schodów, spojrzał ponad kamiennymi schodami po prawej stronie na żyrandol.

Wisiała na wysokości wzroku, ale jakieś pięć metrów od schodów. Jego podnośnik był złoty.

Sigurd próbował rozpoznać w tym coś niezwykłego. Nieświadomie użył do tego swojej specjalnej zdolności. Jego umysł przeskanował kryształy ołowiu, pręt i świece.

Wtedy złapał za miękki materiał, który z pewnością nie należał do miejsca, w którym się teraz znajdował.

Sigurd szarpnięciem pociągnął ją w swoją stronę.

Niewielki zwój papirusu unosił się w powietrzu i po kilku sekundach wylądował w jego dłoni.

Rozejrzał się pobieżnie, ale o tej porze hol wejściowy był opustoszały. W rzeczywistości główna aktywność odbywała się na przestronnym piętrze.

Ostrożnie otworzył zwój przewiązany czerwoną wstążką i rozwinął go. Było tam napisane małymi literami jedno zdanie: "Droga jest celem".

Sigurd poinformował swoich dwóch partnerów o znalezisku.

Ostatnie spotkanie, które nastąpiło później, było krótkie i słodkie. Spotkali się ponownie w dużej, prawie pustej sali, w której znajdowały się jedynie krzesła i mównica. Z pierwotnych jedenastu testowanych osób, aż pięć osiągnęło cel i również ukończyło testy z pozytywnym wynikiem.

"Te wszystkie testy rekrutacyjne to przecież siła. Poza tym w ogóle nie są one dopuszczalne w takiej formie, w jakiej nas tutaj testowały i traktowały."

Jeden z nieudaczników wstał i wskazał prawą ręką na obiektyw kamery na mównicy.

"Nie tylko ten pokój, ale wszystkie pokoje, nawet te przydzielone osobiście, są pod nadzorem wideo. To ewidentnie narusza prawo do prywatności."

Meredith Swonson uśmiechnęła się z satysfakcją.

"Szanowny Panie Raab, podpisując pierwszy kwestionariusz wyraził Pan już zgodę na ograniczenie swoich praw podczas całej procedury badawczej. Wystarczyło tylko przeczytać drobny druczek. Ale wydaje się, że to było częścią powodu, dla którego nie zdałeś."

To było jasne.

Kiedy Raab wściekły opuścił salę, było to preludium do wyjścia pozostałych nieudaczników. Pozostała piątka widocznie nerwowo przesuwała się na swoich krzesłach w przód i w tył.

"Pani, panowie. Gratuluję panu zdania testu umiejętności. Mój kolega poinformuje cię teraz o twoich dalszych możliwościach."

Organiczny statek kosmiczny

Подняться наверх