Читать книгу Co Bóg zrobił szympansom? - Jerzy Sosnowski - Страница 3

Оглавление

WSTĘP

Najpierw: słowo do niewierzącego czytelnika tej książki. Żyjemy obok siebie – może po nią sięgnąłeś przypadkiem i już-już odkładasz, wzruszając ramionami. A jednak nie traktuj mnie, proszę, jak „inteligentnego inaczej”, kogoś, kto ufa bujdom, nieodróżnialnym od opowieści o Latającym Potworze Spaghetti. Mylisz się również, jeśli podejrzewasz, że najchętniej spaliłbym Cię na stosie, tylko wiem, że mi niestety nie wolno. Owszem, różnimy się. Staram się tę różnicę zrozumieć i opisać. Z pewnych powodów opowiadam się po stronie religii, choć przecież widzę nieoczywistość tej decyzji. Wyjaśnię to bliżej w pierwszej części książki. Nie po to, żeby cię przekonać, tylko żebyś zobaczył, jak to wygląda od mojej strony.

Ewangelia podsuwa mi język do mówienia o najważniejszych sprawach ludzkiego życia. Służy temu od stuleci, także zresztą sceptykom, agnostykom i ateistom. Najbardziej fascynująca wydaje mi się w niej nieracjonalność – co nie znaczy: niedorzeczność. Tłumaczę to w części drugiej.

Obaj funkcjonujemy w tej samej kulturze. Mnie pewne jej zjawiska intrygują, inne zachwycają, inne drażnią, niekoniecznie zgodnie z kluczem wyznaniowym. W miarę swoich możliwości staram się też ją współtworzyć – na określonych warunkach. Mówi o tym wszystkim część trzecia. Tam jest chyba najwięcej zdań skierowanych bezpośrednio do moich współwyznawców. Cóż, niektórzy z nich potępiają współczesność hurtem, co mi się nie podoba. Być może z oddalenia słabo to widać, ale uwaga: my, katolicy, w wielu kwestiach różnimy się od siebie zasadniczo.

Właśnie współwyznawcy muszę się teraz z czegoś zwierzyć. Moje stosunki z chrześcijaństwem są złożone, z Kościołem katolickim – jeszcze bardziej. Nie o wszystkich tego powodach jestem skłonny opowiadać publicznie, gdyż istnieje taka sfera w naszym życiu, dla której (gotów byłbym się upierać, wbrew wielu kolorowym tygodnikom i wielu programom telewizyjnym) jedyną naturalną przestrzenią jest ewentualnie cień konfesjonału. Niemniej te powikłane relacje są jedną z przyczyn, dla których piszę – i w tej książce niektóre swoje teksty z ostatnich lat przypominam (dokładając kilka nowych).

W naszej wspólnocie tymczasem coraz wyraźniej i szybciej rozpowszechnia się pogląd, że prawdziwym katolikiem można zostać pod warunkiem przyjęcia bez dyskusji nie tylko rzeczywistych dogmatów wiary, ale i pewnego projektu politycznego, a także pełnej nieufności postawy wobec współczesnej kultury. Projekt mi się nie podoba, a nieufności nie podzielam, w każdym razie w tym natężeniu.

Faktem jest, że kultura zrobiła się dziś dla wątków religijnych dziwnie nieprzyjazna, może nie w sensie wyrażanej wprost niechęci, ale – obojętności. Jakby religia nie dostarczała także agnostykom i ateistom ważnego kodu do wyrażania problemów egzystencjalnych; jakby nie pozostawała dla wielu ludzi żywym problemem; jakby dorobiła się wizerunku hobby dla umysłów zbyt prostych lub nadmiernie wyrafinowanych. Pisząc, czułem się nieraz, jakbym zwierzał się z problemów jakiegoś niewielkiego środowiska, niezmiernie dziwacznego dla wszystkich poza nim samym (choć, sądząc po odsetku ludzi ochrzczonych, większość rodzin w Polsce pozostaje co najmniej w rytualnym związku z katolicyzmem).

Trudno też przeczyć, że w świecie Zachodu ruchy lewicowe uważają dziś katolicyzm za jedno z głównych źródeł opresji (przyznajmy wszakże, że nie zawsze bezpodstawnie...). Agresja słowna, z jaką katolik może spotkać się w internecie, bywa trudna do zaakceptowania nawet przy największym natężeniu dobrej woli. A przecież nie umiem pozbyć się wrażenia, że odpowiadanie na nią z podobną agresją oznacza uznanie reguł, właściwych dla świata zwierząt, na przykład szympansów. To w nim istnieje tylko alternatywa: (kontr)atakuj lub uciekaj.

Dwa tysiące lat temu pewien Nauczyciel z Galilei podsunął nam myśl przekroczenia tego horyzontu. Jemu wierzę – natomiast komentarze do Dobrej Nowiny wielu moich współwyznawców, w tym duchownych, budzą we mnie co najmniej zakłopotanie. Tym większe, że przecież wiem: Ewangelia dotarła do nas, więc także do mnie, dzięki nim i ich poprzednikom, nie zawsze lepszym.

W tej skomplikowanej sytuacji, nim zaczniemy poszukiwać dróg wyjścia, warto najpierw ją opisać z wielu stron. Więc może także z mojej, choćby zgromadzone tutaj teksty miały zostać uznane tylko za symptomy schorzeń. Tak się widzi kawałek świata (ten, który dano mi oglądać), kiedy jest się człowiekiem starającym się zarówno serio traktować wiarę, jak i bez dezaprobaty podchodzić do współczesnej, świeckiej kultury.

Co Bóg zrobił szympansom?

Подняться наверх