Читать книгу Pompon na wakacjach - Joanna Olech - Страница 6

Dom dziadków

Оглавление

Na autostradzie panował tłok – zaczęły się wakacyjne korki. Pompon zasnął tuż za Częstochową. Obudził się dopiero, kiedy samochód Fisiów minął bramę i wjechał na żwirowany podjazd przed domem dziadków.

Babcia Helena i Dziadek Roman wybiegli na ganek. Oboje mieli smugi mąki na nosach, bo wygłupiali się podczas lepienia pierogów.

– Pacnęłam go, bo mnie szczypał – wytłumaczyła się Malwinie Babcia, chichocząc.

– Szczypnąłem Helenkę, bo tak śmiesznie piszczy.

Dziadek uścisnął wnuki i podrzucił do góry Pompona.

– Uwaga! Rzygał całą drogę – ostrzegł Gniewek, a smok posłał mu pełne wyrzutu spojrzenie.

– Burek. Arogant! – prychnął obrażony.


A potem cichcem zawiązał troczki Gniewkowego plecaka na cztery potężne supły. Nieprędko zdoła je rozwiązać.

Goście rozbiegli się po domu.

Malwina pogłaskała wyślizgane poręcze schodów. Czekała na tę chwilę od miesięcy. Uwielbiała dom dziadków Fisiów – różowe pelargonie na ganku, szmaciane dywaniki, długi stół z sosnowych desek polerowany pszczelim woskiem.

Gniewek wodził palcem po grzbietach książek w bibliotece, potem zaś zapadł się w zielony fotel pokryty wyliniałym sztruksem, noszącym ślady smoczych pazurków.

A Pompon pobiegł wprost do zamkniętej na klucz spiżarni. Stojąc pod drzwiami, łowił zapachy kiełbaski i suszonych jabłek, przenikające przez dziurkę od klucza.

– Obiad! – zawołała Babcia i wszys­cy siedli do stołu.

Dziadek, przewiązany kraciastym fartuchem, wniósł michę parujących pierogów ze złocistą cebulką.

– Uwaga! Jedzcie powoli. W jednym pierogu ukryliśmy złoty grosz. Kto na niego natrafi – zajmie pokój na poddaszu.

Malutki pokój na strychu zawsze był przedmiotem kłótni między Malwiną a Gniewkiem. Teraz dodatkowo do walki stanął Pompon.

Każdy chciał mieszkać w tym urządzonym jakby dla krasnoludków pomieszczeniu. Przez okrągłe okienko poddasza widać było zdziczały ogród, warzywniak, piaszczystą plażę i rzekę Brudawkę. Pokój mieścił raptem komodę, mały stolik i krzesło, ale łóżko podwieszone było pod stromym dachem niczym koja na jachcie. Można było stąd, nie wstając z łóżka, oglądać nocą gwiazdy albo celować spod sufitu orzechami laskowymi do rozłożonej na podłodze tarczy. Wnuki toczyły wojny o pokój na mansardzie… dopóki dziadkowie nie wpadli na sprytny pomysł z pierogami.

W jadalni panowało skupione milczenie, przerywane tylko – mlask! mlask! – ciamkaniem Pompona. Nigdy jeszcze nie przeżuwano posiłku tak starannie. Rodzeństwo grzecznie poprosiło o dokładkę, ale smok bezceremonialnie przysunął sobie półmisek i zgarnął połowę zawartości na swój talerz.

I nagle… Jeeeest! Ząb smoka trafił na coś twardego.

Tfuuu! – Pompon energicznie wypluł złoty grosz wprost na talerz Taty.

– Wygrałem! Wygrałem! – Smok poderwał się od stołu, pobiegł po swoją torbę i już wlókł ją w pośpie­chu na strych. Po drodze wypadły mu z bagażu papierowy ryjek i pudełko karmy dla rybek. Żywe rosówki wysypały się z pojemnika i wiły żwawo na deskach podłogi.


– Pompon! Wracaj i zabierz DESER na górę! – Babcia wskazała palcem różowe dżdżownice.

– Spoko! Robal nie zając, poczeka! – zawołał Pompon i zadudnił piętami na drewnianych schodach.

Gniewosz i Malwina nie potrafili ukryć rozczarowania. Wyglądało na to, że będą dzielić pokój na piętrze, tuż obok sypialni dziadków. To oznaczało zakaz hałasowania po nocy i ciągłe kłótnie o łazienkę.

Babcia i Dziadek zerknęli na skwaszone miny wnuków i wymienili porozumiewawcze spojrzenia.

A po obiedzie wysłali Malwinę i Gniewka z bagażami na piętro.

– Jejciuuuu! – dał się słyszeć z góry okrzyk Gniewka.

– Juuuupiiiii! – wiwatowała Malwina.

Tata Fiś uniósł brwi:

– Co tam się dzieje?

Kiedy starsi weszli po schodach, zobaczyli otwarte na oścież drzwi pokoju gościnnego. Malwina i Gniewek skakali po swoich łóżkach, aż jęczały sprężyny.

– Hurraaa!

Pokój podzielony został gipsową ścianą na dwie połowy, a każda pomalowana na inny kolor. Część Malwiny była jasnozielona w białe grochy. Część Gniewka – w kolorze zupy pomidorowej. Na łóżkach leżały pstrokate narzuty – uszyła je Babcia.

W każdym pokoju zainstalowano drążek do podciągania i drewnianą drabinkę do ćwiczeń. Spod pułapu opadała gruba konopna lina z zawiązanym na niej węzłem. Stojąc na węźle i obejmując kolanami linę, można było huśtać się jak Tarzan – ziuuuu!

Zupełnie zwyczajny pokój zamienił się w dwie osobne sypialnie.

– Dzięki! Dzięki! Dzięki! – Malwina zawisła Babci na szyi.

– Niech mnie zaraz METEORYT trafi, jeśli to nie jest najfajniejszy pokój na świecie! – wrzasnął Gniewek.

I nagle…

Łuuuup! Dudummmm! – rozległ się straszny huk.

Wszyscy zamarli. Tata Fiś chwycił się za serce.

Tym razem to nie był meteoryt.

To tylko Pompon piętro wyżej zeskoczył z łóżka pod sufitem. Tak mu było pilno sprawdzić, co to za hałasy na dole.


Pompon na wakacjach

Подняться наверх