Читать книгу Mowa ciała. Nowe wydanie - Joe Navarro - Страница 7

ROZ­DZIAŁ PIERW­SZY

Оглавление

Se­kre­ty ko­mu­ni­ka­cji nie­wer­bal­nej

Kiedy na­uczam o mo­wie ciała, za­wsze po­ja­wia się py­ta­nie: „Joe, co cię skłoniło do za­in­te­re­so­wa­nia się ba­da­niem za­cho­wań nie­wer­bal­nych?”. Nie było to coś, czym pla­no­wałem się zająć ani też nie wy­ni­kało z wie­lo­let­niej fa­scy­na­cji tym te­ma­tem. Przy­czy­ny mo­jej pa­sji są przy­ziem­ne. Było to za­in­te­re­so­wa­nie, które na­ro­dziło się z po­trze­by, ko­niecz­ności sku­tecz­ne­go przy­sto­so­wa­nia się do całkiem no­we­go spo­so­bu życia. Kie­dy miałem osiem lat, przy­je­chałem do Stanów Zjed­no­czo­nych, emi­grując z Kuby. Wy­je­cha­liśmy za­le­d­wie kil­ka mie­sięcy po ak­cji w Za­to­ce Świń i na­prawdę myśleliśmy, że będzie­my tu­taj, w USA, tyl­ko krótko jako uchodźcy.

Nie znając początko­wo an­giel­skie­go, postąpiłem tak jak tysiące in­nych imi­grantów przy­by­wających do tego kra­ju. Szyb­ko prze­ko­nałem się, że, aby do­pa­so­wać się do mo­ich ko­legów i koleżanek ze szkoły, muszę roz­po­zna­wać „inny” język, ja­kim „mówio­no” wokół mnie – język za­cho­wań nie­wer­bal­nych – i wy­czu­lić się na nie­go. Od­kryłem, że jest to język, który po­tra­fię przetłuma­czyć i na­tych­miast zro­zu­mieć. W swo­im młodym umyśle po­strze­gałem ciało ludz­kie jako coś w ro­dza­ju afi­sza, który prze­ka­zu­je (ogłasza) po­przez ge­sty, miny i ru­chy ciała, co dana oso­ba myśli – a w ta­kiej for­mie mogłem to od­czy­tać. Po pew­nym cza­sie na­uczyłem się oczy­wiście an­giel­skie­go – a na­wet utra­ciłem nie­co wpra­wy w posługi­wa­niu się hisz­pańskim – ale nig­dy nie za­po­mniałem języka nie­wer­bal­ne­go. Od­kryłem w młodym wie­ku, że za­wsze mogę po­le­gać na ko­mu­ni­ka­cji po­zasłownej.

Na­uczyłem się wy­ko­rzy­sty­wać język ciała do od­szy­fro­wy­wa­nia tego, co moi szkol­ni ko­le­dzy i na­uczy­cie­le próbo­wa­li mi prze­ka­zać i co do mnie czu­li. Jed­nym z pierw­szych gestów, ja­kie za­uważyłem, było to, że ucznio­wie lub na­uczy­cie­le, którzy na­prawdę mnie lu­bi­li, uno­si­li (lub wy­gi­na­li w łuk) brwi, gdy spo­strze­ga­li, jak wchodzę do kla­sy. Z ko­lei ci, którzy nie byli zbyt przy­ja­ciel­scy w sto­sun­ku do mnie, mrużyli lek­ko oczy, kie­dy się po­ja­wiałem – gdy ktoś raz to zo­ba­czy, nig­dy tego nie za­po­mni. Szyb­ko wy­ko­rzy­sty­wałem te nie­wer­bal­ne in­for­ma­cje, po­dob­nie jak robiło to wie­lu imi­grantów, do oce­nia­nia i nawiązy­wa­nia przy­jaźni, po­ro­zu­mie­wa­nia się mimo ba­rie­ry języ­ko­wej, uni­ka­nia osób wro­go na­sta­wio­nych i roz­wi­ja­nia zdro­wych re­la­cji. Wie­le lat później od­czy­ty­wałem ta­kie same ko­mu­ni­ka­ty nie­wer­bal­ne prze­ka­zy­wa­ne ocza­mi, kie­dy roz­wiązywałem spra­wy kry­mi­nal­ne jako agent spe­cjal­ny w Fe­de­ral­nym Biu­rze Śled­czym (FBI) (patrz ram­ka 1).

RAM­KA 1: W MGNIE­NIU OKA

Za­cho­wa­niem nie­wer­bal­nym, które może wystąpić w chwi­li, gdy czu­je­my się za­grożeni i/lub nie po­do­ba nam się to, co wi­dzi­my, jest blo­ko­wa­nie oczu. Mrużenie oczu (jak w opi­sa­nym wcześniej przy­pad­ku z ko­le­ga­mi ze szkoły) i za­my­ka­nie lub przesłania­nie ich to ge­sty, które wy­kształciły się po to, by chro­nić mózg przed „uj­rze­niem” nie­pożąda­nych obiektów, i za­ko­mu­ni­ko­wać in­nym naszą po­gardę.

Jako śled­czy posłużyłem się wiedzą o blo­ko­wa­niu oczu, po­ma­gając w pro­wa­dze­niu do­cho­dze­nia w spra­wie tra­gicz­ne­go pożaru w ho­te­lu w Por­to­ry­ko, w którym zginęło dzie­więćdzie­siąt sie­dem osób. Pe­wien pra­cow­nik ochro­ny od razu tra­fił na listę po­dej­rza­nych, po­nie­waż pożar wy­buchł w miej­scu, które człowiek ten nad­zo­ro­wał. Jed­nym ze spo­sobów, dzięki którym uzna­liśmy, że nie ma on nic wspólne­go z pod­pa­le­niem, było za­da­wa­nie mu kon­kret­nych pytań do­tyczących tego, gdzie był przed pożarem oraz w trak­cie jego roz­prze­strze­nia­nia się i czy to on podłożył ogień. Po każdym py­ta­niu ob­ser­wo­wałem jego twarz, szu­kając cha­rak­te­ry­stycz­nych oznak blo­ko­wa­nia oczu. Zasłonił oczy tyl­ko wte­dy, gdy za­py­ta­liśmy go, gdzie znaj­do­wał się w mo­men­cie wy­buchu pożaru. O dzi­wo, nie wy­da­wał się zakłopo­ta­ny py­ta­niem: „Czy podłożył pan ogień?”. Dzięki temu zo­rien­to­wałem się, że tak na­prawdę cho­dzi o to, gdzie ochro­niarz prze­by­wał w trak­cie zaprósze­nia ognia, a nie o to, że jest za­mie­sza­ny w pod­pa­le­nie. Był później przesłuchi­wa­ny w tej spra­wie przez głównych śled­czych i w końcu przy­znał, że opuścił sta­no­wi­sko, żeby od­wie­dzić swoją dziew­czynę, która również pra­co­wała w tym ho­te­lu. Nie­ste­ty, wte­dy gdy się od­da­lił, pod­pa­la­cze wtargnęli do miej­sca, którego war­tow­nik miał pil­no­wać, i podłożyli ogień.

W tej spra­wie gest przesłonięcia oczu przez strażnika dał nam in­for­mację, którą drążyliśmy w trak­cie przesłucha­nia, co po­zwo­liło zna­leźć osta­tecz­ne roz­wiąza­nie. W końcu aresz­to­wa­no i ska­za­no trzech pod­pa­la­czy, którzy spo­wo­do­wa­li ów tra­gicz­ny pożar. Pra­cow­nik ochro­ny, choć po­twor­nie nie­su­mien­ny i obar­czo­ny wiel­kim po­czu­ciem winy, nie był jed­nak głównym wi­no­wajcą.

Ba­zując na swo­im po­cho­dze­niu, wy­kształce­niu i wy­szko­le­niu, pragnę na­uczyć in­nych po­strze­gać świat tak, jak wi­dzi go eks­pert od ko­mu­ni­ka­cji nie­wer­bal­nej z FBI: jako żywe i dy­na­micz­ne śro­do­wi­sko, w którym wszel­kie wza­jem­ne ludz­kie re­la­cje pełne są in­for­ma­cji, oraz okazję do wy­ko­rzy­sta­nia nie­me­go języka ciała do wzbo­ga­ce­nia wie­dzy na te­mat tego, co lu­dzie myślą, czują i ja­kie mają za­mia­ry. Pomoże ci to wyróżniać się spośród in­nych. Będzie też sta­no­wiło ro­dzaj ochro­ny i da ci, wcześniej nie­dostępny, wgląd w za­cho­wa­nie lu­dzi.

CZYM WŁAŚCI­WIE JEST KO­MU­NI­KA­CJA NIE­WER­BAL­NA?

Po­ro­zu­mie­wa­nie się po­zasłowne, często określane jako za­cho­wa­nie nie­wer­bal­ne lub mowa ciała, to sposób prze­ka­zy­wa­nia in­for­ma­cji taki sam jak słowo mówio­ne, tyle że z użyciem min, gestów, do­ty­ku, ruchów ciała (ki­ne­zy), po­sta­wy, przy­stra­ja­nia ciała (ubra­nia, biżute­ria, fry­zu­ra, ta­tuaże itp.), a także tonu, bar­wy i natężenia głosu (nie zaś sa­mej treści wy­po­wie­dzi). Za­cho­wa­nia nie­wer­bal­ne sta­no­wią około 60–65 pro­cent ko­mu­ni­ka­cji in­ter­per­so­nal­nej, a pod­czas upra­wia­nia sek­su mogą do­cho­dzić na­wet do 100 pro­cent, będąc je­dyną w tym cza­sie formą po­ro­zu­mie­wa­nia się part­nerów (Bur­go­on, 1994, s. 229–285).

Ko­mu­ni­ka­cja po­zasłowna może ujaw­niać praw­dzi­we myśli, od­czu­cia i in­ten­cje człowie­ka. Dla­te­go też tego typu za­cho­wa­nia na­zy­wa­my nie­kie­dy „prze­ka­za­mi” (prze­ka­zują nam one in­for­ma­cje na te­mat praw­dzi­wego sta­nu umysłu da­nej oso­by). A jako że lu­dzie nie za­wsze są świa­do­mi tego, że po­ro­zu­mie­wają się nie­wer­bal­nie, mowa ciała od­zna­cza się często większą szcze­rością niż wy­po­wie­dzi słowne, które są świa­do­mie for­mułowa­ne po to, by mówiący mógł osiągnąć swo­je cele (patrz ram­ka 2).

RAM­KA 2: CZY­NY PRZE­MA­WIAJĄ GŁOŚNIEJ NIŻ SŁOWA

Pe­wien pamiętny przykład tego, że mowa ciała bywa cza­sem bar­dziej szcze­ra niż wy­po­wia­da­ne słowa, do­ty­czył gwałtu do­ko­na­ne­go na młodej ko­bie­cie w in­diańskim re­zer­wa­cie Par­ker w Ari­zo­nie. Przesłuchi­wa­no po­dej­rza­ne­go w tej spra­wie. Mówił do rze­czy i wia­ry­god­nie. Twier­dził, że nie wi­dział ofia­ry, a kie­dy prze­cho­dził opo­dal za­go­nu bawełny, odwrócił się w lewo i po­szedł pro­sto do domu. Kie­dy moi ko­le­dzy no­to­wa­li to, co słysze­li, ja nie spusz­czałem wzro­ku z po­dej­rza­ne­go i zo­ba­czyłem, że kie­dy opo­wia­dał hi­sto­rię o tym, jak skręcił w lewo, wy­ko­nał ręką gest w prawą stronę, dokład­nie w kie­run­ku miej­sca, w którym doszło do gwałtu. Gdy­bym na nie­go nie pa­trzył, nie wy­chwy­ciłbym roz­bieżności między jego wy­po­wie­dzią („po­szedłem w lewo”) a za­cho­wa­niem nie­wer­bal­nym (wska­za­niem ręką na pra­wo). Kie­dy jed­nak to zo­ba­czyłem, zacząłem po­dej­rze­wać, że ten człowiek kłamie. Od­cze­kałem trochę, następnie przy­cisnąłem go po­now­nie i w końcu przy­znał się do winy.

Za­wsze kie­dy ob­ser­wo­wa­nie nie­wer­bal­ne­go za­cho­wa­nia dru­giej oso­by po­ma­ga zro­zu­mieć jej od­czu­cia, in­ten­cje oraz działania – lub wyjaśnia wy­po­wia­da­ne przez nią słowa – wte­dy można z po­wo­dze­niem od­szy­fro­wać ich sens i wy­ko­rzy­stać ów nie­my śro­dek ko­mu­ni­ka­cji.

JAK ZA­CHO­WA­NIA NIE­WER­BAL­NE WZBO­GA­CAJĄ ŻYCIE

Na­ukow­cy do­wie­dli, że lu­dzie, którzy po­tra­fią sku­tecz­nie od­czy­ty­wać i in­ter­pre­to­wać nie­wer­bal­ne prze­ka­zy i kie­ro­wać tym, jak inni ich po­strze­gają, cieszą się w życiu większym po­wo­dze­niem niż ci, którym bra­ku­je tych umiejętności (Go­le­man, 1995, s. 13–92). Ce­lem tej książki jest wyjaśnie­nie, jak ob­ser­wo­wać ota­czający nas świat i określać zna­cze­nie ko­mu­ni­katów po­zasłownych w każdej sy­tu­acji. Ta cen­na wie­dza wzmoc­ni two­je re­la­cje z in­ny­mi i wzbo­ga­ci two­je życie, tak jak wzbo­ga­ciła moje.

W za­cho­wa­niach nie­wer­bal­nych fa­scy­nujące jest ich uni­wer­sal­ne za­sto­so­wa­nie. Ta for­ma ko­mu­ni­ka­cji spraw­dza się wszędzie, gdzie tyl­ko lu­dzie kon­tak­tują się między sobą. Jest wszech­obec­na i wia­ry­god­na. Kie­dy wia­do­mo, co ozna­cza kon­kret­ne za­cho­wa­nie, można wy­ko­rzy­stać tę infor­mację w wie­lu różnych oko­licz­nościach i wszel­kie­go ro­dza­ju śro­do­wi­skach. Tak na­prawdę bez prze­kazów nie­wer­bal­nych trud­no sku­tecz­nie nawiązywać wza­jem­ne kon­tak­ty. Czy kie­dy­kol­wiek za­sta­na­wiałeś się, dla­cze­go lu­dzie wciąż la­tają sa­mo­lo­ta­mi na spo­tka­nia w erze kom­pu­terów, wia­do­mości tek­sto­wych, e-ma­ili, te­le­fonów i wi­de­okon­fe­ren­cji? Czy­nią tak z po­trze­by wyrażania i ob­ser­wo­wa­nia na żywo ko­mu­ni­katów nie­wer­bal­nych. Nic nie prze­bi­je możliwości uj­rze­nia owych prze­kazów oso­biście i z bli­ska. Dla­cze­go? Dla­te­go że za­cho­wa­nia nie­wer­bal­ne mają wielką moc i zna­cze­nie. Wszyst­ko, cze­go do­wiesz się z tej książki, będziesz mógł za­sto­so­wać w każdej sy­tu­acji i sce­ne­rii. A oto przykład (patrz ram­ka 3).

RAM­KA 3: WIE­DZA PO­MOC­NA LE­KA­RZO­WI

Kil­ka mie­sięcy temu pro­wa­dziłem se­mi­na­rium dla gru­py po­ke­rzystów na te­mat tego, jak wy­ko­rzy­sty­wać ko­mu­ni­ka­ty nie­wer­bal­ne do od­czy­ty­wa­nia kart prze­ciw­ni­ka i wy­gry­wa­nia większych sum. Po­ker jest grą, w której na­cisk kładzie się na ble­fo­wa­nie i zwo­dze­nie, dla­te­go też gra­cze byli bar­dzo za­in­te­re­so­wa­ni umiejętnością od­czy­ty­wa­nia nieświa­do­mych prze­kazów opo­nen­ta. Roz­szy­fro­wa­nie ko­mu­ni­katów po­zasłownych jest dla nich pod­stawą suk­ce­su. Wie­lu z nich wyrażało wdzięczność za moje spo­strzeżenia, ale bar­dzo za­sko­czyło mnie to, jak wie­lu uczest­ników se­mi­na­rium po­tra­fiło do­strzec war­tość zro­zu­mie­nia i wy­ko­rzy­sta­nia za­cho­wań nie­wer­bal­nych poza po­ke­ro­wym sto­li­kiem.

Dwa ty­go­dnie po se­sji do­stałem ma­ila od jed­ne­go z jej uczest­ników, le­ka­rza z Tek­sa­su. „Naj­bar­dziej mnie zdu­mie­wa – na­pi­sał – że to, cze­go do­wie­działem się na pańskim se­mi­na­rium, po­ma­ga mi również w mo­jej prak­ty­ce le­kar­skiej. Prze­ka­zy nie­wer­bal­ne, o których nas pan uczył po to, abyśmy mo­gli od­czy­ty­wać myśli gra­czy w po­ke­ra, po­ma­gają mi również le­piej ro­zu­mieć pa­cjentów. Te­raz po­tra­fię wy­czuć, kie­dy są zakłopo­ta­ni lub pew­ni sie­bie bądź też nie­zu­pełnie szcze­rzy”. List tego le­ka­rza świad­czy o uni­wer­sal­ności ko­mu­ni­katów po­zasłownych oraz ich zna­cze­niu we wszel­kich aspek­tach życia.

DO­SKO­NA­LE­NIE UMIEJĘTNOŚCI KO­MU­NI­KA­CJI NIE­WER­BAL­NEJ WY­MA­GA CZYN­NE­GO WSPÓŁDZIAŁANIA

Je­stem prze­ko­na­ny, że każdy człowiek o prze­ciętnej in­te­li­gen­cji może na­uczyć się wy­ko­rzy­sty­wać po­zasłowne spo­so­by po­ro­zu­mie­wa­nia się do do­sko­na­le­nia sie­bie. Wiem to, po­nie­waż przez ostat­nie dwa­dzieścia lat prze­ka­załem tysiącom lu­dzi wiedzę o tym, jak z po­wo­dze­niem od­szy­fro­wy­wać za­cho­wa­nia nie­wer­bal­ne i wy­ko­rzy­sty­wać te in­for­ma­cje do wzbo­ga­ca­nia swo­je­go życia, a także życia swo­ich bli­skich, oraz osiąga­nia tak oso­bi­stych, jak i za­wo­do­wych celów. Jed­nakże, aby się to udało osiągnąć, po­trzeb­na jest czyn­na współpra­ca między mną a tobą i każdy musi wnieść coś war­tościo­we­go do na­szych wspólnych sta­rań.

Prze­strze­ga­nie dzie­sięciu przy­ka­zań sku­tecz­nej ob­ser­wa­cji i roz­szy­fro­wy­wa­nia ko­mu­ni­katów nie­wer­bal­nych

Sku­tecz­ne od­czy­ty­wa­nie lu­dzi – zbie­ra­nie po­zasłownych in­for­ma­cji w celu po­zna­nia czy­ichś myśli, uczuć i za­miarów – to umiejętność wy­ma­gająca ciągłej prak­ty­ki i od­po­wied­nie­go tre­nin­gu. Aby pomóc ci się w tym wyćwi­czyć, chcę prze­ka­zać pew­ne ważne wskazówki – czy też przy­ka­za­nia – które mak­sy­mal­nie zwiększą sku­tecz­ność od­czy­ty­wa­nia prze­kazów nie­wer­bal­nych. Gdy za­sto­su­jesz te za­le­ce­nia w co­dzien­nym życiu i uczy­nisz je częścią swo­ich ru­ty­no­wych zajęć, wkrótce staną się twoją drugą na­turą i nie będą wy­ma­gać zbyt dużego świa­do­me­go wysiłku. Przy­po­mi­na to w dużej mie­rze naukę jaz­dy. Pamiętasz, jak po raz pierw­szy pro­wa­dziłeś sa­mochód? Pew­nie, po­dob­nie jak ja, byłeś tak skon­cen­tro­wa­ny na kie­ro­wa­niu au­tem, że trud­no ci było śle­dzić to, co ro­bisz, i sku­piać się jed­no­cześnie na tym, co dzie­je się na dro­dze. Do­pie­ro gdy po­czułeś się do­brze za kie­row­nicą, mogłeś objąć uwagą wszyst­ko, co wiąże się z jazdą sa­mochodem. Tak samo jest z za­cho­wa­niem nie­wer­bal­nym. Kie­dy udo­sko­na­lisz tech­nikę sku­tecz­ne­go posługi­wa­nia się po­zasłowny­mi for­ma­mi ko­mu­ni­ka­cji, sta­nie się to au­to­ma­tycz­ne i będziesz mógł sku­pić całą uwagę na od­szy­fro­wy­wa­niu oto­cze­nia.

Przy­ka­za­nie pierw­sze: Bądź do­brym ob­ser­wa­to­rem swo­je­go oto­cze­nia. To naj­bar­dziej pod­sta­wo­we wy­ma­ga­nie dla każdego, kto pra­gnie roz­szy­fro­wy­wać i wy­ko­rzy­sty­wać nie­wer­bal­ne spo­so­by po­ro­zu­mie­wa­nia się.

Wy­obraź so­bie, jak niemądre byłoby słucha­nie kogoś, mając za­tycz­ki w uszach. Nie mo­gli­byśmy nic usłyszeć i wszyst­ko, co zo­stałoby po­wie­dzia­ne, umknęłoby nam. Dla­te­go też ci, którzy bar­dzo chcą coś usłyszeć, nie noszą za­ty­czek w uszach! A mimo to, jeśli cho­dzi o po­strze­ga­nie nie­me­go języka za­cho­wań nie­wer­bal­nych, wie­lu ob­ser­wujących równie do­brze mogłoby mieć prze­pa­ski na oczach, tak bar­dzo bo­wiem są nieświa­do­mi sy­gnałów prze­ka­zy­wa­nych przez ciała ota­czających ich lu­dzi. Za­stanówmy się nad tym. Tak jak uważne słucha­nie jest pod­stawą poj­mo­wa­nia wer­bal­nych oświad­czeń, tak samo bacz­na ob­ser­wa­cja sta­no­wi za­sad­ni­czy wa­ru­nek ro­zu­mie­nia mowy ciała. Hola, nie tak prędko! Nie prze­my­kaj się przez to zda­nie, żeby czy­tać da­lej. To, o czym ono mówi, ma de­cy­dujące zna­cze­nie. Bacz­na (wy­ma­gająca wysiłku) ob­ser­wa­cja jest ab­so­lut­nie niezbędna do roz­szy­fro­wy­wa­nia lu­dzi i sku­tecz­ne­go wy­kry­wa­nia ich prze­kazów pozawer­bal­nych.

Pro­blem po­le­ga na tym, że większość lu­dzi pa­trzy, ale tak na­prawdę nie do­strze­ga – jak to po­wie­dział Sher­lock Hol­mes, skru­pu­lat­ny an­giel­ski de­tek­tyw, do swo­je­go przy­ja­cie­la, dok­to­ra Wat­so­na: „Wi­dzisz, ale nie ob­ser­wu­jesz”. Nie­ste­ty większość lu­dzi pa­trzy na swo­je oto­cze­nie, nie wy­si­lając zbyt­nio zmysłu ob­ser­wa­cji. Ta­kie oso­by nie uświa­da­miają so­bie sub­tel­nych zmian za­chodzących w świe­cie. Nie zdają so­bie spra­wy z mnóstwa de­ta­li po­ja­wiających się w ich oto­cze­niu, ta­kich jak nie­znacz­ny ruch czy­jejś dłoni lub sto­py, który może zdra­dzić praw­dzi­we myśli lub in­ten­cje da­ne­go człowie­ka.

Różne ba­da­nia na­uko­we wy­ka­zały, że lu­dzie są na ogół kiep­ski­mi ob­ser­wa­to­ra­mi. Na przykład kie­dy mężczy­zna prze­bra­ny za go­ry­la prze­szedł przed stu­den­ta­mi w trak­cie zajęć, połowa gru­py na­wet go nie za­uważyła (Si­mons i Cha­bris, 1999, 1059–1074)!

Mar­nym ob­ser­wa­to­rom bra­ku­je „przy­tom­ności sy­tu­acyj­nej”, jak pi­lo­ci sa­mo­lotów na­zy­wają zda­wa­nie so­bie w każdej chwi­li spra­wy z tego, gdzie się znaj­du­je­my. Tacy lu­dzie nie poj­mują dokład­nie, co dzie­je się wokół nich, a na­wet przed ich ocza­mi. Po­prośmy ich, żeby we­szli do ob­ce­go po­ko­ju pełnego lu­dzi i ro­zej­rze­li się wokoło, a po­tem po­prośmy, by za­mknęli oczy i po-wie­dzie­li, co zo­ba­czy­li. Będzie­my zdzi­wie­ni ich nie­zdol­nością przy­po­mnie­nia so­bie na­wet naj­bar­dziej oczy­wi­stych cech da­ne­go po­miesz­cze­nia.

Przygnębiające jest to, jak często spo­ty­ka­my kogoś lub czy­ta­my o kimś, kto za­wsze wy­da­je się ślepy na wy­da­rze­nia ze swo­je­go życia. Skar­gi są nie­mal za­wsze ta­kie same:

„Moja żona właśnie wystąpiła o rozwód. Nie miałem pojęcia, że czu­je się nieszczęśliwa w na­szym małżeństwie”.

„Psy­cho­log szkol­ny mówi, że mój syn zażywa ko­ka­inę od trzech lat. Nie wie­działam, że ma pro­blem z nar­ko­ty­ka­mi”.

„Spie­rałem się z tym fa­ce­tem i ni z tego, ni z owe­go, ten du­pek mnie walnął. Nie wi­działem, że się na to za­no­si”.

„Wy­da­wało mi się, że szef jest całkiem za­do­wo­lo­ny z mo­jej pra­cy. Nie miałam pojęcia, że za­mie­rza mnie zwol­nić”.

To stwier­dze­nia wy­po­wia­da­ne przez mężczyzn i ko­bie­ty, którzy nig­dy nie na­uczy­li się sku­tecz­nie ob­ser­wo­wać ota­czającego ich świa­ta. Prawdę mówiąc, taki brak traf­nej oce­ny nie jest za­ska­kujący. Kie­dy doj­rze­wa­my i z dzie­ci prze­obrażamy się w do­rosłych, nikt nam nie mówi, jak zwra­cać uwagę na wskazówki nie­wer­bal­ne ko­mu­ni­ko­wa­ne przez in­nych. Nie ma ta­kich lek­cji w szko­le pod­sta­wo­wej, śred­niej czy wyższej, na których uczo­no by nas, jak roz­wi­jać świa­do­mość sy­tu­acyjną. Gdy ktoś ma szczęście, sam wy­pra­cu­je so­bie większą spo­strze­gaw­czość. A jeśli nie, to nie będzie po­tra­fił do­strzec mnóstwa pożytecz­nych in­for­ma­cji, dzięki którym unik­nie pro­blemów i le­piej będzie mu się wiodło na rand­kach, w pra­cy, w życiu ro­dzin­nym.

Na szczęście umiejętność ob­ser­wa­cji to zdol­ność, której można się na­uczyć. Nie mu­si­my iść przez życie z prze­wiąza­ny­mi ocza­mi. Poza tym, jako że jest to ro­dzaj sztu­ki, możemy ją do­sko­na­lić po­przez od­po­wied­ni tre­ning. Jeśli two­ja zdol­ność ob­ser­wa­cji jest „upośle­dzo­na”, nie załamuj się. Możesz po­ko­nać tę słabość, jeśli tyl­ko chcesz poświęcić czas i ener­gię na przygląda­nie się świa­tu z większą uwagą.

Po­wi­nie­neś po pro­stu uważnie ob­ser­wo­wać to, co się w życiu dzie­je. Mieć świa­do­mość tego, że ota­czający cię świat nie jest nie­zmien­ny. Ta­kie za­mie­rzo­ne działanie wy­ma­ga wysiłku, ener­gii i sku­pie­nia, a także nie­ustan­nej prak­ty­ki. Ob­ser­wo­wa­nie przy­po­mi­na mięsień, który sta­je się sil­niej­szy, gdy go używa­my, i za­ni­ka, kie­dy pozosta­je w bez­ru­chu. Ćwicz więc swój „mięsień ob­ser­wa­cyj­ny”, a sta­niesz się lep­szy w roz­szy­fro­wy­wa­niu ota­czającego cię świa­ta.

A przy oka­zji, kie­dy mówię o świa­do­mej ob­ser­wa­cji, to proszę o wy­ko­rzy­sta­nie wszyst­kich zmysłów, nie tyl­ko wzro­ku. Za­wsze gdy wchodzę do swo­je­go miesz­ka­nia, biorę głęboki wdech. Gdy nie pach­nie ono „nor­mal­nie”, wpa­dam w nie­pokój. Pew­ne­go razu po po­wro­cie do domu z podróży wy­czułem lekką woń dymu ty­to­nio­we­go. Mój nos ostrzegł mnie przed możli­wym nie­bez­pie­czeństwem znacz­nie wcześniej, za­nim mogłem się ro­zej­rzeć po miesz­ka­niu. Oka­zało się, że człowiek zaj­mujący się kon­ser­wacją bu­dyn­ku był u mnie, żeby na­pra­wić cieknącą rurę, i za­pach jego prze­siąkniętych dy­mem pa­pie­ro­so­wym ubrań i skóry wciąż utrzy­my­wał się w po­wie­trzu kil­ka go­dzin później. Na szczęście był to mile wi­dzia­ny in­truz, ale równie do­brze mógłby to być włamy­wacz czający się w sąsied­nim po­ko­ju. Cho­dzi o to, że ko­rzy­stając ze wszyst­kich zmysłów, po­tra­fiłem le­piej oce­nić, co się dzie­je w moim oto­cze­niu, i za­dbać o własne bez­pie­czeństwo.

Przy­ka­za­nie dru­gie: Ob­ser­wo­wa­nie w określo­nym kon­tekście to klucz do zro­zu­mie­nia prze­kazów nie­wer­bal­nych. Im le­piej poj­mie­my sens kon­tek­stu, w ja­kim się po­ja­wiają po­zasłowne ko­mu­ni­ka­ty, czy­li sy­tu­acji z praw­dzi­we­go życia, tym jaśniej zro­zu­mie­my ich zna­cze­nie. Na przykład po wy­pad­ku dro­go­wym lu­dzie są w szo­ku i chodzą bez celu, spra­wiając wrażenie oszołomio­nych. Trzęsą im się ręce i mogą na­wet po­dej­mo­wać błędne de­cy­zje i wyjść na ruch-liwą ulicę. (Dla­te­go właśnie po­li­cjan­ci proszą ta­kie oso­by o po­zo­sta­nie w sa­mo­cho­dzie). Dla­cze­go tak się dzie­je? Po wy­pad­ku lu­dzie cier­pią na sku­tek całko­wi­te­go przejęcia kon­tro­li nad „myślącym” mózgiem przez jego ob­szar zwa­ny układem lim­bicz­nym. W re­zul­ta­cie po­ja­wiają się ta­kie re­ak­cje, jak drżenie, dez­orien­ta­cja, zde­ner­wo­wa­nie oraz zakłopo­ta­nie. W ta­kim kon­tekście należy się spo­dzie­wać po­dob­nych za­cho­wań, gdyż wypływają one ze stre­su spo­wo­do­wa­ne­go wy­pad­kiem. Pod­czas roz­mo­wy kwa­li­fi­ka­cyj­nej z kan­dy­da­ta­mi na jakąś po­sadę spo­dzie­wam się, że będą oni zde­ner­wo­wa­ni na początku roz­mo­wy, ale po­tem nie­pokój znik­nie. Kie­dy zanie­pokojenie po­ja­wia się po­now­nie, gdy za­daję określone py­ta­nia, wte­dy muszę się za­sta­no­wić, dla­cze­go taka re­ak­cja na­gle zno­wu wystąpiła.

Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej

Mowa ciała. Nowe wydanie

Подняться наверх