Читать книгу Amerikanskij szpion. - John Barron - Страница 8
Przedmowa
ОглавлениеPodczas pisania na początku lat siedemdziesiątych książki o KGB przeprowadziłem wiele rozmów z byłymi agentami FBI. Niektórzy zaszczycili mnie później przyjaźnią. W 1977 roku jeden z nich napomknął o wielkiej, trwającej wiele lat operacji szpiegowskiej FBI przeciwko Związkowi Sowieckiemu. Główną rolę odgrywali w niej Morris Childs, jego żona Eva i jego brat Jack. Emerytowany agent opowiadał, że cała trójka jest już w podeszłym wieku, obaj bracia są bardzo schorowani i FBI kończy operację. Według niego kraj i opinia publiczna zyskaliby na zgodnej z prawdą i dokładnej opowieści o dziejach tej niezwykłej operacji, natomiast niekompletna i zniekształcona mogłaby przynieść szkody. Dlatego on i jego koledzy agenci, w których imieniu występował, radzili, żebym poprosił FBI o zgodę na napisanie takiej opowieści; powinienem był też rozpocząć zbieranie materiałów, póki główni protagoniści jeszcze żyją.
FBI nie potwierdziło moich informacji ani im nie zaprzeczyło, oznajmiło natomiast, że poruszona przez mnie sprawa ma charakter nadzwyczaj poufny i ściśle tajny. Miałem się zobowiązać, że nigdy nie wspomnę o niej słowem w żadnej rozmowie, liście czy publikacji (nawet zawoalowana aluzja nie wchodziła w rachubę). Gdybym nie mógł podjąć takiego zobowiązania, FBI musiało zostać o tym uprzedzone. Przyrzekłem, że będę trzymał język za zębami. Kilka tygodni później wysoki rangą funkcjonariusz FBI poprosił mnie o spotkanie. Chciał ze mną porozmawiać o „sprawie mającej doniosłe znaczenie z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa”. Podczas rozmowy oświadczył, że ponieważ zaszły nowe wydarzenia i w grę wchodzi życie obywateli amerykańskich, FBI musi wiedzieć, iż nie złamię danego słowa. Solennie zapewniłem, że dotrzymam obietnicy. Nie ma nic nadzwyczajnego w tym, że pewnych poufnych informacji nie ujawnia się publicznie, gdyż mogłoby to narazić na śmierć amerykańskich szpiegów. Wspominam o tych rozmowach tylko dlatego, że mają one istotne znaczenie dla zrozumienia późniejszych wydarzeń.
Operacja, o której usłyszałem w roku 1977, trwała jeszcze przez kilka lat. Morris i Eva Childsowie zdawali sobie sprawę, że o niej wiem, ale tę wiedzę zachowuję dla siebie. Dlatego między innymi skontaktowali się ze mną w 1982 roku za pośrednictwem agenta FBI Michaela Steinbecka. Od niego dowiedziałem się, że operacja dobiegła końca i Childsowie chcieliby wiedzieć, czy byłbym zainteresowany napisaniem o niej książki. FBI oświadczyło, że nie będzie się sprzeciwiać publikacji, ale też nie będzie uczestniczyć w pracach nad nią. Funkcjonariusze biura mogliby mi jednak ułatwić spotkanie z Childsami, którzy przebywali wówczas w kryjówce i korzystali ze specjalnej ochrony.
Pierwszy raz spotkaliśmy się w Santa Monica w Kalifornii. W rozmowie brał udział również były agent FBI Walter A. Boyle. Przez osiemnaście lat (czyli przez bezprecedensowo długi czas) Boyle był oficerem prowadzącym Childsów oraz ich najbliższym powiernikiem. Morris traktował go jak syna i zaprosił na nasze pierwsze spotkania. Steinbeck był obecny jako osoba towarzysząca, ale nie uczestniczył w rozmowach. Morris, Eva i Boyle okazali się fascynującymi ludźmi, niezwykłymi postaciami dramatu, który rozegrał się naprawdę. Nie przeprowadzałem dotąd tak ciekawych wywiadów. Morris i Eva przyjechali później do Waszyngtonu. W apartamencie w Georgetown przez kilka dni prowadziliśmy wielogodzinne rozmowy o wydarzeniach, w których brali udział, i historii, którą zdarzało im się współtworzyć. Zostaliśmy przyjaciółmi i cieszyliśmy się na wspólną pracę nad książką.
Mieliśmy właśnie rozpocząć tę pracę, gdy FBI powiadomiło Morrisa i Evę, że Departament Sprawiedliwości zabronił im opowiadania swojej historii. Żaden przedstawiciel Departamentu Sprawiedliwości nigdy się ze mną nie skontaktował i tylko z plotek dowiedziałem się, jakie były powody wydania zakazu. Podobno stosunkowo niewysoki rangą urzędnik departamentu uznał, że opowiadając mi o swojej szpiegowskiej karierze, Morris i Eva ujawnią wiele ściśle tajnych informacji, których rząd nikomu nie udostępnia. Gdyby Departament Sprawiedliwości pozwolił Childsom opowiedzieć swoją historię, usankcjonowałby ujawnienie mi ściśle tajnych danych na zasadzie wyłączności. Oznaczałoby to niedopuszczalne faworyzowanie jednego dziennikarza. Co ważniejsze, gdyby Morris przekazał mi tajne informacje, Departament Sprawiedliwości musiałby ujawnić również inne tajemnice, czego domagano się od niego już wcześniej na mocy ustawy o swobodnym dostępie do informacji.
Morris był rozczarowany i zły, ale nic nie mógł poradzić. Miał osiemdziesiąt jeden lat i był bardzo schorowany. Podejrzewał, zapewne słusznie, że KGB i partia komunistyczna dybią na jego życie, potrzebował więc rządowej ochrony i pomocy. Troszczył się też o żonę. Mimo wszystko miał nadzieję, że kiedyś Amerykanie dowiedzą się o jego drugim życiu i o tym, czego dokonał. Nadal się spotykaliśmy, szczególnie często po jego przeprowadzce do północnej Wirginii. FBI przeniosło go tam, żeby miał bliżej do akademii w Quantico, gdzie udzielał konsultacji i miał wykłady.
W 1987 roku Ronald Reagan postanowił przyznać Morrisowi Prezydencki Medal Wolności i pośmiertnie nadać to odznaczenie również jego bratu, Jackowi. Zaproponował nawet, że osobiście odznaczy Morrisa w Białym Domu i wyda na jego cześć uroczysty obiad lub kolację. FBI przekonało go jednak, że ze względów bezpieczeństwa taka uroczystość byłaby niewskazana, więc Morrisa odznaczył w siedzibie FBI ówczesny dyrektor, William Sessions. Na prośbę Morrisa i Evy zaproszono mnie na prywatne przyjęcie, które odbyło się po ceremonii.
W apartamencie hotelu przy Pennsylvania Avenue zebrali się przyjaciele Morrisa z FBI. Czterem z nich zostałem przedstawiony i skorzystałem z okazji, by z nimi porozmawiać. Byli to: Walt Boyle, John Langtry, który przez dwanaście lat był oficerem prowadzącym Jacka Childsa, Carl Freyman, który przed wielu laty namówił Morrisa do współpracy z FBI, oraz zastępca dyrektora James Fox, patron Morrisa i Evy od 1971 roku.
Morris tyle razy ocierał się o śmierć, że chyba przestał się lękać śmierci z przyczyn naturalnych. Bał się jednak zginąć od kul sowieckiego plutonu egzekucyjnego albo z ręki płatnego zabójcy. Kiedyś wyznał mi: „Mam nadzieję, że umrę cicho i w spokoju, i nikt z nich się o tym nie dowie”. Jego życzenie się spełniło. 2 czerwca 1991 roku, na osiem dni przed osiemdziesiątymi dziewiątymi urodzinami, Morris zmarł w szpitalnym łóżku, w obecności Evy i rabina.
Razem z Evą uważaliśmy, że ze względu na śmierć Morrisa i rozpad Związku Sowieckiego dalsze utajnianie jego historii nie ma już żadnego uzasadnienia. Dlatego w 1992 roku rozpocząłem pracę nad tą książką. Eva pomagała mi i bez jej pomocy nigdy nie ukończyłbym pracy.
Po wyjściu za mąż za Morrisa w 1962 roku została jego pełnoprawnym wspólnikiem w działalności szpiegowskiej. Od tej pory towarzyszyła mu i pomagała podczas niemal wszystkich misji w Związku Sowieckim i krajach Europy Wschodniej. Brała udział w przedwyjazdowych odprawach i zebraniach, podczas których Morris składał sprawozdania z zakończonej akcji. Cieszyła się zaufaniem szefa amerykańskiej partii komunistycznej i jego żony, przyjaźniła się z agentami FBI, którzy prowadzili operację. Była więc niezwykle cennym źródłem informacji.
Poza tym udostępniła mi skarbnicę dokumentów, akt i notatek zgromadzonych i przechowywanych przez Morrisa. Były wśród nich kopie sowieckich dokumentów, które oboje przemycili z Moskwy, kopie raportów Morrisa i Jacka dla FBI, szczegółowe notatki Morrisa ze spotkań z przywódcami sowieckimi, zapiski rozmów z tymi przywódcami i memoriały, które Morris kierował do Politbiura.
W 1987 roku agenci FBI Charles Knox i James Milburn spędzili z Childsami jedenaście dni, w czasie których nagrywali na taśmie magnetofonowej wspomnienia Morrisa. Spisali tekst z taśmy, a kopie większości zapisów przekazali Evie, która z kolei dała je mnie. Dostałem też od niej wiele zdjęć z domowego archiwum i niektóre z nich zamieszczono w tej książce. Zwłaszcza jedno miało duże znaczenie. Widać na nim Morrisa z Leonidem Breżniewem na Kremlu.
Przed swoją śmiercią Eva wyraziła zamiar przekazania wszystkich materiałów do Instytutu Hoovera Uniwersytetu Stanforda, aby mogli z nich korzystać historycy.
Książka ta jest oparta nie tylko na materiałach archiwalnych, lecz także na setkach godzin wywiadów z agentami FBI uczestniczącymi w operacji; są to między innymi: James Fox, Carl Freyman, Walter Boyle i John Langtry. Odgrywają oni ważną rolę w mojej opowieści, która zawiera wiele informacji pozwalających czytelnikowi ocenić ich kwalifikacje jako świadków historii. Boyle i Langtry zasługują na specjalną wzmiankę.
Od roku 1962 Boyle przed każdą misją odwoził Morrisa i Evę na lotnisko i odbierał ich po powrocie oraz pisał sprawozdania z misji. Kiedy przebywali w Stanach Zjednoczonych, rozmawiał z nimi niemal codziennie. Podejmował bieżące decyzje, a podczas wszystkich ważnych narad operacyjnych w Waszyngtonie, Nowym Jorku i Chicago zasięgano jego opinii. Nikt nie był bliżej związany z Morrisem i Evą; nikt nie wiedział o nich i o operacji więcej niż Boyle. Na szczęście dla historyka Boyle prowadził pamiętnik, w którym zapisywał wydarzenia ze swego życia zawodowego.
W Nowym Jorku Langtry zarządzał tajnym systemem łączności, zaprojektowanym i zbudowanym przez Sowietów. Za pośrednictwem tego systemu FBI regularnie otrzymywało wiadomości z Kremla i w imieniu Jacka lub Morrisa przesyłało do Moskwy odpowiednio spreparowane informacje. Langtry obracał milionami dolarów, przemycanymi do Nowego Jorku przez KGB, i pisał raporty z tego, co szefowie KGB i partii komunistycznej mówili Jackowi. Kiedy przeszedł na emeryturę, FBI zleciło mu napisanie „do użytku wewnętrznego” tajnej historii operacji; udostępniono mu nawet potrzebne dokumenty. Langtry był świadkiem wielu etapów operacji i przeczytał wszystko, co jej dotyczyło.
W niezliczonych wywiadach i rozmowach Boyle i Langtry szczodrze dzielili się ze mną swoją wiedzą i wnikliwymi spostrzeżeniami. Dokładnie przeczytali, krytycznie ocenili i poprawili maszynopis. Oczywiście tylko ja odpowiadam za wszelkie błędy i wady tej pracy, ale nigdy by nie powstała, gdyby nie pomoc Morrisa, Evy, Boyle’a i Langtry’ego. W Podziękowaniach podaję nazwiska pozostałych osób, które przyczyniły się do powstania książki.
Na końcu publikacji zamieszczono cztery załączniki. Załącznik A zawiera daty i miejsca wszystkich pięćdziesięciu siedmiu misji, które pod nadzorem FBI Morris, Eva lub Jack przeprowadzili na terytorium wroga. Załącznik B to zestawienie kwot nielegalnie przekazywanych co roku przez Związek Sowiecki Komunistycznej Partii USA w latach 1958–1980. W załączniku C podano nazwiska oficerów KGB, którzy w latach 1958–1982 współpracowali w Stanach Zjednoczonych z Morrisem i Jackiem. W załączniku D znalazły się reprodukcje dokumentów, ilustrujących różne fazy operacji.
Na koniec drobna uwaga. Eva okazała się informatorem, jakiego życzyłby sobie każdy historyk, świadkiem, o jakim marzyłby każdy adwokat prowadzący sprawę przed sądem. Wiele razy mówiła: „Nie, to nie było tak”, „Nie pamiętam” albo „Nie wiem”. Krótko mówiąc, liczyły się dla niej tylko fakty.
Czasem jednak miała trudności z przypomnieniem sobie dat. Żywo pamiętała prywatną kolację z Fidelem Castro w ambasadzie kubańskiej – wiedziała nawet, co jedli (stek) i jak pachniały cygara; nie mogła sobie jednak przypomnieć, kiedy dokładnie odbyła się ta kolacja. O jednej dacie stanowczo nie chciała rozmawiać: dacie swoich urodzin. Powinienem był znać jej wiek, dotarłem więc do urzędowych źródeł, według których Eva Lieb Childs urodziła się 24 marca 1900 roku. Zapytałem ją, czy to się zgadza.
– Nie jestem aż tak stara – zaprzeczyła z oburzeniem.
– No dobrze, w takim razie, kiedy się urodziłaś? – zapytałem.
Odparła, że w 1910 roku.
Widocznie jakiś urzędnik popełnił błąd. Ale ktokolwiek będzie czytać dalej, przekona się, że data urodzenia nie ma większego znaczenia. Liczy się to, że przez blisko dwa dziesięciolecia Eva Childs służyła ojczyźnie wraz ze śmiałymi i odważnymi mężczyznami, dając dowody nie mniejszej śmiałości i odwagi.