Читать книгу Moje życie z hashimoto i SIBO - Katarzyna Dziurska - Страница 11
ОглавлениеMogę się też poszczycić tytułami: mistrzyni świata Fitness Figure Classic, mistrzyni Europy Ms Shape, trzykrotna mistrzyni Polski i zdobywczyni Pucharu Polski Ms Shape, 2. miejsce na Arnold Classic Europe Barcelona w Fitnessie Gimnastycznym, mistrzyni Anglii fitness Model Pro i Overall Female Winner Pro Pure Elite, Fitness Motywator Gold fitness 2015 i Super Motywator 2018.
Czy było warto? Nie da się ukryć, że chwile na podium są rzeczywiście fantastyczne. Trudno ten cudowny stan porównać do jakiegokolwiek innego. Ale to są chwile. Przez moment możesz powiedzieć sobie: tak, mam to! Zrobiłam to! Yes!!! Ale za chwilę endorfiny się rozpływają, znowu zaczyna rosnąć kortyzol. Bo stawka jest coraz większa. Nie chodzi o pieniądze, bo zawody ich nie dają, dostajesz tylko puchar. Podczas zawodów obserwujesz bardziej doświadczone i utytułowane zawodniczki, które mają sponsorów. Ty też tak chcesz! Gdy się regularnie wygrywa, to znacznie bardziej prawdopodobne. Masz świadomość, że konkurencja jest ogromna, więc nie możesz odpuścić. Dajesz z siebie jeszcze więcej, wręcz stajesz na rzęsach, by osiągnąć wymarzony cel.
Oprócz tych bezcennych momentów, gdy wygrywasz, są też kiepskie. Po pierwszych zawodach napisał o mnie jakiś portal. W komentarzach, do których nieopatrznie zajrzałam, przeczytałam o sobie: „typowy babochłop!”, ktoś inny napisał „kijem bym nie dotknął”. Przecierałam oczy ze zdziwienia. Ja babochłop? Przecież włożyłam tyle wysiłku w to, żeby pomimo intensywnego treningu zachować kobiecą sylwetkę. Jak się czyta takie rzeczy o sobie, powietrze całkowicie schodzi z człowieka, a łzy same płyną po policzkach. Przez kilka godzin myślisz tylko o tym. Może faktycznie nie nadaję się do tego, skoro tak o mnie piszą? Może powinnam dać sobie spokój?
Teraz jak o tym myślę, tylko się uśmiecham. Mam ogromny dystans i absolutnie nie przejmuję się tym, co ludzie piszą. Wiem, że stoi za tym zazdrość i zawiść. Takie teksty już na mnie nie robią wrażenia, bo znam swoją wartość. Nikt nie odbierze mi tego, co osiągnęłam, nie podkopie mojej wiary w siebie. Wtedy byłam zupełnie w innym miejscu, nie znałam tego świata ani pobudek, którymi kierują się ludzie piszący w internecie. Obojętność wobec hejterów przyszła wraz z doświadczeniem. Osoby publiczne muszą wkalkulować hejt w cenę swojej kariery.
Sportowcy w swoich kalkulacjach muszą uwzględnić też ryzyko uszczerbku na zdrowiu. Nierzadko za te ulotne chwile szczęścia, jakie przeżywają, świętując zwycięstwa, muszą potem płacić do końca życia, zmagając się z chorobą czy kontuzją. Czy gdybym zaczynając fitnessową karierę wiedziała, jakie mogą być jej zdrowotne konsekwencje, to potrafiłabym się zatrzymać w pogoni za sukcesem? Wątpię. Nie ja! Siedzenie z książką przy kominku to zdecydowanie nie mój żywioł. Zwariowałabym.
Czy żałuję? Czy chciałabym cofnąć czas? Absolutnie nie! W tamtym momencie nie myślałam o konsekwencjach, miałam cel, który osiągnęłam. Może niektóre z Was pukają się teraz w głowę, ale ja to naprawdę kochałam! To mnie nakręcało do działania. Sport ukształtował mój charakter, pomógł odpędzić czarne myśli, które dopadły mnie po śmierci mamy. Dzięki niemu stałam się silniejsza i pewniejsza siebie, wiedziałam, że mogę wszystko. Poznałam fantastycznych ludzi a z trenerem przyjaźnimy się do teraz. Dzięki swojemu uporowi i pracy jestem w tym miejscu, w którym jestem. Już nie cofnę czasu. Zamknęłam tamten rozdział swojego życia. Wyciągnęłam wnioski z błędów. Teraz staram się zmienić swoje życie na lepsze.
Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej