Читать книгу Kaja Biografia Kai Danczowskiej - Katarzyna Marczak - Страница 4

Оглавление

Andrzej Nowakowski

Szczere wyznanie

głuchego wydawcy

Oto jest pytanie: czy człowiek pozbawiony słuchu muzycznego, zwany potocznie „głuchym”, ma moralne prawo, by zabierać głos na temat muzyki i tych, którzy ją uprawiają? Pytanie jest ważne, ponieważ tę dziedzinę sztuki uważa się za formę estetycznej ekspresji najwyższą i dostępną nielicznym. Nielicznym, ale… przecież wszystkim! Trudno wszak wyobrazić sobie życie bez muzyki, a już „głusi” wiedzą to najlepiej. Tak! Piszę te słowa w pełnym przekonaniu, że, po pierwsze, jestem muzycznie „głuchy”, a po drugie, że muzyka mnie wzrusza i dotyczy dogłębnie. Podobnie jak modernistów na przełomie dziewiętnastego i dwudziestego wieku, którzy uważali, że właśnie muzyka to sztuka najbardziej uniwersalna. Byli przekonani, że dźwięk wnika w ludzkie emocje najgłębiej, że jest językiem wzruszającym najsilniej i dotykającym nie do końca definiowalnych potrzeb człowieka.

Człowiek „głuchy”, bezkarny w swoim infantylizmie, waha się: trąbka? fortepian? wiolonczela? altówka? może skrzypce? A może wszystko razem? Trudna sprawa, wszak „głuchy” lubi to, co mu się podoba, bez uzasadnień. Nie zdaje sobie sprawy, że istota jego muzycznego wzruszenia nie wynika li tylko z brzmienia instrumentu, lecz jest rezonansem tajemniczego, duchowego fluidu, którym emanuje ten, kto gra.

„Głuchy” może sobie pozwolić na naiwne pytanie: „Słyszę artystę – czy raczej instrument?”. Nigdy nie miałem i nadal nie mam w tym względzie wątpliwości: instrument – dowolny! – jest zawsze tylko narzędziem, które brzmi o tyle, o ile artysta je ożywi, o ile posłuży się nim, by ze mną jako słuchaczem porozmawiać, porozumieć się, podzielić, zmusić do śmiechu, łez, uniesienia, zapomnienia i tego, co najważniejsze – poczucia radości życia. Od zawsze wiedziałem, że muzyka to życie. Boże drogi! Czego ja nie słuchałem w młodości… Gregorianów, Bacha, Bartóka, Beethovenów, mojej ulubionej awangardy ze Strawińskim na czele; czysty muzyczny chaos, bezkarny w doborze, ale jakże mi bliski…

No i Kaja Danczowska!... „Głuchy” miłośnik muzyki wyznaje swoją bezradność i jednocześnie… zazdrość, kiedy obserwuje, jak artysta, w ułamku sekundy, uderza w ten jedyny, właściwy klawisz fortepianu. A jeszcze bardziej – zazdrości skrzypaczce, która przez kilkadziesiąt minut naciska palcem struny, z dokładnością do ułamka milimetra, na gryfie pozbawionym progów i wszelkich innych ułatwień... Dla „głuchego” to jest magia, przekroczenie granic, doświadczenie niemożliwego. Ja tego nie rozumiem. Ale rozumiem, co ONA do mnie mówi, dźwiękiem swoich skrzypiec. Każdy „głuchy” (każdy!) chciałby grać tak, jak Kaja Danczowska. Każdemu „głuchemu” wydaje się, że w muzyce nie ma warsztatowych oporów, że można tak sobie przebierać paluszkami po klawiaturze czy gryfie – bezkarnie i z wiosenną beztroską kogoś, kto urodził się z dwudziestoma paluszkami zamiast dziesięciu. Lecz ja wiem, że tak nie jest, a Kaja Danczowska należy do tych, którzy przekroczyli warsztatowy trud i… jest już tylko muzyka.

Ta książka jest o Kai Danczowskiej, jej życiu, korzeniach, doświadczeniach, edukacji, wzruszeniach, fascynacjach, o krakowskich juwenaliach… Ale przede wszystkim to książka o kimś, kto mówi do mnie językiem muzyki. O Artystce.

Kaja Biografia Kai Danczowskiej

Подняться наверх