Читать книгу Znajdę Cię Wszędzie - Kazimierz Kiljan - Страница 6

II

Оглавление

Pociąg pędził po gładkich szynach z zawrotną wręcz prędkością. Dominika stała w pustym korytarzu, wpatrzona w zmieniające się za oknem krajobrazy. Zdawała się nie myśleć o niczym. Była wyciszona, spokojna, czuła w sercu błogość.

Mimo zmęczenia, które zaczynało dawać o sobie znać, nie odważyła się wejść do żadnego z przedziałów. Oprzytomniała już na tyle, aby zdać sobie sprawę z tego, jak wygląda. Szczególnie że swoje mętne odbicie widziała w brudnej szybie wagonu. Wstydziła się pasażerów.

Gdyby nie starsza kobieta o pogodnym wyrazie twarzy, która wyszła do niej z przedziału, stałaby tak do końca swojej podróży. Seniorka już wcześniej, udając się do toalety, zwróciła uwagę na intrygującą młodą kobietę, opartą o ścianę wagonu i zapadającą w krótkie niekontrolowane drzemki. Jej wygląd nie budził jednak zaufania na tyle, aby ośmieliła się zaproponować jej miejsce w przedziale.

Teraz jednak, kierując się kobiecą wrażliwością i wrodzoną empatią, postanowiła przełamać uprzedzenia.

– Bardzo panią przepraszam, czy nie lepiej byłoby usiąść wygodnie w przedziale – zapytała ciepłym, niepewnym głosem. – U nas są wolne miejsca. Zapraszam panią. Po co się tak męczyć. Chyba że pani zaraz wysiada?

– Nie, nie, skąd, nie wysiadam. Jadę dalej – dukała wyrwana z letargu, bacznie przyglądając się nieznajomej.

Zaniepokojona sytuacją, błyskawicznie przeczesała pamięć, szukając wizerunku stojącej przed nią kobiety. Obawiała się, czy to nie jest przypadkiem jakaś znajoma. Przypominała do złudzenia ekspedientkę ze sklepiku spożywczego na ich ulicy. Nie, to przecież nie może być ona – pomyślała uspokajająco, kiedy tylko pojawiło się w jej głowie to nieracjonalne skojarzenie.

– No właśnie. Wobec tego proszę do nas – widząc jej niezdecydowanie, kobieta ponowiła propozycję.

– Dobrze, chyba ma pani rację. Dziękuję – odpowiedziała zalęknionym głosem i schyliła się po bagaż stojący u jej stóp.

Ośmioosobowy przedział zajmowało tylko troje podróżnych. Oprócz życzliwej starszej pani zasiadała tam druga, znacznie od niej młodsza kobieta i mężczyzna w podobnym do niej wieku.

Dominika, skoncentrowana na bagażu, a przede wszystkim skrępowana, spuściła wzrok, pozornie nie zwracając na nikogo baczniejszej uwagi. Omiotła ich jedynie przelotnym spojrzeniem i wpatrzona w podłogę weszła do środka.

Młodzieniec natychmiast pospieszył jej z pomocą i kilkoma zwinnymi ruchami ulokował bagaż na półce. Ona tymczasem zajęła wolne miejsce przy oknie, które wydawało jej się najbardziej przyjazne. Z wyraźnym pośpiechem zdjęła przemoczoną kurkę i powiesiła obok siebie, po czym skryła się pod nią, nie zdejmując ciemnych okularów.

Pasażerowie spojrzeli po sobie pytającym wzrokiem, nie komentując sytuacji ani słowem. Można było odnieść wrażenie, że doskonale zdają sobie sprawę z tego, z czym mają do czynienia.

Dominika zaś niemal natychmiast usnęła, o czym świadczył jej miarowy oddech. Mając za sobą traumatyczne przeżycia, nieprzespaną noc i napięte do granic możliwości nerwy, potrzebowała odpoczynku.

Po chwili atmosfera w przedziale wróciła do normy i starsza kobieta postanowiła kontynuować przerwaną wcześniej opowieść.

– O czym to ja mówiłam? A, tak. Córka po ukończeniu studiów znalazła pracę w urzędzie miasta, w wydziale zajmującym się sprawami społecznymi czy czymś takim – kontynuowała ściszonym głosem, starając się nie przeszkadzać śpiącej przy oknie pasażerce. – Pieniądze nie są najgorsze, trzyma się więc tego stołka obydwiema, jak to się mówi, rękami. W obecnych czasach, zdobycie intratnej posady wcale nie jest takie łatwe.

– O tak, ma pani rację – potwierdziła jej słowa młodsza rozmówczyni. – Wiem coś o tym. Borykałam się z podobnymi problemami przez ładnych kilka miesięcy.

– Sama pani widzi. Dlatego teraz, kiedy urodziła synka, Stefanek mu na imię, jadę, aby jej troszkę pomóc – wyznała, wzdychając ze współczuciem. – Chorowite toto, słabe jak mało które, a córka nie może sobie pozwolić na zbyt częste zwolnienia lekarskie. Wnuczek ma teraz dwa latka, ale drobniutki taki, że serce mi pęka na sam widok. Jadę, mówię do starego, znaczy się do męża, trzeba jej pomóc, bo inaczej zmarnuje i siebie, i dziecko.

– Kochana z pani matka – przyznała z uznaniem młoda kobieta, wyraźnie próbując wycofać się z tej przydługiej i nieco męczącej rozmowy. Niespecjalnie interesowały ją czyjeś problemy, zwłaszcza że i swoich miała niemało.

Kiedy pociąg zbliżał się do jakiejś niewielkiej stacyjki i przejeżdżał z dużą prędkością po rozjazdach kolejowych, w wagonie zrobił się nagle hałas, który przebudził Dominikę. Przerażona zerwała się na równe nogi, zasłaniając odruchowo twarz ramieniem, jakby się przed kimś broniła. Po chwili zorientowała się w sytuacji i zaczęła rozglądać wokół siebie z zagubionym i wyraźnie zawstydzonym wzrokiem.

Pasażerowie patrzyli na nią z zaskoczeniem, nie rozumiejąc, co się dzieje i jak się mają zachować. Jedynie starsza kobieta, która niejedno w życiu widziała, wykazała się przytomnością umysłu, a przede wszystkim spokojem.

– Dobrze, już dobrze, dziecinko – podeszła do Dominiki, uspokajając ją łagodnym, matczynym głosem i gładząc z czułością po ramieniu. – Uspokój się, nic się nie stało, to tylko zły sen. Usiądź, proszę, i spróbuj zasnąć.

– Tak, chyba tak, przepraszam. Rzeczywiście miałam jakiś sen – odpowiedziała zdezorientowana i coraz bardziej zakłopotana, po czym usiadła i na powrót znikła pod połą kurtki.

Pasażerowie przez pewien czas siedzieli w milczeniu. Byli tak zaskoczeni zachowaniem Dominiki, że nie potrafili znaleźć właściwych słów.

– Tak, tak. Dobrze to rozumiem – pierwsza odezwała się starsza kobieta, która posmutniała, jakby miała za sobą podobne doświadczenia. – Moja córka – kontynuowała półszeptem – przechodziła przez podobną gehennę. Musiała w końcu odejść od tego pijaka z malutkim dzieciątkiem na ręku. Co to się teraz wyprawia na tym świecie? Zrozumieć tego nie umiem – westchnęła głęboko, odwracając wzrok w stronę okna. – Za moich czasów czegoś takiego nie było, oj, nie. Chłop, i owszem, wypił sobie czasem, może się nawet i poawanturował, ale gdzie mu tam w głowie takie rzeczy. Żeby znęcać się nad słabą, bezbronną kobietą? – jeszcze bardziej zniżyła głos. – Córka odeszła w końcu od niego. Lepiej jej samej niż z takim pijakiem.

* * *

Z głębokiego snu wyrwały Dominikę delikatne szarpnięcia za ramię i dochodzący do jej uszu męski głos. Tym razem jej reakcja nie była tak desperacka, niemniej, gdy wychylała się spod kurtki, na jej twarzy malowało się ogromne napięcie. Jak on mnie tu znalazł? – myślała ze strachem o Wiktorze. Przed nim nic się nie ukryje – konstatowała w przelatujących przez głowę myślach.

Konduktor, widząc dziwne zachowanie pasażerki, ponowił wezwanie:

– Poproszę o bilet!

– Bilet? – powtórzyła bezwiednie, jakby nie rozumiała, o czym mówi stojący nad nią mężczyzna.

– Tak, bilet na przejazd. Nie rozumie pani? – zaczynał tracić cierpliwość.

– A, bilet. Nie mam – odpowiedziała z wyraźnym zakłopotaniem.

– Jak to pani nie ma? Co się stało?

Widząc jej nienaturalne reakcje i intrygujący wygląd, konduktor postanowił dowiedzieć się czegoś więcej. Pomyślał, że kobieta potrzebuje jakiejś pomocy.

– Musi pani mieć bilet na przejazd tym pociągiem, bo inaczej będą kłopoty – próbował zdyscyplinować niefrasobliwą pasażerkę bardziej łagodnym tonem.

– Nie kupiłam, nie pomyślałam, to znaczy zapomniałam – tłumaczyła się niezbyt sensownie.

– Jak to pani zapomniała? A tak w ogóle, to dokąd pani jedzie?

– Nie wiem. To znaczy do końca – w ostatniej chwili przyszła jej do głowy bardziej racjonalna myśl.

– Do końca? To znaczy do Krakowa? – próbował doprecyzować jej pokrętne wyjaśnienia.

– Do Krakowa? A, tak, do Krakowa – odpowiedziała bardziej zdecydowanie.

– Dobrze – westchnął wyraźnie zdegustowany kolejarz, dodając: – Niestety, do ceny biletu będę musiał doliczyć także karę. Nie zgłosiła pani tego przed odjazdem pociągu.

Do tego momentu pasażerowie przysłuchiwali się tej krępującej rozmowie w milczeniu. Teraz jednak odezwała się w nich ludzka solidarność.

– Zaraz, zaraz! – pierwsza podniosła głos starsza pani. – Jaka kara, co pan serca nie ma?! Toż kobieta ledwo zdążyła wsiąść do wagonu przed odjazdem! Tramwaje jeździły dzisiaj jak chciały! Pan chyba tego nie wie. Lało przecież, jakby się chmura urwała! Jeszcze chwila, a nie zdążyłaby na pociąg!

– Tak, to prawda – potwierdził jej słowa młody mężczyzna. – Ta pani wsiadła do wagonu w ostatniej chwili, a pana nigdzie w pobliżu nie było. Widziałem wszystko, bo akurat stałem przy oknie.

– Niech pan będzie człowiekiem – przyłączyła się do obrony Dominiki także druga kobieta.

Konduktor, widząc tak zgodny i zdecydowany front obronny, uległ presji pasażerów i wielkodusznie odstąpił od zamiaru naliczenia kary.

– Następnym razem proszę pamiętać, aby zgłaszać takie sytuacje, zanim pociąg opuści dworzec – dodał pojednawczo, wręczając Dominice bilet.

Po wyjściu konduktora w przedziale zapanowała grobowa cisza. Dominika siedziała przez chwilę na krawędzi siedziska, zapatrzona w okno, po czym odwróciła się w kierunku pasażerów, drżącą dłonią zdjęła z oczu ciemne okulary, mówiąc:

– Bardzo państwu dziękuję za pomoc, za życzliwe wsparcie. Jednocześnie przepraszam za zamieszanie, jakie wywołałam swoim zachowaniem. – Przerwała na chwilę swoje wyjątkowo trudne wyznanie, spuszczając ze skruchą wzrok. – Chwilowo jestem w trudnej sytuacji życiowej, czego łatwo się domyśleć. Jestem na... – znowu przerwała swój monolog, przełykając z goryczą ślinę. – Jestem, można powiedzieć, na życiowym zakręcie. Jeszcze raz przepraszam państwa.

Chciała najwyraźniej powiedzieć coś jeszcze, ale emocje zaczynały brać górę. Zakończyła więc swoje usprawiedliwienie ponownymi przeprosinami i odwróciła głowę w stronę okna.

– Dziecinko, a za co ty nas przepraszasz? – przyszła jej z pomocą starsza kobieta. – Każdy ma jakieś piekło na ziemi, swój krzyż. Życie potrafi nieraz dopiec do czerwoności – mówiła ze zrozumieniem i współczuciem. – Wprawdzie nie wiem, co pani zamierza, ale coś mi się zdaje, że jest to krok w dobrym kierunku. Na zmiany nigdy nie jest za późno. Jest pani osobą młodą i – jak mi się zdaje – inteligentną, da sobie pani radę. A teraz radzę z serca, aby poszła pani do toalety i zrobiła coś ze sobą, żeby ludzi nie straszyć – uśmiechnęła się do Dominiki pokrzepiająco.

Podobna troska i życzliwość malowały się na twarzach pozostałych osób siedzących w przedziale.

– Jeszcze raz dziękuję za zrozumienie i wsparcie – powiedziała Dominika, patrząc w oczy starszej kobiety. Najchętniej ucałowałaby ją w tym momencie. – Zrobię tak, jak pani radzi – próbowała uśmiechnąć się kącikami obolałych ust i sięgnęła po torebkę.

Kiedy wróciła, wyglądała, jakby ją ktoś odmienił. Suche starannie wyczesane, a nawet wymodelowane i usztywnione lakierem włosy, wyglądały doskonale. Podobnie jak jej twarz. Wcześniejsze sińce pod oczami, pokaleczone usta, zniknęły pod warstwą kremu i pudru. Były ledwie dostrzegalne. Podrumienione z lekka policzki i podkreślone stonowaną czerwienią usta dopełniały reszty, ożywiając blade lica kobiety.

Już na pierwszy rzut oka widać było, że Dominika ma prawdziwy talent kosmetyczny, że potrafi czynić cuda. Jej metamorfoza, mimo ograniczonych możliwości, była imponująca.

– No, nie. Wierzyć mi nie się chce, że jest pani tą samą osobą, która przed chwilą wyszła z naszego przedziału – bez skrępowania zauważyła starsza pani, podziwiając zaskakującą przemianę. – A może nam ktoś panią podmienił? – żartowała, chcąc tym samym dodać Dominice otuchy i wiary w siebie.

– Ma pani rację, efekt jest zaskakujący – poparł ją młody mężczyzna, który wielkimi oczami wpatrywał się w odmienioną twarz kobiety.

– Bardzo państwu dziękuję – odpowiedziała, z trudem maskując zakłopotanie i wzruszenie. – Naprawdę jesteście państwo dla mnie bardzo mili.

– Eee tam, mili – odniosła się do jej słów starsza pani. – Co prawda, to prawda. Mówimy, jak jest. I tak trzymać. A okulary proszę schować, nie są już pani potrzebne – dodała, mrugając w kierunku Dominiki, aby przypadkiem nie potraktowała jej uwagi jak uszczypliwość.

Dominika siedząc z zamkniętymi oczami, czuła, jak wstępują w nią nowe siły, jak powoli wraca wiara w siebie. Słowa, które usłyszała od zupełnie obcych ludzi, stały się zalążkiem czegoś dobrego. Wprawdzie nie wiedziała, nawet w najmniejszym stopniu, jak potoczą się jej dalsze losy, ale czuła, że ma w sobie wystarczająco dużo energii, aby sprostać czekającym ją wyzwaniom.

Znajdę Cię Wszędzie

Подняться наверх