Читать книгу W górskiej rezydencji - Кэтти Уильямс - Страница 4
ROZDZIAŁ TRZECI
Оглавление‒ Coś mi właśnie przyszło do głowy…
Milly pozmywała, podczas gdy Lucas manipulował w tym czasie przy skomplikowanym ekspresie, zaparzając w końcu dwie kawy espresso. Nie spotkała jeszcze nikogo równie bezradnego w kuchni. Teraz znów siedzieli na białej kanapie.
‒ Rozumiem, że chcesz się podzielić ze mną tą nagłą myślą.
Otworzył się przed nim zupełnie nowy świat. Zdążyła go już złajać za niedostateczną pomoc w kuchni, a potem uraczyła wykładem na temat „nowoczesnego mężczyzny”, który traktuje poważnie domowe obowiązki. Odparł szczerze, że uważa to za coś okropnego.
‒ Należało spytać o to wcześniej, ale byłam taka rozkojarzona…
Lucas jęknął pod nosem. Zamierzał przejrzeć wieczorem mejle, ale jego uwagę przyciągała bez reszty ta dziewczyna.
‒ Należało spytać, czy… e… jesteś z kimś związany.
‒ Związany?
‒ Jesteś żonaty? – spytała wprost. – Nie ma to większego znaczenia, bo oboje jesteśmy wynajętymi pracownikami, którzy wylądowali przypadkowo w jednym domu, ale nie chcę, żeby twoja żona się martwiła…
‒ To znaczy, nie chcesz, żeby czuła się zazdrosna.
‒ No, zaniepokojona…
A więc był żonaty, choć nie nosił obrączki. Poczuła ukłucie rozczarowania. Dlaczego nie miałby być żonaty? – pomyślała, tłumiąc w sobie uczucie, dla którego nie było miejsca w jej życiu.
‒ Ciekawe. Zazdrosna i zaniepokojona żona, która martwi się o to, że jej ukochany mąż dzieli dom w górach z całkowicie obcą osobą…
Miał ochotę wybuchnąć śmiechem. Jeśli chodziło o kobiety i zaangażowanie, był od tego bardzo daleki. Raz się już sparzył. Był dziewiętnastoletnim dzieciakiem, już doświadczonym, ale wciąż zbyt zielonym, by wiedzieć, kiedy się go ogrywa – młody i arogancki, wierzył, że naciągaczki mają bez wyjątku długie włosy i wysokie obcasy i odznaczają się niewątpliwym czarem.
Jednak Betina Crew, starsza od niego o prawie osiem lat, stanowiła przeciwieństwo tego wizerunku. Hipiska, która chodziła na marsze protestacyjne i pisała wiersze o ratowaniu świata. Zadurzył się na amen, dopóki nie próbowała go złapać na domniemaną ciążę; niewiele brakowało, by zaciągnęła go do ołtarza. Przypadkowo znalazł na dnie jej szuflady tabletki antykoncepcyjne i gdy jej o tym powiedział, sprawa zakończyła się paskudnie.
Przestał sobie wmawiać, że istnieje coś takiego jak bezinteresowna miłość, zwłaszcza w przypadku pokaźnego konta bankowego. Jego matka wciąż wierzyła w te bzdury, a on nie miał serca pozbawiać jej złudzeń, wiedział jednak, że jeśli postanowi się kiedykolwiek ożenić, to raczej z rozsądku i pod nadzorem prawnika.
‒ Nie. – Pokręcił głową. – Żadnej zazdrosnej czy zaniepokojonej żony podsycającej ognisko domowe.
‒ Dziewczyna?
‒ Skąd to zainteresowanie? Sugerujesz, że ktoś miałby powody do zazdrości?
‒ Nie! – Omal nie zachłysnęła się kawą. – Nie zapominaj, przed czym tu uciekłam. Nie w głowie mi związki. Wolę po prostu nie myśleć, że ktoś może się denerwować z powodu tej sytuacji… utknęliśmy tu razem.
‒ Wobec tego cię uspokoję. Nie ma żadnej dziewczyny, a nawet gdyby była, nie jestem zazdrosny i nie zachęcam do zazdrości kobiet, z którymi się spotykam.
‒ Jak możesz odwodzić kogoś od zazdrości?
Nie była zazdrosna, jeśli chodziło o Robbiego. Ani razu nie pomyślała o nim i Emily – samych, we dwoje. Bo znała go od niepamiętnych czasów?
‒ Dla mnie to nigdy nie był problem. Kobiety, z którymi się spotykam, znają moje zasady i szanują je.
‒ Jesteś najbardziej aroganckim facetem, jakiego w życiu spotkałam – oznajmiła ze zdumieniem.
‒ Już mi to chyba mówiłaś.
Dopił kawę i odstawił filiżankę, po czym wstał i się przeciągnął; ona też wstała i odruchowo sięgnęła po naczynia.
Już chciał jej powiedzieć poirytowany, że ktoś się tym zajmie, ale przypomniał sobie o sytuacji.
‒ Pokażę ci twój pokój.
‒ Dziwne przebywać tu pod nieobecność właściciela.
Lucas miał na tyle przyzwoitości, że się zaczerwienił, po czym wziął jej torbę i ruszył w stronę schodów prowadzących na galerię, gdzie też znajdowały się wielkie okna z widokiem na zaśnieżone góry.
Milly podziwiała przez chwilę tę nocną panoramę, a potem się odwróciła i napotkała spojrzenie jego ciemnych oczu.
Przebywała tu z nieznajomym mężczyzną, a jednak czuła się bezpiecznie. Miała wrażenie, że gdyby wpadła tu banda zbirów uzbrojonych w noże, poradziłby sobie z nimi bez trudu.
‒ Nie wiem, gdzie Ramosowie zamierzali cię ulokować, ale myślę, że ten pokój będzie odpowiedni.
Otworzył na oścież drzwi, a ona sapnęła z wrażenia. Nigdy nie widziała tak wspaniałej sypialni. Lucas wszedł do środka i rzucił jej torbę na elegancki szezlong pod oknem – jak zwykle ze wspaniałym widokiem.
‒ No i? – spytał, dostrzegając niekłamany podziw na jej twarzy.
Plac zabaw dla bogatych – oto, czym był ten górski dom. Sam nie kiwnął tu palcem, zostawiając wszystko projektantowi o światowej sławie. Potem skorzystał z tego lokum kilka razy w sezonie narciarskim. Było piękne i skrywało w swym wnętrzu spa i saunę.
Poczuł chęć, by zaprowadzić ją na dół i pokazać jej te luksusy; pragnął ponownie dostrzec ten podziw na jej obliczu.
‒ To zdumiewające. – Wciąż stała w drzwiach. – Jesteś chyba do tego przyzwyczajony, ale ja nie. W tej sypialni zmieściłoby się całe moje mieszkanie. A to jest łazienka?
Rozbawiony, pchnął drzwi, które otworzyły się na pomieszczenie niemal tak wielkie jak sama sypialnia.
‒ Rany. – Milly podeszła ostrożnie i zajrzała do wnętrza. – Można by tu urządzić przyjęcie.
‒ Wątpię, czy ktoś by się na to zdecydował.
‒ Jak możesz być taki zblazowany? To znaczy… udzielasz lekcji wielu bogatym ludziom? Jesteś do takich miejsc przyzwyczajony?
‒ Bywałem tu i tam.
Roześmiała się tym zaraźliwym śmiechem, który go bawił.
‒ To musi być koszmarne, kiedy sezon się kończy i trzeba wracać na stare śmieci.
‒ Radzę sobie.
Zmęczona po całym dniu przygód, Milly stłumiła ziewnięcie i podeszła do swojej nędznej torby.
‒ Przez cały wieczór mówiłam o sobie – oznajmiła sennie. – Jutro mi się zrewanżujesz i opowiesz o swoim ekscytującym życiu polegającym na pracy dla sławnych i bogatych.
Minutę później, kiedy drzwi się za nim zamknęły, nalała sobie wody do wanny wielkiej jak basen.