Читать книгу Nowojorska skandalistka - Кейтлин Крюс - Страница 5

ROZDZIAŁ CZWARTY

Оглавление

Rezydencja Endicottów dominowała nad południową częścią wysepki. Prowadziła do niej prywatna droga, wijąca się wzdłuż skalistego wybrzeża pośród gęstego sosnowego lasu. Dopiero gdy Larissa wjechała wynajętym dodge’em na ostatnie wzgórze, jej oczom ukazała się imponująca wytworna budowla nad wysokim brzegiem morza.

Dziewczyna przywykła do pięknych domów. Mieszkała w nich przez całe życie. A jednak poczuła podekscytowanie na widok tego, co Jack z typowym dla wyższych klas lekceważeniem nazwał „letnim domkiem”. Jak większość sezonowych domów, należących do ludzi ze śmietanki towarzyskiej, także ten miał swoją nazwę: Scatteree Pines.

To był jej świat. Dlaczego więc czuła się w nim tak obco?

Deszcz bębnił o dach auta i zalewał przednią szybę, mimo że wycieraczki pracowały na najwyższych obrotach. Larissa nie wiedziała, która burza jest groźniejsza – ta na zewnątrz czy ta, która kłębiła się w niej.

Raz jeszcze popatrzyła na rezydencję Scatteree Pines, majaczącą niewyraźnie w deszczowym mroku nocy. Budynek stał na szczycie wzgórza, z widokiem na rozpościerający się w dole ocean. Jego architektura nawiązywała do stylu wiktoriańskiego: główna część ze stromym dachem i wytwornym frontowym wejściem oraz dwa rozległe boczne skrzydła. Jednak nie znajdował się w jednej z modnych turystycznych miejscowości, jak na przykład letnia siedziba rodziny Whitneyów, lecz na odległej samotnej wysepce na Atlantyku.

Ale to nie ma znaczenia, powiedziała do siebie ostro Larissa. Tak jak ta rezydencja w rzeczywistości wcale nie jest skromnym „letnim domkiem”, tak i Jack jedynie udaje zwyczajnego zjadacza chleba. Nie powinien jej zwieść jego swobodny strój – wytarte stare dżinsy i podkoszulek. Jack Endicott Sutton jest jednym z najbogatszych ludzi na świecie i pochodzi z równie bogatej amerykańskiej rodziny o długiej tradycji, której korzenie sięgają brytyjskiej arystokracji. Musiała pamiętać, że majątek daje Jackowi władzę, której używa bez żadnych skrupułów.

Podobnie jak jej ojciec i wszyscy ci oszałamiająco bogaci i na wskroś źli ludzie, od których uciekła przed ośmioma miesiącami. A jednak przyjęła zaproszenie Jacka na kolację do tej imponującej rezydencji, chociaż podejrzewała, że owa „kolacja” jest jedynie eufemizmem. I oto siedziała w samochodzie przed jego drzwiami, wahając się jak speszona nastolatka. Usłuchała wezwania Jacka niczym ćma zwabiona do śmiertelnie groźnego płomienia.

Niech go diabli!

Kłopot z przebywaniem na wyspie polega na tym, że nie ma dokąd uciec. A Larissa nie wątpiła, że jeśli nie zjawi się dziś wieczorem u Jacka, on ją odszuka.

Tylko kogo próbuje zwieść? Samą siebie? Przyrzekła przecież, że nie będzie się okłamywać. Ogarnął ją dojmujący wstyd, gdy uświadomiła sobie, jak bardzo jest słaba.

Od wielu miesięcy uciekała przed przeszłością i przed dawną sobą, przed starymi przyjaciółmi i swoim żałosnym, bezwartościowym życiem. I była bardzo z siebie dumna, gdy dotarła na tę wysepkę. „Spójrzcie na mnie. Znalazłam się daleko od Manhattanu, w miejscu, gdzie nikt mnie nie zna. Udałam się na dobrowolne wygnanie i mogę stać się inna, odmieniona. Potrafię się zmienić”.

Nigdy dotąd nie zbliżyła się tak bardzo do rzeczywistości. A przynajmniej tak sądziła, siedząc w gospodzie na wyspie Maine i wpatrując się w miotany sztormem ocean. Była psychicznie poturbowana, zagubiona i niepewna – ale po raz pierwszy czuła, że naprawdę żyje.

I wtedy zjawił się Jack Sutton – ucieleśnienie męskiej pokusy, symbol jej dawnego rozwiązłego życia – i osiem miesięcy głębokich duchowych doświadczeń Larissy rozwiało się w jednej chwili jak dym. Jakby w ogóle niczego się nie nauczyła.

Dlaczego teraz przyjechała do niego? Miała wrażenie, że ześlizguje się z powrotem w mroczną otchłań, z której z takim wysiłkiem się wydobywała. Żałośnie oblała już pierwszy egzamin swej świeżo zyskanej dojrzałości.

Nowojorska skandalistka

Подняться наверх