Читать книгу Ring Girl - K.N. Haner - Страница 2
RUNDA 2
ОглавлениеPoranki po seksie zazwyczaj wyglądają słabo, ale z Carterem nie było najgorzej. Nie krępowałam się przemknąć przy nim nago do łazienki czy chodzić po mieszkaniu w samej koszulce i majtkach. On też raczej nie miał problemu z tym, co się wydarzyło, i czuł się u mnie jak w domu. Właśnie kończył robić śniadanie, gdy ja sprawdzałam pocztę na swoim laptopie. Wyrzuciłam mnóstwo spamu, zerknęłam w plan zajęć na następny tydzień i już miałam zabierać się do jedzenia, gdy dostałam nową wiadomość od ojca. Ostatnio często kontaktowaliśmy się w taki sposób, bo rozmowy telefoniczne bywały niezręczne i męczące. Uśmiechnęłam się, bo e-mail zatytułowany był: ZAPROSZENIE.
Data: 6 grudnia 2016
Temat: ZAPROSZENIE
Nadawca: David McGregor
Odbiorca: Eden Turner
Eden,
wiem, że tego nie cierpisz, ale dostałem zaproszenie na Galę Mistrzów, a doskonale wiesz, że nie przylecę teraz do NY. Wiem też, że Ty też wiesz, że odbywa się ona właśnie dziś, i chciałbym, żebyś poszła tam i dobrze się bawiła. Zrób to dla mnie.
PS W załączniku plik z zaproszeniem. Uprzedziłem organizatora, że zjawisz się tam z osobą towarzyszącą. Uszczęśliw swoją obecnością jakiegoś kolesia, który i tak nie jest Ciebie wart.
PS2 Przyjedziesz na święta?
Skończyłam czytać e-mail i zerknęłam dyskretnie na Cartera, który właśnie kończył nakładać sobie śniadanie. Nie dość, że nie miałam ochoty iść z nim na galę, to wszystko sprzysięgło się przeciwko mnie, bo ojciec oddał mi VIP-owskie miejsca właśnie na tę imprezę. Westchnęłam cicho i zamknęłam laptop, a następnie dołączyłam do mojego gościa.
– Czemu masz taką minę? Stało się coś? – zapytał Carter.
Nie byłam pewna, czy w ogóle powinnam mu o tym mówić, ale doskonale wiedziałam, że ogromnie się ucieszy z tego wyjścia. W dodatku uświadomiłam sobie, że chciałam mu sprawić przyjemność. Lubiłam go i wiedziałam, że zasługiwał na wszystko, co dobre.
– Myślę o tej wieczornej gali i…
– Eden, nawet nie próbuj się wymigać! – Carter przerwał mi i wstał, by podejść i usiąść na krześle obok mnie. – Przecież to tylko jedno wspólne wyjście.
– Tak samo jak jedna wspólna noc, jedno wspólne śniadanie i…
– Przestań! – Trącił mnie lekko. – Ja niczego nie oczekuję. Nie chcesz związku? Okej, ale nie odtrącaj mnie. Lubię cię, ty też mnie lubisz i przecież to nic złego, że będziemy spędzać miło czas.
– Co cię naszło, że nagle próbujesz opuścić strefę przyjaźni? – zapytałam, bo naprawdę mnie to zastanawiało. Od naszej pierwszej wspólnej nocy minął ponad rok, a przez ten czas Carter nie robił żadnych podchodów i nic nie wskazywało na to, że chciał czegoś więcej niż tylko „przyjaźni”. A może to ja czegoś nie dostrzegałam? Sama nie byłam pewna.
– Nie próbuję jej opuścić, bo nigdy w niej nie byliśmy, Eden. My się nie przyjaźnimy, nie jesteśmy nawet kumplami, bo przecież spaliśmy ze sobą, i to już trzy razy.
– Dwa! – przerwałam mu. – Tamtą noc traktuję jako jeden raz! – wyjaśniłam, a Carter zaczął się śmiać.
Nie podobał mi się kierunek, w jakim zmierzała nasza rozmowa. Chciałam wstać i uciec na chwilę do łazienki pod pretekstem wzięcia prysznica albo zrobienia czegokolwiek innego, by na chwilę pobyć sama, ale Carter szybko znalazł się zbyt blisko, a następnie objął mnie i przyciągnął w swoje ramiona.
– Możemy po prostu ze sobą sypiać, a oprócz tego robić wszystko, co do tej pory robiliśmy razem – zaproponował i już chciał mnie pocałować, ale zasłoniłam mu dłonią usta i gwałtownie wstałam.
– Carter, chyba czegoś nie rozumiesz! – burknęłam. – Ja nie chcę mieć przyjaciela do bzykania, a ty swoim zachowaniem odstraszasz mnie od siebie. Wczoraj złamałam dla ciebie swoje zasady, bo… bo coś mi odwaliło, ale to nie powinno się powtórzyć, ponieważ ja nie chcę się angażować i…
– A kto tu mówi o zaangażowaniu? To tylko seks. – Carter się skrzywił, bo chyba dopiero po chwili dotarło do niego, że mówiłam poważnie.
– Może dla ciebie, ale chyba zapomniałeś, że jestem kobietą, a my, KOBIETY, traktujemy to nieco inaczej.
– To znaczy jak? – zapytał, jakby naprawdę niczego nie rozumiał.
– Dla mnie seks z tobą to coś więcej niż tylko przyjemność. To bliskość, bo dajesz mi poczucie bezpieczeństwa, a… – Nagle urwałam w połowie zdania, bo przyłapałam się na tym, że mówiłam o nim w tak intymny sposób. Skąd w mojej głowie wzięły się nagle te dziwne myśli? Carter uśmiechnął się tajemniczo i znowu do mnie podszedł.
– Dla mnie to też jest coś więcej, Eden – odpowiedział i spojrzał mi w oczy. – Będę szczery, ale obiecaj, że nie uciekniesz przez to, co chcę ci powiedzieć – dodał, a mój żołądek zacisnął się w supeł.
Kurwa! No chyba nie miał zamiaru zafundować mi jakiegoś wyznania miłości? Ogarnęło mnie przerażenie, bo nie byłam na to gotowa. Nie chciałam związku. Nie oczekiwałam, że w ogóle dojdzie do takiej sytuacji. Tak naprawdę bałam się tego dziwnego uczucia, bo go nie rozumiałam. Miłość była dla mnie przereklamowana, a ludzie przez nią stawali się inni, bezmyślni, podejmowali nieodpowiednie decyzje, a potem kończyli ze złamanym sercem. Moje serce miało się całkiem dobrze i nie miałam zamiaru katować go miłosnymi rozterkami.
– Zastanów się milion razy, zanim powiesz mi coś, czego będziesz żałował – ostrzegłam go. Minę musiałam mieć naprawdę zabawną, bo Carter znowu zaczął się śmiać.
– Chcę ci tylko powiedzieć, że mi na tobie zależy bardziej niż na innych laskach, a ty zachowujesz się, jakbyś zaraz miała dostać zawału – wyjaśnił.
– Bo właśnie mam zawał! – pisnęłam i odsunęłam się od niego. Doskonale wiedziałam, do czego to prowadziło. – Nie. Nie! Nie! Carter, nie zależy ci na mnie. – Pogroziłam mu palcem. – Mnie też nie zależy, a seks więcej się nie powtórzy i… – Nagle poczułam za plecami kuchenną szafkę i dotarło do mnie, że moje pole manewru zdecydowanie się zmniejszyło. Carter wykorzystał chwilę mojej nieuwagi i już stał naprzeciwko mnie. Był blisko. Za blisko.
– Chciałbym cię znowu zerżnąć, Eden. Wiem, że ty też tego chcesz. – Chwycił moje dłonie i unieruchomił mi je za plecami, a następnie naparł na mnie.
Poczułam jego gorące ciało i zaczęłam się śmiać. To była reakcja obronna. Nie bałam się, że Carter może zrobić mi krzywdę, ale wolałam obrócić to w żart i nie pozwolić na to, by poniosły mnie emocje. Na szczęście Carter był tym typem faceta, który rozróżniał „nie” od „nie…” w takich sytuacjach, i dotarło do niego, że ja kompletnie nie miałam ochoty na taką relację. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że go zawiodłam, ale nie miałam zamiaru się obwiniać. Carter mógł mieć każdą inną laskę, bo natura hojnie go obdarzyła, i nie chodziło jedynie o dużego fiuta, bo to nie miało takiego znaczenia… No dobra, może dodawało mu to ze dwa nadprogramowe punkty, ale on i tak zgarniał pełną dziesiątkę za piękny uśmiech, oczy i ciało sportowca. I możliwe, że mieliśmy szansę tworzyć fajną parę, ale ja po prostu się bałam, że w końcu i tak coś się zepsuje, że zaczniemy się razem nudzić, zdradzać, zabraknie żaru, szacunku, a potem pozostanie tylko nienawiść i pustka. To był mój plan na najbliższe sto lat. Nie zakochać się. Nie angażować. Korzystać z życia i niczego nie żałować. Na razie wszystko szło po mojej myśli i nic nie wskazywało na to, że coś pójdzie nie tak. Nie miałam jednak pojęcia, że na pozór nic nieznaczące epizody z przeszłości mogą mieć tak ogromny wpływ na moją przyszłość, której byłam kompletnie nieświadoma.
Carter prawie popłakał się ze szczęścia, gdy w końcu zdecydowałam się iść z nim na galę boksu, a w dodatku przyznałam się, że dostałam w prezencie VIP-owskie wejściówki. Tak więc resztę dnia spędziliśmy na przygotowaniach do tego wieczoru. Chciałam się dobrze czuć, więc wybraliśmy się na zakupy, by mieć się w co ubrać, choć na pewno w szafie znalazłabym coś odpowiedniego na takie wyjście. Był grudzień, ale nawet mróz nie powstrzymał mnie przed włożeniem krótkiej kiecki z koronki i butów na obcasie. Moje ciało nadal było opalone po wakacjach na Bali, więc mogłam eksponować nogi i dekolt, a włosy związałam w wysoki kucyk. Lubiłam ich naturalny rudawy kolor, dlatego nigdy ich nie farbowałam. Ojciec za każdym razem powtarzał, że włosy i oczy mam po matce, a ja chyba podświadomie chciałam, by widział ją we mnie. Nie pamiętałam jej, ale oni bardzo się kochali, mimo że nigdy nie wzięli ślubu. Może gdyby mama nie zmarła tak wcześnie, to nasze życie wyglądałoby inaczej, ale tego nie mogłam wiedzieć. Po jej śmierci ojciec nie potrafił związać się na długo z żadną kobietą, dlatego w naszym życiu nie było już trzeciej osoby, z którą moglibyśmy stworzyć rodzinę. Ja nie miałam matki, a ojciec nie miał kogoś, z kim mógłby dzielić swoje troski i zmartwienia. Bywały chwile, że obojgu nam było ogromnie ciężko. Westchnęłam, bo uświadomiłam sobie, że nastała właśnie kolejna taka chwila. Potrzebowaliśmy z ojcem pomostu między sobą, kogoś, kto by nas do siebie zbliżał, łagodził konflikty i scalał rodzinę, bo sami nie potrafiliśmy już zrobić razem kroku naprzód.
– Ta kiecka jest świetna! – Głos Cartera wyrwał mnie z zamyślenia.
Moje puste spojrzenie wyostrzyło się i zerknęłam na odbicie w lustrze. Stałam w łazience i chwilę wcześniej skończyłam się malować, ale straciłam kontakt z rzeczywistością przez swoje dziwne rozważania. Potrząsnęłam głową i wymusiłam uśmiech. Coś znowu mnie dręczyło, ale jeszcze nie rozgryzłam, co to było.
– Cieszę się, że ci się podoba. Idziemy? – odpowiedziałam wesoło, by Carter nie zorientował się, że coś jest nie tak.
Był jednak tak podekscytowany wyjściem, że nawet gdybym płakała, toby nie zauważył. Chwilę potem zjeżdżaliśmy windą na parter kamienicy, by złapać taksówkę i jakimś cudem zdążyć na czas w godzinach szczytu. Przed wejściem do hali obiecałam sobie, że nic nie popsuje mi tego wieczoru. Chciałam odgonić złe myśli i dobrze się bawić, ale coś w środku podpowiadało mi, że może być ciężko. Może dlatego, że boks znaczył dla mnie więcej, niż potrafiłam przyznać?
Usiedliśmy w pierwszym rzędzie, ale na szczęście nikt nie zwrócił na mnie uwagi. Ojciec już dawno wypiął się na życie w świetle fleszy, media raczej nie śledziły jego prywatnych problemów, a ja miałam święty spokój. Poza tym nie przypominałam siebie z dawnych lat, bo gdy ojciec zdobywał mistrzostwo za mistrzostwem, ja byłam dzieckiem, więc teraz mogłam czuć się anonimowa. Carter ekscytował się jak mały chłopiec, ale ja starałam się udawać niewzruszoną. A tak naprawdę wszystko we mnie buzowało, ponieważ to był mój świat. Kochałam tę atmosferę, bo w takim środowisku się wychowałam. Mimo że od wielu lat okłamywałam samą siebie, że nie chcę mieć z boksem nic wspólnego, to w takich chwilach miłość do tego wszystkiego ożywała we mnie ze zdwojoną siłą. Poznawałam twarze ludzi, z którymi kiedyś pracował ojciec. Właśnie przed oczami przemknął mi jego były zawodnik, a zaraz potem następny i kolejny. Teraz byli to dorośli mężczyźni, a nie nastolatki z talentem do bicia się po mordach. Tak ojciec nazywał swoich uczniów: „chłopcy z talentem do bicia”. Upiłam łyk coli, by opanować emocje, i zerknęłam na siedzenie obok, by dowiedzieć się, kto usiądzie razem z nami. Nie zdążyłam jednak przeczytać nazwiska, bo przede mną wyrosła nagle potężna sylwetka któregoś z zawodników. Podniosłam wzrok, a cień, jaki ciało mężczyzny rzucało na mnie, pozwolił mi dostrzec więcej szczegółów. Pierwsze, na co zwróciłam uwagę, to całe przedramię zabezpieczone specjalnym stabilizatorem. Zerknęłam wyżej, a wtedy Carter zaczął piszczeć jak napalona nastolatka.
– O ja pierdolę, przecież to „Dante” Johnson! – Aż stanął na baczność, a ja spojrzałam na niego i się skrzywiłam.
– Tak, to ja, a ty i twoja panna zajęliście moje miejsca – odpowiedział słynny „Dante” i zerknął na mnie. Na końcu języka miałam: „Cześć, Logan”, ale uświadomiłam sobie, że on nie mógł mnie pamiętać. Ojciec trenował go przecież z dziesięć lat temu, gdy ja byłam jeszcze dzieckiem, a on wschodzącą gwiazdą boksu.
– To nasze miejsca, twoje jest obok – odpowiedziałam i również wstałam. Miałam obcasy, ale poczułam się przy nim malutka. Logan wyrósł na prawdziwego faceta. Boksera z krwi i kości. Nie byłam pewna, w jakiej wadze startował, bo od dawna nie śledziłam rankingów. Nie wiedziałam też, że był kontuzjowany, i to chyba dość poważnie, bo stabilizator sięgał aż do ramienia.
– Nie wyglądasz na mojego byłego trenera – odpowiedział „Dante” i zmierzył mnie od stóp do głów. Następnie zerknął na siedzenia i wskazał, że na krześle, na którym chwilę wcześniej siedziałam, było napisane: „David McGregor”. Nie chciałam się zdradzać przed Carterem, który nie miał pojęcia, kim był mój ojciec, więc odpowiedziałam:
– Chyba rzeczywiście pomyliłam nasze miejsca, chodź, Carter. – Chwyciłam mojego towarzysza za dłoń, ale ten nie miał zamiaru odejść. Wpatrywał się w „Dantego” i chyba zabrakło mu języka w gębie, by poprosić o autograf.
– Ale w sumie jestem sam, więc może się zmieścimy – powiedział nagle „Dante” i poklepał Cartera po ramieniu. – Jesteście z mediów czy jak? – dodał i usiadł na swoim miejscu.
Zaskoczył mnie ten obrót sprawy, bo się nie spodziewałam, że „Dante” zjawi się sam na takiej imprezie. Od czasu do czasu śledziłam poczynania różnych bokserów i wiedziałam, że jego zawsze otaczał wianuszek kobiet, a oprócz tego od jakiegoś czasu słynny Logan „Dante” Johnson był zaręczony z jakąś modelką czy inną chudą zdzirą.
– Z mediów? Nie – wydukał Carter.
– Jesteśmy tu przypadkiem – dodałam i chciałam zająć to miejsce, gdzie wcześniej siedział Carter, by nie siedzieć bezpośrednio obok Logana, ale mój towarzysz nie zrozumiał moich intencji i usadził dupsko z powrotem na swoim krzesełku. Spojrzałam na Logana, on spojrzał na mnie, a potem na moje miejsce.
– Nie zmieścisz się? To może na kolana? – zaproponował i uśmiechnął się szeroko. Po sekundzie puścił do mnie oko. Prawie uwierzyłam, że nie żartował.
– Wcisnę tyłek. Dzięki! – odpowiedziałam i ostrożnie usiadłam pomiędzy dwoma mężczyznami. Moja sukienka była tak krótka, że pod pupą czułam plastik krzesełka zamiast materiału, ale zaczęło mi to przeszkadzać dopiero teraz.
Carter wpadł w jakiś trans, bo w ogóle nie zwracał na mnie uwagi, tylko rozglądał się, a gdy nagle zobaczył kolejnego zawodnika, wstał i ruszył za tłumem ludzi, by zdobyć autograf.
– Świetnie… – burknęłam pod nosem i zerknęłam na Logana. Nie wiem, czy lepiej było, że mnie w ogóle nie poznawał? W sumie jako dziecko rozmawiałam z nim może ze dwa razy. Miałam przecież dziewięć lat, gdy ojciec go trenował. Przychodziłam wtedy na ich treningi i z fascynacją przyglądałam się temu, co robili. Pamiętałam, że Logan był jednym z najzdolniejszych uczniów ojca, ale po aferze z dopingiem wszystko się popsuło. I wtedy w naszym życiu zapanował jeszcze większy chaos.
– Chyba nie bawisz się tutaj za dobrze, co? – zagadnął nagle Logan.
Poprawiłam się na krzesełku i znowu na niego spojrzałam.
– Sama nie wiem, a ty? Twoja kontuzja to coś poważnego? – zapytałam z ciekawości.
– Ja muszę tu być nawet mimo kontuzji, bo tego wymaga ode mnie mój kontrakt, ale ty chyba chciałaś sprawić radość swojemu facetowi, a on zostawił cię samą.
– To nie jest… – Urwałam w połowie zdania. Nie musiałam wyjaśniać, że Carter to nie mój facet. – Co to za kontuzja? – Zmieniłam temat, a Logan się uśmiechnął.
– Nic poważnego, ale dziękuję za troskę. – Mrugnął do mnie i tym razem to ja się uśmiechnęłam.
Tak naprawdę miałam z nim tyle wspólnych tematów. Wystarczyło zagadać o czymkolwiek: o ojcu, treningach, o jego karierze, ale nie chciałam tego robić. Nie chciałam mieszać teraźniejszości z przeszłością, od której tak usilnie próbowałam się odciąć.
– Pójdę poszukać mojego towarzysza, zanim wyprowadzą go za nieodpowiednie zachowanie. – Wskazałam ręką w stronę tłumu, który piszczał z radości na widok któregoś z zawodników. Wstałam gwałtownie, ale skrzyżowane w kostkach nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Chciałam zrobić krok i zamiast tego poczułam, że lecę prosto na twarz. Nawet nie zdążyłam krzyknąć, bo milisekundę później znalazłam się w ramionach Logana, a potem na jego kolanach.
– Miękkie lądowanie – stwierdził zadowolony, a ja oszołomiona tym, co się stało, dopiero po chwili poczułam pod pupą jego dłoń, która obciągała mi sukienkę, bym nie świeciła tyłkiem przed kilkoma tysiącami osób zgromadzonych w hali i milionami przed telewizorami.
– O cholera, muszę już iść! – pisnęłam, bo flesze już zaczęły błyskać.
– Uratowałem damę z opresji. Czy należy mi się za to jakaś nagroda? – zapytał Logan. Wyglądał, jakby w ogóle nie obchodziły go te tłumy wokół nas. Jakby miał gdzieś, że paparazzi jutro zrobią z nas kochanków z pierwszych stron gazet tylko dlatego, że siedziałam mu przypadkiem na kolanach.
– Nagroda? – Skrzywiłam się i w panice rozglądałam za kolejnym fotografem. – A możesz jeszcze sprawić, że szybko stąd znikniemy, a potem pomyślę o jakiejś nagrodzie? – zaproponowałam nagle. Nie wiem, co we mnie, a raczej co w nas wstąpiło, ale już po chwili wychodziliśmy z Loganem bocznym wyjściem hali. Ledwo nadążałam za nim na wysokich obcasach, ale nie myślałam o bólu czy odciskach, jakie rano będą zdobić moje stopy. Kolejny raz pozwoliłam sobie na odrobinę szaleństwa. Czy było w tym coś złego?
– Jedziemy do mnie czy do ciebie? – zapytał Logan, gdy oddaliliśmy się od hali o jedną przecznicę.
Zatrzymałam się gwałtownie i spojrzałam na niego niepewnie.
– Co? – Skrzywiłam się.
– Wyluzuj, żartowałem! – Logan zaczął się śmiać. – Pizza, hot dog, chińczyk? – proponował, a gdy ja nadal stałam jak wryta, podszedł i ujął delikatnie moją brodę. – Chciałaś się ulotnić z tej nudnej imprezy, więc spełniłem twoją prośbę, a teraz proponuję ci coś do jedzenia – wyjaśnił, a ja pokiwałam głową. – Przez resztę wieczoru masz zamiar milczeć? – Znowu się zaśmiał.
– Nie… Znaczy… Chyba powinnam iść do domu. – Spanikowałam i odwróciłam się, a następnie chciałam ruszyć przed siebie. Co ja, do cholery, wyprawiam? – zganiłam się w duchu. Zostawiłam tam Cartera, gadałam z kolesiem, który nie miał pojęcia, że jestem córką jego byłego trenera, a w dodatku naprawdę miałam na to ochotę. Chciałam zaszaleć, jakby mało mi było szaleństw z Carterem w nocy. Tyle że tym razem nie chodziło przecież o seks. Dlaczego miałam odmawiać sobie spędzenia wieczoru z facetem, który był… No dobra, musiałam przyznać, że Logan był cholernie przystojny, i w skali dziesiątkowej na pewno bił Cartera na głowę… Ale tylko dlatego, że był bokserem, a ja… No cóż, uświadomiłam sobie, że miałam słabość do bokserów, i nie chciałam się temu opierać.
– A czy twoje mieszkanie mieści się na Upper East Side? – zapytał znowu.
– Nie, a co? – Skrzywiłam się, a on wtedy chwycił mnie za rękę i jednym gestem zatrzymał taksówkę.
– Bo moje tak – wyjaśnił, nim zdążyłam usiąść na tylnym siedzeniu auta. Logan wsiadł za mną i wyglądał na bardzo zadowolonego.
– I co teraz?
Nie wierzyłam w to, co się działo.
– Ty mi lepiej powiedz, co z moją nagrodą?
– Jaką nagrodą? – Znowu się skrzywiłam.
– Obiecałaś mi nagrodę za uratowanie przed upadkiem i szybką ewakuację z hali. – Było ciemno, ale oczy Logana błyszczały z rozbawienia.
Doskonale wiedziałam, że on po prostu stroił sobie ze mnie żarty, więc też postanowiłam sobie z niego pożartować.
– Twoją nagrodę dam ci w twoim mieszkaniu – wypaliłam bezmyślnie, nie zważając na dwuznaczny sens tych słów. Zapomniałam, że dla facetów, a zwłaszcza sportowców, słowo jest świętością, a każdej obietnicy należy dotrzymać. Miałam jednak kilka godzin na obmyślenie nagrody, jaką mogłam dać Loganowi. Wachlarz możliwości był przecież ogromny, a zabawa w kotka i myszkę zapowiadała się naprawdę przyjemnie.