Читать книгу Drugie podejście - Кристина Риччио - Страница 7

ROZDZIAŁ 3

Оглавление

Oddychaj, po prostu oddychaj

Nie śpię od trzydziestu godzin. Spotkanie skończyło się dwadzieścia trzy minuty temu. Zostaliśmy zabrani na zewnątrz i podzieleni na grupy przez czworo ponaddwudziestoletnich opiekunów mieszkańców. Oddzielili mnie od wszystkich, których zdążyłam poznać. Załamana obserwowałam, jak Pilot, Atticus, Babe i Sahra odchodzą w przeciwnym kierunku z innym przewodnikiem. Wiem, że to było tylko głupie spotkanie informacyjne, ale wtedy wydawało mi się ważne.

Opiekunowie oprowadzili nas po miasteczku akademickim, pokazali, gdzie jest pralnia (już zapomniałam), kino (nazywa się Odeon) i zaprowadzili do punktu Orange UK.

Moja nowa komórka to małe szare plastikowe pudełko rodem z dwa tysiące trzeciego roku. Ma prawdziwe przyciski, ale jest bez klapki, która by je chroniła. Kiedy ją uruchomiłam, jako tło ustawione było stockowe zdjęcie skalniaka. Nie miałam wielkiego wyboru, ale zmieniłam je na zbliżenie tygrysiego pyska. Zdjęcie łba tygrysa promieniuje większą odwagą niż zdjęcie skalniaka. Wracając do akademika, zatrzymaliśmy się w kawiarni, w której wygłodniała zamówiłam quesadillas. Uwaga na przyszłość: nigdy więcej nie zamawiać tutaj meksykańskich potraw. Anglicy nie potrafią ich przyrządzać. Znowu jestem głodna. Opiekun wspomniał, że niedaleko jest sklep, ale szczegóły zdążyły wylecieć mi z głowy. Nie powinno się ode mnie oczekiwać, że zapamiętam tak skomplikowane rzeczy jak droga do sklepu, gdy od tylu godzin nie spałam.

Znam już kod do kuchni (rzeczywiście był w dokumentach dostarczonych w niebieskim folderze) i siedzę w niej z Sawyerem na stole. Chcę opisać swoje doświadczenia z Anglii, więc zaczęłam pracować nad postem z pierwszych kilku godzin pobytu tutaj. W horkruksach umieszczam bardziej osobiste przemyślenia, a na lepiej opracowane teksty, takie jak skończone opowiadania, mam bloga. Na czas pobytu chcę zmienić jego tematykę na studia zagraniczne i przedstawiać swoje przygody w formie krótkich opowiadań.

Słowa przelewają się ze mnie w przestrzeń cyfrową i w końcu w moim dokumencie roi się od przemyśleń, które nachodziły mnie przez cały dzień w związku z podróżą. Z głośników płynie cicho Lucy in the Sky with Diamonds, a palce nadal tańczą po klawiaturze, kiedy słyszę, że otwierają się za mną drzwi. Prostuję się, przewidując konieczność poprowadzenia rozmowy. Uda ci się.

Odwracam się i już mam powiedzieć „cześć”, kiedy widzę Pilota. Rozglądam się nerwowo, gdy zamykają się za nim drzwi. Nie milcz.

– Hej – wyduszam z siebie.

– Hej. Shane, tak? – Napotyka moje spojrzenie.

Kiwam głową, a on obchodzi stół i siada na wprost mnie.

– Pilot? – mówię.

– Jak pierwszy odcinek serialu – rzuca swobodnie.

Zasłaniam twarz ręką.

Chłopak śmieje się pod nosem.

– Nad czym pracujesz?

Zerkam na laptop, a później znowu na jego oczy. Są zielone. Jak oliwki.

– Tak sobie tylko piszę, to nic specjalnego. Lubię pisać opowiadania i takie tam.

Szczerzy zęby w uśmiechu.

– Nieźle zasuwałaś, gdy wchodziłem.

Wydaję z siebie coś pomiędzy śmiechem a chrząknięciem.

– To tylko bezładny opis moich pierwszych czternastu godzin w Anglii.

– Pisanie to coś, czym, no, chciałabyś się zajmować? Być pisarką czy coś? – Obrzuca mnie zaciekawionym spojrzeniem.

Opadam trochę niżej na siedzeniu i zaczynam się bawić włosami.

– Yyy, tak, uwielbiam czytać i pisać, i w ogóle, więc byłoby super.

– Świetnie. Mógłbym kiedyś przeczytać jakiś twój tekst?

Mrugam z zaskoczenia. O co biega? Wymieniliśmy dwa słowa i on już chce przeczytać mój tekst? Przez chwilę wpatruję się w ekran komputera, bo nie wytrzymuję przedłużającego się kontaktu wzrokowego. Czy on ze mną flirtuje? Wygląda i brzmi na szczerze zainteresowanego. Muszę skończyć z tymi wewnętrznymi zmaganiami, bo przecież on może przeczytać wszystko, co napisałam.

Znowu przenoszę na niego spojrzenie i zaczynam się uśmiechać.

– Yyy, taaa, jasne. Czasami wrzucam coś na bloga. – Przerywam, ale próbuję utrzymać kontakt wzrokowy. – A ty piszesz?

Uśmiecha się.

– No.

– Naprawdę? – Otwieram usta z zaskoczenia.

– Tyle że muzykę.

On pisze muzykę.

– O, ja cię, to super! To grasz na jakimś instrumencie?

– Taa, na gitarze. Mam zamiar skończyć tutaj pracę nad płytą. – Wystukuje dłońmi szybki rytm na stole.

Odsuwam Sawyera trochę na bok.

– Ooo, a co to za rodzaj muzyki? – dopytuję.

– No wiesz… taki akustyczny jazz.

– Super! I tym chcesz się zajmować? – Znowu się uśmiecham, próbując sobie wyobrazić, jak coś takiego może brzmieć.

Opuszcza spojrzenie na stół.

– Ech, to raczej hobby, chociaż naprawdę chciałbym robić coś związanego z muzyką. Studiuję finanse, tu przyjechałem na program biznesowy.

– Och, cóż… Chciałabym kiedyś posłuchać twojej muzyki – stwierdzam zbyt wysokim głosem. Pilot posyła mi skromny uśmiech.

Toczymy rozmowę!

– Powinniśmy zrobić coś wieczorem całą paczką – sugeruje, stukając dłonią o blat. Unosi kącik ust. – Działania integrujące mieszkańców spod trójki czy coś. Może kupić piwo i razem posiedzieć.

Unoszę wysoko brwi.

– Właśnie, tu już możemy! Chętnie bym poszła do sklepu i kupiła też jakieś jedzenie. Wiem, że jedliśmy na spotkaniu informacyjnym, ale już padam z głodu.

– Chcesz iść teraz? – pyta.

Czuję w żyłach niespokojne motyle.

– Yyy, nie wiem, gdzie jest sklep czy coś takiego – jąkam.

– Wspominał o nim facet, który oprowadzał moją grupę, więc mniej więcej wiem, dokąd iść. Dobrze orientuję się w terenie.

– Yyy, no to… okej.

– Pójdę po kurtkę. Spotkamy się przy schodach za jakąś minutę?

Przez chwilę gapię się na niego z niedowierzaniem. Co, do diaska? Jestem tu może od czterech godzin. Pomysł wydaje mi się cudownie na rękę.

– Cool – wyduszam z siebie. Wychodzę w ślad za nim z kuchni i idę… do swojego pokoju. Pilot w ostatnim momencie skręca w lewo, do drzwi na wprost moich. – Hej – rzucam głośno. – Jesteśmy sąsiadami!

Ogląda się na mnie przez ramię, wybucha śmiechem i znika w swoim pokoju.

– No coś takiego – rozlega się jego głos parodiujący południowy akcent, gdy wpadam do siebie po kurtkę.

Drugie podejście

Подняться наверх