Читать книгу Willa pod kasztanem - Krystyna Mirek - Страница 5
ROZDZIAŁ 2
ОглавлениеŻaden poranek, nawet najbardziej szary, nie miał szans w starciu z babcią Kaliną. Kiedy tylko wstała o świcie, odsunęła jednym mocnym szarpnięciem zasłonę i zobaczyła za oknem bury świat, z jakąś nędzną prześwitującą błotem powłoką śniegu, zimnym wiatrem i nagimi, pozbawionymi liści gałęziami, wypowiedziała tylko jedno słowo:
– Spadaj!
Świat za oknem wprawdzie wcale się tym nie przejął, wciąż panowała w najlepsze zimowa pogoda, ale do domu szare kolory, chłód i ponury nastrój nie miały wstępu. Kalina zaczęła od tego, że wymiotła popiół z kominka i rozpaliła nowy ogień. Kaloryfery mają swoje zalety i są bardzo praktyczne, ale kiedy człowiek po przebudzeniu może wypić poranne kakao przy blasku prawdziwego ognia, dzień zaczyna się dla niego zupełnie inaczej. Takie ciepło ogrzewa nie tylko ciało, lecz także duszę. Zaraz potem z tego samego powodu zapaliła woskowe świece. Na parapecie, stole i szafce.
Wróciła szybko do łazienki, umyła się i zaczęła kopać w przepastnej szafie. Włożyła czerwoną sukienkę z szerokim dołem, zupełnie nieodpowiednią do domowych czynności, jakby powiedziała jej mama. Ale Kalina była w tym wieku, kiedy człowiek nie przejmuje się już zdaniem innych. Bardziej ceni sobie życie i jego drobne przyjemności.
Weszła do kuchni i zaczęła się po niej szybko krzątać. Zaparzyła kakao i przygotowała kromki chleba na grzanki. Włączyła małe lampki, dające ciepłe światło, i dolała kwiatom wody. Rozejrzała się wokół i po chwili przyniosła jeszcze świeży obrus na stół w kolorze soczystej pomarańczy. Wypatrzyła go ostatnio na targu, kosztował grosze, a był naprawdę piękny.
– Nie masz szans – wyszeptała jeszcze w stronę szarości za oknem i z ulgą usiadła. Mogła teraz spokojnie i w dobrym nastroju wypić kakao i czekać na wnuki. Bianka była rannym ptaszkiem, za to Antek lubił pospać. Czasem budzili się nawzajem i długo rozmawiali, siedząc na łóżku w piżamach. Nigdy nie umiała przewidzieć, kiedy zejdą na śniadanie. Zupełnie jej to jednak nie przeszkadzało.
Spokojna otwartość na to, co przyniesie kolejny dzień, bez zbytniego planowania, a przede wszystkim perfekcyjnej napinki, była następnym darem, jaki przyniósł jej wiek.
***
Bianka Milewska rzeczywiście lubiła wcześnie wstawać i zrywała się z łóżka skoro świt nawet w weekendy. Ale teraz żal jej było każdej przeleżanej w łóżku minuty. Po wielu latach odnalazła brata i chciała z nim spędzać jak najwięcej czasu. Antek wprawdzie kochał spać, jednak dla niej robił wyjątek i chętnie spędzał z nią poranki, a nawet świty. Tym razem też, kiedy tylko cicho zapukała, od razu zawołał, żeby weszła. Siedział już w fotelu, widocznie te wczesne pobudki zaczęły mu wchodzić w nawyk, i wpatrywał się w telefon. Bianka usiadła na jego łóżku. Podłożyła sobie poduszkę pod plecy i oparła się o ścianę. Na nogi naciągnęła koc. Milczała i czekała, aż brat skończy. Ale trwało to dość długo.
– Co robisz? – Nie wytrzymała w końcu. Była nieśmiała i zwykle nie zaczynała rozmów, tylko w obecności brata czuła się całkowicie swobodnie.
– Powinienem zadzwonić. – Antek wyciągnął długie nogi na środek pokoju. W konkursie na najbardziej owłosione łydki mógłby startować bez żadnych kompleksów.
– Do mamy pewnie – domyśliła się od razu.
– Tak – przyznał i zarzucił na plecy sweter. Spał w jakimś niemiłosiernie rozciągniętym podkoszulku, który z pewnością nie dawał ani grama ciepła. – Już od kilku dni chodzę koło telefonu – powiedział. – To jednak nie pomaga. Wręcz przeciwnie, jest coraz gorzej, bo im dłużej czekam, tym bardziej nie wiem, co mam jej powiedzieć.
– A ona cały czas milczy? – Bianka spojrzała na niego. W jej oczach malowały się pełna akceptacja, sympatia i gotowość pomocy. Antek miękł przy niej, tracił zwykłe opory i gotów był jej o wszystkim opowiedzieć.
– Oczywiście! – zawołał, po czym wstał i zaczął nerwowo chodzić po ciasnym pokoju. – Moja mama to kulturalna kobieta, nie będzie się nikomu narzucać, tak zawsze mówi. Ale oczekuje, że sam się każdy domyśli, co ma zrobić, i mnie się to zwykle dobrze udawało. Teraz jednak tyle się wydarzyło. Nie da się tego przekazać w jednej krótkiej rozmowie.
– Rozumiem cię. Nie chcesz się ze wszystkiego tłumaczyć, ale z drugiej strony patrząc, zawsze byliście blisko. Była zorientowana w twoich sprawach i teraz nie wiesz, co z tym zrobić.
Antek zatrzymał się. To nie do końca była prawda, choć tak z zewnątrz mogło wyglądać. Rzeczywiście mama wychowywała go sama i spędzała z nim dużo czasu. Ale wbrew pozorom nie do końca go rozumiała. Mimo wszystko żyli zgodnie i zdawał sobie sprawę, że jest dla niej bardzo ważny. Nie mógł tak po prostu zostawić jej bez słowa. Nie miał jednak pojęcia, jak jej to wszystko wytłumaczyć. Poszukiwania prawdy o rodzinie prowadziły go do dość niewygodnych wniosków. Nie wszystko zdawało się takie, jak mama mu zawsze opowiadała. Trochę to zachwiało jego zaufaniem i poczuciem, że wie, kim są naprawdę jego najbliżsi. Jeszcze nie wiedział wszystkiego, wciąż brakowało mu wielu elementów układanki. To też sprawiało, że trudniej było mu zadzwonić. Przekazać swoje myśli dostatecznie taktownie i odpowiednio.
– Moja mama jest zupełnie inna – powiedziała Bianka, jakby czytała w jego myślach. – Nie ma takich skrupułów. Wczoraj, a właściwie dzisiaj, bo było już po drugiej w nocy, zadzwoniła do mnie, dlatego że nie wiedziała, gdzie jest wybielacz, a poplamiła kawą ulubioną bluzkę. Odzywa się zawsze, kiedy tego potrzebuje, o wszystko potrafi zapytać i nie ukrywa, jaki ma dla mnie plan na życie. Nie jest idealną matką, ale lubię ją, choć nieraz jest mi bardzo ciężko.
Westchnęła. To wyznanie przyniosło jej ulgę. Po raz pierwszy przyznała się do swoich kłopotów z mamą.
Antek z trudem rozmawiał o Patrycji, matce przyrodniej siostry. Nienawidził tej kobiety przez całe dzieciństwo. Rozbiła jego rodzinę i odebrała mu ojca. Skrzywdziła mamę. Wiele się na ten temat nasłuchał jako chłopiec. Patrycja była pustą, choć kiedyś bardzo atrakcyjną, plastikową lalą pozbawioną wszelkich zahamowań. Ale Bianka patrzyła na nią zupełnie inaczej, jak na matkę, żywiła wobec niej wiele ciepłych uczuć. Antek nie widział powodu, by mieć dla tej kobiety jakiekolwiek względy, ale żeby nie ranić siostry, starał się ukrywać swoje prawdziwe uczucia.
– Co ty?! Naprawdę zadzwoniła w nocy z tak błahego powodu? – zapytał szybko. – U nas by to nie przeszło. Mama po dwudziestej słuchawki nie podniesie. Nigdy cię o nic wprost nie zapyta, bo jest zbyt taktowna, żeby się wtrącać. Tylko że jak jej czegoś sam nie powiesz, albo się nie domyślisz, obraża się na całe tygodnie i milczy.
– Cóż... – Bianka ziewnęła, zakrywając usta obiema dłońmi. Słabo spała tej nocy, nie tylko z powodu długo ciągnącej się rozmowy, ale też innych zmartwień. – Powiem ci, że cisza czasem nie jest taka zła. Moja mama gada cały czas. O co ma pretensje, dlaczego ja źle podejmuję decyzje, co powinnam zrobić, ile ona dla mnie poświęciła. Słucham tego od tylu lat, a temat ani trochę się nie wyczerpuje.
– Współczuję. – W tych słowach było więcej treści, niż Bianka mogła odczytać. Antkowi naprawdę było szczerze żal dziewczyny. Mieszkać całe życie z taką matką. Wiedział, że pani Patrycja martwi się głównie o stan swoich paznokci, nie pracuje, w domu też niespecjalnie się udziela i oczekuje od córki wsparcia na każdym kroku. Nie znosił tej kobiety. Gotowało się w nim zawsze, gdy o niej myślał. Ale ze względu na siostrę znów powstrzymał cisnące się na usta słowa.
Dla Bianki był gotów nawet na to.
– Ojciec to miał ciekawe i jednocześnie dziwne życie – westchnęła dziewczyna. – Najpierw elegancka żona i wzorcowa rodzina. Był szanowanym lekarzem, bardzo dobrym specjalistą w swoim fachu i nieźle zarabiał. Wiesz, to taki człowiek, któremu każdy się kłania na ulicy. A zaraz potem spowodował skandal obyczajowy, wytykano go palcami, zaczął żyć na kocią łapę z kobietą, która pochodziła z zupełnie innego świata. Nie wiem, o czym oni rozmawiali, choć wychowałam się z nimi pod jednym dachem.
– Może wcale nie rozmawiali – wycedził Antek przez zaciśnięte zęby. Wciąż ciężko było mu o tym mówić bez emocji. – Niektórzy tak mają. Porozumiewają się innymi organami.
Bianka się zarumieniła, zrobiło jej się przykro.
– Przepraszam. – Antek rzucił wreszcie telefonem, jednym susem pokonał szerokość pokoju i objął siostrę. Było mu strasznie głupio. Tak bardzo ją lubił, a dokuczył jej z powodu głupiej matki, której przecież sama sobie nie wybrała. Nie była też odpowiedzialna za jej czyny.
– Nie przejmuj się – powiedziała Bianka. – Przywykłam. Nikt nie przepada za moją mamą.
– Tylko ty – domyślił się.
– Ja ją po prostu najlepiej znam. I mam takie przeczucie, że ona w głębi serca wcale taka nie jest, jak wy wszyscy myślicie.
Zimna, wyrachowana, plastikowa i pusta? – chciał zapytać Antek, ale ugryzł się w język, aż zabolało.
– Czekasz, że coś się zmieni? – zapytał, wzdychając ciężko. Jego zdaniem sprawa była beznadziejna. Wiedział to każdy.
Bianka kiwnęła głową.
Nie odezwał się. Czasem nadzieja, nawet jeśli jest zupełnie bezpodstawna, pomaga jakoś pogodzić się z czymś bardzo ciężkim w życiu. Przetrwać kolejne dni, miesiące, czasem lata. Wiedział, że Bianka nie może zostawić mamy samej, ale w głębi serca uważał, że to byłoby najlepsze rozwiązanie.
– Wiesz – odezwała się siostra. – Myślę, że ona za mną tęskni.
– Naprawdę? – Włożył wiele wysiłku, by odfiltrować to pytanie ze wszystkich nut sarkazmu.
– Tak – odparła Bianka z entuzjazmem. – Coraz częściej dzwoni, pyta o mój powrót.
Pewnie jej nie ma kto prania wstawić albo bułek ze sklepu przynieść – pomyślał Antek ze złością. Wiedział, jak to wygląda w praktyce. Bianka robiła w domu wszystko. Pracowała, żeby zapłacić rachunki, nosiła zakupy, przygotowywała posiłki, sprzątała. Gdyby jej mama była schorowaną staruszką, można by to zrozumieć, ale pani Patrycja miała około pięćdziesięciu lat i wciąż pozostawała w świetnej formie. Nic dziwnego, zważywszy na to, że nigdy w życiu nie skalała się żadnym etatem.
– Jest między nami szczególna więź – mówiła dalej Bianka.
Antek milczał. Dobrze, że poranek zaczynał się ospale i można było udawać, że to z tego powodu żaden komentarz się nie pojawia. Co miał powiedzieć? Dobrze to rozumiał. Człowiek jest dorosły, ale za rodzicami tęskni jak dziecko. Chciałby czuć, że jest dla nich kimś ważnym. Szuka więc w zachowaniu mamy czy taty wszystkich szczegółów, które mogłyby o tym świadczyć, do niektórych przywiązuje nadmierną wagę. Cóż! Wszyscy potrzebujemy odrobiny złudzeń, żeby przetrwać ciężką grę, jaką jest życie.
Antek nie zamierzał pozbawiać siostry tego delikatnego znieczulenia.
– Może jakieś śniadanie zrobimy? – zapytał, żeby zmienić temat. – Babcia codziennie coś przygotowuje, to dzisiaj my moglibyśmy.
– Plan szlachetny. – Bianka się uśmiechnęła. – Ale założę się z tobą, o co chcesz, że nie zdążymy. Ona już jest w kuchni i nawet w kominku pewnie napaliła.
– Nie mów. O tej porze?
– Babcia jest szybka jak Hołowczyc.
Miała rację. Kiedy zeszli na dół, w przytulnej jasnej kuchni pachniało czekoladą, cynamonem i świeżym szczypiorkiem. To chyba nie było najlepsze połączenie, ale Antek od razu poczuł, że to będzie dobry dzień. A dzisiaj taka pewność była na wagę złota. Wybierał się na rozmowę o pracę.