Читать книгу Poznaj siebie - Krzysztof Sadecki - Страница 5
Podróż do własnego wnętrza
ОглавлениеBycie sobą wydaje się być czymś oczywistym – czasem jednak można mieć do czynienia z wrażeniem, że to zbyt powierzchowne podejście. Kiedy i dlaczego? Chyba każdy, kto wstąpił na dowolną drogę pracy nad sobą, zadał sobie pytanie, kim właściwie jest i jaki jest „naprawdę” – bez tego pojawia się problem, nad czym właściwie pracujemy.
Czasem do postawienia kwestii zmusza nas los, często jednak po prostu podążamy za łańcuchem wolnych skojarzeń i nagle stajemy twarzą w twarz z ogromem własnej niewiedzy. Zwykle popełniamy z góry zaprogramowany przez zapobiegliwą naturę błąd i zamiast spróbować rozjaśnić mrok niewiedzy, szukamy metod jej kontroli, te zaś próbujemy znaleźć w wypróbowanych schematach działania. Dlaczego tak postępujemy i dlaczego to naturalne? Szukamy energii. Umysł różnicuje obiekty pod względem jej obecności i dostępności, a w miarę rozwoju społecznego ego włącza ten schemat działania do swoich strategii i zaczyna się uczyć wartościowania i porównań. Człowiek bez ego nie jest zdolny do egzystencji, przy próbach wyjścia poza jego ograniczenia pojawia się więc potrzeba kontroli, która po przekształceniu w nawyk dyscypliny stawia nas na drodze określanej mianem odnajdywania siebie. Istnieją oczywiście różne sposoby, by na nią wstąpić, ale zwykle są pochodnymi nakreślonego schematu bądź zawierają jego cechy. Doświadczenie jakiegoś braku, którego podświadomość nie rozumie (a przecież wiemy, choćby i z teorii afirmacji, że nie rozumie ona terminu „nie”), i wybór działania albo kogoś, kto pomoże w podjęciu decyzji, co zrobić, by odnajdywanie siebie miało sens i efekt.
Niewiele jest osób, które mogłyby nam pomóc – nie ma też reguły, która jasno określiłaby, czym takie osoby miałyby się dla nas wyróżniać na tle innych. Nie ma w tym nic dziwnego – nikt nas nie odnajdzie za nas, ostateczny wysiłek, by się odnaleźć, zawsze należy tylko do nas, nikogo innego. To prawda, że warto rozmawiać z ludźmi, którzy w percepcji siebie mają doświadczenie – ale zwykle konkluzją tego, co mówią, jest znów powrót do wielkiej niewiadomej czającej się gdzieś pod mułem niewiedzy zalegającym dno umysłu oraz zrozumienie konieczności zabrania się za wszystko samodzielnie. Pamiętać jednak trzeba, że kontakt z kimś, kto doświadczył potrzeby odnalezienia siebie i zrealizował ją w niewielkim choć stopniu, jest przede wszystkim motywujący, daje inspirację, uspokaja ego poprzez zajęcie porównaniem sytuacji, a nade wszystko pokazuje, że to, co nas dotyka, nie przytrafia się tylko nam – daje wrażenie, że nie zajmujemy się czymś „nienormalnym” czy społecznie nieakceptowalnym.
Umysł znajduje odpowiedź przez samo zwiększenie intensywności pytania. Nie zawsze jednak pytamy o to, o co powinniśmy – zwykle dlatego, że stawiając pytanie, oczekujemy określonej odpowiedzi. Dorosły człowiek rzadko pyta, by się czegoś dowiedzieć, częściej stawia pytania, by potwierdzić sobie tylko znany tok myślenia. Dlatego wracamy do wyczuwanej ustawicznie niewiedzy. Skoro nie wiemy, czego szukamy, i nie wiemy, o co zapytać – próbujemy sprowokować samych siebie. Nie do końca uświadamiając sobie dlaczego, kierujemy się ku czystej świadomości i zaczynamy testować jej działanie w ekstremalnych warunkach. Każdy zabiera się do tego inaczej. Jedni obwiniają siebie za ustawiczne noszenie wygodnej społecznie maski, inni negują porządek, w jakim przyszło im żyć, jeszcze inni wyruszają zdobywać górskie szczyty. Energia włożona w działanie zaczyna gromadzić wiedzę. Zaczynamy rozumieć, dlaczego w prymitywnych kulturach plemiennych wspinanie się na górę było symbolem podróży do środka świata. Chcemy więc odbyć taką podróż i w sercu istnienia znaleźć odpowiedź na pytanie, którego nie potrafimy zadać. Takie postawienie sprawy w porównaniu do przekonania, że bycie sobą to coś oczywistego, świadczy, że w naszym rozwoju zaczyna się dziać coś niecodziennego – dojrzewamy.
Umysł jako ogólna aktywność systemu nerwowego zawsze jest w ruchu, nawet kiedy śpimy. Każdy z nas wyczuwa, że jest gdzieś tam głęboko – gdzieś w tym gąszczu impulsów funkcjonują te charakterystyczne wyłącznie dla nas, które świadczą o indywidualności. Nie da się pojąć procesu przez zatrzymanie go, dlatego próbujemy dostrajać się sami do siebie. Tylko w działaniu. Tylko w samodzielnie podjętym. I tylko z własnej i nieprzymuszonej woli. Zwykle szukamy dziedzin, które swoją tajemniczością albo stopniem trudności będą się kojarzyć z potencjałem tego, co uznajemy za swoją niewiedzę w procesie poznawania i odnajdowania siebie. Instynktownie czujemy, że potrzebujemy czegoś nowego – nieznanego, które zaneguje nasze oczekiwania i każe porzucić wszelkie wyobrażenia tak, byśmy odbywając podróż „na zewnątrz”, mogli znaleźć „wewnątrz” to, co jest, a nie co według „światowego” ego „powinno być”. Wiemy, że szukamy prawdy.
Zostawmy problem definiowania prawdy, zwróćmy jednak uwagę na coś z nią związanego. Prawda jest czymś wzniosłym – jeśli nasze cele nie wydają nam się wzniosłe, rzadko dążymy prawdziwie. A z prawdziwie wzniosłym dążeniem zawsze mamy do czynienia w przypadku twórczości. Akt stworzenia jako intymny i indywidualny zachodzi zawsze w absolutnej pustce, w której poza nami nie ma już niczego. To proces tworzenia uczy, że życie to coś więcej niż tylko reakcja na bodźce. Życie to przede wszystkim tworzenie – na przykład nowych rozwiązań, które odnajdujemy we własnej głębi. Z każdego położenia – nawet z paradoksu poszukiwania siebie – można znaleźć wyjście. Rozwiązania nigdy się nie kończą, bo introspekcja nigdy nie ma końca, podobnie jak dowolny łańcuch wolnych skojarzeń, taki jak ten, który prowadzi do uświadomienia niewiedzy. Ta zaś w świetle powyższego zdaje się wyłącznie maską nieskończoności, którą w sobie nosimy, a której nie potrafimy odczuwać. Skoro introspekcja i skojarzenia nie skończą się, głębia naszego wnętrza również jest nieskończona. Zachęcając ją do Twórczości spełniamy średniowieczną maksymę „tam, gdzie stoisz, tam są wszystkie światy”.
Odwrócenie od przekonania, że bycie sobą jest czymś oczywistym, jest rodzajem zwątpienia. Jeśli wątpimy w cokolwiek, to znaczy, że na jakimś poziomie już czegoś szukamy. Jeśli szukamy siebie – wątpimy w porządek świata. Oddając się Twórczości, ustalamy ten porządek na nowo – w psychologicznym sensie prawdę poznajemy po tym, co stworzymy. Nawet oddanie się sportom ekstremalnym w procesie odnajdowania siebie zasługuje na miano Twórczości. Generujemy zupełnie nową sytuację – zamiast pojedynczego dzieła, przez które przemówi nasza prawdziwa natura, budujemy nową i wewnętrznie spójną część wszechświata, w której możemy sprawdzić, w jaki sposób otoczenie nas kształtuje, czy istnieją naturalne odruchy adaptacyjne, czy istnieją naturalne odruchy przekształcania rzeczywistości oraz jaka jest relacja pomiędzy procesami świata a ruchami naszego umysłu. Umysł i świadomość można ćwiczyć, tak jak ćwiczy się mięśnie. I wartością, która tego dokonuje, jest dyscyplina.
Najwyższą formą inteligencji jest umiejętność obserwowania siebie bez osądu. Jeśli lęk i niewiedza zakłócają tę umiejętność – obłożenie dyscypliną dowolnego działania stworzy jej wystarczająco dużo przestrzeni, byśmy mogli obserwować samych siebie, nie ulegając nawykom, jakie pojawiły się w naszej świadomości od dnia narodzin. Efekty tego poznania zostawiamy potomnym, ale nie jako dogmaty postępowania, a drogowskazy. I te drogowskazy, które pozostawiamy za sobą, są przecież efektem procesu tworzenia. Obserwując, jak dyscyplina zmienia świadomość, a wraz z nią naszą rzeczywistość, zdajemy sobie w końcu sprawę, że bycie sobą to bycie świadomym. Bycie świadomym to odpowiedzialność. „Tyle o sobie wiemy, na ile nas sprawdzono”[1]. Doświadczenie nie jest wiedzą, a wiedza nie jest mądrością. Jeśli odnalezienie siebie jest dla nas wyższą formą wolności, a dyscyplina prawem, wtedy wolność jest przestrzeganiem prawa.
Kończąc rozważania na temat odnajdowania siebie i kreśląc schemat, który każdy może wypróbować samodzielnie, możemy tylko przypomnieć, że droga leży pod naszymi stopami. Jeśli nie spodziewamy się znaleźć prawdy tam, gdzie stoimy, to gdzie właściwie chcielibyśmy ją spotkać? Jest to bardzo podobne do maksymy księdza Twardowskiego, „Kto miłości nie znalazł, już jej nie odnajdzie, a kto na nią wciąż czeka, nikogo nie kocha”. Daje też odczuć, że proces odnajdowania siebie, bycia sobą i tworzenia siebie są w istocie tym samym.