Читать книгу Rozgwieżdżone niebo - Lars Wilderang - Страница 8

2
FILIP STENVIK

Оглавление

30 lipca, niedziela

W mieszkaniu panował zaduch.

Filip Stenvik nie był zaskoczony. Nie po raz pierwszy wracał do swojego spółdzielczego mieszkania przy Babordsgatan w Hammarby Sjöstad po kilku tygodniach spędzonych w Stenviken. Wentylator w mieszkaniu pozostawiał wiele do życzenia, jak zresztą większość urządzeń w tym pełnym fuszerki budownictwie, ale to mimo wszystko dom. Chociaż właściwie bardziej u siebie czuje się w starym letniskowym domku w zachodniej części wyspy Stenviken.

Niestety, na ten raz urlop dobiegł końca i w poniedziałek trzeba wracać do roboty. Mieszkanie kupił za pieniądze ze spadku, ale musi pracować, żeby mieć na jedzenie i móc zajmować się swoim hobby.

Położył klucze na stoliku w holu, wniósł do środka wielki plecak i turystyczne buty. Po otwarciu drzwi balkonowych, by wpuścić trochę wilgotnego sztokholmskiego powietrza, zaczął się rozpakowywać. Wiatrówkę i naboje do niej zamknął w szafie z bronią umieszczonej w garderobie. Tam też schował pudełko z nabojami US. Ściągnął z siebie turystyczny kombinezon, razem z innymi ubraniami wepchnął do pralki, i w końcu stanął nagi pośrodku mieszkania.

We wrześniu jak zwykle wróci do Stenviken, by zebrać resztę ziemniaków i umieścić je na zimę w wykopanej w ziemi piwnicy. We wrześniu można też swobodnie polować. Latem miał ze sobą wiatrówkę tylko po to, by być gotowym. Do polowania nie można używać naboi US, ale można je kupić na zamówienie.

I chodzi o to, by zawsze być przygotowanym. Mając specjalną szafę na broń w domku letniskowym, nie musi za każdym razem wozić ze sobą amunicji myśliwskiej. Zresztą latem poświęca się raczej łowieniu ryb i hodowaniu warzyw. Chociaż w ostatnie, niezwykle deszczowe lato najbujniej rozrastały się chwasty, zagłuszając rośliny, które uprawiał na swojej części wyspy. Nie miał przesadnych nadziei, że we wrześniu będzie mógł zebrać jakieś obfite plony. Cebula prawdopodobnie sobie poradzi, podobnie cukinie i dynie. Resztę z pewnością zaduszą chwasty, bo przecież nie będzie go tam teraz przez kilka tygodni. Z trudem utrzymywał grządki w czystości, nawet jeśli pielił codziennie.

Stenviken to był spadek. Posiadanie własnej wyspy w okolicach Orust dane jest niewielu. Kiedy pięć lat temu przejmowali spadek po ojcu, wyspę i znajdujące się na niej zabudowania wyceniano na dwadzieścia milionów koron. Anton domagał się, by wszystko sprzedać, bo nie chciał dzielić własności z bratem, ale Filip odmówił. Wyspa należy do rodziny od wielu pokoleń i znakomicie wpisuje się w zainteresowania Filipa, jeśli chodzi o spędzanie czasu wolnego. W końcu więc została podzielona. Filip dostał mały stary dom letniskowy z większą, zachodnią częścią wyspy, brat natomiast nowszą willę kapitańską po wschodniej stronie cypla. Anton nie był zainteresowany ani polowaniami, ani rybołówstwem czy też hodowlą warzyw i zadowolił się swoim pięknym domem, oddając Filipowi większą część ziemi.

Nie wspomniał o tym Antonowi, kiedy dokonywali podziału, ale wiedział, że rynkowa wartość wyspy spadnie o połowę, jeśli się ją podzieli na dwie odrębne nieruchomości. Kupno połowy wyspy nie jest równie atrakcyjne jak zakup całej, więc brat mógłby po podziale dostać jedynie pięć milionów, gdyby chciał swoją część sprzedać. Teraz prawie ze sobą nie rozmawiają. Anton czuł się wystawiony do wiatru, Filip jednak był zadowolony. Czasami Anton pytał, czy Filip sprawdzał, z jaką prędkością może jeździć po wyspie motocyklem. Najwyraźniej zachęcał go do podjęcia ryzyka. Może miał nadzieję, że Filip się zabije, po czym on odziedziczy całą wyspę i w końcu będzie mógł ją sprzedać. Ostatnio widują się jedynie w lecie, kiedy starszy Anton odwiedza swoją część wyspy z żoną, dziećmi oraz szwagrem i jego rodziną, więc dwudziestoośmioletni Filip najczęściej samotnie spędza czas po swojej stronie Stenviken.

Dawniej Filip czasem przywoził na wyspę dziewczyny, jednak nigdy podczas bytności tam Antona. Poza tym jego przyjaciółki rzadko bywają zainteresowane motocyklową wycieczką w poprzek kraju i mieszkaniem w domku, w którym nie ma porządnego elektrycznego zasilania ani bieżącej wody. I jeśli nie zrywały z nim po pobycie na Stenviken, to rzucały go po obejrzeniu szafy w jego mieszkaniu. Żadna nie została po tym, jak próbował wytłumaczyć jej problemy zarządzania kryzysowego, kwestie wyżywienia i preppingu, czyli zabezpieczenia siebie i bliskich przed ewentualnymi zagrożeniami. Może powinien szukać dziewczyn gdzie indziej, nie w Sztokholmie? Chociaż z drugiej strony najprościej spotkać kogoś dzięki pracy.

* * *

– Dwie latte poproszę.

Blondynka uśmiechnęła się do Filipa, on odpowiedział tym samym.

– Oczywiście. – Zaczął przygotowywać dwie kawy i wbił cenę na kasie. – To będzie osiemdziesiąt koron. Czy mogę zaproponować coś jeszcze? – spytał, uśmiechając się znowu szarmancko.

Dziewczyna też się uśmiechnęła i chrząknęła.

– No może...

Zapłaciła kartą Visa, wzięła dwie filiżanki z kawą i usiadła przy stoliku najbliżej baru, obok swojej przyjaciółki o tak samo pszenicznych włosach.

Na dworze nie padało i kawiarnia była prawie pusta, więc Filip zaczął wycierać ladę, podsłuchując jednocześnie rozmowę dziewczyn.

– Nie, wysłałam go do naprawy, ale kiedy wrócił, okazało się, że nadal nie działa. Cholerne gówno! – Machała demonstracyjnie telefonem komórkowym. – Na razie powinnam kupić coś tańszego. Przecież muszę móc wysyłać SMS-y.

Przyjaciółka przewracała oczami i kiwała głową.

– Poza tym siadł mój komputer. Nie chce się włączyć. Jakie to typowe!

Do kawiarni weszło dwoje starszych państwa i Filip musiał się nimi zająć. Kiedy podawał kanapki i kawę latte, mężczyzna stwierdził:

– Twój terminal nie działa.

– To dziwne, bo przed chwilą działał. – Filip odwrócił się w stronę urządzenia.

Ekran LCD pokazywał nieczytelne symbole, a równocześnie na kasie wyświetlił się fałszywy komunikat. Filip próbował wyłączyć zasilanie w nadziei, że po ponownym włączeniu terminal ruszy, ale nic takiego się nie stało.

Niezbyt dobry ten pierwszy dzień pracy po urlopie.

– Bardzo mi przykro. Czy mogliby państwo zapłacić gotówką?

Mężczyzna wyglądał na zakłopotanego, jego towarzyszka, wzdychając niechętnie, sięgnęła po portfel.

* * *

Kiedy Filip wrócił do domu, przestało padać i nad horyzontem po zachodniej stronie ukazało się słońce. Zamierzał przebiec rundkę, kiedy ulice trochę obeschną. W oczekiwaniu na to usiadł przed komputerem, podłączył się do Swedish Prepper i wszedł w zakładkę Co zrobiłeś w ostatnim tygodniu, by poprawić swoje bezpieczeństwo. Zaczął pisać:

Wróciłem do domu po czterech tygodniach spędzonych w moim bug-out location. Napełniłem domową spiżarnię ziemniakami.

Nick Filipa na forum internetowym to Dieselmann. Nie dlatego, że gromadzi ropę; jego motocykl jeździ na benzynę, a w letnim domku używa drewna, denaturatu i nafty. Wybrał tę nazwę dla zmylenia. Chociaż prepping jest świetny, a Filip lubi sensowne hobby, to nie jest on społecznościowy. OPSEC, operational security, jest ważna. Jeśli jakieś gówno prędzej czy później przytrafi się światu, nikt nie powinien wiedzieć, kim jest ani co ma w swoich zapasach. Próby spotkań grupowych w realnym życiu przeważnie się nie udają, ale w Internecie wszyscy są anonimowi. I to tam można się udzielać i dyskutować, na przykład o tym, jakie głupie są te nieprzygotowane barany. O ile Filip się orientuje, to na Swedish Prepper nie ma żadnych dziewczyn. Ale jeśli jakieś się znajdą, to są dostatecznie sprytne, by na ten temat milczeć i nie ujawniać swojej tożsamości.

To nie jest gratisowe hobby. Ale Filip stale wymienia zapasy, więc pieniądze wydawane na jedzenie i artykuły użytkowe nie są wyrzucane w błoto. Zawsze ma w domu zapas jedzenia na dwa miesiące i odpowiednią ilość opału oraz środków codziennego użytku, z czego mniej więcej połowa znajduje się w piwnicy. Do tego dochodzą znaczne zapasy w domu letniskowym. W magazynie piwnicznym trzyma też większość z liczącego dwieście litrów zapasu wody, przechowuje ją w dwudziestu beczkach. Powinno to wystarczyć do picia, przygotowania jedzenia i higieny przez dwa miesiące. Jedzenie mógłby przygotowywać na spirytusowym palniku. W głębi duszy wiedział, że kryzys nigdy nie nadejdzie, ale przygotowania nadawały jego życiu cel i sens.

Na dworze znowu zaczęło padać.

Rozgwieżdżone niebo

Подняться наверх