Читать книгу Droga do kariery - Laura Iding - Страница 5
ROZDZIAŁ CZWARTY
ОглавлениеJake z poczuciem bezradności wpatrywał się w wyniki tomografii komputerowej Christophera. Nigdy w życiu nie widział tętniaka podobnych rozmiarów. Operacja była wykluczona. Chłopak zmarłby mu na stole. Dla chirurga nie ma tragiczniejszego doświadczenia niż śmierć młodego pacjenta podczas operacji. Nie, stanie obok i przyglądanie się, jak umiera, było jeszcze gorsze.
Potarł brodę, westchnął i podszedł do Christophera. Hannah właśnie kończyła badanie chorego.
– Potwierdziłem pęknięcie tętniaka aorty brzusznej. – Zniżył głos, by chłopak go nie słyszał. – Musimy go przetransportować na OIOM.
– Pani doktor… – odezwał się Christopher – zawiadomiliście mojego ojca?
Hannah pochyliła się nad nim i wzięła go za rękę. Jake już wcześniej zauważył, że często dotykała chorych. W ten sposób szybko nawiązywała z nimi bardzo dobry kontakt i zdobywała ich zaufanie.
– Tak. Jest już w drodze.
– To dobrze – szepnął Christopher i zamknął oczy.
Jego twarz znowu wykrzywił grymas bólu.
Hannah z rozpaczą spojrzała na Jake’a. W odpowiedzi na jej nieme pytanie pokręcił głową. Gdyby miał moc dokonywania cudów, wykorzystałby ją. Ale Christopher umierał. Jego los nie spoczywał już w rękach lekarzy.
Właśnie gdy mieli przetransportować chłopaka na OIOM, do szpitala dotarł jego ojciec, Allen Melbourne.
– Chris, dobrze się czujesz?
– Tato – szepnął Christopher i wyciągnął rękę. – Dobrze, że jesteś. Ból jest silny. Naprawdę bardzo silny.
Jake poczuł na sobie pytający wzrok pana Melbourne’a i pospiesznie zapewnił:
– Cały czas podajemy środek przeciwbólowy zawierający najsilniejszy narkotyk, jakim dysponujemy. Już wkrótce syn powinien poczuć ulgę. Teraz przewieziemy go na oddział intensywnej opieki.
– Nie będziecie operowali? – zdziwił się pan Melbourne. Patrzył to na Jake’a, to na Hannah.
– Nie. Obawiam się, że operacja nie jest możliwa – odparł Jake łagodnym tonem.
Właściwie przewiezienie na OIOM również nie miało sensu, ale chciał, by i Chris i jego ojciec wiedzieli, że lekarze robią, co mogą, by zapewnić mu opiekę.
Twarz pana Melbourne’a wyrażała skrajne emocje, w końcu przybrała wyraz rezygnacji. Jake spostrzegł, że oczy Hannah zwilgotniały, lecz szybko się opanowała.
– Syn będzie miał najlepszą opiekę – obiecała.
– Wiem.
Dziesięć minut po podłączeniu Christophera do aparatury monitorującej funkcje życiowe rozległ się dzwonek ostrzegawczy, sygnalizujący spadek ciśnienia krwi. Serce pracowało coraz wolniej.
– Tracimy go! – wyrwało się Hannah i zanim Jake zdążył ją powstrzymać, wskoczyła na brzeg łóżka i zaczęła uciskanie klatki piersiowej.
Po trzecim ucisku usłyszeli chrzęst łamanych kości. Na jedno mgnienie wszyscy zamarli. Zrozumieli, że Hannah złamała Christopherowi kilka żeber.
– Przestań! – zawołał Jake. Alarm z aparatu cały czas dzwonił. – Wystarczy!
Hannah zeszła z łóżka i stanęła z boku. Była zdruzgotana. Jake chciał ją zapewnić, że nie zrobiła nic złego. Musi wiedzieć, że złamanie żeber często się zdarza przy reanimacji. Biedaczka pewnie jeszcze tego nigdy sama nie doświadczyła, pomyślał.
Szlag by trafił ten zawód.
Allen Melbourne objął syna i przytulił. Serce Christophera biło coraz wolniej, w końcu przestało. Pielęgniarka miłosiernie wyłączyła alarm.
Hannah odwróciła się na pięcie i wybiegła z pokoju. Jake chciał pobiec za nią, lecz musiał dokończyć wszystkie procedury.
– Bardzo współczuję z powodu straty syna – odezwał się do Allena Melbourne’a. – Muszę spytać, czy chce pan, żebyśmy przeprowadzili sekcję dla potwierdzenia przyczyny zgonu?
Allen Melbourne pokręcił głową.
– Przecież to już wiadomo. Pęknięcie tętniaka. Nie, nie chcę sekcji.
– Rozumiem. – Nie miał żalu do ojca Christophera, chociaż dzięki sekcji mogliby się czegoś dowiedzieć o tej rzadkiej chorobie genetycznej. – Jeszcze raz proszę przyjąć wyrazy współczucia.
– Dziękuję.
Jake wypełnił stosowne dokumenty i opuścił OIOM. Padał z nóg, lecz wiedział, że nie będzie mógł odpocząć, dopóki nie sprawdzi, jak się czuje Hannah.
Przed drzwiami pokoju lekarskiego, który zajęła, zawahał się, lecz gdy usłyszał tłumiony szloch, zapukał.
– Hannah? To ja, Jake. Otwórz.
Dobiegł go odgłos wycieranego nosa, potem drzwi otworzyły się. Na widok spuchniętej od płaczu twarzy Hannah miał ochotę zapomnieć o postanowieniu trzymania się na dystans, objąć ją i przytulić. Stali w milczeniu. Nie zaprosiła go do środka.
– Dobrze się czujesz? – zapytał.
– Tak. – Domyślił się, że nadrabia miną. – Przepraszam, wiem, że nie powinnam reagować tak emocjonalnie i zostawić cię samego. Jeśli dasz mi klika minut, wrócę na OIOM i wypełnię dokumenty.