Читать книгу Na rozdrożu - Le Tan Sitek - Страница 8

Polska – Ba Lan

Оглавление

Okazało się, że do Polski wyjedzie trzydzieści jeden osób. W tej grupie znalazła się An. Jej kierownikiem został najstarszy z wyjeżdżających, Trí, który miał z dziesięć lat więcej od An. Za zasługi wojenne otrzymał odznaczenie, które zawsze przypinał do koszuli. Trí znał dobrze język francuski. Jego zastępcą wyznaczono młodego mężczyznę o imieniu Thanh, starszego od An o siedem lat. On także mówił po francusku i również wiele lat służył w wojsku. W grupie były tylko dwie dziewczęta – An i Kim. Kim brała udział w zajmowaniu Hanoi po wycofaniu się Francuzów i była starsza od An o trzy lata.

Polska!

Po zakończeniu wojny z Francuzami słyszała dość dużo o kraju, do którego miała wyjechać. Po pierwsze dlatego, że Polska była jednym z trzech członków Międzynarodowej Komisji Nadzoru i Kontroli powołanej po podpisaniu układów genewskich, które oznaczały koniec kolonializmu na Półwyspie Indochińskim. Laos i Kambodża miały uzyskać pełną suwerenność, a Wietnam miał być tymczasowo podzielony na dwie części linią demarkacyjną biegnącą wzdłuż linii siedemnastego równoleżnika, pokrywającą się z biegiem rzeki Bến Hải. Północ miała być administrowana przez władze z prezydentem Ho Chi Minhem na czele, a Południe przez dotychczasowych sojuszników Francji. W ciągu niespełna roku oddziały zbrojne Ho Chi Minha działające na Południu miały wycofać się za linię demarkacyjną, a ich przeciwnicy powinni byli przegrupować się na Południe. W tym czasie Wietnamczycy mieli prawo podjąć decyzję, w której części chcą się osiedlić. W ciągu dwóch lat od daty podpisania układów, to znaczy do dwudziestego lipca 1956 roku, miały się odbyć wybory w całym kraju prowadzące do zjednoczenia obu części w jedno państwo.

Ponadto An słyszała o Polsce dzięki statkowi M/s „Kiliński”, który po podpisaniu układów genewskich kursował między północą a południem Wietnamu, przewożąc przesiedleńców z Południa na Północ. Tym właśnie statkiem przypłynęła rodzina stryja Mộnga i babci Cát – drugiej żony dziadka, z miasta Bình Định do Hajfongu.

I oto An miała pojechać do tego odległego, nieznanego kraju, w którym, jak mówiono, nie było jeszcze żadnych Wietnamczyków, oprócz pracowników ambasady. Dowiedziała się też, że język polski jest bardzo trudny z powodu skomplikowanej gramatyki i wymowy, że w zimie pada tam śnieg, który jest tak lekki i biały jak płatki bawełny, i że Polska jest znana w świecie z budowy okrętów i wydobywania węgla kamiennego. Poza tym kraj ten ma wielu znanych na całym świecie ludzi, jak na przykład: kompozytor Fryderyk Chopin, poeta Adam Mickiewicz, kobieta naukowiec Maria Curie-Skłodowska, twórca języka esperanto Ludwik Zamenhof i astronom Mikołaj Kopernik. Jeden z wieczorów po zakończeniu kursu uświetnił pianista grający utwory Chopina. Po raz pierwszy An usłyszała wtedy jego muzykę – jakże odmienną od tej, którą znała. Była sentymentalna, nastrojowa, pełna tęsknoty i bardzo jej się podobała.

Tuż przed wyjazdem An spotkała się w świetlicy uniwersytetu z najbliższymi, którzy mogli przybyć na pożegnanie z nią. Mama zabrała ze sobą jej siostrzyczkę Thảo i braci Dũnga i Việta. Przybył stryj Mộng z żoną, synem Bìnhem i córką Nam, a także wujostwo Y. Nie spotkała się z babcią, stryjem o imieniu Đức i ciotką. W oczach wszystkich widać było łzy. Wiedzieli, że długo jej nie zobaczą.

Aż do pożegnania An była szczęśliwa, że może studiować w kraju, w którym poziom nauczania jest na pewno wyższy, a szkoły są lepiej wyposażone, i była przekonana, że niczego jej nie zabraknie! Cieszyła się również z tego, że większe i mniejsze konflikty, które towarzyszyły jej odwiedzinom u mamy, pozostawia za sobą. Patrząc na bliskich, przypominała sobie, jak kilka tygodni wcześniej, kiedy odprowadzała Lan na dworzec, spoglądała na odjeżdżający pociąg i myślała, że też bardzo by chciała pojechać gdzieś daleko, żeby nie widzieć cichej rywalizacji o nią między mamą a rodziną ojca.

Dopiero w czasie pożegnania uświadomiła sobie, że czeka ją inna rzeczywistość, druga strona medalu jej obecnego szczęścia. Pojedzie bardzo, bardzo daleko na bardzo, bardzo długo i nie będzie widziała ani mamy, ani babci, ani innych najbliższych przez wiele, wiele lat. Pojedzie do obcego kraju, nie znając jego języka, potraw czy obyczajów. Znajdzie się wśród obcych ludzi, otoczy ją obcy krajobraz, będzie oddychać obcym powietrzem... Wszystko obce! A przecież jest tak młoda, ma dopiero szesnaście lat, naiwna, wrażliwa, skora do płaczu i ckliwości. Jakie to wszystko będzie straszne! W czasie wojny, mimo że nie mieszkała z mamą i rodzeństwem, żyła we wsi, w której urodził się jej ojciec, w której znajduje się ołtarz ku czci jej przodków, z babcią, ciotkami, stryjem i innymi krewnymi. Po prostu, była wśród swoich.

Ciąg dalszy w wersji pełnej

Na rozdrożu

Подняться наверх