Читать книгу Przegrany - Maciej Słomiński - Страница 7
ОглавлениеNazywam się Grzegorz Król i jestem krzyżowcem. Nie, nie chodzi o to, że byłem z wycieczką rycerzy w Ziemi Świętej, a o krzyżowe uzależnienie. Od alkoholu i hazardu.
Kiedyś byłem też piłkarzem. Swego czasu w ekstraklasie strzeliłem ponad 40 goli, ale większość z was zapewne nie rozpoznałaby mnie na ulicy. Niedawno przy barze zapytałem jednego kolesia, który twierdził, że interesuje się piłką:
– Hej, kojarzysz Grzegorza Króla?
A on, co nie zdarza się często, nawet kojarzył.
– Grzegorz Król? FIFA ’99! Grałem Amicą i strzelałem nim mnóstwo goli!
– Cześć, jestem Grzegorz Król – przedstawiłem się grzecznie, bo wcześniej jakoś nie było okazji. Chłopak mocno się zdziwił.
Należę do pierwszego pokolenia sportowców, które w wolnej Polsce miało szansę porządnie się ustawić, ale szansę tę koncertowo spartoliłem. Dzięki piłce zarobiłem sporo kasy – uzbierałoby się pewnie około trzech milionów nowych złotych. Wszystko to straciłem, stawiając na czarne lub czerwone. Mogłem, powinienem odłożyć na godne życie dla siebie i stada małych królików, ale okazałem się debilem.
Gdy byłem juniorem, uchodziłem za jeden z największych, o ile nie największy talent w Polsce. Trzy tygodnie spędziłem na testach w Ajaksie Amsterdam, dosłownie krok dzielił mnie od podpisania kontraktu z PSV Eindhoven. Kiedy już byłem piłkarzem Amiki Wronki, próbował mnie ściągnąć Szachtar Donieck, w pakiecie z Tomkiem Dawidowskim. Byliśmy tak głupi, że nawet nie chciało nam się sprawdzić na mapie, gdzie leży ten Donieck. Wschód? Ukraina? Nie, nie, dziękujemy! Więcej rozumu i pokory miał Mariusz Lewandowski, do którego działacze Szachtara zwrócili się w drugiej kolejności. Podejrzewam, że teraz nie żałuje, mimo że na początku wypłaty dostawał w reklamówkach.
Tomek Dawidowski mówi o mnie czasem, że jestem jego synem marnotrawnym. Wiszę mu jakieś 300 koła, ale bierze to na miękko i nie oczekuje zwrotu. Ponadto jako jedyny posiadł umiejętność odgadywania przez telefon, po ilu browarach jestem – z dokładnością do plus minus jednego. Od razu zaznaczę, że „Dawid” będzie jednym z głównych bohaterów mojej opowieści. Podobnie jak Radek Matusiak i jeszcze paru dobrych przyjaciół, na których zawsze mogę liczyć i którzy wiedzą całkiem sporo o tym, jak wyniszczające i okrutne są nałogi. Wiedzą, ponieważ sami z nimi walczą, jak wielu kopaczy. O nich też będzie ta książka.
W piłkarskich szatniach jest więcej uzależnionych, niż wam się wydaje. Uzależnionych od różnych rzeczy. Od hazardu, alkoholu, seksu… Zdarzają się też narkomani, ale to już naprawdę skrajne przypadki. Z moich obserwacji wynika, że przynajmniej czterech–pięciu zawodników w każdej drużynie ma poważny problem z hazardem. To takie minimum, bo zdarzają się kluby, gdzie więcej niż połowa zespołu nie może przeżyć bez kasyna lub przynajmniej bez zakładów bukmacherskich. Alkohol? Wypić lubi każdy, ale uzależnionych jest mniej niż od hazardu. Za to z seksem jest wprost przeciwnie. Swoje żony zdradza dziewięciu na dziesięciu piłkarzy. Narkomanów spotkałem tylko kilku. Pewnie chcielibyście poznać nazwiska? W mojej opowieści padnie ich całkiem sporo, choć przynajmniej kilku kolegów postaram się ochronić. Rozwód to najmniejsza kara, jaka mogłaby ich spotkać.
To nie będzie książka o Grzegorzu Królu – piłkarzu. To będzie książka o Grzegorzu Królu – człowieku. O upadaniu na samo dno, o gównie, w którym przez ponad 15 lat się topiłem, czyli nałogach. O tym przede wszystkim. Ale o futbolu i świecie piłkarzy też będzie bardzo dużo. Wielu się obrazi, wiem o tym. Czas jednak, żebyście poznali brutalną prawdę.
Oddaję wam tę książkę z nadzieją, że chociaż jedna osoba, która dryfuje w nieodpowiednim kierunku, zastanowi się i w porę opamięta. Na mnie już chyba za późno. Cytując klasyka: „Jeszcze płynę, ale kra nade mną zamarza”.